Dwie dziewczyny podobne do siebie jak krople wody, wróciły
właśnie z wakacji do Londynu, stając przed swoim domem, a raczej wielkim,
mrocznym dworem z czarnego granitu, który pamiętały z dzieciństwa. Mieszkały tu
dwa lata, po czym zostały wzięte pod skrzydła Igora Karkorowa, który został
dyrektorem instytutu Durmstrang. Mężczyzna opiekował się nimi, ponieważ miał
dług względem ich matki, która rozkazała, by wychował je na silne, mroczne
czarodziejki. Jedyną miłość jaką zaznały w czasie dzieciństwa, dała im ich
niania Sara oraz Mark. Jeździli z nimi na wakacje, by zwiedzać cały świat, na
ich specjalne życzenie. Matce to nie przeszkadzało, ponieważ była
"zajęta" siedzeniem w Azkabanie. Dopiero w ich piątej klasie, uciekła
i zabiła Sarę oraz jej ukochanego. Na dodatek zrobiła to podczas ich skromnego
ślubu. Była ona zimną i podłą osobą, której zależało tylko na tym, by zadowolić
swojego władcę oraz przedłużyć linię czystokrwistych. Ich ojciec natomiast
kochał je, choć nie mógł ich wychowywać. Jedynie pisał do nich listy z
Azkabanu, do którego także trafił po upadku Voldemorta.
Fiołkowookie przekroczyły wielkie, mosiężne drzwi, wchodząc
do ogromnego korytarza, pomalowanego na ciemnozielono. Czarna, błyszcząca
nienagannie posadzka i lakierowany wieszak zawieszony na ściągnie obok dużego
lustra, był całym wystrojem pomieszczenia. Na przeciwko malowały się wielkie,
piękne schody wykonane z tego samego materiału co posadzka, ze srebrną barierką
w kształcie węża, który miał otwarty pysk i ukazywał swoje ostre kły. Po lewej
stronie schodów znajdowały się przejścia do salonu i jadalni, a po prawej do
kuchni oraz sali balowej. Za nimi zaś było ukryte wejście, prowadzące prosto do
lochów. Cały dom był utrzymany w barwach Slytherinu. Nagle przed czarnowłosymi
pojawił się domowy skrzat.
- Witam panienki w domu - powiedział radosnym głosem,
kłaniając się, aż do samej podłogi.
- Cześć Grzebciu, gdzie matka? - spytała Elena.
- Pani jest w swoim gabinecie razem z Panem i Lucjuszem
Malfoyem.
- Zanieś rzeczy do naszych pokoi. Matka kazała je
przygotować? - zapytała Lily.
- Tak panienko.
- Możesz odejść - rzuciła, po czym zwróciła się do siostry,
nie patrząc na kłaniającego się i znikającego skrzata.
- Chodź Elenciu, nie chcę spotykać się z tym mężczyzną. Gdy
matka się dowie, że wróciłyśmy, sama do nas przyjdzie.
- Tak, masz rację. Chodźmy - przyznała druga.
Na pierwszym piętrze znajdowały się pokoje łączone z
łazienkami specjalnie dla gości. Na drugim sypialnia rodziców, dodatkowy,
specjalny pokój zamknięty dla innych domowników, sala konferencyjna, gabinet i
biblioteka. Trzecie piętro należało natomiast do sióstr. Były tu bowiem ich
sypialnie z łazienkami oraz osobnymi garderobami. Gdy były dziećmi, była tu
jeszcze bawialnia, która teraz została przerobiona na przestronne pomieszczenie
na przyjęcie znajomych. Na tym poziome znajdowała się również ogromna sala
pojedynków. W lochach były natomiast dwie pracownię eliksirów, oraz ukryta
wielka sala tortur wraz z pomieszczeniem w którym zostały ukryte różne ciemne
afekty.
Sypialnie czarnowłosych różnił się od całego domu, ponieważ
jako jedyne były urządzone po swojemu i nie wyglądały jak reszta domu. Lily
miała czarno - popielato - kakaowy pokój. Siwa, marmurowa podłoga była lśniąca
i przejrzysta. Leżał na niej jasnobrązowy, włochaty dywan. Białe meble ze
złotymi wykończeniami dawały cudowny efekt. Gdy wchodziło się do pokoju, na
przeciwko pod ścianą, stało wielkie łoże z białym baldachimem i tego samego
koloru satynową pościelą, na której leżały równo poukładane brązowe i czarne,
puszyste podusie. Po lewej stronie znajdowała się szafka nocna, na której stał
bukiet białych Lilii i herbacianych Róż. Obok była wielka, masywna, lustrzana
szafa, powiększona magicznie w środku. W niewielkiej odległości od niej,
znajdowała się komoda połączona z lustrem. Natomiast po prawej stronie łóżka
stała bliźniacza szafka nocna, a na niej ciemnego koloru lampka i misa z
owocami. Kawałek dalej stała wygodna sofa. Prawa ściana była ze szkła z którego
można było podziwiać piękny, zadbany ogród. W rogu stał szklany stolik, a obok
niego brązowo - czarne pufki. W pokoju znajdowało się jeszcze biurko i drzwi
prowadzące do łazienki.
