W końcu nadszedł 25 Grudnia. Lily od rana była szykowana
przez Narcyzę, Bellę oraz Elene, która przyjechała na święta.
Draco zaś, przebywający w Malfoy Manor, przechodził
załamanie. Był pewien, że zakochał się w starszej Salvatore, lecz musiał resztę
swojego życia, spędzić z córką swojej ciotki.
- Pewnie jest tak walnięta jak Bella - szepnął wiążąc swój
fioletowy krawat, dopasowany do sukni swojej przyszłej narzeczonej.
- Ten kolor kojarzy mi się tylko z tobą - powiedział, mając
w pamięci oczy Lily. - Lecz niestety to nie ty będziesz moją narzeczoną -
dodał, po czym jeszcze raz przejrzał się w lustrze; blond włosy znajdujące się
w artystycznym nieładzie, puste oczy koloru stali oraz wyprana z emocji twarz.
Ślizgon ubrany był w białą koszulę, czysty, fioletowy krawat, czarny garnitur
oraz tego samego koloru, błyszczące pantofle.
- Draco, ruszamy - powiedział Pan Malfoy, ubrany w czarną
wyjściową szatę czarodziejów, o modnym w tym roku kroju.
- Już, ojcze - odparł, po czym ruszył za mężczyzną ze spuszczoną
głową.
Gdy Lily była gotowa, została w pokoju zupełnie sama, gdyż
kobiety i siostra również musiały się przygotować.
Patrząc w lustro na swoje długie, czarne włosy, które
zostały spięte, by skręcone loki spływały jej tylko po prawym ramieniu, musiała
przyznać, że wygląda niesamowicie. Po jej policzku spłynęła jednak niechciana
łza.
- Ej głupia, bo się rozmażesz - stwierdziło lustro.
- Zamknij się - rzuciła, ocierając łzę.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem - dodał głos dochodzący
z tafli, po czym zamilkł.
Nie minęła chwila, gdy fiołkowooka usłyszała pukanie do
drzwi.
- Proszę - powiedziała, a do pomieszczenia weszła blonwłosa
kobieta, ubrana w niebieską suknię. Jej włosy były uczesane w wystawnego koka,
z którego wypływały dwa loczki.
- Już czas kochanie - poinformowała. Widziała, że dziewczyna
nie kocha jej syna, jak i ona nie kochała Lucjusza podczas ich zaręczyn, lecz
wszystko się zmieniło, gdy go dogłębnie poznała. Może obcy ludzie nie
dostrzegają ich uczucia, jednak oni bardzo się kochają oraz szanują na wzajem.
"Luc nie jest wcale takim zimnym draniem jakiego gra
" pomyślała.
- Mam coś dla ciebie - powiedziała po chwili kobieta,
zdejmując z szyi srebrny naszyjnik z białym kamieniem, po czym założyła go na
szyję Lily.
- Dziękuję, ale ja nie mogę go przyjąć - rzuciła zmieszana.
- Możesz. Ten naszyjnik jest przekazywany z pokolenia na
pokolenie. Noś go dumnie i nigdy nie zdejmuj. Nie tylko pomoże ci dostrzec
zalety ukochanego, lecz także doda ci siły, by wytrwać w związku. Jeśli będziesz
także w niebezpieczeństwie, pomimo różnych barier, zabierze cię do Malfoy
Manor. A teraz uśmiechnij się i chodź, bo wszyscy na nas czekają.
Draco wszedł do ustrojonego dworu z duszą na ramieniu. Był
tak zamyślony, że nie zauważył pięknej, fiołkowookiej dziewczyny, ubranej w
białą suknię, w której przypominała anioła. Zdziwiłby się widząc ją tu oraz
zastanowiłby się, gdzie jest jej siostra.
- Panie i panowie oto moja córka, Lily'an Lestrange -
powiedziała Bellatriks pękającym z dumy głosem.
- Szkoda, że nie Salvatore - mruknął arystokrata patrząc w
podłogę, lecz gdy tylko podniósł głowę, jego serce przyspieszyło. W tej chwili
poczuł się jakby dostał skrzydła, ponieważ ze schodów schodziła jego ukochana,
prowadzona przez swojego ojca!
