sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 41.


Voldemort, gdy wrócił z zebrania, które sporo się przeciągnęło, zauważył, że Lily siedzi nieruchoma w fotelu, a jej wzrok wlepiony jest w ścianę znajdującą się na przeciwko niej. Myśli tak bardzo ją pochłonęły, że nawet nie zauważyła pojawienia się w pokoju czarnoksiężnika. Tom usiadł na łóżku, a następnie zaczął przyglądać się z fascynacją dziewczynie.
W takiej pozycji, nieruchoma oraz mentalnie odcięta od świata, wyglądała niczym idealnie wyrzeźbiony posąg. Riddle nie był zaskoczony zachowaniem dziewczyny, ponieważ zdarzało się jej już odpłynąć na pewien okres czasu, by wszystko na spokojnie poukładać sobie w głowie lub zastanowić się dogłębnie nad jakąś sprawą, która ją męczyła. Tym razem jednak Czarny Pan nie miał pojęcia o czym rozmyśla jego ukochana tak intensywnie, że straciła chwilowy kontakt z rzeczywistością.
- Lily - odezwał się, chcąc wyrwać ją z objęć przemyśleń. Było już po dwudziestej pierwszej, a fiołkowooka nie zjadła nic od obiadu, który był przed ich udaniem się do biblioteki oraz na zebranie.
Słysząc swoje imię, czarodziejka odwróciła się oszołomiona, nie wiedząc co się dzieje.
- Cześć kochanie. Witaj ponownie w realnym świecie.
- Och, znów się trochę zamyśliłam, wybacz - odezwała się dziewczyna, zauważając uśmiechającego się do niej Toma.
- Co cię tak pochłonęło?
- Ymm, myślałam o imieniu dla dziecka.
- I wymyśliłaś coś? - zapytał ciekawy mężczyzna.
- No cóż. Zależy czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka.
- Jeśli dziewczynka, to powinna być taka piękna jak ty. Niezależnie jednak od płci, dziecko powinno mieć twoje oczy. Są śliczne i takie wyjątkowe.
- A jak było w ogóle na zebraniu? Bo nie zapytałam - zapytała Ślizgonka, skrzętnie zmieniając temat.
- Nudno. Już nie mogłem się doczekać, by wrócić do ciebie. Niestety trochę to wszystko musiało potrwać. A ty co robiłaś przez ten czas? Czemu nic nie zjadłaś?
- Nie byłam głodna, choć teraz coś bym zjadła. Mam ochotę na truskawki i gorącą czekoladę.
- Zaraz specjalnie dla ciebie przyniosę o co prosisz. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
- Wariat - zaśmiała się Lily.
- Ale za to tylko twój - odpowiedział wesoło, a następnie zniknął za drzwiami.
Tak naprawdę czarodziejka nie myślała wcale o imieniu dla dziecka, lecz o swoim mężu i ich dzisiejszym spotkaniem. Tyle razy wyobrażała sobie tą chwilę, wszystkie słowa które powie chłopakowi, lecz wyszło zupełnie inaczej. Tak bardzo pragnęła tego spotkania, jak i bała się zobaczyć stalowookiego po tak długim czasie. Serce krzyczało z tęsknoty, a rozum przypominał o zranionej dumie. Malfoy każdego dnia miała jednak nadzieję, że może ujrzy w końcu blondyna, choć tak bardzo się tego bała. W wizjach, które podsyłał jej mózg widziała nie raz nienawiść w oczach chłopaka i wstręt malujący się na jego twarzy, gdy spoglądał w jej stronę. Szydził z niej, że została łóżkową maskotką Voldemorta, a nawet pod sercem nosi jego dziecko. W innej krzyczał, że ją nienawidzi i dobrze się stało, że już nie są razem. Chłopak zaskoczył ją jednak, wyznając, że nadal coś do niej czuje. Ba, nawet chciał, by zaczęli od nowa...
- Jestem z twoim zamówieniem, moja śliczna - usłyszała głos Toma, który wszedł nagle do pokoju.
- Dziękuję ci bardzo za twoją fatygę - odpowiedziała fiołkowooka, uśmiechając się delikatnie do swojego towarzysza. To było nad wyraz miłe, że tak o nią dbał oraz rozpieszczał na wszystkie strony.
- Wiesz, że dla ciebie wszystko - odpowiedział. Dziewczyna nie wiedząc co na to odpowiedzieć, pocałowała delikatnie mężczyznę.
- Jedź, bo inaczej się nie pohamuje i nawet nie zdążymy dość do łóżka.
- Już nie kusze. Szczególnie, że dziś nie czuje się najlepiej.
- Co ci dolega, mała? Widzę, że coś cię gryzie. Wiesz przecież, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Wiem skarbie i dziękuję ci za to - odrzekła czarnowłosa. - Jednak tak naprawdę sama nie wiem co mi jest. Wpadłam w jakiś stan melancholii, co prawdopodobnie spowodowała ciąża. Czuje się wyczerpana oraz zmęczona, jakby ktoś wycisnął ze mnie dosłownie wszystkie siły.
