sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 44.


Plany wyjazdu Lily i Toma spaliły na panewce, ponieważ dziewczynie zaczął niedomagać kręgosłup, zważywszy szczególnie na jej wątłą figurę. Nie mniej jednak zaplanowane dni i tak spędzili wspólnie, choć nadal pozostawali w zamku. Czarnoksiężnik jednak postarał się, by nie było im nudno. Jedną z kwater zamienił w duży basen, obok którego został wysypany złocisty piasek, co dodatkowo za pomocą magii sprawiało wrażenie prawdziwej plaży. Ściany i sufit również zostały zaczarowane, że wyglądały niczym błękitne, bezchmurne niebo latem. Następnego dnia parę pokoi dalej stworzył dużą, zieloną łąkę nocą, na środku której rozpalili prawdziwe ognisko oraz rozłożyli duży koc, by wspólnie móc obserwować gwiazdy. Trzeciego dnia Riddle zabrał ją do prawdziwego, całkowicie mugolskiego SPA, by odpowiednio się odprężyć. Niedzielę zaś spędzili calutką w łóżku, prawnie z niego nie wychodząc. Uzgodnili również, że ten planowany długi weekend odrobią sobie w niedalekiej przyszłości, gdy dziecko przyjdzie już na świat oraz trochę podrośnie.

Elena bardzo się stresowała, ponieważ czekała właśnie na rozpoczęcie swojego egzaminu teoretycznego z Transmutacji. Dziewczyna czuła, jak żołądek skręca się jej ze strachu w supeł, oczekując odwrócenia arkuszu pytań.
- Żadnego ściągania, nadmiernego kręcenia oraz wychodzenia przed czasem z sali. Życzę wszystkim powodzenia, zaczynajcie - poinstruował egzaminator, dołączając do obserwującej ich rady wybranych nauczycieli.
Fiołkowooka spojrzała na pergamin, czując jak momentalnie ogarnia ją kompletna pustka. Wpatrzyła się w białe kartki pokryte czarnymi poleceniami, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
"Weź się w garść tak jak zawsze. To tylko kolejny test, który jesteś w stanie napisać" usłyszała nagle głos w swojej głowie.
"Lily?" zapytała, poruszając się gwałtownie.
"Tak. Siedź na tym krześle spokojnie i nie ściągaj na siebie niepotrzebnie uwagi. Skoncentruj się na teście. Wiem, że się do niego przygotowywałaś jak mogłaś, choć często podczas nauki się wyłączałaś, rozmyślając o mnie" odpowiedziała bliźniaczka.
"Ale co ty tutaj robisz? Po pierwsze to nie dozwolone, a po drugie dlaczego mi pomagasz?"
"Bo jesteś moją siostrą. Inne reguły mnie nie obchodzą."
"Jasne. Nigdy nie brałaś ich sobie do serca. To dlatego jesteś z Czarnym Panem?" odezwała się Salvatore z wyczuwalnym wyrzutem w głosie.
"Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. Nie wiesz nic o mnie i Tomie. Kocha mnie ze wzajemnością, niech tyle ci wystarczy. Teraz zaś skupmy się na teście zanim go oblejesz. Kim była Rosa Bielikov?" przeczytała Lily oczami swojej siostry.
"Ymm. To pewnie zasłużona czarodziejka która..." urwała Elena nic nie mogąc wymyślić.
"Która zgłębiła podstawy Animagi. Urodziła się w Rosji  w 1290 roku jako jedynaczka. W wieku trzydziestu trzech lat udało jej się przemienić w sowę, co uczyniło ją pierwszym animagiem na świecie. Przez całe swoje życie spisywała ona wszystko co odkryła na ten temat w swojej książce "Pierwsze kroki do animagi", co posłużyło dalszemu rozwojowi tej dziedziny magii. Niestety ona sama już na zawsze pozostała sową, ponieważ nie wiedziała jeszcze jak odwrócić ten proces*" podyktowała Malfoy, ratując siostrę z opresji.