- Widzę, że jesteś zadowolony - szepnęła Narcyza, widząc
minę syna oraz podając mu bukiet czerwonych róż.
- Mamo, ja się w niej zakochałem - odparł, cały czas patrząc
na Lily. Dziewczyna nie podzielała jednak zbytnio entuzjazmu stalowookiego,
lecz musiała przyznać, że wygląda nieziemsko przystojnie.
W końcu stanęła z ojcem przed Malfoyami. Draco podał kwiaty
Belli, a następnie wyjął pierścionek i klęknął przed swoją partnerką,
-Lily'an Lestrange, czy zostaniesz moją narzeczoną?
- Tak - powiedziała mechanicznie, po czym chłopak włożył jej
na palec pierścionek z dużym brylantem.
- Witaj w rodzinie Malfoyów - powiedziała Narcyza, po czy
przytuliła czarnowłosą, a następnie uczynił to również Lucjusz.
Stalowooki wystawił rękę, a fiołkowooka przyjęła ją, po czym
przeszli do Sali balowej, gdzie należał do nich pierwszy taniec.
- Wiedziałaś? - spytał, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
- Tak, od dziecka - odparła, znajdując się w ramionach
blondyna, który prowadził ją w rytmie muzyki.
- Dlatego ta niechęć do mnie?
- Jakiś ty domyślny - syknęła, lecz widząc smutną minę
narzeczonego, dodała:
- Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak ostro.
Chłopak jednak cały czas wyglądał jak zbity psiak.
- No przecież cię przeprosiłam. Proszę, zmień minę -
jęknęła, ponieważ czuła się winna, że potraktowała tak Ślizgona.
- Będę miła, przetańczę z tobą całą noc oraz będę mówić do
ciebie Draco, tylko proszę, uśmiechnij się - poprosiła.
- Dobrze, a dostanę całusa - spytał.
- Nie!
Chłopak znów zrobił swoją minkę.
- To nie sprawiedliwe! - fuknęła, czując, że bierze ją na
litość.
- No dobra, ale w policzek, lecz ty już masz mnie tą miną
nie szantażować - zastrzegła.
- Tylko dziś - odparł blondyn.
- Zgoda...co?...Nie! - rzuciła szybko, pojmując swoją gafę.
- Pierwsze słowo się liczy, a poza tym, ślicznie wyglądasz -
przyznał, uśmiechając się słodko.
- A ty przystojnie - odparła, po czym spytała po chwili,
widząc zaskoczoną minę chłopaka:
- Powiedziałam to na głos?
- Tak - odparł, uśmiechając się rozbrajająco.
- To przez ten wisiorek od twojej mamy! - oburzyła się.
Nagle usłyszeli głośne oklaski i uświadomili sobie, że dali
niezły pokaz tańca.
- To było genialne - powiedziała Elena, podchodząc do nich.
- Cóż, my osobiście nie wiedzieliśmy co robimy - powiedzieli
razem, po czym się zaśmiali.
- Chyba ktoś do kominków wrzucił kokainę - stwierdziła Lily.
- Bardzo możliwe, bo nawet matka się uśmiecha - rzekła
młodsza bliźniaczka.
- Elenciu, proszę, obiecaj mi, że będziesz cały czas z
Zabinim dobrze? - poprosiła Lily, widząc obserwującego ją Karkarowa.
- Czemu? - spytała czarnowłosa.
- Dla bezpieczeństwa. Mam złe przeczucia. Proszę, nawet do
toalety niech z tobą chodzi i nie pij nic. Nawet żadnych soków - dodała
zatroskana.
- Dobrze, obiecuję - powiedziała, by nie martwić siostry, po
czym odeszła do czekającego na nią Blaise'a.
- Draco, przepraszam, ale ciebie też muszę o to prosić.
- Dobrze - odparł, widząc zmartwioną minę narzeczonej. Wiele
osób podchodziło się zapoznać, pogratulować, a także zaprosić ich do tańca.
- Odbijany - powiedział ktoś, gdy tańczyła z panem Nott'em.
Uśmiech znikł z twarzy czarnowłosej gdy zobaczyła, że to
Igor Karkarow.
Nim zdążyła uciec lub odmówić, ten porwał ją w objęcia.
