czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 8.


W końcu nadszedł 25 Grudnia. Lily od rana była szykowana przez Narcyzę, Bellę oraz Elene, która przyjechała na święta.
Draco zaś, przebywający w Malfoy Manor, przechodził załamanie. Był pewien, że zakochał się w starszej Salvatore, lecz musiał resztę swojego życia, spędzić z córką swojej ciotki.
- Pewnie jest tak walnięta jak Bella - szepnął wiążąc swój fioletowy krawat, dopasowany do sukni swojej przyszłej narzeczonej.
- Ten kolor kojarzy mi się tylko z tobą - powiedział, mając w pamięci oczy Lily. - Lecz niestety to nie ty będziesz moją narzeczoną - dodał, po czym jeszcze raz przejrzał się w lustrze; blond włosy znajdujące się w artystycznym nieładzie, puste oczy koloru stali oraz wyprana z emocji twarz. Ślizgon ubrany był w białą koszulę, czysty, fioletowy krawat, czarny garnitur oraz tego samego koloru, błyszczące pantofle.
- Draco, ruszamy - powiedział Pan Malfoy, ubrany w czarną wyjściową szatę czarodziejów, o modnym w tym roku kroju.
- Już, ojcze - odparł, po czym ruszył za mężczyzną ze spuszczoną głową.

Gdy Lily była gotowa, została w pokoju zupełnie sama, gdyż kobiety i siostra również musiały się przygotować.
Patrząc w lustro na swoje długie, czarne włosy, które zostały spięte, by skręcone loki spływały jej tylko po prawym ramieniu, musiała przyznać, że wygląda niesamowicie. Po jej policzku spłynęła jednak niechciana łza.
- Ej głupia, bo się rozmażesz - stwierdziło lustro.
- Zamknij się - rzuciła, ocierając łzę.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem - dodał głos dochodzący z tafli, po czym zamilkł.
Nie minęła chwila, gdy fiołkowooka usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała, a do pomieszczenia weszła blonwłosa kobieta, ubrana w niebieską suknię. Jej włosy były uczesane w wystawnego koka, z którego wypływały dwa loczki.
- Już czas kochanie - poinformowała. Widziała, że dziewczyna nie kocha jej syna, jak i ona nie kochała Lucjusza podczas ich zaręczyn, lecz wszystko się zmieniło, gdy go dogłębnie poznała. Może obcy ludzie nie dostrzegają ich uczucia, jednak oni bardzo się kochają oraz szanują na wzajem.
"Luc nie jest wcale takim zimnym draniem jakiego gra " pomyślała.
- Mam coś dla ciebie - powiedziała po chwili kobieta, zdejmując z szyi srebrny naszyjnik z białym kamieniem, po czym założyła go na szyję Lily.
- Dziękuję, ale ja nie mogę go przyjąć - rzuciła zmieszana.
- Możesz. Ten naszyjnik jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Noś go dumnie i nigdy nie zdejmuj. Nie tylko pomoże ci dostrzec zalety ukochanego, lecz także doda ci siły, by wytrwać w związku. Jeśli będziesz także w niebezpieczeństwie, pomimo różnych barier, zabierze cię do Malfoy Manor. A teraz uśmiechnij się i chodź, bo wszyscy na nas czekają.

Draco wszedł do ustrojonego dworu z duszą na ramieniu. Był tak zamyślony, że nie zauważył pięknej, fiołkowookiej dziewczyny, ubranej w białą suknię, w której przypominała anioła. Zdziwiłby się widząc ją tu oraz zastanowiłby się, gdzie jest jej siostra.
- Panie i panowie oto moja córka, Lily'an Lestrange - powiedziała Bellatriks pękającym z dumy głosem.
- Szkoda, że nie Salvatore - mruknął arystokrata patrząc w podłogę, lecz gdy tylko podniósł głowę, jego serce przyspieszyło. W tej chwili poczuł się jakby dostał skrzydła, ponieważ ze schodów schodziła jego ukochana, prowadzona przez swojego ojca!
- Widzę, że jesteś zadowolony - szepnęła Narcyza, widząc minę syna oraz podając mu bukiet czerwonych róż.
