sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 21.


Przygotowania związane z ceremonią przebiegały bardzo szybko i sprawnie, oczywiście wszystko to dzięki wydaniu ogromnych sum pieniędzy, których nie szczędziły dwie strony. Kameralnie przyjęcie urządzane było gdzieś na około dziewięćset osób, jak naliczyły matki pary młodej. Tak, mimo tylu gości, miało to być kameralne przyjęcie, gdyż normalne na pewno przekroczyłoby półtora tysiąca zaproszonych.
Przed ceremonią dom został gruntownie wysprzątany, wszystkie pokoje na nowo odświeżone, nowa sypialnia dla małżeństwa przygotowana oraz cały dwór ustrojono pięknymi wieńcami i bukietami białych róż.
Zamówiono orkiestrę, katering, wysłano wszystkim zaproszenia, ustalono urzędnika, który ma ową uroczystość odprawić, a także wszystko inne zostało zapięte na ostatni guzik.
- Jak nastrój? - spytała Elena, leżąc z Lily w Spa, gdzie obecnie był robiony im masaż.
Tak, panna młoda musiała wyglądać przepięknie, być wypoczęta i odstresowana. Wieczorem miał odbyć się wieczór panieński, a następnego dnia ślub. Jej siostra, która także miała być druhną, oczywiście jej towarzyszyła.
- Szczerze? Rok temu przepłakałabym całą noc, chcąc stąd uciec jak najdalej, by nie doszło do tego wszystkiego. Teraz jestem trochę zestresowana, ale za razem ogromnie szczęśliwa. Pokochałam Draco i cieszę się, że to właśnie on będzie moim mężem, a nie jakiś zadufany w sobie spaślak, jak wcześniej myślałam o Smoku. W ogóle okazał się on inną osobą niż zakładałam przez te wszystkie lata.
- Tak. Pamiętam jak przed pójściem do Hogwartu zrzędziłaś, że go nie chcesz i jaki to on pewnie nie jest. Nie mniej jednak cieszę się twoim szczęściem. Jeśli ten blondaś kiedykolwiek cię skrzywdzi, to pobyt w Mungu ma murowany.
- Heh, dzięki - zaśmiała się starsza radośnie, po czym kontynuowała. - Szkoda, że Daniel nie może być świadkiem, choć z Zabinim też ładnie wyglądasz. Widziałam wzrok matki, która chętnie by cię mu wydała za żonę.
- Jasne, jego rodzina spełnia jej wymagania. Są dość majętni, od pokoleń trafiają do Slytherinu i każdy z nich to poplecznik Voldemorta. Właśnie, przesłyszałam się, czy sam Czarny Pan będzie na waszym weselu? - spytała, a Lily westchnęła i głośno odpowiedziała :
- Nie przesłyszałaś się. Na zaręczynach nie był z powodu pobytu w Australii. Teraz jednak swojej najwierniejszej obiecał, że tym razem zaszczyci nas swoją Lordowską osobą.
- Nie jesteś zbyt zadowolona z tego faktu - stwierdziła Ślizgonka, patrząc na siostrę uważnie.
- Od spotkania w wakacje nie mam ochoty go oglądać.
- Wiesz, że to raczej chyba nie możliwe? Matka nie pozwoli nam, byśmy nie zostały Śmierciożerczyniami.
- Możliwe, że to się nie zdarzy. Harry mówił, że starcie może rozegrać się w niedalekiej przyszłości, a Voldemort nie naznacza uczniów Hogwartu, by nie mógł szantażować ich Dumbledore.
- Masz rację, jeśli jednak Voldi wie o starciu, to możliwe, że będzie chciał zwerbować jak największą ilość osób - stwierdziła Elena.
- Nie sądzę, że wie. Harry'emu napisała to mama Charlie, a Snape uczy go oklumencji. Poza tym już mamusia by nas o tym poinformowała. Skończmy jednak może ten temat. Co mi kupiłaś na wieczór panieński? - spytała ciekawa.
- Zobaczysz - odparła zagadkowo jej siostra, a następnie z błogą miną, poddała się dalszemu masażowi.
- Małpa jesteś - fuknęła starsza fiołkowooka.
- Wiem i za to mnie kochasz.