- Moja śliczna, wyglądasz oszałamiająco - szepnął jej do
ucha.
- Nie mogę oddychać - warknęła, gdyż mężczyzna tak bardzo
przyciągnął ją do siebie.
- Co byś powiedziała na to, by twój narzeczony wypił trochę
soku z trucizną?
- Tylko komuś coś zrób, a napisze list do Ministerstwa z tym
co mi zrobiłeś, po czym się zabije, zabierając ze sobą Elene. Wiesz, że jestem
do tego zdolna. Tak jak wtedy - powiedziała drżąc ze wściekłości.
- Nic nikomu się nie stanie kochanie. Skąd w tobie tyle
odwagi? Znów stosujesz środki na uspokojenie? - zapytał. Chciał coś jeszcze
dodać, ale ktoś mu przeszkodził.
- Odbijany - powiedział Draco, a mężczyzna musiał oddać
swoją partnerkę.
- Dziękuję - powiedziała, będąc w ramionach narzeczonego.
- Drobiazg. Czy on ci się narzucał? Chyba byłaś wystraszona
- spytał stalowooki.
- Nie, nie. Po prostu zabrakło mi powietrza, bo tak bardzo
mnie ścisnął, lecz on tak z każdą tańczy - wyjaśniła.
Chłopak spojrzał nieufnie, lecz o nic już nie spytał, za co
czarnowłosa była mu wdzięczna.
Około trzeciej w nocy, Lily była bardzo zmęczona. Mało kto
zwracał już uwagę na parę narzeczonych, siedząc przy stołach i pijąc.
- Boli mnie głowa. Zaprowadzisz mnie do pokoju? - spytała,
patrząc w szare oczy.
- Jasne, chodź - powiedział Draco, podając jej rękę.
Gdy znaleźli się już na górze, dziewczyna zajrzała do pokoju
siostry, która smacznie spała. Lily zamknęła drzwi, po czym wyciągnęła sztylet
przypięty do uda i przecięła sobie palec, by nakreślić taki znak, jaki miała
również u siebie.
- To runa, by nikt kogo nie przeprowadzi za rękę, nie mógł
wtargnąć do jej pokoju. Nawet jakby znał wszystkie zaklęcia i starł znak, nie
wejdzie do pokoju. No chyba, że mnie zabije - poinformowała widząc zaciekawioną
minę chłopaka.
Gdy weszli do pokoju, fiołkowooka przebrała się, po czym
położyła wygodnie na łóżku.
Gdy blondyn chciał wyjść, Ślizgonka złapała go za rękę, po
czym szepnęła:
- Zostań ze mną.
Draco zdziwił się, lecz spełnił jej prośbę, kładąc się koło
narzeczonej.
- Dobranoc - szepnęła, kładąc dłoń na jego brzuchu.
Stalowooki jeszcze długo nie zasnął. Myślał o dzisiejszym
dniu, wpatrując się w pogrążoną w śnie ukochaną. Do tej pory nie mógł uwierzyć,
że jego nieszczęście zamieniło się w szczęście. Zawsze uważał, że jego
zaplanowany z góry ślub, to jego przekleństwo, szczególne, gdy spotkał Lily.
Mając ją jednak teraz przy sobie, pierwszy raz zrozumiał, że jest cholernym
szczęściarzem. Gdy ujrzał na schodach swoją ukochaną, jego przekleństwo
zmieniło się w błogosławieństwo. Uśmiechając się w mroku, dotknął czule
policzka swojej narzeczonej, aż w końcu sam zasnął.
- Zostaw mnie! - krzyczała Lily, rzucając się po łóżku.
Malfoy nie wiedząc co się dzieje, obudził się natychmiast.
- Proszę nie rób mi krzywdy! Zostaw mnie! Błagam, zostaw
mnie!
- Lily, obudź się! - powiedział Draco, pojmując, że
dziewczyna ma koszmar.
- Zabiłeś Jacoba! Kochałam go! Jak mogłeś mi to zrobić?
Ufałam ci, a ty mnie... - jej krzyk przerodził się w szloch.
- Obudź się! - arystokrata potrząsnął dziewczyną.
Lily otworzyła szeroko oczy w których znajdował się strach.