"Dzięki. Teraz muszę opisać co kto to jest metamorfomag. Wiem, to osoba, która potrafi zmieniać swój wygląd bez pomocy żadnych innych przyrządów takich jak różdżka czy choćby makijaż. Metamorfomag po prostu musi skupić się na zmianie poszczególnej części swojego ciała. Dzięki temu może w każdej chwili wyglądać jak tylko zechce. To tak jak Tonks"
"Dokładnie. Dodaj jeszcze, że metamorfomagiem trzeba się urodzić. W inny sposób nie można nabyć zdolności do dziedziny w tym rozgałęzieniu magii" dodała Czarna Pani.
"Jasne. Podaj zaklęcie transmutujące ptaka w kielich. To banalne, Feraverto" odparła młodsza czarnowłosa, zapisując poprawną odpowiedź.

Siostry przez resztę czasu uporały się niemalże ze wszystkimi zadaniami, pracując ze sobą bardzo zgranie.
- Zostało wam ostatnie pięć minut - usłyszały nagle sztywny głos egzaminatora z Ministerstwa Magii.
"O nie, tylko pięć minut" przestraszyła się uczennica Hogwartu, przestając pisać.
"Spokojnie. Zostało nam tylko ostatnie zadanie. Dopisz do tego jeszcze tylko, że efektywność rzuconego czaru transmutacyjnego zależy także od odpowiednio dopasowanej do czarodzieja różdżki, bo zapomniałyśmy o tej banalnej odpowiedzi" dodała ciężarna.
"Racja. Sama nawet o tym nie pomyślałam, a to przecież również jest ważne. Dobra, ostatnie zadanie. Podaj formułę Zaklęcie Bora*" przeczytała Lestrange. "Co to za zaklęcie? Merlinie, ja nawet o tym nie słyszałam. Wiesz coś na ten temat" zapytała Ślizgonka, czując jak serce zaczyna szybciej bić w jej klatce. Wskazówki poruszały się do przodu nieubłaganie, wskazując, że to ostatnia minuta, zanim zakończy się test.
"Poczekaj. Wiem, że czytałam o tym, gdy sama uczyłam się do egzaminu. Zaklęcie Bora..."
"Lily" jęknęła młodsza bliźniaczka sama również próbując przeszukać swoją pamięć.
"Już wiem! Formuła to boras vez" odrzekła, czując nagłe oświecenie.
- Koniec czasu! Odłóżcie swoje pióra na ławkę - odezwał się nadzorujący testem, gdy Elena skończyła pisać ostatnią literę zaklęcia, po czym wszystkie arkusze nagle odleciały od swoich właścicieli.
- Teraz możecie wyjść z sali. Macie godzinę przerwy - zakończył siwowłosy mag ubrany w prostą, czarną szatę czarodziei, na której po lewej stronie na piersi zostało wyszyte złotą nicią małe "M".
"Dziękuję. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze cię usłyszę, a co dopiero otrzymam od ciebie jakąkolwiek pomoc" przyznała zgodnie z prawdą Salvatore.
"Jesteś moją siostrą i zawsze ci pomogę jeśli tylko będę mogła. To mój obowiązek jako tej starszej" odpowiedziała ukochana Voldemorta, czując, że zabolały ją słowa bliźniaczki.
"To, że mnie zostawiłaś nie pomogło mi za bardzo, a można nawet rzec, że wcale. Nawet nie wiesz jak nas wszystkich zraniłaś. To był z twojej strony cios prosto w plecy. Zdradziłaś nas, a my ci ufaliśmy."
"Nigdy tak naprawdę nie widziałaś całości i nadal jej nie dostrzegasz. Kiedyś jednak poznasz drugą stronę medalu, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas."
