Voldemort, gdy wrócił z zebrania,
które sporo się przeciągnęło, zauważył, że Lily siedzi nieruchoma w fotelu, a
jej wzrok wlepiony jest w ścianę znajdującą się na przeciwko niej. Myśli tak
bardzo ją pochłonęły, że nawet nie zauważyła pojawienia się w pokoju
czarnoksiężnika. Tom usiadł na łóżku, a następnie zaczął przyglądać się z
fascynacją dziewczynie.
W takiej pozycji, nieruchoma oraz
mentalnie odcięta od świata, wyglądała niczym idealnie wyrzeźbiony posąg.
Riddle nie był zaskoczony zachowaniem dziewczyny, ponieważ zdarzało się jej już
odpłynąć na pewien okres czasu, by wszystko na spokojnie poukładać sobie w
głowie lub zastanowić się dogłębnie nad jakąś sprawą, która ją męczyła. Tym
razem jednak Czarny Pan nie miał pojęcia o czym rozmyśla jego ukochana tak
intensywnie, że straciła chwilowy kontakt z rzeczywistością.
- Lily - odezwał się, chcąc wyrwać
ją z objęć przemyśleń. Było już po dwudziestej pierwszej, a fiołkowooka nie
zjadła nic od obiadu, który był przed ich udaniem się do biblioteki oraz na
zebranie.
Słysząc swoje imię, czarodziejka
odwróciła się oszołomiona, nie wiedząc co się dzieje.
- Cześć kochanie. Witaj ponownie w
realnym świecie.
- Och, znów się trochę zamyśliłam,
wybacz - odezwała się dziewczyna, zauważając uśmiechającego się do niej Toma.
- Co cię tak pochłonęło?
- Ymm, myślałam o imieniu dla
dziecka.
- I wymyśliłaś coś? - zapytał
ciekawy mężczyzna.
- No cóż. Zależy czy to będzie
chłopiec, czy dziewczynka.
- Jeśli dziewczynka, to powinna być
taka piękna jak ty. Niezależnie jednak od płci, dziecko powinno mieć twoje
oczy. Są śliczne i takie wyjątkowe.
- A jak było w ogóle na zebraniu?
Bo nie zapytałam - zapytała Ślizgonka, skrzętnie zmieniając temat.
- Nudno. Już nie mogłem się
doczekać, by wrócić do ciebie. Niestety trochę to wszystko musiało potrwać. A
ty co robiłaś przez ten czas? Czemu nic nie zjadłaś?
- Nie byłam głodna, choć teraz coś
bym zjadła. Mam ochotę na truskawki i gorącą czekoladę.
- Zaraz specjalnie dla ciebie
przyniosę o co prosisz. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
- Wariat - zaśmiała się Lily.
- Ale za to tylko twój -
odpowiedział wesoło, a następnie zniknął za drzwiami.
Tak naprawdę czarodziejka nie
myślała wcale o imieniu dla dziecka, lecz o swoim mężu i ich dzisiejszym
spotkaniem. Tyle razy wyobrażała sobie tą chwilę, wszystkie słowa które powie
chłopakowi, lecz wyszło zupełnie inaczej. Tak bardzo pragnęła tego spotkania,
jak i bała się zobaczyć stalowookiego po tak długim czasie. Serce krzyczało z
tęsknoty, a rozum przypominał o zranionej dumie. Malfoy każdego dnia miała
jednak nadzieję, że może ujrzy w końcu blondyna, choć tak bardzo się tego bała.
W wizjach, które podsyłał jej mózg widziała nie raz nienawiść w oczach chłopaka
i wstręt malujący się na jego twarzy, gdy spoglądał w jej stronę. Szydził z
niej, że została łóżkową maskotką Voldemorta, a nawet pod sercem nosi jego
dziecko. W innej krzyczał, że ją nienawidzi i dobrze się stało, że już nie są
razem. Chłopak zaskoczył ją jednak, wyznając, że nadal coś do niej czuje. Ba,
nawet chciał, by zaczęli od nowa...