- Mamo, ja się w niej zakochałem - odparł, cały czas patrząc na Lily. Dziewczyna nie podzielała jednak zbytnio entuzjazmu stalowookiego, lecz musiała przyznać, że wygląda nieziemsko przystojnie.
W końcu stanęła z ojcem przed Malfoyami. Draco podał kwiaty Belli, a następnie wyjął pierścionek i klęknął przed swoją partnerką,
-Lily'an Lestrange, czy zostaniesz moją narzeczoną?
- Tak - powiedziała mechanicznie, po czym chłopak włożył jej na palec pierścionek z dużym brylantem.
- Witaj w rodzinie Malfoyów - powiedziała Narcyza, po czy przytuliła czarnowłosą, a następnie uczynił to również Lucjusz.
Stalowooki wystawił rękę, a fiołkowooka przyjęła ją, po czym przeszli do Sali balowej, gdzie należał do nich pierwszy taniec.
- Wiedziałaś? - spytał, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
- Tak, od dziecka - odparła, znajdując się w ramionach blondyna, który prowadził ją w rytmie muzyki.
- Dlatego ta niechęć do mnie?
- Jakiś ty domyślny - syknęła, lecz widząc smutną minę narzeczonego, dodała:
- Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak ostro.
Chłopak jednak cały czas wyglądał jak zbity psiak.
- No przecież cię przeprosiłam. Proszę, zmień minę - jęknęła, ponieważ czuła się winna, że potraktowała tak Ślizgona.
- Będę miła, przetańczę z tobą całą noc oraz będę mówić do ciebie Draco, tylko proszę, uśmiechnij się - poprosiła.
- Dobrze, a dostanę całusa - spytał.
- Nie!
Chłopak znów zrobił swoją minkę.
- To nie sprawiedliwe! - fuknęła, czując, że bierze ją na litość.
- No dobra, ale w policzek, lecz ty już masz mnie tą miną nie szantażować - zastrzegła.
- Tylko dziś - odparł blondyn.
- Zgoda...co?...Nie! - rzuciła szybko, pojmując swoją gafę.
- Pierwsze słowo się liczy, a poza tym, ślicznie wyglądasz - przyznał, uśmiechając się słodko.
- A ty przystojnie - odparła, po czym spytała po chwili, widząc zaskoczoną minę chłopaka:
- Powiedziałam to na głos?
- Tak - odparł, uśmiechając się rozbrajająco.
- To przez ten wisiorek od twojej mamy! - oburzyła się.
Nagle usłyszeli głośne oklaski i uświadomili sobie, że dali niezły pokaz tańca.
- To było genialne - powiedziała Elena, podchodząc do nich.
- Cóż, my osobiście nie wiedzieliśmy co robimy - powiedzieli razem, po czym się zaśmiali.
- Chyba ktoś do kominków wrzucił kokainę - stwierdziła Lily.
- Bardzo możliwe, bo nawet matka się uśmiecha - rzekła młodsza bliźniaczka.
- Elenciu, proszę, obiecaj mi, że będziesz cały czas z Zabinim dobrze? - poprosiła Lily, widząc obserwującego ją Karkarowa.
- Czemu? - spytała czarnowłosa.
- Dla bezpieczeństwa. Mam złe przeczucia. Proszę, nawet do toalety niech z tobą chodzi i nie pij nic. Nawet żadnych soków - dodała zatroskana.
- Dobrze, obiecuję - powiedziała, by nie martwić siostry, po czym odeszła do czekającego na nią Blaise'a.
- Draco, przepraszam, ale ciebie też muszę o to prosić.
- Dobrze - odparł, widząc zmartwioną minę narzeczonej. Wiele osób podchodziło się zapoznać, pogratulować, a także zaprosić ich do tańca.
- Odbijany - powiedział ktoś, gdy tańczyła z panem Nott'em.
Uśmiech znikł z twarzy czarnowłosej gdy zobaczyła, że to Igor Karkarow.
Nim zdążyła uciec lub odmówić, ten porwał ją w objęcia.
