sobota, 30 maja 2015

Rozdział 38.


Gdy tylko otworzyła oczy, od razu poczuła, że nadal ma mdłości.
- Dzień dobry - przywitał się Voldemort, podnosząc się z kanapy, z której ją obserwował, a następnie usiadł obok niej na skraju łóżka.
- Niedobrze mi - rzuciła pierwsze co dziewczyna, czując, że zaraz zwymiotuje.
- Proszę, oto twój eliksir od Severusa.
- Dziękuję - odpowiedziała z ulgą, wypijając magiczną miksturę, po której poczuła, że trochę jej się poprawiło.
- Lepiej?
- Tak - odparła, lekko się uśmiechając. - Moje objawy są znakiem...
- Ciąży, wiem o tym - dokończył czarnoksiężnik, gdy fiołkowooka się zawahała.
- W tym problem, że nie wiem czyje to dziecko. Z Draco również współżyłam tego samego dnia i dzień wcześniej. Poza tym sama nie mam pojęcia kiedy dokładnie zaszłam w ciążę.
- Cii... Ja czuje, że jest moje. Twój mąż cię skrzywdził, zdradzając z Neferet. Sama mu powiedziałaś, że to koniec. Nawet gdybym się mylił, a dziecko było jego i tak będę je kochać jak swoje - powiedział mężczyzna, pieszcząc opuszkami palców, brzuch Ślizgonki.
- Znów nie wiem co powiedzieć. Mam kompletny mętlik w głowie. To wszystko dla mnie za dużo. Cały mój dotychczasowy świat został brutalnie przewrócony do góry nogami.
- Słowa nie są w tej chwili potrzebne. Daj mi się zaopiekować sobą i naszym dzieckiem. Dam wam cokolwiek tylko zapragniecie. Dla was jestem gotów zrobić zupełnie wszystko.
- Dlaczego?
- Bo cię kocham. Myślisz, że nie jestem zdolny do takich uczuć?
- Nie, tego nie powiedziałam. Po prostu nie wiem dlaczego ja - odpowiedziała lekko zmieszana tym wyznaniem.
- Lily, chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką jesteś wyjątkową i piękną kobietą. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale zdobyłaś moje serce, którego podobno nawet nie posiadałem. To właśnie dla ciebie znów zaczęło bić - wyjaśnił.
Czarodziejka nic nie mówiąc, po prostu przytuliła się do swojego rozmówcy. Te słowa dogłębnie ją poruszyły, sprawiając, że zupełnie inaczej spojrzała na mężczyznę.
- Dobrze...
- Słucham?
- Zgadzam się. Zaopiekuj się nami - powiedziała głośniej, a następnie pocałowała czarnoksiężnika.

Draco siedział na Wieży Astronomicznej, pogrążony w myślach. Jego życie potoczyło się kompletnie inaczej niż tak, jak wiele razy planował. Przede wszystkim chciał być ze swoją ukochaną, lecz przez jeden, głupi występek, stracił ją. Ten wieczór miał wyglądać również inaczej, a tymczasem Lily powiedziała, że to koniec, nie dając mu nawet dojść do słowa. Złapała tylko Neferet za włosy, przenosząc się z nią najprawdopodobniej do zamku Voldemorta. Czyżby teraz też tam przebywała? Co się dalej stało z Lady Mort oraz ze Ślizgonką?
- Ehh... - westchnął blondyn, jakby to w jakiś sposób miało mu ulżyć. Mimo, że głowę zadartą miał do góry, niczym jakby obserwował niebo, jego wzrok wcale go nie dostrzegał. Przed jego oczami widniała tylko twarz swojej ukochanej. Te jej piękne, fiołkowe oczy, delikatna skóra, którą ubóstwiał całować, puszyste, długie włosy, które pachnęły szamponem oraz cudowny, szczery uśmiech, który zawsze napawał go osobiście optymizmem. Teraz jednak mijały kolejne dni, a dziewczyny nie było. Nie wracała do Hogwartu, ani nie wiadomo było co się z nią dzieje. Podobno zatrzymała się w jakimś mugolskim hotelu, lecz czy to prawda?
- Tak chciałbym z tobą porozmawiać, wyjaśnić ci wszystko, a następnie mocno przytulić do siebie i już nigdy nie wypuścić cię z moich ramion - szepnął stalowooki, a w oczach zamigotały mu łzy bezradności i tęsknoty.

Czas szybko mijał. Nim młoda mama się obejrzała, minęło już pół roku. Brzuch był już dobrze widoczny, mdłości niemalże ustąpiły po paru miesiącach ciąży, choć typowe dla tego stanu zachcianki nie chciały zniknąć, tak jak i w tym przypadku.
Lily przekręciła się na drugi bok, powoli wyswobadzając się z ramion Voldemorta. Chciała bowiem wstać, by iść do kuchni.
- Znów coś za tobą chodzi? - zapytał czarnoksiężnik, budząc się ze snu.
- Bardzo chce mi się lodów - wyjaśniła cicho.
Czerwonooki przygarnął ją do siebie, a następnie przywołał skrzata domowego, rozkazując mu przynieść co trzeba.
- Wybacz, nie chciałam cię znów obudzić - odezwała się czarnowłosa.
- Nic się nie stało skarbie - odpowiedział, a następnie przytulił się do brzucha fiołkowookiej. - Witaj słoneczko. Męczysz mamusie o tej porze? - zapytał, całując brzuch Ślizgonki.
- Kopie. Znów rozpoznał twój głos - zauważyła z uśmiechem dziewczyna, gładząc pieszczotliwie Czarnego Pana po policzku. Mężczyzna urzekł ją tą swoją troskliwością, opieką i tak bardzo ludzkimi uczuciami. Na każdym kroku dawał jej odczuć, że razem z dzieckiem jest dla niego ważna. Znosił wszystkie jej humorki, pomagał gdy tego potrzebowała oraz wywyższył ją, nadając jej status równy sobie. Do tego przede wszystkim był romantyczny, prawił jej komplementy oraz starał się o jej miłość każdego dnia. Słodkie było to, że codziennie witał się z nią i dzieckiem, całując ją wpierw w brzuch, a następnie w usta, po czym jadali razem śniadanie. Początkowo Lily była dla niego trochę oschła i traktowała mężczyznę z dystansem, lecz jego zachowanie sprawiło, że fiołkowooka nie wiedząc kiedy, pokochała go. Może początkowo nie chciała tego przyznać przed samą sobą, lecz wiedziała, że nie może stwierdzić, że Tom nic dla niej nie znaczy. Ona dla niego też nie była obojętna, czego dowiedział się cały magiczny świat.
Tak, wszyscy już wiedzieli, że Ślizgonka jest z Czarnym Panem. Dla większości osób był to totalny szok. Nie wierzyli bowiem, że Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać, potrafi kochać. Prawdopodobnie jeszcze większe zdziwienie wywarł fakt, że to ktoś zdołał pokochać czarnoksiężnika. Gdy tylko wyszła na jaw tożsamość tej osoby, fiołkowooka oficjalnie została obwołana Czarną Panią.
- Proszę - usłyszała głos, który wyrwał ją z przemyśleń.
- Dziękuję - odpowiedziała, odbierając puchar lodów waniliowo - czekoladowych, czyli takich, jakie lubiła.
- Masz na coś jeszcze ochotę kochanie? - dopytał mężczyzna, gdy jego rozmówczyni skończyła jeść.
- Tak, poproszę o ciepły uścisk, bym mogła zasnąć w twoich ramionach.
- Z przyjemnością - odrzekł, a następnie nim zamknął ją w swoim uścisku, pochylił się nad czarodziejką, odgarniając kosmyki włosów z jej twarzy. Serce Lily zabiło szybciej, widząc oblicze mężczyzny, na twarz którego padało akurat światło księżyca.
Od czasu gdy byli razem, Marvolo zmienił się zarówno psychicznie jak i fizycznie. Już nie przypominał dawnego Voldemorta, lecz starszą wersję siebie z czasów szkolnych. Teraz jednak zamiast turkusowych oczu, pozostały one czerwonymi. To jednak nie odebrało wdzięku mężczyźnie, a wręcz przeciwnie. Przez to był jeszcze bardziej piękny, mroczny i pociągający. Do tego te kruczoczarne włosy, niesamowity uśmiech, sylwetka niczym atlety oraz widoczne kości policzkowe sprawiały, że wyglądał niczym bóg.
Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać uśmiechnął się w duchu, widząc jak dziewczyna na niego patrzy. To dla niej postanowił znów być przystojnym. Nie chciał, by kochając się z nim, czuła jakąś odrazę do jego wężowato podobnego wyglądu. Chciał ją pociągać, sprawić, by go pożądała tak mocno, jak on jej i widocznie udało mu się. Fiołkowooka pożerała go wzrokiem, z lubością dotykając i całując jego skórę.
- Jesteś tylko moja - szepnął zmysłowo, czując jak zadrżała w jego ramionach. - Aż do śmierci - dodał, a następnie pocałował ją zachłannie, niemalże zaborczo.