- Cóż, w takim razie dokończ jedzenie, a następnie utulę cię do snu.
Gdy dziewczyna posłusznie zjadła wszystko co miała na talerzu, Marvolo złapał ją na ręce, a następnie zaniósł prosto do łazienki.
- Myślałam, że po jedzeniu miał być sen - uśmiechnęła się Lily czując, jak powieki stają się cięższe.
- Kochanie, trzeba cię najpierw umyć, a dopiero później położyć do łóżka - odpowiedział Czarny Pan, a w jego czerwonych oczach pojawił się błysk pożądania i rozbawienia. Następnie powoli zaczął pozbawiać swojej ukochanej ubrań, zostawiając ją zupełnie nagą. Z siebie również w ekspresowym tempie zrzucił szatę.
- Chodź - rzucił, łapiąc ją za rękę, a następnie wprowadził do kabiny prysznicowej, wchodząc tuż za nią.
- Dziś ja się tobą zajmuje. Stój spokojnie i nie ruszaj się - rozkazał mężczyzna, po czym odkręcił kran, by ciepła woda zmoczyła ich ciała. Kolejne co zrobił, to wziął do ręki żel do mycia, a następnie zaczął delikatnie myć fiołkowooką.
- Och, jakie to przyjemne - jęknęła, czując miękkie dłonie pieszczące delikatnie jej skórę. Napięcie z ciała uciekło czym prędzej, zostawiając po sobie wyłącznie przyjemne odprężenie.
- Jesteś kochany - szepnęła Lily z wdzięcznością, rozkoszując się tą słodką chwilą.
- Mówiłem, że dla ciebie wszystko. Poza tym nawet nie wiesz jak mnie to podnieca. Jesteś taka śliczna. Ubóstwiam zarówno twoje ciało jak i rozum. Odwróć się, umyje twoje włosy i plecy.
- Z przyjemnością - odpowiedziała, a następnie wykonała polecenie. - Och - jęknęła, gdy poczuła zwinne palce masujące skórę jej głowy. To było takie przyjemne, że aż po jej ciele przebiegły dreszcze.
- Podoba ci się skarbie?
- Oczywiście. Mogłabym nie wychodzić stąd z tobą przez tydzień, albo i dłużej. Panie Riddle, czyżby zabrał mnie pan do siódmego nieba?
- Zabiorę cię wszędzie, gdzie tylko zapragniesz. Byle byś tylko była szczęśliwa. Jesteś tylko moja i dla ciebie jestem w stanie na wszystko.
- Nie chce wszędzie. Wystarczy mi to tu i teraz. Mamy dla siebie ostatnio tak mało czasu. Wiem, że jesteś zajęty i masz obowiązki wobec swoich wyznawców. Rozumiem to oczywiście i nie odbierz tego jako narzekania. Najchętniej nie wypuściłabym cię z sypialni przez cały tydzień, by się tobą nacieszyć.
- A co powiesz na wspólny wyjazd? Tak na parę dni, tylko ja i ty.
- Naprawdę? - zapytała pełna nadziei. Teraz jeszcze bardziej chciała odpocząć od wszystkiego po rozmowie z Draco. Znów chciała wyrzucić go choć na jakiś czas z pamięci. Czy dzięki Voldemortowi mogło się to udać? Przecież do tej pory był lekiem na jej zranione serce.
- Oczywiście. O czym myślisz? - usłyszała głos Toma.
- O tobie słońce. Już nie mogę się doczekać tych wspólnych dni, gdy będziesz tylko mój.
- I vice versa - odpowiedział, składając na karku dziewczyny niewinny pocałunek.
- Nie przestawaj - jęknęła Czarna Pani czując, że mężczyzna odsuwa się do niej.
- Nie czujesz się dziś najlepiej. Dlatego nie chce niczego na tobie wymuszać - odpowiedział z uśmiechem.
- I jak tu cię nie kochać? W takim razie teraz moja kolej.
- Kolej na co? - zapytał zdziwiony mężczyzna.
- Na umycie pana, panie Riddle...