- Jestem z twoim zamówieniem, moja
śliczna - usłyszała głos Toma, który wszedł nagle do pokoju.
- Dziękuję ci bardzo za twoją
fatygę - odpowiedziała fiołkowooka, uśmiechając się delikatnie do swojego
towarzysza. To było nad wyraz miłe, że tak o nią dbał oraz rozpieszczał na
wszystkie strony.
- Wiesz, że dla ciebie wszystko -
odpowiedział. Dziewczyna nie wiedząc co na to odpowiedzieć, pocałowała
delikatnie mężczyznę.
- Jedź, bo inaczej się nie pohamuje
i nawet nie zdążymy dość do łóżka.
- Już nie kusze. Szczególnie, że
dziś nie czuje się najlepiej.
- Co ci dolega, mała? Widzę, że coś
cię gryzie. Wiesz przecież, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Wiem skarbie i dziękuję ci za to
- odrzekła czarnowłosa. - Jednak tak naprawdę sama nie wiem co mi jest. Wpadłam
w jakiś stan melancholii, co prawdopodobnie spowodowała ciąża. Czuje się
wyczerpana oraz zmęczona, jakby ktoś wycisnął ze mnie dosłownie wszystkie siły.
- Cóż, w takim razie dokończ
jedzenie, a następnie utulę cię do snu.
Gdy dziewczyna posłusznie zjadła
wszystko co miała na talerzu, Marvolo złapał ją na ręce, a następnie zaniósł
prosto do łazienki.
- Myślałam, że po jedzeniu miał być
sen - uśmiechnęła się Lily czując, jak powieki stają się cięższe.
- Kochanie, trzeba cię najpierw
umyć, a dopiero później położyć do łóżka - odpowiedział Czarny Pan, a w jego
czerwonych oczach pojawił się błysk pożądania i rozbawienia. Następnie powoli
zaczął pozbawiać swojej ukochanej ubrań, zostawiając ją zupełnie nagą. Z siebie
również w ekspresowym tempie zrzucił szatę.
- Chodź - rzucił, łapiąc ją za
rękę, a następnie wprowadził do kabiny prysznicowej, wchodząc tuż za nią.
- Dziś ja się tobą zajmuje. Stój
spokojnie i nie ruszaj się - rozkazał mężczyzna, po czym odkręcił kran, by
ciepła woda zmoczyła ich ciała. Kolejne co zrobił, to wziął do ręki żel do
mycia, a następnie zaczął delikatnie myć fiołkowooką.
- Och, jakie to przyjemne -
jęknęła, czując miękkie dłonie pieszczące delikatnie jej skórę. Napięcie z
ciała uciekło czym prędzej, zostawiając po sobie wyłącznie przyjemne
odprężenie.
- Jesteś kochany - szepnęła Lily z
wdzięcznością, rozkoszując się tą słodką chwilą.
- Mówiłem, że dla ciebie wszystko.
Poza tym nawet nie wiesz jak mnie to podnieca. Jesteś taka śliczna. Ubóstwiam
zarówno twoje ciało jak i rozum. Odwróć się, umyje twoje włosy i plecy.
- Z przyjemnością - odpowiedziała,
a następnie wykonała polecenie. - Och - jęknęła, gdy poczuła zwinne palce
masujące skórę jej głowy. To było takie przyjemne, że aż po jej ciele przebiegły
dreszcze.
- Podoba ci się skarbie?
- Oczywiście. Mogłabym nie
wychodzić stąd z tobą przez tydzień, albo i dłużej. Panie Riddle, czyżby zabrał
mnie pan do siódmego nieba?
- Zabiorę cię wszędzie, gdzie tylko
zapragniesz. Byle byś tylko była szczęśliwa. Jesteś tylko moja i dla ciebie
jestem w stanie na wszystko.