- Moja śliczna, wyglądasz oszałamiająco - szepnął jej do ucha.
- Nie mogę oddychać - warknęła, gdyż mężczyzna tak bardzo przyciągnął ją do siebie.
- Co byś powiedziała na to, by twój narzeczony wypił trochę soku z trucizną?
- Tylko komuś coś zrób, a napisze list do Ministerstwa z tym co mi zrobiłeś, po czym się zabije, zabierając ze sobą Elene. Wiesz, że jestem do tego zdolna. Tak jak wtedy - powiedziała drżąc ze wściekłości.
- Nic nikomu się nie stanie kochanie. Skąd w tobie tyle odwagi? Znów stosujesz środki na uspokojenie? - zapytał. Chciał coś jeszcze dodać, ale ktoś mu przeszkodził.
- Odbijany - powiedział Draco, a mężczyzna musiał oddać swoją partnerkę.
- Dziękuję - powiedziała, będąc w ramionach narzeczonego.
- Drobiazg. Czy on ci się narzucał? Chyba byłaś wystraszona - spytał stalowooki.
- Nie, nie. Po prostu zabrakło mi powietrza, bo tak bardzo mnie ścisnął, lecz on tak z każdą tańczy - wyjaśniła.
Chłopak spojrzał nieufnie, lecz o nic już nie spytał, za co czarnowłosa była mu wdzięczna.

Około trzeciej w nocy, Lily była bardzo zmęczona. Mało kto zwracał już uwagę na parę narzeczonych, siedząc przy stołach i pijąc.
- Boli mnie głowa. Zaprowadzisz mnie do pokoju? - spytała, patrząc w szare oczy.
- Jasne, chodź - powiedział Draco, podając jej rękę.
Gdy znaleźli się już na górze, dziewczyna zajrzała do pokoju siostry, która smacznie spała. Lily zamknęła drzwi, po czym wyciągnęła sztylet przypięty do uda i przecięła sobie palec, by nakreślić taki znak, jaki miała również u siebie.
- To runa, by nikt kogo nie przeprowadzi za rękę, nie mógł wtargnąć do jej pokoju. Nawet jakby znał wszystkie zaklęcia i starł znak, nie wejdzie do pokoju. No chyba, że mnie zabije - poinformowała widząc zaciekawioną minę chłopaka.
Gdy weszli do pokoju, fiołkowooka przebrała się, po czym położyła wygodnie na łóżku.
Gdy blondyn chciał wyjść, Ślizgonka złapała go za rękę, po czym szepnęła:
- Zostań ze mną.
Draco zdziwił się, lecz spełnił jej prośbę, kładąc się koło narzeczonej.
- Dobranoc - szepnęła, kładąc dłoń na jego brzuchu.
Stalowooki jeszcze długo nie zasnął. Myślał o dzisiejszym dniu, wpatrując się w pogrążoną w śnie ukochaną. Do tej pory nie mógł uwierzyć, że jego nieszczęście zamieniło się w szczęście. Zawsze uważał, że jego zaplanowany z góry ślub, to jego przekleństwo, szczególne, gdy spotkał Lily. Mając ją jednak teraz przy sobie, pierwszy raz zrozumiał, że jest cholernym szczęściarzem. Gdy ujrzał na schodach swoją ukochaną, jego przekleństwo zmieniło się w błogosławieństwo. Uśmiechając się w mroku, dotknął czule policzka swojej narzeczonej, aż w końcu sam zasnął.

- Zostaw mnie! - krzyczała Lily, rzucając się po łóżku.
Malfoy nie wiedząc co się dzieje, obudził się natychmiast.
- Proszę nie rób mi krzywdy! Zostaw mnie! Błagam, zostaw mnie!
- Lily, obudź się! - powiedział Draco, pojmując, że dziewczyna ma koszmar.
- Zabiłeś Jacoba! Kochałam go! Jak mogłeś mi to zrobić? Ufałam ci, a ty mnie... - jej krzyk przerodził się w szloch.
- Obudź się! - arystokrata potrząsnął dziewczyną.