Widząc pochylającą się nad nią postać, szybko spróbowała się od niej odsunąć,
lecz brało jej miejsca i spadła z łóżka.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię.
- Wtedy też tak mówiłeś!
- To ja, Draco -powiedział wystraszony.
- Draco? - w jej głosie było słychać wyraźną ulgę. Nagle
rozejrzała się po pokoju oszołomiona.
- To był tylko zły sen - powiedział, bojąc się podejść do
dziewczyny.
- Tak - odparła fiołkowooka wycierając łzy, po czym
podniosła się z podłogi i położyła z powrotem na łóżko.
- To może ja... - zaczął, jednak dziewczyna mu przerwała.
- Nie chce zostać sama - oznajmiła.
Blondyn podszedł do łóżka, patrząc uważnie na twarz Lily,
szukając na niej sprzeciwu, lecz ona tylko zrobiła mu miejsce obok siebie.
Draco położył się i zamknął oczy, choć nie zasnął, myśląc o tym co się stało.
Kim był Jacob? I czy dobrze zrozumiał, że dziewczyna została zgwałcona? Jeśli
tak, to przez kogo? Musi spytać Elene.
Ciszę w pokoju przerwał cichutki szloch dziewczyny.
"Pewnie myśli, że już śpię" pomyślał Ślizgon, nie
dając znaku, że coś słyszy. Lily odwróciła się w jego stronę, po czym mocno się
w niego wtuliła.
Usnęła zmęczona płaczem, gdy na zewnątrz zaczęło robić się
już jasno.
- Dzień dobry - powiedziała, otwierając zaspane oczy.
- Hej. Proszę, twoje śniadanie do łóżka - oznajmił stalowooki,
podając dziewczynie tacę.
- Dziękuję - odparła z wdzięcznością, czując jak w jej sercu
rozlewa się ciepło.
Gdy zjadła dwie kanapki i wypiła szklankę soku
pomarańczowego, zaczęła:
- Ten incydent wczoraj w nocy...
- To tylko koszmar - powiedział Draco.
- Dokładnie, to tylko zły sen. Nic się takiego nie zdarzyło
-powiedziała Lily wybawiona z opresji.
- Zjedz coś jeszcze - poprosił Malfoy.
- No dobrze, ale musisz mi pomóc - zgodziła się, stawiając
owy warunek.
- Z przyjemnością -odparł i zaczynając wspólnie jeść.
- Tak na marginesie, wisisz mi buziaka - przypomniał chłopak
nastawiając się sugestywnie.
Dziewczyna zrobiła zamyśloną minę, jednak zgodnie z
obietnicą, pocałowała chłopaka.
- Czy ty z Harrym - zaczął, a Lily zachichotała.
- Jasne, że nie - odpowiedziała i znów zaczęła się śmiać.
- A ty kiedykolwiek...?
- Też nie - odparł zgodnie z prawdą.
- Cieszę się. Poczekaj, ja idę się ubrać. Zaraz wracam -
powiedziała, znikając w łazience.
Dziedzic Malfoyów zdjął powoli tacę z łóżka, odstawiając ją
na komodę. Już miał wrócić na łóżko, gdy ktoś
nagle zapukał do drzwi.
- Otwórz! Wiem, że tam jesteś moja Lilusiu!
Draco rozpoznał głos Karkarowa.
- Kto? - spytała Lily wychodząc z łazienki i zatrzymała się
nagle, słysząc ten znienawidzony głos.
- Nie bój się kochanie, jestem pijany, nic ci nie zrobię.
Nie zabiorę ci różdżki jak ostatnio. Jesteśmy sami. Wszyscy już się rozeszli, a
twoi rodzice, siostra, Lucjusz, Narcyza oraz twój elegancik, udali się do
Malfoy Manor.
Łzy zaczęły płynąć nagle po policzkach dziewczyny.
- Otwórz, bo zabije go jak Jacoba, a jak cię dopadnę, to nie
będę miły jak wtedy!
- On cię zgwałcił - stwierdził Draco, będąc tego pewnym,
widząc pełne bólu spojrzenie dziewczyny.
- Zabije go - warknął, ruszając w stronę drzwi.