Elena nie mogła zasnąć tej nocy. Przed oczami ciągle miała obraz swojej bliźniaczki, stojącej u boku samego Lorda Voldemorta. Widząc ich pierwszy raz razem, trzymających się za ręce, pośród zmasakrowanej, ociekającej krwią wioski mugoli, przestraszyła się tych pięknych istot, których początkowo nie rozpoznała, a za razem była urzeczona. Wyglądali razem tak dumnie i majestatycznie, niczym jakby byli ponad ludźmi, może nawet samymi bogami piękna. Ich uroda sprawiała, że nikt nie był w stanie nic powiedzieć, dopóki nie otrząsnął się z oszołomienia. Dodatkowo magia iskrzyła między nimi, przytłaczała swoim ogromem oraz mrokiem. Gdy Salvatore w końcu rozpoznała swoją  bliźniaczkę, była oszołomiona, nie mogąc uwierzyć, że to ona. Jej rysy twarzy jeszcze bardziej się wyostrzyły od Czarnej Magii, która nigdy nie była tak mocno wyczuwalna i potężna jak przy owym spotkaniu. Sprawiło to, że dziewczyna była jeszcze piękniejsza, niż to było możliwe. Fiołkowooka do tej pory nie mogła uwierzyć w to, co widziała oraz do czego dopuściła się jej siostra. Jak mogła tak pogrążyć się w mroku, by stanąć po stronie tego mordercy? To jednak nie był koniec rewelacji jakie wtedy usłyszała wraz z Zakonem Feniksa do którego dołączyła razem z Harrym. Po pięciu miesiącach zamartwiania się gdzie się podziewa Lily, czemu nie wróciła do szkoły oraz po tak wielu mozolnych poszukiwaniach Ślizgonki z którą nie mogła nawet skontaktować się przez ich więź, w końcu dowiedziała się, że jej bliźniaczka przez ten czas przebywała w zamku czarnoksiężnika! Dodatkowo nie będąc już z Draco, związała się z samym Czarnym Panem i to najprawdopodobniej z nim była w ciąży! Tyle informacji niemalże zwaliły dziewczynę z nóg. Nie wiedziała co jest gorsze ; czy jej siostra, która stanęła po stronie zła i zmieniła się w bezwzględną osobę potrafiącą zabijać, czy sam fakt, że zostawiła Draco i jest teraz z najgroźniejszym czarnoksiężnikiem na świecie oraz spodziewa się jego dziecka. Malfoy wszystko jej wyjaśnił, żądając, by nikomu jednak tego nie wyjawiła.
- Lily, co ty zrobiłaś? Teraz stoimy po przeciwnych stronach barykady. Ty zabijasz niewinne osoby, a ja próbuje je ratować. Czemu w tej wojnie musimy stanąć przeciwko sobie? Czemu zostawiłaś swojego męża i związałaś się z Voldemortem? Przecież gardziłaś nim oraz kochałaś Draco. Byliście przecież razem tacy szczęśliwi. Rozumiem, że cię zranił, ale nawet nie dałaś mu dojść do słowa, by mógł się wytłumaczyć. Zostawiłaś nas, a podobno mnie kochałaś - rzuciła w przestrzeń uczennica Hogwartu, pragnąc, by jej siostra odpowiedziała na te zarzuty. Nic jednak nie usłyszała, prócz głuchej ciszy pokoju, pogrążonego w ciemności.
- Czy mam się cieszyć siostrzyczko, że będę mieć siostrzeńca albo siostrzenice? Nawet nie wiesz jak mnie zraniłaś swoim zachowaniem i nadal ranisz. Czy wiesz co się dzieje z Draco? Że niemalże zupełnie się załamał, że cię stracił? Chodzi po Hogwarcie niczym cień, zamknięty w sobie, rozkojarzony na lekcjach. Czy wiesz, że gdy próbował się z tobą zobaczyć, wrócił do zamku niemalże ledwo żywy? Może sama byłaś świadkiem jego tortur? Pozwoliłabyś, by krzywdzono go na twoich oczach? Znając dawną ciebie, miałabym pewność, że twoja odpowiedź będzie przecząca. Teraz jednak nie wiem. Uświadomiłaś mi, że tak naprawdę cię nie znam. Nie wiem czy kiedykolwiek wiedziałam coś o tobie prócz tego, czego sama o sobie pozwoliłaś mi się dowiedzieć. Mimo to tęsknię za tobą. Chciałabym, by to tylko był zły sen z którego się obudzę i znów będzie wszystko tak jak dawniej - urwała, a następnie cicho zaszlochała.
Już dłużej nie mogła udawać twardej. Kochała swoją siostrę i nie chciała się z nią rozstawać. Nigdy nie chciała również stawać przeciwko niej, lecz teraz nie wiedziała co może przynieść im los.


sobota, 23 maja 2015

Rozdział 37.


Gdy Lily została sama w pokoju, ponieważ Czarny Pan musiał wyjść, nie mogąc się już dłużej powstrzymać, wybuchła głośnym płaczem.
Cały czas przed oczami miała całujących się Draco i Neferet, co sprawiło, że jej serce rozpadło się na kawałki, niczym potłuczone szkło. Zdrada chłopaka bolała tak niewyobrażalnie, że ból aż zatykał jej pierś, sprawiając, że nie mogła złapać tchu.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Przecież cię kochałam, a ty podobno podzielałeś to uczucie - wychlipała, ocierając policzki, które od razu zrobiły się ponownie mokre. - Dałam ci wszystko, włącznie z samą sobą, a ty ze mnie zakpiłeś, brutalnie wyrywając mi serce, które wyrzuciłeś na śmietnik, jak pierwszy lepszy śmieć. Dlaczego mi to uczyniłeś? Tym razem to ty chciałeś się zemścić? A może ja ci nie wystarczałam? - rzuciła w przestrzeń, jakby kierując te oskarżenia w stronę blondyna. - A ja głupia kochałam i nadal kocham cię do szaleństwa. Oddałabym za ciebie wszystko, nawet własne życie, byś był bezpieczny. Ale ty wzgardziłeś mną i moją miłością - ciągnęła, nie przestając szlochać. - Zadrwiłeś sobie z mojej osoby, raniąc mnie jak nikt inny. Miłość to wyłącznie cierpienie, które wychodzi spod pokrywy czułości i romantyczności. Dlaczego jednak nadal cię kocham, mimo że tak bardzo mnie skrzywdziłeś? Przecież w moim wnętrzu powinna zostać tylko nienawiść do ciebie i chęć zemsty, a jednak czuje, że nadal mogłabym skoczyć za tobą w ogień, gdyby przyszło mi to zrobić. Nie zasługujesz na to, ani na mnie. Powinieneś teraz cierpieć tak samo jak ja, żałując, że mnie straciłeś. Twoja kochanka jednak cię nie pocieszy, ponieważ nie ma jej już na tym świecie. Wiesz, że próbowała mnie zabić? A może razem to wymyśliliście, by móc być razem? Wystarczyło jednak jedynie powiedzieć mi, że mnie nie kochasz i nie chcesz być ze mną. Po co mnie zwodziłeś, deklarując swoje uczucia do mnie, planując mieć ze mną dzieci oraz starając się być romantycznym, bym była szczęśliwa. Czemu tak bardzo mnie w sobie rozkochałeś, że to aż boli? Przez to nie mogę wyrzucić cię teraz z myśli, naszych wspólnych chwil, pocałunków, pieszczot, ciepłych słów oraz długich rozmów. Sprawiłeś, że czuje się jakbym straciła większą cząstkę siebie - powiedziała, po czym znów zaniosła się głośnym płaczem.
Płakała jeszcze długi czas, aż zmęczona poczuła, że już chyba wylała wszystkie łzy jakie miała. Cały czas czując ból w klatce piersiowej, pogrążyła się w niespokojnym śnie, w którym co chwilę nawiedzał ją obraz obrzydliwej zdrady jej męża jakiej była świadkiem.