"A ty nigdy się nie zmienisz. Zawsze obiecujesz, że coś mi wyjawisz i prawnie nigdy tego nie robisz, pozostawiając mnie w niewiedzy. Oświeć mnie jeśli czegoś nie dostrzegam" rzuciła członkini Zakonu Feniksa zdenerwowanym głosem.
"Nie mogę, jeszcze nie przyszedł na to odpowiedni moment. Nie mniej jednak wiedz, że ja zawsze dotrzymuję złożonych obietnic, choć możesz uważać inaczej, ponieważ nie znasz całej układanki. Masz przed sobą tylko masę małych, porozrzucanych puzzli, gdy ja dzierże obrazek jaki powinien z nich powstać. Bądź cierpliwa i poskładaj układankę w całość zgodnie ze swoją logiką, albo poczekaj, gdy wrócę pokazać ci co powinno z nich powstać. Nie mniej jednak kiedyś je ułożysz, bądź tego pewną. Teraz zaś chyba powinnam już odejść. Odpręż się przed praktycznymi testami oraz porozmawiaj z przyjaciółmi jak im poszło."
"Czekaj. Czy ty zdawałaś OWUTEM-y?" zapytała ciekawa fiołkowooka, zmierzając powoli w stronę Harry'ego, stojącego obok blondwłosego arystokraty.
"Tak. Zdałam je jednego dnia miesiąc temu, wszystkie oczywiście na Wybitny" odpowiedziała lekceważąco. "Teraz liczy się tylko to czy i ty zdasz równie dobrze."
"W jeden dzień? Wszystkie? Ile czasu się uczyłaś? Przecież nie było cię na tylu lekcjach, bo opuściłaś prawie cały rok!"
- Elena? - odezwał się Draco, patrząc spod przymrużonych powiek na dziewczynę.
"W tydzień."
- Co? - krzyknęła zaszokowana fiołkowooka, nie zdając sobie sprawy, że zrobiła to na głos.
- Wszystko z tobą w porządku? - zapytał Potter, nie rozumiejąc zachowania przyjaciółki.
- Poczekajcie - rzuciła szybko, po czym odezwała się w myślach:
"Zawsze byłaś niesamowita" odpowiedziała, po czym spojrzała nagle na Malfoy'a. "Lily, sprawa z Draco ma się inaczej niż myślisz. On..."
"Dość. Nie chcę tego słuchać. Żegnaj siostrzyczko i powodzenia na praktycznym teście. Wiem, że pójdzie ci świetnie" przerwała jej starsza, nie pozwalając dokończyć zaczętego zdania.
"Będziesz przy mnie i przy nim? Potrzebuje cię. Dziś nie dałabym sobie rady bez ciebie."
"Jesteś silniejsza niż myślisz i nie potrzebujesz nikogo, nawet mnie. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, choć może się wydawać, że po przeciwnej stronie barykady. A teraz życzę ci powodzenia mała. Wiem, że będę z ciebie dumna" zakończyła pewnie Czarna Pani.
"Lily?" zapytała fiołkowooka, jednak zamiast dziewczyny odpowiedziała jej tylko cisza.
- Może powinniśmy zaprowadzić ją do Skrzydła Szpitalnego? - zapytał Blaise, który nie wiadomo kiedy dołączył do kółka.
- Nic mi nie jest. To moja siostra - rzekła uczennica Hogwartu, odzywając się w końcu do trójki zaniepokojonych chłopaków.
- Co? - zapytali wspólnie, wytrzeszczając oczy.
- Rozmawiałam z Lily. Pojawiła się na początku egzaminu i mi pomogła. Znała odpowiedzi na zadania i nie dziwię się skoro miesiąc temu sama zdała wszystkie testy jednego dnia na Wybitny. Mnie zjadła panika, choć uczyłam się tak długi czas, a ona opanowała cały materiał w tydzień.
- Czy... - urwał Draco, po czym odchrząknął. - Czy u niej wszystko dobrze?