Lily otworzyła szeroko oczy w których znajdował się strach. Widząc pochylającą się nad nią postać, szybko spróbowała się od niej odsunąć, lecz brało jej miejsca i  spadła z łóżka.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię.
- Wtedy też tak mówiłeś!
- To ja, Draco -powiedział wystraszony.
- Draco? - w jej głosie było słychać wyraźną ulgę. Nagle rozejrzała się po pokoju oszołomiona.
- To był tylko zły sen - powiedział, bojąc się podejść do dziewczyny.
- Tak - odparła fiołkowooka wycierając łzy, po czym podniosła się z podłogi i położyła z powrotem na łóżko.
- To może ja... - zaczął, jednak dziewczyna mu przerwała.
- Nie chce zostać sama - oznajmiła.
Blondyn podszedł do łóżka, patrząc uważnie na twarz Lily, szukając na niej sprzeciwu, lecz ona tylko zrobiła mu miejsce obok siebie. Draco położył się i zamknął oczy, choć nie zasnął, myśląc o tym co się stało. Kim był Jacob? I czy dobrze zrozumiał, że dziewczyna została zgwałcona? Jeśli tak, to przez kogo? Musi spytać Elene.
Ciszę w pokoju przerwał cichutki szloch dziewczyny.
"Pewnie myśli, że już śpię" pomyślał Ślizgon, nie dając znaku, że coś słyszy. Lily odwróciła się w jego stronę, po czym mocno się w niego wtuliła.
Usnęła zmęczona płaczem, gdy na zewnątrz zaczęło robić się już jasno.

- Dzień dobry - powiedziała, otwierając zaspane oczy.
- Hej. Proszę, twoje śniadanie do łóżka - oznajmił stalowooki, podając dziewczynie tacę.
- Dziękuję - odparła z wdzięcznością, czując jak w jej sercu rozlewa się ciepło.
Gdy zjadła dwie kanapki i wypiła szklankę soku pomarańczowego, zaczęła:
- Ten incydent wczoraj w nocy...
- To tylko koszmar - powiedział Draco.
- Dokładnie, to tylko zły sen. Nic się takiego nie zdarzyło -powiedziała Lily wybawiona z opresji.
- Zjedz coś jeszcze - poprosił Malfoy.
- No dobrze, ale musisz mi pomóc - zgodziła się, stawiając owy warunek.
- Z przyjemnością -odparł i zaczynając wspólnie jeść.
- Tak na marginesie, wisisz mi buziaka - przypomniał chłopak nastawiając się sugestywnie.
Dziewczyna zrobiła zamyśloną minę, jednak zgodnie z obietnicą, pocałowała chłopaka.
- Czy ty z Harrym - zaczął, a Lily zachichotała.
- Jasne, że nie - odpowiedziała i znów zaczęła się śmiać.
- A ty kiedykolwiek...?
- Też nie - odparł zgodnie z prawdą.
- Cieszę się. Poczekaj, ja idę się ubrać. Zaraz wracam - powiedziała, znikając w łazience.
Dziedzic Malfoyów zdjął powoli tacę z łóżka, odstawiając ją na komodę. Już miał wrócić na łóżko, gdy ktoś
nagle zapukał do drzwi.
- Otwórz! Wiem, że tam jesteś moja Lilusiu!
Draco rozpoznał głos Karkarowa.
- Kto? - spytała Lily wychodząc z łazienki i zatrzymała się nagle, słysząc ten znienawidzony głos.
- Nie bój się kochanie, jestem pijany, nic ci nie zrobię. Nie zabiorę ci różdżki jak ostatnio. Jesteśmy sami. Wszyscy już się rozeszli, a twoi rodzice, siostra, Lucjusz, Narcyza oraz twój elegancik, udali się do Malfoy Manor.
Łzy zaczęły płynąć nagle po policzkach dziewczyny.
- Otwórz, bo zabije go jak Jacoba, a jak cię dopadnę, to nie będę miły jak wtedy!
- On cię zgwałcił - stwierdził Draco, będąc tego pewnym,
widząc pełne bólu spojrzenie dziewczyny.
- Zabije go - warknął, ruszając w stronę drzwi.