- Chciałabyś - odparła, a następnie również poddała się masażowi, przymykając swoje powieki, czego skutkiem było prawie natychmiastowe zaśnięcie.

- A teraz zapraszam naszą jeszcze pannę, Lily! - powiedziała Elena, a jej siostra weszła do klubu, wśród pisków dziewczyn.
Tak, z radością na wieczorze panieńskim pojawiły się jej koleżanki z Durmstrangu, za którymi jej młodsza siostra zbytnio nie przepadała. Przypominały jej się dawne czasy, gdy była na drugim miejscu swojej siostry, otoczonej mnóstwem przyjaciół. Każdy bowiem chciał się z nią przyjaźnić.
Lily zawsze była w centrum uwagi. Tak jak i teraz z uśmiechem witała się z dziewczynami, które lgnęły do niej niczym magnes.
Gdy w końcu usiadły w kółku, Lily zaczęła:
- Dziękuję wam, że przyjechałyście, jesteście kochane. Olivio, jak tam układa ci się z Marco?
- Nadal jesteśmy razem - odparła zadowolona blondynka.
- Cieszę się. Może niedługo i u ciebie spotkamy się na wieczorze panieńskim.
- Mam taką nadzieję - odpowiedziała brunetka z bananem na twarzy.
- Lily, to może najpierw pootwierasz prezenty? - zaproponowała Adriana, a reszta dziewczyn ochoczo ją poparła.
- Z przyjemnością moje kochane - odparła fiołkowooka, a następnie wzięła pierwszy pakunek z góry, jaka się uzbierała.
- Od Żanet dostałam sexi bieliznę - powiedziała z uśmiechem patrząc na granatowo - czarny gorset z koronkami, który miał podkreślać jej idealną figurę, ukazać sporo biustu, oraz jędrne pośladki.
- Od Klarisy - przeczytała karteczkę, a następnie wyjęła włochate kajdanki koloru różowego.
- Przydadzą się - zaśmiały się dziewczyny, sięgając po kolejny prezent.
- Od Mel dostałam uszy i ogonek króliczka playboya, od Alexy pończochy, od Isabell bat... - wymieniała dalej, pokazując wszystkim owe rzeczy z uśmiechem, posyłając buziaki właścicielkom podarków.
- Tara, po co mi wiabrator? - zapytała i razem z resztą zaśmiała się perliście.
- Wiesz, to jak by się twój mężuś nie zbyt dobrze sprawował - odparła, również się śmiejąc.
- Rozumiem. Dzięki kochanie, że i to zadbałaś. No to ostatni prezent mam od mojej siostrzyczki. Gdzie on jest?
- Chłopaki, zapraszam - powiedziała z błyskiem w oku, a oczom dziewczyn ukazało się czterech, przystojnych strażaków. Muzyka została zmieniona, a ci zaczęli tańczyć, zdejmując części swojej garderoby.
- Aaa! Zamówiłaś striptizerów! - zaśmiała się Lily i z resztą gości zaczęła klaskać, dopingując umięśnionych przystojniaków. Dwóch z nich będąc w samych stringach podeszło do Lily'an, jeden z przodu, drugi z tyłu i zaczęli się o nią ocierać. Najprzystojniejszy z nich, czarnowłosy, złapał jej dłoń i przycisnął do swojej umięśnionej klatki piersiowej, a dziewczyny wydały z siebie głośne wiwaty.

Chłopaki bawili się podobnie, gdyż dla Draco zostały zamówione striptizerki. Następnie u pań jak i u panów wódka lała się strumieniami, a wszyscy idealnie się bawili. Całe szczęście następnego dnia czekał na nich anty-kacuś.

Gdy nastał ten długo wyczekiwany dzień, każdy szczegół został idealnie dopracowany. Rozłożono ogromny namiot, gdzie znajdowały się długie, uginające się od ciężaru jedzenia stoły, miejsce dla orkiestry, i ogromny parkiet do tańczenia. Wszystko było ustrojone w kolorach biało - złotych, a na stołach znajdowała się porcelanowa zastawa i srebrne sztućce. W oczy od razu rzucała się klasa i przepych. Ceremonia miała odbyć się również w ogrodzie, lecz pod gołym niebem. Ustawiono rzędy białych krzeseł, które przedzielone zostały na środku przez biały, wąski dywan, na którym znajdowały się płatki róż, po którym szła pani młoda, prowadzona przez swojego ojca do ołtarza, ustrojonego żywymi różami. Do taktu przygrywał im marsz weselny oraz wszystkie spojrzenia były na nich skierowane.