- Nie, proszę! On zrobi ci krzywdę, a później Elenie! -
krzyknęła, zrywając się z miejsca i zatrzymując blondyna. W duchu zaś
podziękowała sobie za rzucenie zaklęć wyciszających, bo inaczej Igor by ich
usłyszał.
- Jesteś tylko moja, zapamiętaj to sobie - rzucił jeszcze
dyrektor, po czym odszedł.
- Opowiedz mi o tym - poprosił Draco, zaciskając mocno
pięści.
- Gdy byłyśmy dziećmi, nasi rodzice trafili do Azkabanu. Mną
i Eleną zaopiekował się wtedy Karkarov, ponieważ matka tego zażądała, a on miał
wobec niej dług do spłacenia. Biorąc nas pod swoje skrzydła, uczył nas Czarnej
Magii od dziecka, jednak nigdy nie używał na nas Niewybaczalnych, do czasu, gdy
pewnego dnia, mając 8 lat, nie spóźniłyśmy się na kolację. To wtedy pierwszy
raz dostałyśmy Cruciatusem. W tym samym roku został dyrektorem Durmstrangu, a
nami zaczęła się opiekować niania. Sara była dla nas niczym matka. Razem ze
swoim chłopakiem, bardzo nas kochali. To był najlepszy okres w naszym życiu. W
końcu jednak przyszedł czas pójścia do szkoły. Jako uczennice o nazwisku Karkarow,
musiałyśmy być najlepsze. Tak minęły nam cztery lata nauki. Szlabany zawsze
miałam z dyrektorem. Rzucał na mnie Cruciatusy, a ja co raz lepiej radziłam
sobie z bólem. Będąc w piątej klasie, zakochałam się ze wzajemnością. Nazywał
się Jacob Schalk i był ode mnie starszy o rok. Ukrywaliśmy nasz związek, o
którym wiedziała tylko Elena oraz jego przyjaciel, Luck. Od dziecka wiedziałam,
że mam być z tobą zaręczona. Jacob też o tym wiedział, ale nie przeszkadzało mu
to. Zapowiedział nawet, że mnie porwie w ten dzień. Wszystko było dobrze, lecz
niespodziewanie zaginął. Nie wiedziałam co się stało. Bałam się o niego
przeraźliwie. Dyrektor zaprosił mnie do swoich kwater, chcąc powiedzieć mi co
się stało z moim ukochanym. Nie chciałam iść, lecz musiałam. Gdy tylko
przekroczyłam próg, zamknął drzwi na klucz. Wystraszyłam się, a on powiedział
że ma wieści o Jacobie. Zaczął iść w moją stronę... - głos dziewczyny stał się
coraz bardziej łamiący. Jej oczy zaś były puste, jakby patrzyła na wydarzenia,
które opowiada. - Zaczął szeptać, że jestem taka piękna i nie może się dłużej
powstrzymać. Cały czas szłam do tyłu, chcąc zachować między nami jakiś dystans.
Nagle uświadomiłam sobie, że jesteśmy w jego sypialni, a on trzyma moją
różdżkę. Chciałam uciec z tej ślepej uliczki, lecz złapał mnie mocno. Wyrywałam
się, ale byłam zbyt słaba! Rozumiesz? Zbyt słaba, a on to wykorzystał! -
krzyknęła, patrząc na Draco z rozpaczą.
- Wszystko mnie bolało, a on leżał koło mnie, zlizując moje
łzy i komentując, że jestem przepyszna. Przyznał, że zabił mojego chłopaka, bo
stał nam na drodze oraz, że jestem tylko jego. Gdy wyszedł na śniadanie, by
obwieścić, że Jacob nie żyje, gdyż został rozszarpany przez białego wilka, ja
resztkami sił znalazłam w łazience jakieś eliksiry, mugolskie proszki i rum.
Wzięłam wszystko, chcąc ze sobą skończyć. Niestety przeżyłam, budząc się po
tygodniu. Pamiętam, że siedział przy mnie ze zmartwioną miną. Bał się, że umrę.