- Chyba tak. Po egzaminie nie rozmawiałyśmy wiele. Powiedziała mi, że nie widzę całości, tylko jedną stronę medalu tej układanki. Widać ukrywa więcej niż myślałam, lecz nie wiem o co chodzi. Obiecała, że powie mi o wszystkim, gdy przyjdzie na to czas jeśli sama nie rozwiąże tego wcześniej. Na koniec nie pozwoliła mi wyjaśnić tego feralnego zdarzenia które miało miejsce między tobą, a Neferet. Życzyła mi powodzenia, po czym już jej nie było - wyjaśniła czarnowłosa głosem pełnym emocji.
- To jest możliwe, że ona nadal jest w twojej głowie, choć ty o niczym nie wiesz?
- Ja... nie wiem. Kiedyś zawsze czułam jej obecność, której teraz nie ma. Nie mniej jednak przez początek naszej rozmowy nie wyczuwałam jej, choć do mnie mówiła. Dlatego może nadal jest ze mną, choć już mi nie odpowiedziała. Chciała jedynie, bym poszła porozmawiać jak wam poszło.
- Myślę, że dobrze. Napisałem wszystko co tylko pamiętałem - odpowiedział Chłopiec - Który - Przeżył.
- A ja nie znałem odpowiedzi na dwa pytania, a dokładnie na piąte i ostatnie - dodał od siebie Zabini.
- A dla mnie nie jest ważne jak mi poszło. Elena, mogę coś zrobić? - spytał z nadzieją stalowooki.
- Ymm, jasne - odpowiedziała trochę niepewnie.
Blondyn zbliżył się do dziewczyny, patrząc jej prosto w oczy.
- Lily, kocham cię. Jeśli mnie słyszysz, to wiedz, że cały czas myślę o tobie, pragnąc ponownie cię całować oraz codziennie zasypiać i budzić się, mając cię przy sobie. Wróć do mnie, proszę. Będę codziennie czekać na ciebie w naszym domu, mając nadzieję, że się pojawisz. Pamiętaj o tym, proszę - szepnął, a następnie w pieszczotliwy sposób pogłaskał policzek panny Salvatore, po czym szybko odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
- Współczuję mu. Nikt nie zasłużył na takie cierpienie jak Draco - stwierdził Harry, patrząc w stronę oddalającego się chłopaka.
- On naprawdę ją kocha i chyba nigdy nie przestanie - dodała fiołkowooka, po czym trójka przyjaciół również ruszyła przed siebie.

Tymczasem Lily opuściła umysł siostry, czując jak krwawi jej serce. Wygląd pogrążonego w widocznym smutku Draco bardzo ją przytłoczył. Słowa chłopaka sprawiły zaś, że sama poczuła się winną stanu swojego męża. To nieprawdopodobne, ale blondyn nadal ją kochał mimo tego, że go zostawiła jakiś czas temu. Co było równie zaskakujące Ślizgon nadal pragnął, by byli razem, pomimo, że zdradziła go z innym mężczyzną.
"On też cię zdradził i zrobił to jako pierwszy" podpowiedział jej nagle umysł, chcąc odgonić ból w klatce piersiowej.
- To wszystko twoja wina. Mogliśmy być szczęśliwi, ale musiałeś to spieprzyć. Gdybyś... Och, gdyby tamten wieczór się nie wydarzył, wszystko potoczyło by się inaczej i ja również mogłabym dziś przyznać ci, że nadal cię kocham. Teraz jednak czuje tylko, że nigdy ci nie wybaczę, nie ważne co do ciebie nadal czuje. Sam wybrałeś scenariusz, skazując nasze małżeństwo na porażkę. Niestety tego wyboru nie da się już cofnąć - szepnęła dziewczyna w przestrzeń głosem pełnym rozgoryczenia, po czym wytarła szybko spływającą po jej policzku łzę bezsilności, żalu i tęsknoty.


*, ** - historia i zaklęcie wymyślone przez autorkę.