Obudziła się po niedługim czasie, cała zlana potem. Czując się niczym kupka nieszczęścia z czerwonymi, zapuchniętymi oczami od długotrwałego płaczu, wzięła ciepły, odprężający prysznic, a następnie próbując znów nie zanieść się płaczem, ubrała rzeczy, które miała na sobie wczoraj.
W pokoju czekał już na nią skrzat z czterema tacami pełnymi jedzenia.
- Pan nie wiedząc czego sobie pani będzie życzyć, kazał przynieść tyle ile zdołam - wyznał nowoprzybyły, kłaniając się pokornie.
- Neferet też była tak rozpieszczana? - spytała czarnowłosa cichym, zachrypniętym głosem.
- Nie wiem czy mogę o tym mówić. Znaczy się, pan kazał wykonywać wszystkie pani rozkazy - wyznał zakłopotany skrzat.
- Więc chce wiedzieć - rzekła nieustępliwie Ślizgonka.
- Ona, znaczy ta, o którą pani pyta, nie była tu zbyt szanowana. Nasz pan nie nakazał nam okazywania jej szacunku, a nawet wręcz zabronił, zapowiadając, że kiedyś pojawi się tu godna tego osoba. Posiłki jadała u siebie w pokoju lub samotnie w sali, ponieważ pan nie miał dla niej nigdy czasu. Zawracała mu tylko głowę, irytując swoim mało inteligentnym usposobieniem.
- Nie sypiała tutaj? - zdziwiła się dziewczyna słysząc, że Lady Mort miała osobny pokój.
- Nie. Pan nigdy jej na to nie pozwolił, choć nie raz chciała. Po pewnym czasie jednak pan kompletnie zaczął ją ignorować, chłodno się do niej odnosząc oraz nie chcąc jej nawet dotykać, przez co często dochodziło do kłótni. Ale teraz już jej nie ma i w końcu zapowiedziana pani zajęła prawowite miejsce u boku naszego pana.
- Dziękuję - zakończyła fiołkowooka, a jej mały rozmówca ukłonił się do samej ziemi po czym znikł z charakterystycznym trzaskiem.
Malfoy zaś przeniosła się na kanapę, by zjeść coś z naniesionego jej jedzenia. Była oszołomiona, że Neferet tak traktowano.
"Nie dziwię się, że chciała się na mnie zemścić" pomyślała fiołkowooka, zaczynając rozumieć desperację dziewczyny.
"Lily, odezwij się" usłyszała w głowie zmartwiony głos swojej siostry.
"Elena?" spytała zdziwiona.
"Gdzie ty jesteś? Martwię się o ciebie. Draco nic nie chce mi kompletnie nic powiedzieć, chodząc po szkole strasznie zasępiony. Co się stało?"
"Pokłóciliśmy się i nie jesteśmy już razem. Ale nie martw się siostrzyczko, wszystko muszę sobie poukładać w głowie. Dlatego nie wiem kiedy wrócę do Hogwartu."
"Jak to nie jesteście już razem?"
"Zdradził mnie, a ja to widziałam. Dla mnie to koniec, bo nigdy mu tego nie wybaczę.”
„Co? Zabije go jak go tylko dorwę” warknęła w myślach
„Nie masz chwilowo zamiaru wracać? Gdzie jesteś w takim razie?"
"W jednym z mugolskich hoteli" odpowiedziała, okłamując gładko swoją bliźniaczkę.
"Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy, a ty dasz sobie wyjaśnić co się dokładnie wydarzyło. Wybacz, muszę kończyć, bo zaczęły się lekcje. Odezwij się później" poprosiła Salvatore.
"Nie ma sprawy" odparła, chcąc uspokoić siostrę.

Tak jak postanowiła, pierwsze dwa tygodnie dziewczyna pozostała w zamku Voldemorta. Mówiąc szczerze sam czarnoksiężnik nalegał, by nie wracała tak szybko do Hogwartu. Ślizgonka, by nie czuć się do niczego zmuszana, dostała własny pokój, choć Czarny Pan wyjaśnił się dość jasno, że w każdej chwili może do niego przyjść. Za prośbą fiołkowookiej, Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać nie zaprzestał treningów, choć Draco już na nie uczęszczał. Miał on pojawić się dopiero wtedy, gdy zostanie wezwany.
- Myślałem, by wybrać się dziś na zakupy. Co ty na to? - zapytał Voldemort. Siedział on bowiem wraz ze swoją uczennicą w jadalni, jedząc właśnie obiad we dwoje.
- W składziku brakuje paru składników, które wykorzystaliśmy do ostatnio robionych eliksirów.
- Masz rację. Poza tym potrzebujesz ciuchów, by zapełnić nimi swoją szafę.
- Myślę, że nie są mi potrzeb... - urwała raptownie dziewczyna, a następnie szybko zerwała się ze swojego miejsca, błyskawicznie wybiegając z pomieszczenia.
Riddle nie wiedząc co się dzieje, wybiegł momentalnie za Ślizgonką.
- Lily - zawołał, widząc jak wbiegła do jego pokoju, a następnie prosto do łazienki, zwracając wszystko co do tej pory zjadła.
- Wybacz, chyba coś mi zaszkodziło - wyjaśniła, wchodząc do pomieszczenia, jednak nim czerwonooki zdążył choćby się odezwać, czarnowłosa ponownie wbiegła do łazienki, wymiotując prosto do sedesu.
- Przyniosę ci eliksir, zaraz wracam - rzucił Czarny Pan, a następnie wybiegł po potrzebną miksturę. Złapał odpowiedni flakonik, wracając szybko do młodej czarodziejki. Gdy jednak uczennica Hogwartu tylko ją zażyła, całość natychmiast zwróciła.
Wystraszony tym obrotem sprawy Voldemort, nie wiedząc co robić, wezwał pośpiesznie Severusa.
- Tak panie? - zapytał mężczyzna, kłaniając się nisko swojemu panu.
- Musisz pomóc Lily. Zaczęła wymiotować i nawet eliksir jej nie pomógł. Wszystko od razu zwróciła - odpowiedział zapytany, wskazując ręką drzwi do łazienki.
- Pani Malfoy, jak pani się czuje? - zapytał Śmierciożerca, wchodząc do pomieszczenia.
- Obecnie? Źle jak widać.
- Zjadłaś ostatnimi czasy coś nieświeżego, co mogło ci zaszkodzić?
- Raczej nie. Od samego rana czuje się okropnie - odpowiedziała, a następnie znów zwymiotowała.
- Od rana? - pytał podejrzliwie Snape, gdy dziewczyna chwilowo przestała zwracać.
- Przez cały dzień było mi jakoś dziwnie niedobrze.
- Kiedy miałaś ostatnio okres?
- Że co proszę? - zapytała dziewczyna kompletnie zaskoczona tym pytaniem.
- Pytam kiedy miałaś miesiączkę - wyjaśnił sarkastycznie nauczyciel.
- Czyżby pan insynuował, że jestem...
- Tak, to właśnie mam na myśli. Dlatego eliksir na wymioty nie pomógł. Jedynym sposobem, byś się tak nie męczyła, jest Eliksir Słodkiego Snu. Przy jego właściwościach nie zwrócisz go zbyt szybko. Przez ten czas zacznie już działać, a następnie spokojnie uśniesz.
- A jeśli okaże się, że się pan myli co do swojej teorii?
- Wtedy, gdy jutro wstaniesz, będziesz czuć się lepiej. Gdyby jednak okazało się, że mam rację, nudności będą trwać jeszcze przez parę kolejnych tygodni.
- Czy je też będę musiała przespać?
- Nie. Przygotuje specjalną miksturę, by powstrzymać wymioty w tych okolicznościach. Nudności jednak pozostaną przez cały czas - objaśnił, wręczając swojej rozmówczyni eliksir nasenny, a następnie wstał, opuszczając pośpiesznie pomieszczenie.
- Co stwierdziłeś? - zapytał czerwonooki podrywając się z kanapy.
- Dziewczyna najprawdopodobniej jest w ciąży.
- W ciąży? - zapytał Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać, będąc w kompletnym osłupieniu.
- Jeśli nie przejdzie jej do jutra, wtedy to będzie pewne.
- Rozumiem i za razem ostrzegam, że masz nikomu nic nie mówić. W szczególności Draco.
- Ale skoro to on jest ojcem...
- Zamilcz - warknął Voldemort, a jego oblicze zmieniło się diametralnie.
- Wybacz panie - szepnął Mistrz Eliksirów, wystraszony tym nagłym wybuchem złości.
- Masz przynieść wszystko co jest jej tylko potrzebne i to jeszcze dziś - rozkazał mężczyzna nie uznając żadnego sprzeciwu.
- Oczywiście panie.
- Możesz odejść - rzucił chłodno czarnoksiężnik. Poplecznik ukłonił się nisko, po czym powrócił do Hogwartu. Tymczasem Voldemort zaś wszedł do łazienki, a jego oblicze ponownie zmieniło się. Tym razem jednak irytacja ustąpiła miejsca rozczuleniu. Czarnowłosa bowiem usnęła po zażytym eliksirze. Mężczyzna podniósł ją delikatnie, niczym jakby była lalką z porcelany, a następnie położył do swojego łóżka.
- Śpij kochanie, a ja wszystkim się zajmę - szepnął, gładząc śpiącą czule po twarzy.


sobota, 16 maja 2015

Rozdział 36.