- Nie, proszę! On zrobi ci krzywdę, a później Elenie! - krzyknęła, zrywając się z miejsca i zatrzymując blondyna. W duchu zaś podziękowała sobie za rzucenie zaklęć wyciszających, bo inaczej Igor by ich usłyszał.
- Jesteś tylko moja, zapamiętaj to sobie - rzucił jeszcze dyrektor, po czym odszedł.
- Opowiedz mi o tym - poprosił Draco, zaciskając mocno pięści.
- Gdy byłyśmy dziećmi, nasi rodzice trafili do Azkabanu. Mną i Eleną zaopiekował się wtedy Karkarov, ponieważ matka tego zażądała, a on miał wobec niej dług do spłacenia. Biorąc nas pod swoje skrzydła, uczył nas Czarnej Magii od dziecka, jednak nigdy nie używał na nas Niewybaczalnych, do czasu, gdy pewnego dnia, mając 8 lat, nie spóźniłyśmy się na kolację. To wtedy pierwszy raz dostałyśmy Cruciatusem. W tym samym roku został dyrektorem Durmstrangu, a nami zaczęła się opiekować niania. Sara była dla nas niczym matka. Razem ze swoim chłopakiem, bardzo nas kochali. To był najlepszy okres w naszym życiu. W końcu jednak przyszedł czas pójścia do szkoły. Jako uczennice o nazwisku Karkarow, musiałyśmy być najlepsze. Tak minęły nam cztery lata nauki. Szlabany zawsze miałam z dyrektorem. Rzucał na mnie Cruciatusy, a ja co raz lepiej radziłam sobie z bólem. Będąc w piątej klasie, zakochałam się ze wzajemnością. Nazywał się Jacob Schalk i był ode mnie starszy o rok. Ukrywaliśmy nasz związek, o którym wiedziała tylko Elena oraz jego przyjaciel, Luck. Od dziecka wiedziałam, że mam być z tobą zaręczona. Jacob też o tym wiedział, ale nie przeszkadzało mu to. Zapowiedział nawet, że mnie porwie w ten dzień. Wszystko było dobrze, lecz niespodziewanie zaginął. Nie wiedziałam co się stało. Bałam się o niego przeraźliwie. Dyrektor zaprosił mnie do swoich kwater, chcąc powiedzieć mi co się stało z moim ukochanym. Nie chciałam iść, lecz musiałam. Gdy tylko przekroczyłam próg, zamknął drzwi na klucz. Wystraszyłam się, a on powiedział że ma wieści o Jacobie. Zaczął iść w moją stronę... - głos dziewczyny stał się coraz bardziej łamiący. Jej oczy zaś były puste, jakby patrzyła na wydarzenia, które opowiada. - Zaczął szeptać, że jestem taka piękna i nie może się dłużej powstrzymać. Cały czas szłam do tyłu, chcąc zachować między nami jakiś dystans. Nagle uświadomiłam sobie, że jesteśmy w jego sypialni, a on trzyma moją różdżkę. Chciałam uciec z tej ślepej uliczki, lecz złapał mnie mocno. Wyrywałam się, ale byłam zbyt słaba! Rozumiesz? Zbyt słaba, a on to wykorzystał! - krzyknęła, patrząc na Draco z rozpaczą.