Zażądał, bym nigdy więcej tego nie robiła i nikomu nie mówiła o tym co się
stało, a on nie dotknie Eleny. Zgodziłam się oczywiście, chcąc, by była
bezpieczna. W szkole odcięłam się od siostry i znalazłam nowe towarzystwo, by
nie dowiedziała się o tym, co się stało. Umiała rozpoznać jeśli coś się ze mną
działo, więc tym razem nie mogłam na to pozwolić. Do końca roku został tylko
miesiąc. Karkarow był wściekły gdy matka zażądała, byśmy na szósty rok
przeniosły się do Hogwartu. Nie mogąc sobie poradzić, żyłam przez ten czas na
środkach uspakajających. Na dodatek matka zabiła naszą nianie w dzień jej
ślubu. Odetchnęłam dopiero w Hogwarcie. Zaczęłam normalnie jeść, a koszmary
zdarzały się rzadko, choć Igor przysyłał mi listy, których nawet nie czytałam.
Niestety tydzień przed zaręczynami, matka kazała mi przybyć do domu. Przyszedł
po mnie, wymyślając historyjkę o umierającej koleżance. W Zakazanym Lesie był
szybszy i teleportował nas do nieznanego mi miejsca. Musiał mi przypomnieć
wszystko oraz, że jestem jego własnością. Pytał nawet czy Elena jest tak
smaczna jak ja. Nic jednak nie zrobił mi fizycznie. Przez cały tydzień całe
szczęście nie musiałam go oglądać. Na balu zaś groził, że cię otruje, dlatego
poprosiłam, byś ty i Elena nic nie pili. Tyle - zakończyła, po czym przytuliła
się do blondyna.
- Dziękuję, że mogłam to z siebie wyrzucić, lecz musisz mi
przysiąc, że nikomu nie powiesz oraz, że nic nie zrobisz. Udawaj przed Karkarowem,
że nic o tym nie wiesz. Proszę.
- Dobrze, lecz wiedz, że nie jesteś sama i zawsze możesz się
do mnie zwrócić - odparł, głaszcząc jej długie, czarne włosy. Dopiero teraz
zauważył, że jest w samym ręczniku.
- Idź się ubierz - polecił.
Fiołkowooka kiwnęła głową, po czym zniknęła za drzwiami.
Stalowooki również się ubrał, ponieważ był jedynie w samych
spodniach od garnituru.
- Gotowa - powiedziała, pojawiając się w pokoju. Była ubrana
w czarne rurki, niebieską bluzkę z długimi rękawami oraz brązowy bezrękawnik z
białym puszkiem. Na nogach miała tego samego koloru kozaczki, również z białym
puszkiem. Włosy związała w kitkę, a na jej twarzy widniał lekki uśmiech, choć
nie obejmował on oczu w których ledwo widoczny był ból.
- Sprawdzimy nowy sposób - powiedziała, łapiąc Draco jedną
ręką, a druga powędrowała do wisiorka.
- Pokój Draco w Malfoy Manor.
Łańcuszek zadziałał dokładnie tak, jak świstoklik.
Znaleźli się w dużym pokoju pomalowanym na soczystą zieleń.
Meble były wykonane z jasnego drewna, tak samo jak podłoga. W pomieszczeniu
znajdowała się narożna szafa, biurko stojące pod oknem, duże łoże z czterema
kolumnami, niska komoda oraz sofa, dwa fotele i szklany stolik.
- Poczekam - powiedziała, siadając na łóżku.
Chłopak uśmiechnął się, po czym zniknął w łazience.
Dziewczyna wyjęła sztylet, który postanowiła zawsze ze sobą nosić i swoją krwią
nakreśliła znak na drzwiach, taki jak u siebie oraz Eleny, po czym zamaskowała
go zaklęciem, a ranę zaleczyła.
Po dziesięciu minutach wrócił blondyn.
Był ubrany w ciemne dżinsy, niebieską koszule i ciemne
adidasy. Także założył bezrękawnik, lecz koloru czarnego.
- Cóż, by pasować się do ciebie - stwierdził z uśmiechem.
- Idiota - zaśmiała się fiołkowooka.
- Ale tylko twój - odparł, po czym wystawił rękę i zeszli
razem na dół.
- Jesteś stuknięty - stwierdziła, udając poważną.
- Tak, to przez ciebie.
- A co ja niby takiego zrobiłam?