Następnego dnia obudziła się wtulona w klatkę piersiową swojego męża. Jego silne ramiona oplatały luźno jej nagie ciało, ogrzewając przy tym samym jej skórę.
Widząc blond włosy w zupełnym nieładzie, uśmiechnęła się, czując jak jej serce nagle przyspiesza. Powoli odgarnęła niesforne kosmyki z twarzy chłopaka, po czym delikatnie wyswobodziła się z jego objęć.
Otulając się białym prześcieradłem, spojrzała na Ślizgona, który wyglądał niczym anioł. Słońce padające na twarz chłopaka, sprawiało, że jego włosy iskrzyły się wokół głowy, niczym złota aureola. Był taki nieskazitelny, cholernie przystojny oraz w tej chwili również niemalże bezbronny, że aż zapierało dech w piersiach. Na jego twarzy widniał spokój, a usta układały się w taki sposób, jakby delikatnie uśmiechał się do niej przez sen.
Nie mając serca go budzić, dziewczyna postanowiła wziąć relaksujący prysznic, by się odświeżyć po nieprzespanej nocy. Woda przyjemnie rozluźniła jej ciało, sprawiając, że poczuła się lekka niczym piórko. Przeglądając się w lustrze, dostrzegła, że na jej szyi maluje się niewielka, choć dobrze widoczna malinka. Z uśmiechem na ustach, obwiązana puszystym ręcznikiem, ruszyła szukać kuchni. Po drodze zebrała ich wczorajsze ubrania, które pozrzucali z siebie, podążając do sypialni.
Wkraczając do kuchni, zauważyła, że była ona trzymana cała w bieli. Jasne płytki idealnie pasowały do mlecznych mebli kuchennych, które wydawały się jeszcze bielsze dzięki promieniom słonecznym, wpadającym do środka, przez szklaną ścianę, która obecnie w połowie była zasłonięta śnieżnobiałymi, muślinowymi firankami, sięgającymi samej podłogi. Pomieszczenie to było również dobrze przystosowane do gotowania. Znajdując dwuczęściowy, czarny strój kąpielowy oraz cytrynową, zwiewną sukienkę przed kolano, z trochę dłuższym tyłem, postanowiła najpierw się ubrać, nim zacznie szykować śniadanie.
Będąc już ubraną, związała włosy w wysoką kitkę, po czym zajrzała do zabudowanej lodówki. Popatrzyła chwilę na różne produkty, by po chwili wyciągnąć z niej trochę warzyw oraz jajka. Następnie odnalazła w półkach miskę, widelec oraz przyprawy. Delikatnie rozbiła skorupkę paru jajek, wlewając ich zawartość do przygotowanego wcześniej naczynia. Następnie doprawiła je przyprawami, po czym wymieszała całą zawartość, roztrzepując je odpowiednio. Następnie przygotowaną mieszankę wylała na rozgrzaną już patelnie z oliwą, zmniejszając dostatecznie gaz. Mając chwilę czasu znalazła dwa talerze, na które położyła po dużym liściu zielonej sałaty, na którym w niedługiej chwili znalazły się ogórek, pomidor oraz papryka, pokrojone w średnią kostkę, przyprawione małą ilością soli oraz posypane trzema szczyptami drobno posiekanego szczypiorku.
- Dzień dobry, kochanie. Wyglądasz dziś bardzo promiennie - usłyszała głos Draco, gdy wykładała dla nich po omlecie.
- Witaj mój mężu. Dobrze spałeś? - zapytała, przenosząc ich śniadanie na szklany stół, a następnie doniosła sztuce, dzbanek z sokiem pomarańczowym oraz dwie wysokie szklanki.
- Dawno nie miałem tak miłego snu. Dodatkowo obudził mnie z niego aromatyczny zapach śniadania, które dla nas zrobiłaś. Wygląda bardzo apetycznie i muszę przyznać, że równie dobrze smakuje. Umiesz gotować? - zapytał z ciekawością chłopak.
- Lubię to robić i słyszałam, że nawet mi to wychodzi. Często gotowałam razem z moją nianią, która mnie tego nauczyła. Co dziś będziemy robić?
- A na co masz ochotę? - spytał życzliwym tonem.
- Ta plaża i ciepła woda brzmi zachęcająco.
- Cały dzień oglądania cię tylko w bikini, to dopiero propozycja nie do odrzucenia.
- Więc chyba mamy ustalone - skwitowała dziewczyna, po czym dokończyli swoje śniadanie.

Do Hogwartu wrócili dopiero niedługo po kolacji. Draco zostawiając swoją żonę pod opieką siostry, znów gdzieś się zmył, uprzednio szepcząc coś na ucho Elenie, konspiracyjnym tonem.
- Co to za tajemnice? - zapytała uczennica Voldemorta, mrużąc podejrzliwie oczy.
- Dowiesz się później - obiecała młodsza bliźniaczka. - Tymczasem pięknie się opaliłaś, gdzie byliście? Opowiadaj mi tu wszystko od początku, bo jestem cholernie ciekawa. I proszę nie pomijać mi tu żadnych szczegółów - zaznaczyła, grożąc siostrze na żarty palcem.
- Jejku, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak było cudownie. Z Zakazanego Lasu przenieśliśmy się wprost na Karaiby! Ten mój wariat wynajął dla nas przestronny dom z widokiem na plażę oraz drewnianą altankę w której zjedliśmy kolację, rozmawialiśmy i tańczyliśmy. Wiesz co powiedział mi Draco? Że chce powiększyć naszą rodzinę. Nawet ustaliliśmy imiona dla pierwszej dwójki. Mój mąż bardzo się postarał, by wszystko wyszło perfekcyjnie, a przede wszystkim romantycznie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi słodził oraz jaki był kochany. Czułam się niczym księżniczka w bajce, bo wszystko było takie piękne i niesamowite. Nawet na samo wspomnienie tych chwil moje serce zaczyna bić szybciej.
- Też bym chciała przeżyć coś takiego z Danielem. Co zaś było po kolacji?
- Cóż, patrząc na to, że jesteśmy małżeństwem, postanowiliśmy więc zacząć starać się o dziedzica. Wyznam ci w sekrecie, że nie zasnęliśmy, aż do samego rana. Dziś zaś po śniadaniu udaliśmy się prosto na plażę, by skorzystać ze słońca oraz pięknej pogody. Wylegiwaliśmy się na rozgrzanym piasku, pływaliśmy w lazurowej wodzie, wygłupialiśmy się ile wlezie oraz kochaliśmy się do utraty tchu. Po południu zaś poszliśmy pozwiedzać oraz coś zjeść. Następnie trzymając się za dłonie, wróciliśmy do domu, zabraliśmy nasze rzeczy z poprzedniego dnia, by z ciężkim sercem znów wrócić do szkoły - zakończyła Lily'an z rozmarzoną miną.
- Widać, że Draco bardzo cię kocha i stara się, by cię nie stracić.
- Ja też go kocham i to niewyobrażalnie. Przez to nigdy go nie zostawię, chyba że zdradził by mnie z inną. Ale nie chcę i nie przewiduje nawet takiego scenariusza. Jest nam ze sobą dobrze i nie żadne z nas nie chce tego zmieniać.
- Och, jak ja ci zazdroszczę, szczęściaro jedna. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym, by Dan był moim mężem, byśmy nie musieli ukrywać naszego związku przed matką, ciesząc się sobą oraz naszymi dziećmi - wyznała młodsza fiołkowooka tęsknym głosem.
- Kiedyś twoje marzenia się spełnią. Nawet bez błogosławieństwa matki możecie być razem i tak właśnie będzie, obiecuje ci to, a wiesz, że ja zawsze dotrzymuje złożonych obietnic.
- Dziękuję. Jesteś najlepszą siostrą na świecie i cholernie cię kocham - powiedziała Elena, po czym mocno uściskała czarnowłosą. - Cóż, chyba czas, byś zaczęła się szykować. Draco będzie czekał na ciebie na błoniach koło jeziora.
Lily uśmiechnęła się na słowa siostry. Czyżby Draco urządził im romantyczną kolację nad jeziorem? Wczoraj też przecież było im razem nieziemsko.
Z zadowoleniem szybko ubrała białą, haftowaną sukienkę przed kolano z rękawkami na 3/4. Do tego dobrała kremowe, lakierowane szpilki na platformie, a włosy rozpuściła, uprzednio prostując je zupełnie czarem. Tymczasem jej bliźniaczka zrobiła jej niemalże profesjonalny makijaż.
Będąc już zupełnie gotową, przeciągnęła jeszcze tylko usta czerwoną szminką, a następnie wkładając szybko na ramiona czarną, skórzaną kurtkę, która dodała jej wyglądowi pazura, udała się we wskazane miejsce. Będąc coraz bliżej jeziora uśmiechnęła się widząc złote światełka porozwieszane naokoło, dodające temu miejscu romantycznego nastroju. Jej ukochany znów się postarał, przechodząc samego siebie. Gdy jednak podeszła bliżej, uśmiech momentalnie znikł jej z twarzy, a w oczach zamigotały łzy wściekłości i żalu.
Na kocu, na którym mieli zjeść stojące obok potrawy, leżał jej mąż, całujący się z NEFERET!
Zarówno on jak i dziewczyna nie mieli już na sobie bluzek.
- Draco! - krzyknęła wstrząśnięta Ślizgonka, a następnie ze wściekłością złapała za włosy Lady Mort, ściągając ją brutalnie z chłopaka na którym leżała.
- Lily, to... - zaczął blondyn, szybko podnosząc się do pozycji stojącej. Nie dokończył jednak, bowiem fiołkowooka uderzyła go mocno w twarz w otwartej ręki.
- Nie chce tego słuchać, to koniec nas, rozumiesz? - syknęła lodowato, a następnie ponownie złapała śmiejącą się szyderczo niebieskooką za włosy, po czym za pomocą łańcuszka, przeniosła je dwie do zamku Voldemorta.
- Nienawidzę cię - krzyknęła Malfoy, popychając dziewczynę mocno na podłogę. Czuła, jak jej serce rozpada się na kawałki, a w oczach ponownie pojawiają się łzy.
- Nie, to ja cię nienawidzę - odparowała, a następnie podcięła nogi swojej przeciwniczce, rzucając się na nią.
- A niby co ja ci takiego zrobiłam - warknęła uczennica Hogwartu, oszołomiona nagłym upadkiem.
- Przez ciebie nie jestem szczęśliwa - odwarknęła kochanka Riddle'a, a następnie tym razem ona złapała rywalkę za włosy i uderzyła jej głowę z impetem o podłogę.
- Co ty do cholery mówisz? - jęknęła fiołkowooka, łapiąc się za głowę, która zapulsowała ostrym, tępym bólem.
- To przez ciebie Tom mnie nie kocha! - rzuciła niemalże płaczliwym głosem Pani Śmierci, wstając z podłogi.
- To chyba nie moja wina jeśli się wam nie układa - odparła Lily siadając z trudnością pod ścianą, czując jak kręci jej się w głowie od uderzenia.
- Nie układa nam się o ciebie! Wiesz czemu on mnie wybrał? Bo byłam w jakiś sposób podobna do ciebie! Nigdy nie zależało mu na mnie, choćbym nie wiem jak się starała. Zawsze to ty byłaś tą najsilniejszą, najcudowniejszą. Nawet podczas seksu, to twoje imię krzyczał! A gdy rano leżałam odwrócona do niego tyłem, myślał, że to ty jesteś obok! Wiesz jakie to uczucie wiedzieć, że osoba którą kochasz ma cię za nic? Ja byłam tylko maskotką do pocieszenia, wykorzystywaną, również od samego początku do wzbudzenia w tobie zazdrości. Dowiadywałam się tego wszystkiego za każdym razem, gdy tylko Voldemort się upił. Następnie wołał cię i mówił do mnie jak bardzo to ciebie właśnie kocha!
- Co ty mówisz? - zapytała Ślizgonka, nic nie rozumiejąc. Potrząsnęła głową, zamykając na chwilę oczy, by spróbować pozbyć się zamroczenia. Czyżby słowa dziewczyny były prawdą?
- Nie udawaj, że nie dostrzegłaś jak na ciebie patrzy. Jakbyś była jedyną dziewczyną na świecie!
- Ale ja mam przecież męża.
- Właśnie! Znów kolejny mężczyzna, który nie powinien należeć do ciebie!
- Więc postanowiłaś mi go odebrać? Od kiedy się spotykacie? - warknęła uczennica Czarnego Pana, ponownie czując ból w piersi.
- Och, ale ty jesteś naiwna. To on kazał mi to zrobić. Ale to się zmieni. Gdy tylko zabraknie cię na tym świecie, już nie będziesz stać mi na drodze do żadnego z nich. Avada Kedav... - Neferet nie dokończyła, ponieważ sama padła nagle martwa.
Młoda czarodziejka z otwartymi oczami rozejrzała się na boki.
- Nic ci nie jest? - zapytał Voldemort podbiegając do swojej uczennicy.
- Ja - zaczęła dziewczyna, lecz głos uwiązł jej w gardle. Nie mogła bowiem poukładać sobie w głowie wszystkich tych wydarzeń, które rozegrały się w tak krótkim czasie. Czuła jedynie paraliżujący strach, a w oczach znów zabłysły łzy.
- Cii - szepnął czarnoksiężnik, przytulając do siebie czarnowłosą, która nawet nie zdawała sobie sprawy, że drży.
- Dziś znalazłam Draco całującego się z Neferet. Powiedziałam mu, że to koniec - wydusiła z siebie, pustym, wypranym z emocji głosem, który zupełnie brzmiał jak nie jej.
- On nigdy nie był ciebie wart. Gdybym przy twoich narodzinach postanowiłbym inaczej, nigdy nie zostałabyś jego żoną. Ja zaś zapewniłbym ci wszystko czego byś tylko chciała. Igor wiedząc, że jesteś tylko moja, również nie położyłby na tobie swoich brudnych łap.
- Czyli... czyli ona mówiła prawdę, że ty mnie...
- Kochasz? Pożądasz? Pragniesz? - zapytał Riddle. - Tak, to prawda - odpowiedział, a następnie odsunął się od dziewczyny, by spojrzeć na jej twarz. - Byłem głupi, że dopuściłem do waszego ślubu, bo zawładnęłaś całym moim światem. W moich myślach ciągle jesteś tylko ty i nikt nie potrafi sprawić, bym o tobie zapomniał.
- Nie wiem co mam ci w tej chwili powiedzieć, Mistrzu.
- Nie mów nic, po prostu daj mi się pocałować - szepnął, a następnie powoli zaczął zbliżać się do Ślizgonki, szukając w jej oczach sprzeciwu. Gdy ta jednak nie odezwała się, ani nie odwróciła głowy, ich usta zetknęły się ze sobą. Lily, aż ponownie zakręciło się w głowie, czując jak całuje ją Marvolo. Robił to tak delikatnie, jakby była kruchą lalką z porcelany. Mimo to czuła, że jest dla niego wszystkim i nie chce jej skrzywdzić.
Mając w pamięci ukochanego całującego się z jej niedoszłą morderczynią, odgoniła od siebie wszelkie uczucia zdrady, sama zaczynając oddawać pocałunki, sprawiając, że stają się one coraz bardziej namiętne i pełne pasji.
- Bądź moją - szepnął czerwonooki, a następnie pochwycił Lily na ręce, zanosząc ją do swoich kwater. Dziewczyna nie stawiała oporu, gdy czarnoksiężnik położył ją na swoim wielkim łożu, zaczynając obsypywać ją i jej ciało pocałunkami. Podświadomie chciała tego od dawna i teraz nie miała zamiaru zatrzymywać mężczyzny. Dodatkowo pragnęła zadać stalowookiemu taki sam ból, jaki on zadał jej. Dlatego postanowiła oddać się cała Lordowi Voldemortowi.

