sobota, 8 marca 2014

Rozdział 1.


Dwie dziewczyny podobne do siebie jak krople wody, wróciły właśnie z wakacji do Londynu, stając przed swoim domem, a raczej wielkim, mrocznym dworem z czarnego granitu, który pamiętały z dzieciństwa. Mieszkały tu dwa lata, po czym zostały wzięte pod skrzydła Igora Karkorowa, który został dyrektorem instytutu Durmstrang. Mężczyzna opiekował się nimi, ponieważ miał dług względem ich matki, która rozkazała, by wychował je na silne, mroczne czarodziejki. Jedyną miłość jaką zaznały w czasie dzieciństwa, dała im ich niania Sara oraz Mark. Jeździli z nimi na wakacje, by zwiedzać cały świat, na ich specjalne życzenie. Matce to nie przeszkadzało, ponieważ była "zajęta" siedzeniem w Azkabanie. Dopiero w ich piątej klasie, uciekła i zabiła Sarę oraz jej ukochanego. Na dodatek zrobiła to podczas ich skromnego ślubu. Była ona zimną i podłą osobą, której zależało tylko na tym, by zadowolić swojego władcę oraz przedłużyć linię czystokrwistych. Ich ojciec natomiast kochał je, choć nie mógł ich wychowywać. Jedynie pisał do nich listy z Azkabanu, do którego także trafił po upadku Voldemorta.
Fiołkowookie przekroczyły wielkie, mosiężne drzwi, wchodząc do ogromnego korytarza, pomalowanego na ciemnozielono. Czarna, błyszcząca nienagannie posadzka i lakierowany wieszak zawieszony na ściągnie obok dużego lustra, był całym wystrojem pomieszczenia. Na przeciwko malowały się wielkie, piękne schody wykonane z tego samego materiału co posadzka, ze srebrną barierką w kształcie węża, który miał otwarty pysk i ukazywał swoje ostre kły. Po lewej stronie schodów znajdowały się przejścia do salonu i jadalni, a po prawej do kuchni oraz sali balowej. Za nimi zaś było ukryte wejście, prowadzące prosto do lochów. Cały dom był utrzymany w barwach Slytherinu. Nagle przed czarnowłosymi pojawił się domowy skrzat.
- Witam panienki w domu - powiedział radosnym głosem, kłaniając się, aż do samej podłogi.
- Cześć Grzebciu, gdzie matka? - spytała Elena.
- Pani jest w swoim gabinecie razem z Panem i Lucjuszem Malfoyem.
- Zanieś rzeczy do naszych pokoi. Matka kazała je przygotować? - zapytała Lily.
- Tak panienko.
- Możesz odejść - rzuciła, po czym zwróciła się do siostry, nie patrząc na kłaniającego się i znikającego skrzata.
- Chodź Elenciu, nie chcę spotykać się z tym mężczyzną. Gdy matka się dowie, że wróciłyśmy, sama do nas przyjdzie.
- Tak, masz rację. Chodźmy - przyznała druga.
Na pierwszym piętrze znajdowały się pokoje łączone z łazienkami specjalnie dla gości. Na drugim sypialnia rodziców, dodatkowy, specjalny pokój zamknięty dla innych domowników, sala konferencyjna, gabinet i biblioteka. Trzecie piętro należało natomiast do sióstr. Były tu bowiem ich sypialnie z łazienkami oraz osobnymi garderobami. Gdy były dziećmi, była tu jeszcze bawialnia, która teraz została przerobiona na przestronne pomieszczenie na przyjęcie znajomych. Na tym poziome znajdowała się również ogromna sala pojedynków. W lochach były natomiast dwie pracownię eliksirów, oraz ukryta wielka sala tortur wraz z pomieszczeniem w którym zostały ukryte różne ciemne afekty.
Sypialnie czarnowłosych różnił się od całego domu, ponieważ jako jedyne były urządzone po swojemu i nie wyglądały jak reszta domu. Lily miała czarno - popielato - kakaowy pokój. Siwa, marmurowa podłoga była lśniąca i przejrzysta. Leżał na niej jasnobrązowy, włochaty dywan. Białe meble ze złotymi wykończeniami dawały cudowny efekt. Gdy wchodziło się do pokoju, na przeciwko pod ścianą, stało wielkie łoże z białym baldachimem i tego samego koloru satynową pościelą, na której leżały równo poukładane brązowe i czarne, puszyste podusie. Po lewej stronie znajdowała się szafka nocna, na której stał bukiet białych Lilii i herbacianych Róż. Obok była wielka, masywna, lustrzana szafa, powiększona magicznie w środku. W niewielkiej odległości od niej, znajdowała się komoda połączona z lustrem. Natomiast po prawej stronie łóżka stała bliźniacza szafka nocna, a na niej ciemnego koloru lampka i misa z owocami. Kawałek dalej stała wygodna sofa. Prawa ściana była ze szkła z którego można było podziwiać piękny, zadbany ogród. W rogu stał szklany stolik, a obok niego brązowo - czarne pufki. W pokoju znajdowało się jeszcze biurko i drzwi prowadzące do łazienki.