Draco również oczarowany, patrzył na swoją wybrankę. Była ona ubrana w piękną, białą suknię. Wąski gorset w talli, ozdobiony diamentami, podkreślał jej figurę, a także  uwydatniał piersi. Dalej suknia płynęła zgrabnie do samej ziemi. Prosto skrojona i czysto biała, bez żadnych dodatków, aż do samego zakończenia, które było wykończone cieńkim pasem diamentów. Czarne włosy zostały zaczesane w grubego koka do którego został przyczepiony długi, biały welon, a na głowie prezentował się piękny diadem, który idealnie pasował do reszty biżuterii jaką miała na sobie dziewczyna.
Ojciec po doprowadzeniu córki do ołtarza, pocałował ją w czoło, a następnie usiadł koło swojej uroczyście ubranej żony, która oczywiście nie zrezygnowała z czarnego.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć związkiem małżeńskim Dracona Malfoya i Lily'an Lestrange. Jest to radosny dzień dla tych młodych ludzi, ich rodzin i bliskich, gdyż dwie kochające się osoby staną się dla siebie mężem i żoną, osobą która będzie drugiemu wsparciem, życiowym towarzyszem oraz rodziną. Nim ci dwoje złożą przysięgę małżeńską, pytam was, czy ktoś zna powód dla którego Lily i Draco nie mogą być razem? Jeśli tak, niech poda go teraz głośno lub zamilknie na wieki - powiedział urzędnik, a wśród zebranych nadal panowała cisza.
- Cieszę się, że nie ma. Tak więc złapcie się za dłonie i Draco, powtarzaj za mną; ja Dracon...
- Ja Dracon...
- Biorę sobie ciebie Lily'an za żonę...
- ...
- I ślubuję ci...
- ...
- Miłość, szczerość i oddanie...
- ...
- Oraz, że życie przejdziemy razem, będąc ze sobą, aż do śmierci.
- ...
- Przysięgę tą składam na mą magię i w twoje dłonie oddaję moje życie.
- ...
- Tak mi dopóż Merlinie.
- ...
- Teraz ty Lily. Ja Lily'an
- ...
- Biorę sobie ciebie Draconie za męża...
- ...
Gdy skończyła, ich postacie otoczyła złota mgiełka, która owinęła się wokół ich przedostatniego palca, tworząc piękne, złote obrączki, na których były wygrawerowane ich wzajemne imiona.
- Co magia połączyła, niech żaden człowiek nie rozdziela. Wam także życzę wytrwania ze sobą przez wszystkie lata życia i wydania na świat potomka. Draco, możesz pocałować swoją żonę - zakończył urzędnik, a blondyn pocałował Lily.
Wszyscy zaczęli głośno klaskać i obsypywać świeżo upieczonych małżonków życzeniami, wręczając im różne prezenty.
- Przystojnie wyglądasz w tym garniaku - szepnęła świeżo upieczona pani Malfoy, tańcząc pierwszy taniec ze swoim nowym mężem.
Miał on bowiem na sobie siwy, dopasowany garnitur mieniący się w świetle słońca, jak leśny strumyk, idealnie pasujący do jego pięknych oczu. Do tego nieskazitelna biała koszula, czarny krawat i tego samego koloru pantofle, czyniły go naprawdę bardzo dostojnym i eleganckim.
- Ty za to olśniewasz swoją urodą w której nikt nie może ci dorównać.
- A Elena?
- Ona nie ma w sobie tego czegoś. Mimo prawie identycznego wyglądu, to ty przyciągasz wszystkie spojrzenia, kochanie.
- Wydaje ci się mój mężu.
Lily była bardzo zadowolona, gdyż Karkarow nie przyjechał na ślub z powodu przysięgi, a także przez zadanie, jakie dostał od Voldemorta.
Czarny Pan ofiarował prezent parze młodej, by Igor nie miał czasu pojawić się mimo wszystko na owej uroczystości. Nie mógł on w niczym przeszkodzić, bo to plany jego mistrza były najważniejsze.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, ale chcę to usłyszeć również za dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt lat i jeszcze dłużej, do czasu, gdy nasze serca nie przestaną bić.