Obudziły ją ciepłe promienie słoneczne, wpadające delikatnie przez okno. Ze zdezorientowaniem zauważyła, że leży o obcym łóżku, kompletnie naga. Uświadamiając sobie, że to kwatery Mistrza, do głowy zaczęły napływać jej wczorajsze wspomnienia; Draco całujący się z inną, wyznania Neferet, próba jej zabicia, ratunek przez Voldemorta oraz seks z czarnoksiężnikiem. Fiołkowooka ukryła twarz w dłoniach, przypominając sobie jak mężczyzna pieścił jej ciało, całował namiętnie, a następnie wszedł w nią, dochodząc do spełnienia oraz wypełniając ją swoją spermą.
"Czy można kochać dwie osoby jednocześnie?" jęknęła w myślach, odwracając się na drugi bok.
Co do wcześniejszej miłości do swojego męża, nie miała do niej wątpliwości. Teraz została po niej tylko urażona duma, żal i rozgoryczenie. Voldemort zaś początkowo był dla niej nikim, lecz z czasem zyskał w jej oczach. W pewien sposób zaczął ją pociągać, stał się jej bliski, jak się okazuje nawet na wyciągnięcie ręki.
"Mimo to zachowałam wierność, nie kokietowałam go, starając się tylko być przykładną uczennicą. Malfoy jednak nie dotrzymał mi wierności, choć tak bardzo starałam się być dobrą żoną." pomyślała z goryczą.
- Dzień dobry - powiedział wesoło Voldemort wychodząc z łazienki, a następnie podszedł do dziewczyny i bezceremonialnie pocałował ją namiętnie w usta.
"Dlatego ja odpłacę mu tą samą kartą. A nawet z nawiązką" postanowiła hardo fiołkowooka.


sobota, 9 maja 2015

Rozdział 35.


Po wejściu sióstr do salonu w pomieszczeniu zapanowała nagle cisza.
- Wyglądasz zjawiskowo, skarbie - odezwał się jako pierwszy Draco, podnosząc się ze swojego miejsca.
- Blondaś, ty to jednak ale masz szczęście. Jakby moje serce już do kogoś nie należało i nie traktowałbym Lily jak własnej rodziny, to bym ci ją ukradł - przyznał Syriusz, oszołomiony niesamowitym wyglądem dziewczyny.
- Kto by pomyślał. Sam dopiero co się ze mnie naśmiewałeś, że straciłem dla niej głowę - rzucił Draco, obejmując w pasie swoją ukochaną.
- Oj, nie jeden by wpadł po uszy. Każdy chciałby ją wyłącznie dla siebie, gdyby tylko mógł. Nawet sam Voldemort by się zakochał w naszej cudownej Afrodycie - zażartował Black, choć nawet nie wiedział, jak jego słowa są bliskie prawdy.
- Zakochał? On nie ma serca. Dawno temu sprzedał je na bazarze w zamian za nieśmiertelność. Riddle może jedynie czegoś pożądać, chcieć mieć coś na własność. Nie jest jednak zdolny do czułości, delikatności czy choćby romantyczności - odparował Harry.
- Uważam, że się mylisz. Może sądzisz, że nie ma serca, ale ono nadal bije w jego klatce piersiowej. Po prostu zatracił siebie w dążeniu do wyznaczonego przez siebie celu. Uczucia jedynie mu tylko w tym przeszkadzały. Nie mniej jednak czuje, że gdyby spotkał kogoś wyjątkowego, ta osoba mogłaby sprawić, że stałby się dla niej ciepły, opiekuńczy i kochający - powiedziała Lily'an, po czym poczuła się dziwnie, że tak broni swojego Mistrza.
- Już ma swoją "ukochaną", która wcale go nie zmieniła. Widziałem ją kiedyś podczas walki z Zakonem i wcale nie jest lepsza od Czarnego Pana. Założę się, że ona często bierze udział jako główny oprawca więźniów, których pojmują.
- Syriuszu, może on wcale jej nie kocha. Sam przecież mówiłeś, że ona nigdy nie stoi ramię w ramię z Voldemortem podczas nalotów. Trzyma się obok niego, choć widocznie z tyłu, co nie pokazuje, że jest dla niego ważna. Gdyby nie Severus, nawet byśmy nie wiedzieli, że to wybranka czarnoksiężnika - wtrąciła obiektywnie Elena.
- Możemy już skończyć temat Czarnego Pana? Dziwne, że o nim rozmawiamy, skoro to nie nasza sprawa. On i Lady Mort niech sobie tam żyją razem jak chcą, choć uważam, że Neferet nie jest traktowana dokładnie tak, jakby sama tego chciała. Wybaczcie, ale my już uciekamy - poinformował Malfoy, po czym wyciągnął z pomieszczenia swoją żonę.
- Miłej zabawy - krzyknęła Salvatore, gdy już zamykały się za nimi drzwi.
- Czy on powiedział Neferet? To imię Lady Mort? - zauważył Złoty Chłopiec Gryffindoru.
- Chyba tak. Zastanawia mnie tylko jak poznał je Draco i skąd te refleksje na temat traktowania Pani Śmierci przez Riddle'a - rzekł Black, wypowiadając swoje myśli na głos.