- Nie chce wszędzie. Wystarczy mi
to tu i teraz. Mamy dla siebie ostatnio tak mało czasu. Wiem, że jesteś zajęty
i masz obowiązki wobec swoich wyznawców. Rozumiem to oczywiście i nie odbierz
tego jako narzekania. Najchętniej nie wypuściłabym cię z sypialni przez cały
tydzień, by się tobą nacieszyć.
- A co powiesz na wspólny wyjazd?
Tak na parę dni, tylko ja i ty.
- Naprawdę? - zapytała pełna
nadziei. Teraz jeszcze bardziej chciała odpocząć od wszystkiego po rozmowie z
Draco. Znów chciała wyrzucić go choć na jakiś czas z pamięci. Czy dzięki
Voldemortowi mogło się to udać? Przecież do tej pory był lekiem na jej zranione
serce.
- Oczywiście. O czym myślisz? -
usłyszała głos Toma.
- O tobie słońce. Już nie mogę się
doczekać tych wspólnych dni, gdy będziesz tylko mój.
- I vice versa - odpowiedział,
składając na karku dziewczyny niewinny pocałunek.
- Nie przestawaj - jęknęła Czarna
Pani czując, że mężczyzna odsuwa się do niej.
- Nie czujesz się dziś najlepiej.
Dlatego nie chce niczego na tobie wymuszać - odpowiedział z uśmiechem.
- I jak tu cię nie kochać? W takim
razie teraz moja kolej.
- Kolej na co? - zapytał zdziwiony
mężczyzna.
- Na umycie pana, panie Riddle...
Lily po raz setny powstrzymała się
przed tym, by głośno nie westchnąć z irytacji. Przez całą noc nie mogła zmrużyć
oka, bowiem w jej głowie nagromadziła się masa myśli, które nie dawały jej
spać. Dodatkowo było jej trochę zbyt gorąco od Toma, który owinął się wokół
niej niczym bluszcz. Mimo to fiołkowooka leżała cicho, nie chcąc obudzić
mężczyzny. Widziała, że on też był bardzo zmęczony, a następnego dnia musiał
wstać wcześnie. Dlatego powstrzymywała się od głośnego wzdychania, gdy jej
wszystkie próby zaśnięcia nie przynosiły żadnego rezultatu. Zastanawiacie się
pewnie co ją tak gnębiło. Otóż Lily tak naprawdę nie wiedziała co czuje. W
pierwszej chwili gdy zobaczyła Draco, poczuła, że serce urosło w jej piersi, a
w brzuchu dziecko przekręciło się jakby ze szczęścia. Gdy chłopak tylko ją
pocałował, ogarnęło ją prawdziwe szczęście. Czuła, że znów odnalazła swoje
miejsce na ziemi. Pragnęła nigdy nie przerywać tej cudownej chwili, lecz
chciała, by trwała ona wiecznie. Jednak w końcu rozum musiał się odezwać,
podsyłając wizję ukochanego całowanego przez inną. Czarna Pani odepchnęła
chłopaka stanowczo, bowiem wiedziała, że następnym razem nie znajdzie w sobie
tyle siły, by to uczynić. Sama znów przyciągnęłaby go do siebie, by wpić się w
jego kształtne usta. Nie mogła jednak tego uczynić, miała zasady, a przede
wszystkim dumę, która została dotkliwie zraniona. Przez ten cały czas nie mogła
wybaczyć swojemu mężowi. Nawet fakt, że bardzo chciała i niewyobrażalnie mocno
za nim tęskniła, to jednak nic nie pomogło. Nie mówiła jednak o tym nikomu głośno,
tak samo jak i o snach w których pojawiał się blondyn. Tom nie był złym
mężczyzną i w pewien sposób kochała go, ale to Malfoy chyba był miłością jej
życia.