Podłoga w tym zaś pomieszczeniu była wyłożona czarnymi płytkami. Ściany miały kolor morelowy, jednak do połowy były w kafelkach koloru podłogi. W wcięciu, w ścianie znajdowały się trzy czekoladowe szafki z mlecznymi szybami połączone u góry białym, błyszczącym blatem, pośrodku którego znajdował się zlew. Nad tym zaś znajdowało się wielkie lustro, wypełniające całe wycięcie. Na przeciwko malowały się dwa falowane schodki, które prowadziły prosto do białej, dużej wanny, obłożonej kafelkami, również takimi jak ściany. Obok, na metalowej barierce wisiał puszysty, biały szlafrok i dwa ręczniki. W rogu pomieszczenia widniał sedes. Oświetlenie dawały wiecznie płonące na blacie i brzegach wanny, zapachowe świeczki, odbijające swój blask w kafelkach.
Podłoga w tym zaś pomieszczeniu była wyłożona czarnymi płytkami. Ściany miały kolor morelowy, jednak do połowy były w kafelkach koloru podłogi. W wcięciu, w ścianie znajdowały się trzy czekoladowe szafki z mlecznymi szybami połączone u góry białym, błyszczącym blatem, pośrodku którego znajdował się zlew. Nad tym zaś znajdowało się wielkie lustro, wypełniające całe wycięcie. Na przeciwko malowały się dwa falowane schodki, które prowadziły prosto do białej, dużej wanny, obłożonej kafelkami, również takimi jak ściany. Obok, na metalowej barierce wisiał puszysty, biały szlafrok i dwa ręczniki. W rogu pomieszczenia widniał sedes. Oświetlenie dawały wiecznie płonące na blacie i brzegach wanny, zapachowe świeczki, odbijające swój blask w kafelkach.
Pokój Eleny był natomiast biało - fioletowy. Tego samego
koloru były wszystkie meble. Stały w nim białe biurko z fiołkowymi sercami jako
uchwyty. Na nim znajdowała się lawendowa lampka oraz bukiet białych róż. Koło
niego zaś krzesło z fioletowym obiciem. W niewielkiej odległości w wycięciu
ściany miało swoje miejsce łóżko z mleczną, satynową pościelą. Na kremowej
poduszce leżały dwa fiołkowe serca. Nad nim, na tle ściany, wisiała biała półka
i stojące na niej zdjęcia oprawione w tego samego koloru ramki. Obok łóżka
postawiona została lawendowa toaletka z jasnymi sercami jako uchwyty. Na
mlecznej i błyszczącej podłodze, leżał duży, fioletowy, włochaty dywan. W
pomieszczeniu znajdowała się także komoda, pufki w kształcie serca, okno
wychodzące na ogród za domem oraz drzwi prowadzące do łazienki. Ostatnie pomieszczenie
było koloru biało – niebiesko - brązowego. Drewniana podłoga i niebieskie ściany
w białe kwiaty nadawały przytulności temu miejscu. Duża wanna w kształcie serca
nałożona została na około kremowymi płytkami. Na ścianach wisiały lustra w
kształcie prostokątów, a pod nimi znajdowały się blaty przyczepione do ściany.
W jednym z nich była umieszczona umywalka. Na wieszaku czekały czyste ręczniki.
Oświetlenie dawały tutaj lampki osadzone równo w ścianach.
Siostry chcąc się czymś zająć, postanowiły stoczyć walkę w
sali pojedynków.
Po przebraniu się w luźne rzeczy, stanęły na przeciw siebie,
wyciągając swoje różdżki. Bój był dość zacięty przez prawie cały okres jego
trwania, lecz gdy pojawiła się w pomieszczeniu matka bliźniaczek, to
rozproszyło Elene, co wykorzystała jej siostra, pokonując ją jak zawsze.
- Wspaniałe zagranie Lily'an - pochwaliła matka dziewczynę,
szokując tym córkę. Pierwszy raz usłyszała bowiem pochwałę z jej ust.
- Czemu chciałaś byśmy przyjechały? - spytała chłodno Lily.
- Dowiesz się wszystkiego na kolacji. Poza tym chciałam
zobaczyć jak wyrosłaś, w końcu nie widziałam cię czternaście lat oraz jakie
postępy uczyniłaś - odpowiedziała, zwracając się wyłącznie do starszej córki,
kompletnie zaś ignorując młodszą. - Teraz zaś idźcie się przebrać i za kwadrans
widzę was w jadalni.
Tym razem zwróciła się ona do obydwóch córek, jednak Eleny
nie zaszczyciła nawet spojrzeniem.
Bliźniaczki zrobiły jak kazała.