- W głowie mi zawróciłaś - odparł.
- I jak tu z tobą iść przez życie? - dziewczyna złapała się
za głowę.
- Mogę cię przez nie ponieść - rzucił, biorąc ją na ręce.
- Puść mnie wariacie! - krzyknęła, próbując opanować śmiech.
- Jesteś tego pewna? - spytał, gdy stanęli na skraju
schodów.
- To może jednak nie - odrzekła, oplatając swoje dłonie
wokół szyi stalowookiego.
- Tak lepiej - oznajmił, uśmiechając się.
- Nie jestem ciężka? - spytała po chwili.
- Nie.
- Kłamiesz.
- Ile taka chudzina może ważyć?
- Dużo - odpowiedziała.
- Chyba nie.
- Tak - rzuciła, nie dając za wygraną.
- Nie.
- Tak.
- Tak.
- Nie.
- Ha! Mam cię! - odparł Draco.
- Lucjuszu, spójrz jaki piękny widok - szepnęła Narcyza,
patrząc na narzeczonych. Siedzieli właśnie w salonie razem z Bellą i Rudolfem,
lecz słysząc czyjś śmiech, wyszli zobaczyć co się dzieje.
- Cóż - odparł, przytulając ją do siebie. - My
zachowywaliśmy się bardzo podobnie.
- Tak, po skończonej wojnie - zachichotała, po czym wrócili
do gości.
- Możesz mnie już puścić - powiedziała Lily, gdy zeszli ze
schodów.
- Już ci się znudziłem?
- Jeśli nie chcesz dostać odpowiedzi prosto z mostu, daj mi
minutę - odpowiedziała, pokazując mu język.
- Witajcie - powiedziała Pani Malfoy, uśmiechając się
serdecznie do nowo przybyłych.
- Dzień dobry - odparli w tym samym czasie i parsknęli
cicho.
- Nie jesteście głodni? - spytał blondwłosy mężczyzna, tak
bardzo podobny do Draco, patrząc na swojego syna nadal mających na rękach Lily.
- Dziękujemy, już jedliśmy Panie Malfoy - oznajmiła dziewczyna.
- Mów mi Lucjusz - poprosił. - Siadajcie - dodał.
- Gdzie Elena? - spytała po chwili czarnowłosa.
- W domu - odpowiedziała matka.
- To znaczy, że jej tu nie ma? - spytała spokojnie, choć
serce podeszło jej do gardła.
- Nie - odparła chłodno.
- Możemy iść z Draco zwiedzić ogród?
- Oczywiście Lily - powiedziała życzliwie Narcyza.
- Muszę po nią iść - powiedziała spanikowana fiołkowooka.
- Idę z tobą - oznajmił, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dwór Lestrange - wypowiedziała dokładnie Lily, po czym
rzuciła garść proszku fiu i zniknęła w zielonych płomieniach.
Wylądowała zgrabnie w korytarzu. Po chwili pojawił się
również Draco.
- Co tam w szkole? Dumbledore jest lepszym dyrektorem ode
mnie? - usłyszeli nagle głos Karkarowa.
- Cóż, zamek jest magiczny. W kraju panuje inna temperatura
niż w Durmstrangu, a dyrektor jest bardzo miłym człowiekiem o dobrotliwym
uśmiechu - odpowiedziała Elena zgodnie z prawdą.
- Nie brakuje wam Czarnej Magii, której legalnie można
nauczać?
- Nie - odparła zimno Lily, wchodząc pewnie do salonu.
- Moja najlepsza uczennica zaszczyciła nas swoją obecnością
- powiedział mężczyzna, uśmiechając się na widok dziewczyny.
- Dzień dobry - powiedział stalowooki, zwracając na siebie
uwagę.
- Witam panie Malfoy - przywitał się Śmierciożerca,
wykrzywiając przy tym nieznacznie wargi.
- Chodź Elenciu, miałaś pokazać mi tą bluzkę.
- Teraz? No dobrze - odparła, wstając ze swojego miejsca.
- Już chcesz mnie opuścić? Nawet nie porozmawialiśmy -
podkreślił, patrząc na starszą bliźniaczkę.
- Idźcie na górę, za chwilę do was dołączę - poleciła Lily.