"Sama nie wiem. Pogubiłam się
w tym wszystkim. Czy gdyby przyszło mi wybrać, wiedziałabym którego z nich chce
przy sobie zatrzymać?" jęknęła w myślach dziewczyna.
- Nie śpisz? - usłyszała jedwabisty
szept przy uchu.
- Nie mogłam zasnąć - odpowiedziała
dziewczyna, odwracając się w stronę mężczyzny.
- Przez całą noc? Co się dzieje
kochanie?
- Nie wiem. Próbowałam zasnąć, ale
widocznie sen się ze mną droczy. Jestem zirytowana i nie mam na nic siły.
- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Skarbie, ty też byłeś wczoraj
wycieńczony. Poza tym musiałeś dziś wcześnie wstać. Po co miałam zakłócać ci
spokój tym, za sama nie mogę zasnąć.
- Wiesz, że wolałbym nie spać razem
z tobą.
- Wiem, ale nie mogę być taką
egoistką. Dodatkowo spałeś tak słodko, że nawet gdybym chciała, nie miałabym
serca zakłócać ci snu.
- Skoro nie mogłaś zasnąć, to może
teraz spróbuj. Nie będę ci przeszkadzał oraz łóżko będziesz miała całe dla
siebie.
- Nie idź, jeszcze chwilkę. Nie
lubię jak mnie zostawiasz - rzuciła dziewczyna, a następnie wtuliła się ochoczo
w ciało czerwonookiego.
- Wybacz mi kochanie, ale muszę już
iść, bo inaczej się spóźnię - powiedział Voldemort, a następnie pocałował
czarodziejkę po czym wstał z łóżka.
- No to leć. Przynajmniej jeszcze
zanim mnie opuścisz, będę na co popatrzeć - rzuciła Malfoy z uśmiechem,
lustrując uważnie ciało swojego kochanka, który był w samych spodniach od
piżamy. Lubiła, gdy Marvolo mając zamiar iść pod prysznic, rozbierał się już w
sypialni.
- No to patrz - rzucił wesoło
mężczyzna, a następnie pozbawił się reszty ubrań jakie na sobie miał.
- Wygląda pan bardzo apetycznie,
panie Riddle.
- Miło mi to słyszeć najdroższa. A
teraz już kładź się spać, byś w końcu mogła odpocząć.
- Oczywiście. A dostanę buziaka na
dobranoc?
- Z przyjemnością - odparł Tom,
całując ponownie czarnowłosą po czym zniknął w łazience.
Pięć minut później wyszedł z niej
odświeżony oraz w pełni ubrany.
- Do zobaczenia później. Słodkich
snów skarbie - szepnął Czarny Pan, a następnie obdarowując dziewczynę jeszcze
jednym buziakiem, wyszedł z pomieszczenia. Wraz z jego zniknięciem, znów
pojawiły się myśli.
"Marvolo nigdy mnie nie
oszukał, ani nie zdradził z inną, mimo że nie jesteśmy małżeństwem, a on jako
Czarny Pan mógłby mieć każdą. Wybrał jednak mnie i każdego dnia stara się jak
może, okazując mi swoją miłość. Jak mogłabym tego nie docenić? Przecież sama
dałam mu szansę, a on obwołał mnie przed całym światem swoją ukochaną. Czy
teraz jednak dałby mi odejść? Nawet jeśli bym o to poprosiła? Przecież do tej
pory spełniał moje życzenia. Ale za to nie raz powtarzał, że jestem jego, aż do
śmierci. Czyżbym już nigdy nie mogła się od niego uwolnić? Nawet wtedy, gdybym
jakimś sposobem zdołała wybaczyć Draco?"
Z irytacją czarnowłosa przekręciła
się na drugi bok, otwierając w pokoju okna za pomocą magii. Wiedziała, że musi
wszystko dokładnie przemyśleć, ponieważ to miało zadecydować o jej niedalekiej
przyszłości.