Lily po raz setny powstrzymała się przed tym, by głośno nie westchnąć z irytacji. Przez całą noc nie mogła zmrużyć oka, bowiem w jej głowie nagromadziła się masa myśli, które nie dawały jej spać. Dodatkowo było jej trochę zbyt gorąco od Toma, który owinął się wokół niej niczym bluszcz. Mimo to fiołkowooka leżała cicho, nie chcąc obudzić mężczyzny. Widziała, że on też był bardzo zmęczony, a następnego dnia musiał wstać wcześnie. Dlatego powstrzymywała się od głośnego wzdychania, gdy jej wszystkie próby zaśnięcia nie przynosiły żadnego rezultatu. Zastanawiacie się pewnie co ją tak gnębiło. Otóż Lily tak naprawdę nie wiedziała co czuje. W pierwszej chwili gdy zobaczyła Draco, poczuła, że serce urosło w jej piersi, a w brzuchu dziecko przekręciło się jakby ze szczęścia. Gdy chłopak tylko ją pocałował, ogarnęło ją prawdziwe szczęście. Czuła, że znów odnalazła swoje miejsce na ziemi. Pragnęła nigdy nie przerywać tej cudownej chwili, lecz chciała, by trwała ona wiecznie. Jednak w końcu rozum musiał się odezwać, podsyłając wizję ukochanego całowanego przez inną. Czarna Pani odepchnęła chłopaka stanowczo, bowiem wiedziała, że następnym razem nie znajdzie w sobie tyle siły, by to uczynić. Sama znów przyciągnęłaby go do siebie, by wpić się w jego kształtne usta. Nie mogła jednak tego uczynić, miała zasady, a przede wszystkim dumę, która została dotkliwie zraniona. Przez ten cały czas nie mogła wybaczyć swojemu mężowi. Nawet fakt, że bardzo chciała i niewyobrażalnie mocno za nim tęskniła, to jednak nic nie pomogło. Nie mówiła jednak o tym nikomu głośno, tak samo jak i o snach w których pojawiał się blondyn. Tom nie był złym mężczyzną i w pewien sposób kochała go, ale to Malfoy chyba był miłością jej życia.
"Sama nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim. Czy gdyby przyszło mi wybrać, wiedziałabym którego z nich chce przy sobie zatrzymać?" jęknęła w myślach dziewczyna.
- Nie śpisz? - usłyszała jedwabisty szept przy uchu.
- Nie mogłam zasnąć - odpowiedziała dziewczyna, odwracając się w stronę mężczyzny.
- Przez całą noc? Co się dzieje kochanie?
- Nie wiem. Próbowałam zasnąć, ale widocznie sen się ze mną droczy. Jestem zirytowana i nie mam na nic siły.
- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Skarbie, ty też byłeś wczoraj wycieńczony. Poza tym musiałeś dziś wcześnie wstać. Po co miałam zakłócać ci spokój tym, za sama nie mogę zasnąć.
- Wiesz, że wolałbym nie spać razem z tobą.
- Wiem, ale nie mogę być taką egoistką. Dodatkowo spałeś tak słodko, że nawet gdybym chciała, nie miałabym serca zakłócać ci snu.
- Skoro nie mogłaś zasnąć, to może teraz spróbuj. Nie będę ci przeszkadzał oraz łóżko będziesz miała całe dla siebie.
- Nie idź, jeszcze chwilkę. Nie lubię jak mnie zostawiasz - rzuciła dziewczyna, a następnie wtuliła się ochoczo w ciało czerwonookiego.
- Wybacz mi kochanie, ale muszę już iść, bo inaczej się spóźnię - powiedział Voldemort, a następnie pocałował czarodziejkę po czym wstał z łóżka.
- No to leć. Przynajmniej jeszcze zanim mnie opuścisz, będę na co popatrzeć - rzuciła Malfoy z uśmiechem, lustrując uważnie ciało swojego kochanka, który był w samych spodniach od piżamy. Lubiła, gdy Marvolo mając zamiar iść pod prysznic, rozbierał się już w sypialni.
- No to patrz - rzucił wesoło mężczyzna, a następnie pozbawił się reszty ubrań jakie na sobie miał.
- Wygląda pan bardzo apetycznie, panie Riddle.
- Miło mi to słyszeć najdroższa. A teraz już kładź się spać, byś w końcu mogła odpocząć.
- Oczywiście. A dostanę buziaka na dobranoc?
- Z przyjemnością - odparł Tom, całując ponownie czarnowłosą po czym zniknął w łazience.
Pięć minut później wyszedł z niej odświeżony oraz w pełni ubrany.
- Do zobaczenia później. Słodkich snów skarbie - szepnął Czarny Pan, a następnie obdarowując dziewczynę jeszcze jednym buziakiem, wyszedł z pomieszczenia. Wraz z jego zniknięciem, znów pojawiły się myśli.
"Marvolo nigdy mnie nie oszukał, ani nie zdradził z inną, mimo że nie jesteśmy małżeństwem, a on jako Czarny Pan mógłby mieć każdą. Wybrał jednak mnie i każdego dnia stara się jak może, okazując mi swoją miłość. Jak mogłabym tego nie docenić? Przecież sama dałam mu szansę, a on obwołał mnie przed całym światem swoją ukochaną. Czy teraz jednak dałby mi odejść? Nawet jeśli bym o to poprosiła? Przecież do tej pory spełniał moje życzenia. Ale za to nie raz powtarzał, że jestem jego, aż do śmierci. Czyżbym już nigdy nie mogła się od niego uwolnić? Nawet wtedy, gdybym jakimś sposobem zdołała wybaczyć Draco?"

Z irytacją czarnowłosa przekręciła się na drugi bok, otwierając w pokoju okna za pomocą magii. Wiedziała, że musi wszystko dokładnie przemyśleć, ponieważ to miało zadecydować o jej niedalekiej przyszłości.