- Ale - zaczął Draco, lecz Elena pociągnęła go za sobą.
- Bardzo sprytne, częściowo mnie unieruchomiłaś - powiedział
z pochwałą, gdy Lily rzuciła zaklęcie wyciszające.
- Czemu mnie niszczysz? - spytała, a w jej oczach
zabłyszczały łzy.
- Ależ nie niszczę cię. Chce dla ciebie jak najlepiej, bo
cię kocham.
- Kochasz? - wypluła z kpiną.
- Tak. Mam obsesję na twoim punkcie.
- Lubisz jak cierpię, prawda?
- Nie.
- Cieszysz się, gdy doprowadzasz mnie do łez?
- To nie tak - odparł.
- A jak?
- Nie rozumiesz, że oszalałem na twoim punkcie? Nie chcę byś
cierpiała.
- Więc mnie zostaw - poprosiła.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo tylko ze mną możesz być szczęśliwa.
- Nie widzisz tego? To właśnie przez ciebie cierpię! -
krzyknęła.
- Nie mów tak...
- Ufałam ci. Zawsze chciałam cię zadowolić.
- Byłem i jestem z ciebie dumny Lilusiu - powiedział.
- A ty mnie... Boję się ciebie od tamtego czasu. Co mam
zrobić, byś mnie zostawić?
- Musisz mnie zabić.
- Chciałabym, lecz pomimo mojej nienawiści, nie potrafię.
Byłeś moim mentorem, moim oparciem, autorytetem.
- Pamiętaj, że nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych.
- Przestań! - krzyknęła, po czym osunęła się na podłogę,
podkulając nogi. - Ja już dłużej nie wytrzymam. Stoję nad zboczem urwiska z
wyciągniętą nogą ku przepaści. Nie jestem tak silna jak zakładasz. Zaczynam
wariować.
- Dobrze, zostawię cię, skoro tego właśnie chcesz.
- Za jaką cenę? Bo pewnie jest jakieś.
- Tak, musisz się trzymać z dala od Malfoya jak się tylko da
oraz być dla niego oziębła.
- Ale...
- Bo powiem Belli, o mugolskim chłopaku twojej siostry.
- Jak? Skąd to wiesz?
- Tajemnica, a teraz odczaruj mnie, byśmy mogli podać sobie
dłonie na przypieczętowanie kontraktu.
- Żadnych sztuczek. Robię to tylko dla siostry, co zawsze
potrafisz wykorzystać - sarknęła.
Gdy podali sobie dłonie, oplotła ich biała wstęga magii, po
czym zawiązała się na ich nadgarstkach, niczym wstążka.
- Do zobaczenia Lilusiu - powiedział, wciągając jej zapach
nosem, a następnie zniknął.
- Oby już nigdy - szepnęła i doprowadziła się do porządku,
zanim ruszyła na górę.
- To ta - wskazała Elena.
- Co? Aha, bardzo ładna - powiedziała, nie zwracając uwagi
na stalowookiego.
- Możemy pogadać? - spytał Draco.
- Jestem zmęczona i boli mnie głowa. Powinieneś już wrócić
do siebie - oznajmiła, nie patrząc na chłopaka.
- Dobrze, skoro tego sobie życzysz - wymamrotał, po czym
wyszedł przygaszony.
- Czemu tak go potraktowałaś?
- Och, daj mi spokój - warknęła, a Elena drygnęła
wystraszona.
- Przepraszam - szepnęła dziewczyna i wybiegła z pokoju
młodszej siostry.
- Pomógł mi, a ja muszę traktować go jak śmiecia! -
krzyknęła, będąc już u siebie.
- Zakochałaś się - stwierdziło lustro.
- Nikt cię nie pytał o zdanie! - wrzasnęła i rzuciła
pierwszą, lepszą rzeczą w gładką taflę, która rozsypała się w drobny mak.
- Wybacz mi - wyszeptała zbierając drobne kawałki, nie
zwracając uwagi na to, że z jej dłoni płynie krew. Złapała różdżkę i naprawiła
zbite lustro.
- Nic się nie stało - odparł głos.
- Naprawdę uważasz, że się zakochałam?
- Tak - odpowiedziało
lustro.