- Wszystko mnie bolało, a on leżał koło mnie, zlizując moje łzy i komentując, że jestem przepyszna. Przyznał, że zabił mojego chłopaka, bo stał nam na drodze oraz, że jestem tylko jego. Gdy wyszedł na śniadanie, by obwieścić, że Jacob nie żyje, gdyż został rozszarpany przez białego wilka, ja resztkami sił znalazłam w łazience jakieś eliksiry, mugolskie proszki i rum. Wzięłam wszystko, chcąc ze sobą skończyć. Niestety przeżyłam, budząc się po tygodniu. Pamiętam, że siedział przy mnie ze zmartwioną miną. Bał się, że umrę. Zażądał, bym nigdy więcej tego nie robiła i nikomu nie mówiła o tym co się stało, a on nie dotknie Eleny. Zgodziłam się oczywiście, chcąc, by była bezpieczna. W szkole odcięłam się od siostry i znalazłam nowe towarzystwo, by nie dowiedziała się o tym, co się stało. Umiała rozpoznać jeśli coś się ze mną działo, więc tym razem nie mogłam na to pozwolić. Do końca roku został tylko miesiąc. Karkarow był wściekły gdy matka zażądała, byśmy na szósty rok przeniosły się do Hogwartu. Nie mogąc sobie poradzić, żyłam przez ten czas na środkach uspakajających. Na dodatek matka zabiła naszą nianie w dzień jej ślubu. Odetchnęłam dopiero w Hogwarcie. Zaczęłam normalnie jeść, a koszmary zdarzały się rzadko, choć Igor przysyłał mi listy, których nawet nie czytałam. Niestety tydzień przed zaręczynami, matka kazała mi przybyć do domu. Przyszedł po mnie, wymyślając historyjkę o umierającej koleżance. W Zakazanym Lesie był szybszy i teleportował nas do nieznanego mi miejsca. Musiał mi przypomnieć wszystko oraz, że jestem jego własnością. Pytał nawet czy Elena jest tak smaczna jak ja. Nic jednak nie zrobił mi fizycznie. Przez cały tydzień całe szczęście nie musiałam go oglądać. Na balu zaś groził, że cię otruje, dlatego poprosiłam, byś ty i Elena nic nie pili. Tyle - zakończyła, po czym przytuliła się do blondyna.
- Dziękuję, że mogłam to z siebie wyrzucić, lecz musisz mi przysiąc, że nikomu nie powiesz oraz, że nic nie zrobisz. Udawaj przed Karkarowem, że nic o tym nie wiesz. Proszę.
- Dobrze, lecz wiedz, że nie jesteś sama i zawsze możesz się do mnie zwrócić - odparł, głaszcząc jej długie, czarne włosy. Dopiero teraz zauważył, że jest w samym ręczniku.
- Idź się ubierz - polecił.
Fiołkowooka kiwnęła głową, po czym zniknęła za drzwiami.
Stalowooki również się ubrał, ponieważ był jedynie w samych spodniach od garnituru.
- Gotowa - powiedziała, pojawiając się w pokoju. Była ubrana w czarne rurki, niebieską bluzkę z długimi rękawami oraz brązowy bezrękawnik z białym puszkiem. Na nogach miała tego samego koloru kozaczki, również z białym puszkiem. Włosy związała w kitkę, a na jej twarzy widniał lekki uśmiech, choć nie obejmował on oczu w których ledwo widoczny był ból.
- Sprawdzimy nowy sposób - powiedziała, łapiąc Draco jedną ręką, a druga powędrowała do wisiorka.
- Pokój Draco w Malfoy Manor.
Łańcuszek zadziałał dokładnie tak, jak świstoklik.
Znaleźli się w dużym pokoju pomalowanym na soczystą zieleń. Meble były wykonane z jasnego drewna, tak samo jak podłoga. W pomieszczeniu znajdowała się narożna szafa, biurko stojące pod oknem, duże łoże z czterema kolumnami, niska komoda oraz sofa, dwa fotele i szklany stolik.
- Poczekam - powiedziała, siadając na łóżku.
Chłopak uśmiechnął się, po czym zniknął w łazience. Dziewczyna wyjęła sztylet, który postanowiła zawsze ze sobą nosić i swoją krwią nakreśliła znak na drzwiach, taki jak u siebie oraz Eleny, po czym zamaskowała go zaklęciem, a ranę zaleczyła.
Po dziesięciu minutach wrócił blondyn.
Był ubrany w ciemne dżinsy, niebieską koszule i ciemne adidasy. Także założył bezrękawnik, lecz koloru czarnego.
- Cóż, by pasować się do ciebie - stwierdził z uśmiechem.
- Idiota - zaśmiała się fiołkowooka.
- Ale tylko twój - odparł, po czym wystawił rękę i zeszli razem na dół.
- Jesteś stuknięty - stwierdziła, udając poważną.
- Tak, to przez ciebie.
- A co ja niby takiego zrobiłam?
- W głowie mi zawróciłaś - odparł.