Podłoga w tym zaś pomieszczeniu była wyłożona czarnymi płytkami. Ściany miały kolor morelowy, jednak do połowy były w kafelkach koloru podłogi. W wcięciu, w ścianie  znajdowały się trzy czekoladowe szafki z mlecznymi szybami połączone u góry białym, błyszczącym blatem, pośrodku którego znajdował się zlew. Nad tym zaś znajdowało się wielkie lustro, wypełniające całe wycięcie. Na przeciwko malowały się dwa falowane schodki, które prowadziły prosto do białej, dużej wanny, obłożonej kafelkami, również takimi jak ściany. Obok, na metalowej barierce wisiał puszysty, biały szlafrok i dwa ręczniki. W rogu pomieszczenia widniał sedes. Oświetlenie dawały wiecznie płonące na blacie i brzegach wanny, zapachowe świeczki, odbijające swój blask w kafelkach.
Pokój Eleny był natomiast biało - fioletowy. Tego samego koloru były wszystkie meble. Stały w nim białe biurko z fiołkowymi sercami jako uchwyty. Na nim znajdowała się lawendowa lampka oraz bukiet białych róż. Koło niego zaś krzesło z fioletowym obiciem. W niewielkiej odległości w wycięciu ściany miało swoje miejsce łóżko z mleczną, satynową pościelą. Na kremowej poduszce leżały dwa fiołkowe serca. Nad nim, na tle ściany, wisiała biała półka i stojące na niej zdjęcia oprawione w tego samego koloru ramki. Obok łóżka postawiona została lawendowa toaletka z jasnymi sercami jako uchwyty. Na mlecznej i błyszczącej podłodze, leżał duży, fioletowy, włochaty dywan. W pomieszczeniu znajdowała się także komoda, pufki w kształcie serca, okno wychodzące na ogród za domem oraz drzwi prowadzące do łazienki. Ostatnie pomieszczenie było koloru biało – niebiesko - brązowego. Drewniana podłoga i niebieskie ściany w białe kwiaty nadawały przytulności temu miejscu. Duża wanna w kształcie serca nałożona została na około kremowymi płytkami. Na ścianach wisiały lustra w kształcie prostokątów, a pod nimi znajdowały się blaty przyczepione do ściany. W jednym z nich była umieszczona umywalka. Na wieszaku czekały czyste ręczniki. Oświetlenie dawały tutaj lampki osadzone równo w ścianach.
Siostry chcąc się czymś zająć, postanowiły stoczyć walkę w sali pojedynków.
Po przebraniu się w luźne rzeczy, stanęły na przeciw siebie, wyciągając swoje różdżki. Bój był dość zacięty przez prawie cały okres jego trwania, lecz gdy pojawiła się w pomieszczeniu matka bliźniaczek, to rozproszyło Elene, co wykorzystała jej siostra, pokonując ją jak zawsze.
- Wspaniałe zagranie Lily'an - pochwaliła matka dziewczynę, szokując tym córkę. Pierwszy raz usłyszała bowiem pochwałę z jej ust.
- Czemu chciałaś byśmy przyjechały? - spytała chłodno Lily.
- Dowiesz się wszystkiego na kolacji. Poza tym chciałam zobaczyć jak wyrosłaś, w końcu nie widziałam cię czternaście lat oraz jakie postępy uczyniłaś - odpowiedziała, zwracając się wyłącznie do starszej córki, kompletnie zaś ignorując młodszą. - Teraz zaś idźcie się przebrać i za kwadrans widzę was w jadalni.
Tym razem zwróciła się ona do obydwóch córek, jednak Eleny nie zaszczyciła nawet spojrzeniem.
Bliźniaczki zrobiły jak kazała.
Po odświeżeniu się i ubraniu elegancko jak wymagała tego etykieta, ruszyły na kolację. Wiedziały, że jeśli spóźniły by się u Karkarowa, zostały by potraktowane jakimś zaklęciem torturującym. Tym razem nie krzyczałyby jak wtedy, gdy miały osiem lat, lecz przyjęły by to wyprostowane, nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
W Durmstrangu tortury były karą za przewinienia, a matka dała pozwolenie z Azkabanu na specjalne "zahartowanie" córek.