Tymczasem gdy małżeństwo zniknęło z zamku i Zakazanego Lasu przeniosło się do miejsca znanemu tylko stalowookiemu, Lily zaniemówiła z wrażenia. Stali właśnie w drewnianej altance z której idealnie była widoczna szeroka plaża, mieniąca się w świetle zachodzącego słońca. Widocznie byli w innym kraju, patrząc na odmienną sferę czasową oraz fakt, że było tutaj o wiele ciepłej niż w Anglii. Powietrze w tym miejscu było ciepłe i wilgotne, w którym doskonale czuć było smak morza. Za altanką stał zaś duży, biały dom w którego pootwieranych na oścież oknach, powiewały leniwie mleczne firanki.
- Jak tu pięknie - szepnęła zachwycona, dostrzegając nagle stojący po środku niewielki stolik, który był nakryty dla dwóch osób. Wokół paliły się aromatyczne świeczki, a w szklanych, wysokich wazonach znajdowały się piękne bukiety białych róż.
- To właśnie przygotowywałem dla ciebie przez cały dzień - wyjaśnił blondyn zabierając ich okrycie, a w odpowiedzi jego żona pocałowała go namiętnie.
- Dziękuję ci, to niesamowite miejsce. Nawet nie wiesz jak cię kocham, wariacie.
- Wiem skarbie i ja też cię kocham, a nawet ubóstwiam. Jeśli coś robię, to tylko z myślą o tobie. Twoja osoba motywuje mnie do działania, bycia twórczym, a także, by z każdym dniem stawać się lepszym człowiekiem, a przede wszystkim mężem. Nadajesz sens mojemu życiu, które bez ciebie nie byłoby zupełnie nic warte.
- Nie wiem co odpowiedzieć na twoje słowa. Niesamowite, że mam takie szczęście mieć u swojego boku kogoś takiego jak ty. Nigdy nie sądziłam, że mój wybranek będzie taki kochający, romantyczny, czuły, a do tego wszystkiego jeszcze przystojny. Przez tyle lat nienawidziłam cię, nie znając nawet twojej osoby, a teraz nie potrafię przestać cię kochać. Moje życie uczuciowe jest pełne sprzeczności, ale cieszę się i nie chce zmieniać uczucia do ciebie, które teraz odczuwam. Marzę, by wytrwać z tobą do starości, ciesząc się naszymi dziećmi i wnuczętami, a przede wszystkim, by nadal po tylu lat bycia razem, cały czas pałać do siebie takim samym, gorącym uczuciem.
- Tak będzie, zobaczysz. Zamieszkamy w naszej hacjendzie i będziemy wieść życie pełne spokoju, wychowując gromadkę naszych ślicznych dzieci - zapewnił ją blondyn.
- Gromadkę mówisz? Chciałabym, by naszym pierwszym skarbem był syn. Miałby twoje włosy oraz te cudowne, stalowe oczy.
- Nie, nie. Miałby twoje oczy, by nie był moją wierną kopią, lecz naszą mieszanką. Byłby taki wytrwały i pełen zapału jak ty oraz odziedziczyłby po tobie talent do walki mieczem.
- A po tobie pasję do Quidditcha - dodała dziewczyna.
- Może być. Naszym drugim dzieckiem byłaby zaś dziewczynka, o czarnych włosach, wyglądająca niemalże jak twoja młodsza wersja.
- Tyle że tym razem to ona będzie miała twoje oczy oraz ten zniewalający uśmiech.
- I znów muszę się nie zgodzić. Gabriela to twój uśmiech odziedziczy. Wraz z nim i tym szczególnym płomieniem w oczach, będzie miała chłopaków na pęczki. Biedacy, będą się do niej ustawiać kolejkami, jak do jej mamusi.
- Gabriela? - spytała uczennica Voldemorta. - Tak chcesz, by miała na imię? A może Maya?
- A co powiesz na Gabriela Maya Malfoy?
- Brzmi idealnie. A chłopiec? Jak go nazwiemy? Może...
- Alex - powiedzieli w tym samym momencie, po czym zaśmiali się zgodnie.
- To chyba jednogłośnie ustaliliśmy imię. Alexander Malfoy - stwierdziła z uśmiechem fiołkowooka.
- Chodź, siadamy do stołu. Czas na kolację - powiedział dziedzic Malfoyów, po czym odsunął krzesło swojej żonie, by mogła usiąść.
- Gdzie my dokładnie jesteśmy? - zapytała Ślizgonka, gdy jej ukochany zajął swoje miejsce naprzeciw niej.
- Na Karaibach skarbie. Wina? - spytał, łapiąc za butelkę.
- Z przyjemnością - odrzekła, widząc, że stalowooki cały czas na nią patrzy.
- Nie wiem czy już to mówiłem, ale wyglądasz zjawiskowo, kochanie. Jakbym już nie był w tobie zakochany po same uszy, to dziś ponownie byś mnie zauroczyła. Twoja uroda jest tak niesamowita, że nawet wile się do ciebie nie umywają.
- Czyżbym więc zniewoliła cię tylko swoją niezwykłą urodą? - spytała, uśmiechając się przekornie.
- Ależ skąd. Twoje wnętrze jest równie fascynujące, a może nawet i bardziej. Co prawda jesteś niesamowicie uparta i masz cięty język, ale za to nie da się z tobą nudzić, jesteś odważna, pewna siebie, silna i nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych. W twoim słowniku nie istnieje taka fraza jak coś nie do wykonania. Jesteś taka harda, pewna siebie oraz niezłomna, że czasami zastanawiam się czy jestem ci do czegoś potrzebny. Świetnie radziłaś sobie beze mnie i nadal potrafiłabyś to robić.
- Ależ oczywiście, że jesteś mi potrzebny. Jesteś moim szczęściem, ukochaną osobą, która znaczy dla mnie więcej od wszystkich innych. Za tobą poszłabym nawet do piekła, niczym Orfeusz, by sprowadzić cię z powrotem. Świat przestaje mieć dla mnie znaczenie, gdy ty jesteś obok. Ja dla ciebie też staram się być lepsza. Próbuje chować dumę do kieszeni, choć nie przychodzi mi to łatwo. Nie mniej jednak to wszystko właśnie robię wyłącznie dla ciebie.
- I za to także cię kocham - szepnął, łapiąc jej położoną na stoliku dłoń.