- I jak tu z tobą iść przez życie? - dziewczyna złapała się za głowę.
- Mogę cię przez nie ponieść - rzucił, biorąc ją na ręce.
- Puść mnie wariacie! - krzyknęła, próbując opanować śmiech.
- Jesteś tego pewna? - spytał, gdy stanęli na skraju schodów.
- To może jednak nie - odrzekła, oplatając swoje dłonie wokół szyi stalowookiego.
- Tak lepiej - oznajmił, uśmiechając się.
- Nie jestem ciężka? - spytała po chwili.
- Nie.
- Kłamiesz.
- Ile taka chudzina może ważyć?
- Dużo - odpowiedziała.
- Chyba nie.
- Tak - rzuciła, nie dając za wygraną.
- Nie.
- Tak.
- Tak.
- Nie.
- Ha! Mam cię! - odparł Draco.
- Lucjuszu, spójrz jaki piękny widok - szepnęła Narcyza, patrząc na narzeczonych. Siedzieli właśnie w salonie razem z Bellą i Rudolfem, lecz słysząc czyjś śmiech, wyszli zobaczyć co się dzieje.
- Cóż - odparł, przytulając ją do siebie. - My zachowywaliśmy się bardzo podobnie.
- Tak, po skończonej wojnie - zachichotała, po czym wrócili do gości.
- Możesz mnie już puścić - powiedziała Lily, gdy zeszli ze schodów.
- Już ci się znudziłem?
- Jeśli nie chcesz dostać odpowiedzi prosto z mostu, daj mi minutę - odpowiedziała, pokazując mu język.
- Witajcie - powiedziała Pani Malfoy, uśmiechając się serdecznie do nowo przybyłych.
- Dzień dobry - odparli w tym samym czasie i parsknęli cicho.
- Nie jesteście głodni? - spytał blondwłosy mężczyzna, tak bardzo podobny do Draco, patrząc na swojego syna nadal mających na rękach Lily.
- Dziękujemy, już jedliśmy Panie Malfoy - oznajmiła dziewczyna.
- Mów mi Lucjusz - poprosił. - Siadajcie - dodał.
- Gdzie Elena? - spytała po chwili czarnowłosa.
- W domu - odpowiedziała matka.
- To znaczy, że jej tu nie ma? - spytała spokojnie, choć serce podeszło jej do gardła.
- Nie - odparła chłodno.
- Możemy iść z Draco zwiedzić ogród?
- Oczywiście Lily - powiedziała życzliwie Narcyza.
- Muszę po nią iść - powiedziała spanikowana fiołkowooka.
- Idę z tobą - oznajmił, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dwór Lestrange - wypowiedziała dokładnie Lily, po czym rzuciła garść proszku fiu i zniknęła w zielonych płomieniach.
Wylądowała zgrabnie w korytarzu. Po chwili pojawił się również Draco.
- Co tam w szkole? Dumbledore jest lepszym dyrektorem ode mnie? - usłyszeli nagle głos Karkarowa.
- Cóż, zamek jest magiczny. W kraju panuje inna temperatura niż w Durmstrangu, a dyrektor jest bardzo miłym człowiekiem o dobrotliwym uśmiechu - odpowiedziała Elena zgodnie z prawdą.
- Nie brakuje wam Czarnej Magii, której legalnie można nauczać?
- Nie - odparła zimno Lily, wchodząc pewnie do salonu.
- Moja najlepsza uczennica zaszczyciła nas swoją obecnością - powiedział mężczyzna, uśmiechając się na widok dziewczyny.
- Dzień dobry - powiedział stalowooki, zwracając na siebie uwagę.
- Witam panie Malfoy - przywitał się Śmierciożerca, wykrzywiając przy tym nieznacznie wargi.
- Chodź Elenciu, miałaś pokazać mi tą bluzkę.
- Teraz? No dobrze - odparła, wstając ze swojego miejsca.
- Już chcesz mnie opuścić? Nawet nie porozmawialiśmy - podkreślił, patrząc na starszą bliźniaczkę.
- Idźcie na górę, za chwilę do was dołączę - poleciła Lily.