- Z przyjemnością, jeśli tyle czasu ze mną wytrzymasz.
- Chyba ty ze mną - zaśmiała się, a Draco słysząc koniec piosenki, objął jej szyję dłonią i namiętnie pocałował, przechylając w stronę parkietu.
Gdy rozległy się brawa, na parkiet wkroczyli Narcyza i Rudolf, bowiem para młoda miała zatańczyć najpierw ze swoim rodzicem, a później z teściem.
- Mówiłem ci córeczko, że pięknie wyglądasz? - spytał krótko obcięty mężczyzna, o niebieskich oczach w których gdyby bardziej się przyjrzeć, można by dostrzec trochę fiołkowego odcieniu.
- Tak tatku i dziękuję.
- Jestem z was naprawdę dumny. Wyrosłyście na piękne, mądre, silne i dystyngowane czarownice, które potrafią stawić czoła każdej przeszkodzie. Jesteście moimi pociechami, z których jestem tak niesamowicie dumny. Przykro mi jedynie, że to nie ja przyczyniłem się do waszego rozwoju, ponieważ nie było mnie gdy byłem potrzebny oraz miałyście jakiś problem lub zły dzień. Nie widziałem jak raczkujecie, rośniecie, idziecie do szkoły, a następnie dojrzewacie. Teraz jesteście już prawie pełnoletnie, niedługo wasze siedemnaste urodziny, a ty Lily masz już nawet męża. Nie jestem waszym prawdziwym ojcem. Nie mogę się nawet tak nazywać, mimo że dałem wam życie. Powinienem jeszcze w nim uczestniczyć, a nie zjawiać się nagle, gdy już jesteście prawie samodzielne.
- Ciii... Nie mów tak tato. To nieprawda co mówisz. Mimo, że nie byłeś z nami cieleśnie, to towarzyszyłeś nam w listach, które co tydzień nam przysyłałeś i w każde urodziny, o których nigdy nie zapomniałeś. Wiele rozwiązań, ciepłych słów i twojej miłości do nas, znalazłyśmy w nich z Eleną. Do tej pory wszystkie je trzymamy w specjalnej szkatułce, bo to nasz najważniejszy skarb jaki mamy - powiedziała, a łza spłynęła jej po policzku.
Jej ojciec również miał "świeczki w oczach".
- Nie wiedziałem, że aż tyle dla was one znaczą.
- Mając je, czułyśmy, jak byś był przy nas, więc nie mów, że cię nie było, bo to kłamstwo. Rozumiemy i zawsze rozumiałyśmy, że to nie był twój wybór, by siedzieć w Azkabanie. Mimo wszystko, kochamy cię tato.
- Och, ja was też - szepnął, a następnie mocno ją uścisnął.
- Odbijany - odezwał się Pan Malfoy, po czym wziął Lily w ramiona.
Draco tańczył zaś Bellą, a potem z Eleną, która również wyglądała prześlicznie. Była ona ubrana w fioletową sukienkę wiązaną na szyję, która jakby płynęła po jej zgrabnym ciele. Nie duży dekolt, pod którym znajdowała się kokardka wyłożona cekinami dodawały blasku sukience. Na nogach miała odkryte pantofelki, o nie tak całkiem małej szpilce. Włosy były wyprostowane, zaczesane w pół koka, w którego wpięty był duży, fiołkowy kwiat. Draco nie miał brata, więc Lily zatańczyła z jego świadkiem. Gdy zakończyli swój otwierający wesele taniec, wszyscy poszli do stołu na pierwszy toast, a także uroczysty obiad.
Ich krzesła wyglądały jak dwa trony, ustrojone dla wyjątku czerwonymi różami i biało - złotymi ozdobami. Nad nimi znajdowało się zaś wielkie serce, na których dwóch połówkach pisały ich imiona. Obok nich, miejsce po dwóch stronach zajmowali Elena i Blaise, a następnie ich rodzice, sam Voldemort obok Belli, koło Narcyzy siedział Severus Snape, chrzestny Draco i Ariana Gunnt. Co do pojawienia się Czarnego Pana, wielu jego popleczników było zdziwionych jego obecnością. Był to wielki zaszczyt dla rodzin pary młodej, a także samych świeżo upieczonych małżonków.