Gdy zjedli kolację, arystokrata wyciągnął swoją towarzyszkę na parkiet, a muzyka popłynęła z małego radia, którego wcześniej Lily nie zauważyła.
- Mogę prosić panią na parkiet, Pani Malfoy? - zapytał z uśmiechem, wyciągając w jej stronę rękę.
- Nie potrafię panu odmawiać, panie Malfoy - odpowiedziała, po czym po chwili znalazła się w ramionach swojego młodego męża.
Chowając głowę w wgłębienie jego szyi, poczuła ciepło skóry chłopaka oraz słodki zapach ulubionych perfum.
- Moglibyśmy zostać tu na zawsze? Tylko my dwoje, plaża, morze oraz wielkie łóżko w sypialni? - szepnęła, czując się taka odprężona, spokojna oraz przede wszystkim szczęśliwa.
- Możemy spróbować zostać jak najdłużej, choć niestety nasz świat w końcu się o nas upomnii. Nie mniej jednak chciałbym, by nie było nas dwoje, tylko troje. Chce mieć z tobą dziecko, Lily. Marzę o tym i nie chce dłużej czekać. Niedługo skończymy już szkołę. Nim Alex przyszedłby na świat, bylibyśmy już absolwentami Hogwartu.
- Ja także o tym myślałam i chciałabym, by nasza rodzina się powiększyła - wyznała, a jej towarzysz, aż przystanął, by móc na nią spojrzeć zdziwiony. - W końcu jeśli chcemy mieć całą gromadkę dzieciaków, to chyba najwyższy czas zacząć ją tworzyć. Myślę, że dziś jest właśnie na to odpowiedni moment - dodała, a następnie jej mąż pocałował ją, porywając ją na ręce, po czym skierował się w stronę białego budynku, wśród akompaniamentu śmiechu ukochanej.
Gdy tylko dotarli do domu, a stopy czarnowłosej dotknęły podłogi, od razu wpili się zachłannie w swoje usta. Nie zapalając nawet światła, ruszyli w głąb pomieszczenia po omacku, cały czas jednak nie odrywając się od siebie ani na chwilę.
- Kocham cię - wyszeptała Lily pomiędzy pocałunkami, zaczynając rozbierać Draco.
- Szaleje za tobą - powiedział blondyn, próbując rozsunąć jej sukienkę.
- To świetnie się składa, bo ja za tobą też - rzuciła, zabierając się za rozporek Ślizgona.
- Chyba nam się udało trafić do pokoju - zauważył stalownnki, po czym nagle został popchnięty na łóżko. Nim zdążył choćby podnieść się na łokciach, czarnowłosa usiadła mu biodrach, po czym nachyliła się nad swoim mężem, dosięgając jego ust.
Korzystając z okazji, Draco przekręcił się tak, że to on znalazł się obecnie na górze. Tymczasem Malfoy zgrabnie wplotła swoje palce w miękkie włosy chłopaka, drugą ręką zaś przyciągając do siebie bliżej, by poczuć jego aksamitną skórę, która w tej chwili była rozpalona, niczym jakby jej męża trawiła gorączka. Gdy wilgotne wargi zaczęły całować jej szyję oraz dekolt, jęknęła z rozkoszy. Czuła jakby te zmysłowe, czerwone usta zostawiały po sobie palące miejsca na jej skórze, których nie mogły ugasić nic innego jak tylko wargi czarodzieja. Tym razem to Lily'an przewróciła swojego ukochanego na plecy, zaczynając pieścić każdy kawałek jego ciała. Z lubością przejechała palcem po silnych ramionach oraz umięśnionym brzuchu, pozostawiając po sobie pocałunki oraz parę małych malinek.
- Skoro ty mnie oznaczyłaś, to teraz moja kolej - rzucił uczeń Voldemorta, po czym znajdując się nagle na górze, przywarł ustami do szyi dziewczyny, również zostawiając na niej swój ślad.
- Jesteś tylko moja i nie chce, by ktoś kiedykolwiek dotykał oraz miał cię w taki sposób w jaki jesteś ze mną - warknął, a jego oczy zalśniły w mroku.
- A ja nie chce, by jakakolwiek szmata całowała usta, które właśnie pieszczą moje ciało. Nie mam zamiaru się tobą dzielić, bo należysz wyłącznie do mnie. Powtórz, że jesteś tylko mój.
- Tak, jestem tylko twój, a ty moja i nie chce tego zmieniać - powiedział, po czym nakrył swoimi wargami usta dziewczyny. Ten pocałunek był pełen żądzy, brutalności i za razem namiętności. Ich splecione ze sobą języki tańczyły dziki taniec, a dłonie błądziły niczym oszalałe wzajemnie po swoich rozpalonych ciałach.
- Chcę cię tu i teraz - zażądała fiołkowooka, czując, że za chwilę spali ją żar namiętności. Wydała z siebie zduszony jęk, gdy nagle poczuła w sobie ukochanego.
- Och - westchnęła, gdy ich ruchy ciała odnalazły wspólny rytm poruszania się.
- Draco! - krzyknęła, gdy zalała ją fala euforii, szczęścia, miłości, spełnienia oraz wdzięczności. To wszystko sprawiło, że poczuła jakby nagle rozpadła się na kawałki, wykrzykując imię swojego ukochanego oraz deklaracje miłości, który również do niej dołączył, pogrążając się w rozkoszy, jaką wzajemnie sobie dali.
Tej nocy żadne z nich nie zasnęło, aż do rana.


sobota, 2 maja 2015

Rozdział 34.


Kolejne dni listopada nie wyróżniały się zbytnio, będąc do siebie bardzo podobnymi. Młode małżeństwo chodziło na zajęcia, skrzętnie odrabiało na bieżąco prace domowe, spędzało trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi, a następnie pod pretekstem nowego szlabanu ze Snape'em, udawali się na specjalne treningi z samym Voldemortem, który przekazywał im swoją obszerną widzę, ucząc ich co nowszych i bardziej potężnych czarów. Od incydentu z Lady Mort, dziewczyna przestała pojawiać się na treningach, co było miłą odmianą, po jej niemalże dwumiesięcznej obecności na zajęciach.
Co do Lily, przeniosła się ona do pokoju swojego męża na czas, aż jej wszystkie rany i siniaki się nie wygoją. Nie chciała maskować ich na noc, by Elena nie zobaczyła ich przez przypadek, lecz miała także na uwadze, by choć podczas snu miały czas się zaleczyć. Również i na zajęciach z Czarnym Panem, nie ukrywała pozostałości po napaści, ponieważ czarnoksiężnik nie pozwalał jej na to.
Malfoy czuła się dziwnie, widząc jak czerwonooki na nią patrzy. Nie chciała, by widział w niej słabą, pobitą dziewczynę, która nie umiała się sama obronić. Te rany były symbolami jej wygranej walki oraz siły, a nie słabości.
Podczas trwania kolejnych zajęć, fiołkowooka nie mogąc już wytrzymać, że jej Mistrz oszczędza ją na każdym kroku, nie chcąc, by się nadwyrężyła, w końcu wybuchła.
- Nie, już dłużej tego nie wytrzymam. Przestańcie robić ze mnie kalekę, bo nic mi nie jest! Wszyscy mi usługują, jakbym nie potrafiła wykonać najprostszych czynności. Niesłychane, nawet sam Czarny Pan mnie oszczędza! Zaraz po prostu zwariuję od tych spojrzeń pełnych współczucia i litości. Nie jestem jakąś zwykłą, słabą paniusią, albo lalką z porcelany. Od dziecka byłam uodporniana na ból i ta szóstka Śmierciożerców musiałaby się bardziej postarać, by trwalej mnie uszkodzić. Co do moich siniaków, to jak weteran wojenny, jestem z nich dumna, bo przeżyłam, wygrywając ten pojedynek i tylko to się liczy. Więc nie traktujcie mnie z politowaniem, bo nie jestem taka słaba i krucha jak myślicie. Dajcie mi się wykazać, bo sama w końcu dojdę przez was wszystkich do wniosku, że naprawdę jestem kaleką - zakończyła swoją tyradę i odetchnęła głęboko z ulgi. W końcu wyrzuciła z siebie to wszystko, co tak długo w sobie dusiła.
- Od razu mi lepiej - powiedziała z uśmiechem. - Co tak na mnie patrzycie i nic nie mówicie? - spytała, zerkając na Draco i Toma, którzy spojrzeli na nią zaszokowani. Widocznie zdziwił ich ten wybuch niespodziewany, a następnie nagła zmiana nastroju dziewczyny.
- Zastanawiam się czemu jeszcze stoisz bezczynnie, zamiast ćwiczyć nowy czar, którego macie się nauczyć. Jest on bardzo trudny, więc musisz się postarać i zabrać ostro do pracy, by go opanować. Pewnie nie uda ci się on od razu, chyba że mnie jednak zaskoczysz, bo czasami nawet ci się to udawało - odpowiedział czarnoksiężnik z błąkającym się po twarzy uśmiechem. Tymi słowami pokazał, że zrozumiał o co chodziło czarodziejce i właśnie daje jej szansę wykazania się.
- Już się zabieram do nauki, Mistrzu - odpowiedziała z entuzjazmem.
- Kobiety - mruknął cicho, odwracając się w stronę blondyna.
- Ciężko je zrozumieć - odpowiedział stalowooki, po czym ponownie zajęli się nauką.