Gdy szesnastolatki weszły do jadalni, przy stole siedzieli już ich rodzice. Fiołkowookie przywitały się należycie, po czym zasiadły do kolacji. Nikt nie odezwał się ani słowem. Po skończonym posiłku skrzaty przyniosły cztery duże lampki, które zostały napełnione czerwonym winem.
- Więc o co chodzi? - spytała Lily prosto z mostu.
- Mamy dla ciebie wiadomość Lily'an. Myślę, że już wiesz córko o co chodzi - powiedziała matka, sącząc powoli czerwony płyn.
Czarnowłosa kobieta o mlecznej cerze odnosiła się do starszej córki bardziej uprzejmie i ludzko, a młodszą traktowała jak powietrze, mając przekonanie, że jest tą słabszą. Szczerze powiedziawszy tylko pierwsza była planowanym dzieckiem. Elena miała za dobre serce i zbyt mało mroku, by zasługiwać na uwagę matki. Dlatego kobieta zabiła ich nianie, ponieważ nauczyła je co to miłość.
- Zaręczyny - odparła beznamiętnie, zachowując swoją maskę opanowania i spokoju.
- Zgadza się - przytaknęła kobieta, uśmiechając się drapieżnie.
- Dlatego był tu dziś pan Malfoy? - zapytała Elena.
- Tak i ustaliliśmy z Lucjuszem datę - odparła chłodniej, niż do siostry dziewczyny.
- Kiedy?
- 25 Grudnia. Dlatego tydzień wcześniej przyjedziesz do domu, byś brała udział w przygotowaniach jak nakazuje tradycja.
- Co z Eleną? - spytała starsza.
- Zostanie w szkole, do czasu uroczystości zaręczyn oczywiście - odrzekła ich matka, tonem kończącym ową konwersację.

Gdy tylko siostry znalazły się w pokoju Lily, ta wyciszyła pomieszczenie, po czym zaczęła wszystko przewracać, niszczyć i tłuc. Musiała się na czymś wyżyć, by nie zrobić nikomu innemu krzywdy. Po uspokojeniu się dziewczyny, jej siostra machnięciem różdżki naprawiła szkody, a następnie posadziła siostrę na łóżku i zaleczyła jej krwawiące dłonie.
- Całe życie się na to przygotowywałam, a teraz chcę po prostu umrzeć - wychlipała Lily, a jej ciałem wstrząsnął niekontrolowany szloch.
Siostra nic nie mówiąc, przytuliła bliźniaczkę, ponieważ słowa nie były potrzebne.
- Przecież my nawet nie wiemy jak on wygląda oraz jaki jest - zauważyła Elena po chwili ciszy.
- Pewnie to rozwydrzony, tłusty bachor, myślący jedynie dolną częścią ciała, który posiada mylne przeświadczenie, że świat należy do niego, ponieważ jest bogaty. Nie wie co to prawdziwe życie, ani ból - oznajmiła.
- To ja go nauczę jak ma cię traktować oraz skopię mu tyłek, jeśli kiedykolwiek cię skrzywdzi.
- Kocham cię Elenciu.
- Ooo...A za co? - spytała, uśmiechając się szeroko.
- Za to, że po prostu jesteś - odparła.
- To nic takiego.
- Może nie dla ciebie, lecz dla mnie to wiele znaczy - powiedziała Lily.
- Ja też cię kocham.
- Ooo...A za co? - spytała, naśladując swoją siostrę.
- Ponieważ, mimo że jestem nieznośna, nigdy mnie nie zostawiłaś.
- To fakt, jesteś nieznośna.
- Dzięki. Nie znoszę cię.
- Ja ciebie też kocham.
- A kto powiedział że ja cię niby kocham?
- Ty - odparła Lily z uśmiechem.
To była ich częsta wymiana zdań, która poprawiała im humory. Pomimo wszystko, bardzo się kochały i jedna oddałaby życie za drugą.
- Nie rani cię zachowanie matki? - spytała Lily w pewnej chwili.
- Rani, ale w żaden sposób nie mogę na to wpłynąć. Starałam się dobrze uczyć i być wzorową córką, ale przyznaj, że jestem tą niechcianą.
- Przestań. Gdyby nie ty, byłabym taka sama jak matka. Pamiętaj, że cię kocham i zawsze tak będzie.
Nic więcej nie było potrzebne do dodania, ponieważ obydwie miały świadomość, że zawsze mogą na siebie liczyć i tylko to się liczyło.