- Ja, Czarny Pan, chciałbym wznieść toast za Lily i Draco. By doczekali się potomka i dalej inwestowali w siebie, bo zajdą w życiu daleko. Zdrowie - zakończył, uśmiechając się do zgromadzonych, choć większość z gości mogła dostrzec tylko coś na wskroś grymasu.
- Zdrowie - powtórzyli goście chóralnym głosem.
Po zjedzeniu obiadu, znów udano się na tańce.
- Mogę? - spytał Voldemort, wyciągając rękę w stronę panny młodej.
- Z przyjemnością - odparła.
- Piękna uroczystość, ty również wyglądasz olśniewająco, moja uczennico.
- Dziękuję Mistrzu - powiedziała z uśmiechem. -Dziękuję, że się na niej pojawiłeś. To dla nas młodych, wielki zaszczyt.
- Och, moi najwierniejsi mogą zwracać się do mnie o wiele mniej uroczyście niż inni. Poza tym Lily nie pasuje do ciebie ta sztywna formułka.
- Ciężko cię Mistrzu zadowolić... Nie mniej jednak w formułce zawarłam co chciałam powiedzieć. Po prostu to ogromne wywyższenie, a większość nie wie za co.
- Dowiedzą się wkrótce. Bardzo przyjemnie mi się z tobą tańczyło, dziękuję - powiedział, całując dłoń dziewczyny, a następnie poszedł do tańca poprosić Elene.
- Ratuj mnie, proszę - szepnął Zabini, ponownie prowadząc ją na parkiet.
- Co się stało?
- Uciekam przed kuzynką Draco ze strony ojca, Margaret.
- To ta piegowata i napuszona brzydula, udająca najważniejszą osobistość na tym przyjęciu?
- Tak, to właśnie ta - odparł ze śmiechem, obracając czarnowłosą.
- Ona zawsze miała chrapkę na twojego mężusia. Jak go dostatecznie utraciła, to niestety padło teraz na mnie - jęknął.
- Na Draco? - spytała ze śmiechem.
- Noo... Ale były z nią jazdy, jak Smok zawsze w święta musiał przed nią uciekać - zaśmiał się na owe wspomnienie, a fiołkowooka razem z nim, wyobrażając to sobie.
- Odbijany - usłyszeli głos blondyna.
Zabini korzystając z okazji, że Elena już z nikim nie tańczy, szybko porwał ją w tany.
- A temu co? - spytał zdziwiony Draco.
- Ucieka przed twoją ukochaną - odparła z uśmiechem.
- Ty jesteś moją ukochaną.
- Więc ucieka przed twoją byłą ukochaną, tak jak ty w każde święta.
- Co? Skąd? Blaise, Margaret! Zabije go, że ci powiedział.
- Haha, spokojnie, on ma tylko za długi język. I tak, ucieka przed Margaret.
- Mimo wszystko, współczuję mu i już rozumiem jego zachowanie. Moja kuzynka nigdy nie była normalna. Jak mnie raz dopadła, to myślałem, że puszczę pawia, słuchając zaplanowanego przez nią naszego wspólnego życia. To byłby koszmar na jawie, całe szczęście nie ona jest dziś moją żoną, tylko ty.
- No nie ciesz się tak bardzo, też nie jestem dobrą żoną. Jak mi się narazisz, to będę zapraszać Margaret na każde święta.
- Tylko nie to... Obiecuje, będę grzeczny - powiedział szybko.
- Żartowałam, ty mój głupku - zaśmiała się, a następnie pocałowała blondyna.

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 20.


Godzina za godziną, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. Tak oto czas szybko gna do przodu, zamieniając każdy poprzedni dzień w historię, coś, do czego nie można już wrócić, bo to minęło, zostawiając po sobie wspomnienia lub zwykłą, szarą codzienność. Tak też było w przypadku uczniów Hogwartu. Jeszcze niedawno nastał dla nich 1 Września, a dziś coraz bardziej zbliżali się do końca swojego pierwszego, kolejnego lub ostatniego roku w tym magicznym miejscu.