Parę dni później zdarzyło się coś, co niezmiernie zaskoczyło Lily. Przez to, że była sobota, Draco zniknął praktycznie na cały dzień, informując zwięzło swoją żonę, że zjawi się dopiero wieczorem. Nim dziewczyna zdołała zapytać o coś więcej, blondyna już nie było. Fiołkowooka wzruszyła jedynie ramionami, po czym postanowiła spędzić dzień ze swoją siostrą.
Przez ostatnie wydarzenia, czarodziejka miała dla swojej bliźniaczki tak mało czasu, że przy nadarzającej się właśnie okazji, postanowiła to naprawić.
Chciała, by Elena wiedziała, że jest kochana przez swoją starszą siostrę, która zawsze o nią dbała, choć czasami młodsza nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, jak bardzo.
- Dzień dobry, można? - spytała czarnowłosa, wchodząc do prywatnych kwater Harry'ego, które przydzielono mu, by mógł opiekować się swoją adoptowaną córeczką.
- No jasne. Kiedy my cię widzieliśmy w tym pokoju i to do tego samą! - zaśmiał się Syriusz, który zajmował miejsce po prawej stronie Chłopca - Który - Przeżył. Po lewej zaś siedziała Ślizgonka o oczach koloru fiołków, która trzymała na kolanach najmłodszą w tego towarzystwa, Charlie.
Dziewczynka była ubrana w różową sukieneczkę, w której wyglądała niczym księżniczka.
- Wiem, wybaczcie mi, że was tak zaniedbałam i do tego nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Masz teraz męża i obowiązki względem niego, jego rodziny oraz trochę nauki, więc rozumiemy, że ostatnio miałaś dla nas trochę mniej czasu, niż w tamtym roku szkolnym. Nie mniej jednak codziennie spędzałaś z nami choć trochę czasu, więc myślę, że nie zaniedbałaś nas, aż tak bardzo jak myślisz - odezwał się Potter, posyłając w jej stronę pokrzepiający uśmiech.
- Dzięki za wyrozumiałość.
- A gdzie masz tego tlenionego blondynka za którym szaleje nasza słodka Charlie? - zapytał Syriusz żartobliwym tonem.
- Nawet ja sama nie wiem gdzie on jest. Poinformował mnie tylko łaskawie, że znika na cały dzień, nie mówiąc mi nawet gdzie się wybiera, po czym nim zdążyłam zapytać go o cokolwiek, jego już go nie było.
- Kochana, podejdź tu na chwilę bliżej - polecił Black, przyglądając się jej, jakby coś nie było z nią w porządku.
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz? Ubrudziłam się, mam zielone włosy czy coś innego ze mną nie tak?
- Cóż, widzę, że dają o sobie znać pierwsze objawy. Powoli niestety zaczynają rosnąć ci rogi - rzucił śmiertelne poważnym tonem.
- Ładnie. Draco cię zdradza, a ty nic o tym nie wiesz - stwierdziła Elena, pojmując grę nauczyciela OPCM-u.
- Niechby tylko spróbował, to ciężki jego żywot. Drogi Łapciu, ja zaś dostrzegam u ciebie pierwsze objawy starości. Jeśli pada ci na wzrok, to przykro mi, ale niedługo będziesz chodził o lasce i kto będzie zaspakajał naszego kochanego Harry'ego, dziadziusiu? Wtedy na starość jeszcze i tobie rogi urosną - odparowała, po czym zaśmiała się głośno, widząc zaskoczoną minę mężczyzny.
- Nieprawdopodobne, zagięłam jednego z Huncwotów, który nie ma już dla mnie ciętej riposty. Kochany, chyba musisz się udać do naszego Mistrza Sarkazmu, by cię trochę podszkolił, bo zaczynasz wychodzić z wprawy. Severus Snape na pewno ci pomoże, o to się nie martw.
- Patrzcie jak to się wyrobiła, gdy zmieniła nazwisko - zauważył mężczyzna w geście obrony.
- Ja zawsze miałam cięty język mój drogi, nie zauważyłeś?
- Potwierdzam. Spędziłam z nią prawie całe moje dotychczasowe życie i już od dawna potrafiła zagiąć nie jedną osobę - rzekła zgodnie z prawdą Elena.
- Cicho młoda. To po mojej stronie miałaś stanąć - szepnął Syriusz, po czym pokazał dziewczynie język.
- Macie rację, totalnie się stacza. Muszę chyba zapytać naszego drogiego Mistrza Eliksirów czy ma trochę czasu, by podszkolić choć trochę naszego staruszka - wtrącił swoje trzy knuty Potter.
- Ja wam dam staruszka! Uważam, że jestem w kwiecie wieku i osobiście mogę pokazać ci Harry, że jeszcze daleko mi do staruszka. Mam w sobie tyle werwy, że możesz mi nie sprostać skarbie tej nocy.
- Och błagam, oszczędź nam szczegółów - odezwała się Lily, wykrzywiając usta.
- Całe szczęście Charlie jest zbyt mała, by zrozumieć o czym my tu właśnie rozmawiamy.
- Jeszcze by się biedna zgorszyła - dodała starsza bliźniaczka do wypowiedzi swojej siostry.
- To wszystko twoja wina Malfoy, pierwsza zaczęłaś.
- Tak, tak staruszku, niech ci będzie. Harry, Elena, co powiecie na umilenie komuś życia? Doszły mnie bowiem słuchy, że nasz rudowłosy przyjaciel ponownie zaczął bardzo gwiazdorzyć oraz znów nastawia wszystkich swoich domowników przeciwko nam. Zgadzacie się ze mną, że przyda mu się małe ostrzeżenie z naszej strony? - zapytała uczennica Voldemorta.
- Ja jako nauczyciel, nic nie słyszałem. Nie mniej jednak jako Huncwot, zgadzam się z wami i moim skromnym zdaniem trzeba go troszkę przytemperować za wczasy.
- Bardzo się cieszę, że mamy po swojej stronie legendarnego Huncwota. To może być dość pomocne. Masz w zanadrzu jakiś szatański plan, który moglibyśmy zrealizować?
- Myślę, że coś odpowiedniego się znajdzie...

Gdy wieczorem Draco zjawił się w kwaterach Złotego Chłopca, przywitała go ogólna wesołość zebranych tam osób.
- Cześć, poszukuje mojej pięknej żony, jest może tutaj? Bo szukam jej od jakiegoś czasu po zamku i pomyślałem, że pewnie jest z wami.
- Właśnie niedawno poszła do łazienki - oznajmiła Elena.
- A ty gdzie się tak wystroiłeś? - spytał Syriusz, korzystając z okazji.
Blondyn był ubrany w ciemne jeansy oraz czystą, białą koszulkę, założoną pod błękitną koszulę w kratkę, która była obecnie rozpięta. W dłoni trzymał zaś swój płaszcz.
- Na kolację. Zaplanowałem spędzić ten wieczór z Lily w romantyczny sposób.
- To dlatego zniknąłeś na cały dzień? - bardziej stwierdził niż spytał, Harry.
- Oczywiście. Musiałem wszystko przygotować, żeby było idealnie. Ona zasługuje na wszystko co najlepsze, a nie na zwykły, mugolski wieczór w pizzerii.
- Ktoś mówi coś o wybraniu się na pizzę? - odezwała się Malfoy, wchodząc nagle do salonu. - Kochanie, wyglądasz oszałamiająco. Czyli jednak mnie zdradzasz? - spytała, podchodząc do swojego męża.
- Skąd wiedziałaś? Ma na imię Lily'an i szaleje na jej punkcie od jakiegoś już czasu.
- Elena, ja nie wiem co twoja siostra wyczynia z tymi facetami. Nawet ten dumny arystokrata stracił całkowicie głowę na jej punkcie.
- To się nazywa nieodparty urok, Łapciu - odrzekła z uśmiechem, po czym pocałowała stalowookiego. Chłopak ochoczo zaczął oddawać pocałunek, po czym jęknął z frustracji, gdy czarnowłosa nagle się od niego oderwała.
- No wiesz, co? Narobiłaś mi tylko ochoty - mruknął niezadowolony.
- Gdzie byłeś przez cały dzień?
- Nie mogę ci powiedzieć. Sama zobaczysz, jeśli ze mną pójdziesz - rzucił.
- Kiedy? Że niby teraz?
- Tak, właśnie w tej chwili porywam cię, kochanie.
- Ale ja nie jestem naszykowana - zauważyła dziewczyna. - Nic mi nie powiedziałeś, więc nawet nie miałam pojęcia, że coś planujesz.
- Dla mnie i tak zawsze ślicznie wyglądasz.
- Dobra, poczekaj. Daj mi kwadrans. Jak mam się ubrać? - spytała, powstrzymując westchnięcie.
- Elegancko, ale nie za przesadnie. Ważne, by przede wszystkim było ci wygodnie - odparł z uśmiechem.
- Mam już pomysł co włożę. Elena, jesteś mi potrzebna.
- Już się robi - odparła, po czym bliźniaczki zniknęły w wyjściu z kwater.
- To ja sobie tutaj poczekam. Co u was dziś tak wesoło? Stało się coś? - spytał, siadając na kanapie.
- Cóż, sprawiliśmy, że Ronuś już nie jest rudy... - odpowiedział tajemniczo Gryfon.
- Zmieniliście mu kolor włosów?
- Nie... On jest łysy! - wyznał zielonooki, po czym trójka wybuchła głośnym śmiechem.

Tymczasem Lily, stroiła się w szybkim tempie. Gdy dotarły do swojego pokoju, Malfoy wzięła krótki prysznic, a Elena w tym czasie wybrała jej sukienkę oraz dodatki do niej. Następnie podczas gdy młodsza siostra kręciła jej delikatne loki, uczennica Voldemorta w ekspresowym tempie robiła sobie makijaż. Gdy po dziesięciu minutach była już gotowa, ubrała biało - granatową sukienkę bez ramiączek, trochę przed kolano. Góra, była wykonana z mlecznej, nieprześwitującej koronki, która kończyła się pod biustem, pod którym była zawiązana gruba, aksamitna wstążka, która miała taki sam odcień granatu, jak zwiewny dół sukienki. Do tego założyła wysokie, kremowe szpilki oraz komplet biżuterii, której kamienie szlachetne miały błękitny kolor.
- Wyglądasz niesamowicie, zresztą jak zawsze - powiedziała Elena, uśmiechając się do mężatki.
- Dziękuję siostrzyczko, jesteś najlepsza. Wiesz, że zawsze będę cię kochać? Nawet jeśli będziesz myślała, że jest zupełnie inaczej. Jesteś moją rodziną i to nigdy się nie zmieni.
- Ja też cię kocham i nikt tego nie zniszczy. Wiem, że troszczysz się o mnie i często mogę na tobie polegać - przyznała Salvatore.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bronię cię przed światem. Och, chciałabym ci tak wiele powiedzieć, ale nie mogę.
- Zaczynam się bać. Powiedz mi co się dzieje.
- Teraz nie mamy czasu na rozmowę. Kiedyś wszystko ci jednak powiem, przyrzekam - obiecała starsza Ślizgonka. - Teraz zaś chodźmy już, bo mój mąż na mnie czeka - dodała, gdy jej bliźniaczka chciała coś jeszcze dodać.
- Jasne, chodźmy - rzuciła czarnowłosa, po czym Malfoy łapiąc za czarną marynarkę, razem z siostrą opuściły pokój.