Po odświeżeniu się i ubraniu elegancko jak wymagała tego
etykieta, ruszyły na kolację. Wiedziały, że jeśli spóźniły by się u Karkarowa,
zostały by potraktowane jakimś zaklęciem torturującym. Tym razem nie
krzyczałyby jak wtedy, gdy miały osiem lat, lecz przyjęły by to wyprostowane,
nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
W Durmstrangu tortury były karą za przewinienia, a matka
dała pozwolenie z Azkabanu na specjalne "zahartowanie" córek.
Gdy szesnastolatki weszły do jadalni, przy stole siedzieli
już ich rodzice. Fiołkowookie przywitały się należycie, po czym zasiadły do
kolacji. Nikt nie odezwał się ani słowem. Po skończonym posiłku skrzaty
przyniosły cztery duże lampki, które zostały napełnione czerwonym winem.
- Więc o co chodzi? - spytała Lily prosto z mostu.
- Mamy dla ciebie wiadomość Lily'an. Myślę, że już wiesz
córko o co chodzi - powiedziała matka, sącząc powoli czerwony płyn.
Czarnowłosa kobieta o mlecznej cerze odnosiła się do
starszej córki bardziej uprzejmie i ludzko, a młodszą traktowała jak powietrze,
mając przekonanie, że jest tą słabszą. Szczerze powiedziawszy tylko pierwsza
była planowanym dzieckiem. Elena miała za dobre serce i zbyt mało mroku, by
zasługiwać na uwagę matki. Dlatego kobieta zabiła ich nianie, ponieważ nauczyła
je co to miłość.
- Zaręczyny - odparła beznamiętnie, zachowując swoją maskę
opanowania i spokoju.
- Zgadza się - przytaknęła kobieta, uśmiechając się
drapieżnie.
- Dlatego był tu dziś pan Malfoy? - zapytała Elena.
- Tak i ustaliliśmy z Lucjuszem datę - odparła chłodniej,
niż do siostry dziewczyny.
- Kiedy?
- 25 Grudnia. Dlatego tydzień wcześniej przyjedziesz do
domu, byś brała udział w przygotowaniach jak nakazuje tradycja.
- Co z Eleną? - spytała starsza.
- Zostanie w szkole, do czasu uroczystości zaręczyn
oczywiście - odrzekła ich matka, tonem kończącym ową konwersację.
Gdy tylko siostry znalazły się w pokoju Lily, ta wyciszyła
pomieszczenie, po czym zaczęła wszystko przewracać, niszczyć i tłuc. Musiała
się na czymś wyżyć, by nie zrobić nikomu innemu krzywdy. Po uspokojeniu się
dziewczyny, jej siostra machnięciem różdżki naprawiła szkody, a następnie
posadziła siostrę na łóżku i zaleczyła jej krwawiące dłonie.
- Całe życie się na to przygotowywałam, a teraz chcę po
prostu umrzeć - wychlipała Lily, a jej ciałem wstrząsnął niekontrolowany
szloch.
Siostra nic nie mówiąc, przytuliła bliźniaczkę, ponieważ
słowa nie były potrzebne.
- Przecież my nawet nie wiemy jak on wygląda oraz jaki jest
- zauważyła Elena po chwili ciszy.
- Pewnie to rozwydrzony, tłusty bachor, myślący jedynie
dolną częścią ciała, który posiada mylne przeświadczenie, że świat należy do
niego, ponieważ jest bogaty. Nie wie co to prawdziwe życie, ani ból -
oznajmiła.
- To ja go nauczę jak ma cię traktować oraz skopię mu tyłek,
jeśli kiedykolwiek cię skrzywdzi.
- Kocham cię Elenciu.
- Ooo...A za co? - spytała, uśmiechając się szeroko.
- Za to, że po prostu jesteś - odparła.
- To nic takiego.
- Może nie dla ciebie, lecz dla mnie to wiele znaczy -
powiedziała Lily.
- Ja też cię kocham.
- Ooo...A za co? - spytała, naśladując swoją siostrę.
- Ponieważ, mimo że jestem nieznośna, nigdy mnie nie
zostawiłaś.
- To fakt, jesteś nieznośna.
- Dzięki. Nie znoszę cię.
- Ja ciebie też kocham.
- A kto powiedział że ja cię niby kocham?
- Ty - odparła Lily z uśmiechem.
To była ich częsta wymiana zdań, która poprawiała im humory.
Pomimo wszystko, bardzo się kochały i jedna oddałaby życie za drugą.
- Nie rani cię zachowanie matki? - spytała Lily w pewnej
chwili.
- Rani, ale w żaden sposób nie mogę na to wpłynąć. Starałam
się dobrze uczyć i być wzorową córką, ale przyznaj, że jestem tą niechcianą.
- Przestań. Gdyby nie ty, byłabym taka sama jak matka.
Pamiętaj, że cię kocham i zawsze tak będzie.
Nic więcej nie było potrzebne do dodania, ponieważ obydwie
miały świadomość, że zawsze mogą na siebie liczyć i tylko to się liczyło.