- Ale - zaczął Draco, lecz Elena pociągnęła go za sobą.
- Bardzo sprytne, częściowo mnie unieruchomiłaś - powiedział z pochwałą, gdy Lily rzuciła zaklęcie wyciszające.
- Czemu mnie niszczysz? - spytała, a w jej oczach zabłyszczały łzy.
- Ależ nie niszczę cię. Chce dla ciebie jak najlepiej, bo cię kocham.
- Kochasz? - wypluła z kpiną.
- Tak. Mam obsesję na twoim punkcie.
- Lubisz jak cierpię, prawda?
- Nie.
- Cieszysz się, gdy doprowadzasz mnie do łez?
- To nie tak - odparł.
- A jak?
- Nie rozumiesz, że oszalałem na twoim punkcie? Nie chcę byś cierpiała.
- Więc mnie zostaw - poprosiła.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo tylko ze mną możesz być szczęśliwa.
- Nie widzisz tego? To właśnie przez ciebie cierpię! - krzyknęła.
- Nie mów tak...
- Ufałam ci. Zawsze chciałam cię zadowolić.
- Byłem i jestem z ciebie dumny Lilusiu - powiedział.
- A ty mnie... Boję się ciebie od tamtego czasu. Co mam zrobić, byś mnie zostawić?
- Musisz mnie zabić.
- Chciałabym, lecz pomimo mojej nienawiści, nie potrafię. Byłeś moim mentorem, moim oparciem, autorytetem.
- Pamiętaj, że nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych.
- Przestań! - krzyknęła, po czym osunęła się na podłogę, podkulając nogi. - Ja już dłużej nie wytrzymam. Stoję nad zboczem urwiska z wyciągniętą nogą ku przepaści. Nie jestem tak silna jak zakładasz. Zaczynam wariować.
- Dobrze, zostawię cię, skoro tego właśnie chcesz.
- Za jaką cenę? Bo pewnie jest jakieś.
- Tak, musisz się trzymać z dala od Malfoya jak się tylko da oraz być dla niego oziębła.
- Ale...
- Bo powiem Belli, o mugolskim chłopaku twojej siostry.
- Jak? Skąd to wiesz?
- Tajemnica, a teraz odczaruj mnie, byśmy mogli podać sobie dłonie na przypieczętowanie kontraktu.
- Żadnych sztuczek. Robię to tylko dla siostry, co zawsze potrafisz wykorzystać - sarknęła.
Gdy podali sobie dłonie, oplotła ich biała wstęga magii, po czym zawiązała się na ich nadgarstkach, niczym wstążka.
- Do zobaczenia Lilusiu - powiedział, wciągając jej zapach nosem, a następnie zniknął.
- Oby już nigdy - szepnęła i doprowadziła się do porządku, zanim ruszyła na górę.
- To ta - wskazała Elena.
- Co? Aha, bardzo ładna - powiedziała, nie zwracając uwagi na stalowookiego.
- Możemy pogadać? - spytał Draco.
- Jestem zmęczona i boli mnie głowa. Powinieneś już wrócić do siebie - oznajmiła, nie patrząc na chłopaka.
- Dobrze, skoro tego sobie życzysz - wymamrotał, po czym wyszedł przygaszony.
- Czemu tak go potraktowałaś?
- Och, daj mi spokój - warknęła, a Elena drygnęła wystraszona.
- Przepraszam - szepnęła dziewczyna i wybiegła z pokoju młodszej siostry.
- Pomógł mi, a ja muszę traktować go jak śmiecia! - krzyknęła, będąc już u siebie.
- Zakochałaś się - stwierdziło lustro.
- Nikt cię nie pytał o zdanie! - wrzasnęła i rzuciła pierwszą, lepszą rzeczą w gładką taflę, która rozsypała się w drobny mak.
- Wybacz mi - wyszeptała zbierając drobne kawałki, nie zwracając uwagi na to, że z jej dłoni płynie krew. Złapała różdżkę i naprawiła zbite lustro.
- Nic się nie stało - odparł głos.
- Naprawdę uważasz, że się zakochałam?
- Tak - odpowiedziało lustro.