Starsze klasy uczyły się do egzaminów, a młodsze korzystały z ciepłej pogody jaka nastała.
Co do Charlie, to dziewczynka rosła jak na drożdżach i jeszcze bardziej potrafiła sobie wszystkich wokół zjednać. Harry'emu i Syriuszowi idealnie się układało oraz Voldemort mało dawał o sobie znać. Jedni bardzo z tego powodu się cieszyli, a inni myśleli, że to niestety cisza przed burzą.
Co do prawdziwej odpowiedzi, to był on zajęty szkoleniem dwójki swoich uczniów, jak również gromadzeniem coraz większej ilości popleczników.
Lily i Draco dawali z siebie wszystko i jeszcze więcej. W wolnym czasie dodatkowo ćwiczyli swoje umiejętności, jednak mieli również czas dla siebie, jak i reszty paczki.
Elena także często spotykała się z Danielem i resztą zespołu. Nawet The Sparks zostali zapoznani z Syriuszem, Charlie i zielonookim Gryfonem.
Co do stosunków Złotego Chłopca i Severusa Snape'a, były one bardzo ciepłe. Opiekun Ślizgonów nie wiadomo czemu chciał spędzać z nim dużo czasu, tak samo jak i z Charlie. Słuchał z ciekawością opowieści Chłopca - Który - Przeżył oraz sam wspominał różne, miłe chwile ze swojego pobytu w Hogwarcie. Na lekcjach bowiem nie dogryzał mu już dla pozorów, a jedynie udawał, że traktuje chłopaka jak powietrze, by go niepotrzebnie nie ranić.
- Pakujemy się? - spytała niechętnie Elena.
Dzisiejszy dzień mieli już wolny od zajęć, a wieczorem miała odbyć się uczta pożegnalna.
- Niestety tak. Chociaż później będziemy miały już spokój - odpowiedziała i udając, że używa swojego magicznego patyka, za pomocą Magii Bezróżdżkowej zaczęła się pakować. Coraz lepiej wychodził jej ten rodzaj magii, którego używała przy każdej możliwej okazji. Cały czas szkoliła swój przepływ mocy, który już sam naturalnie dostosowywał się do odpowiednio rzucanych czarów.
- Puk, puk, można? - usłyszały za sobą głos swojego przyjaciela, Harry'ego.
- Hej, no jasne, wchodź. Co tam? - spytały, odwracając się w kierunku nowo przybyłego.
- Mógłbym porwać na trochę Lily, bo jest mi potrzebna na chwilkę?
- Jasne. Dokończysz sama pakowanie Elenciu?
- Nie ma sprawy - odrzekła na pytanie siostry, obdarzając ją promiennym uśmiechem.
- Jesteś kochana. No to pa - zakończyła, wychodząc za Gryfonem.
Gdy dotarli już do miejsca, do którego zmierzali, fiołkowooka zaczęła:
- Dzięki za wyciągnięcie. Dziś chciałam tylko coś z tobą do ustalić. Jak już wspominałam wcześniej, chciałam, byś nie mówił tego nikomu. Teraz zaś chcę, byś złożył mi Przysięgę Wieczystą, że pomimo co by się nie działo, masz nikomu nie zdradzić naszej tajemnicy, dobrze?
- Dobrze, jednak muszę zapytać, czemu? Czy to, aż tak ważne, by to się nie wydało?
- Odpowiedź poznasz w swoim czasie. Wybacz, ale nie mogę ci teraz tego powiedzieć - rzuciła, a z cienia wyszła jakaś Puchonka.
- Kto to? - spytał zielonooki, patrząc w zamglone oczy blondynki. Jej twarz była trochę pyzowata, a na ramieniu wisiała skórzana torba z książkami.
- Świadek do przysięgi, który ją przypieczętuje - odparła niedbale, wyciągając dłoń w kierunku chłopaka. Gdy ten po chwili wahania jej ją podał, nieznajoma odezwała się pustym głosem:
- Czy przysięgasz nie wydać owej tajemnicy?
- Przysięgam. Chyba, że wymagałaby już tego sytuacja - odpowiedział, patrząc hardo w oczy Panny Salvatore.
- Ale to jedynie w ostateczności - odparła, nie zdradzając swoich uczuć, a biała nić oplotła ich nadgarstki.
- Świetnie, przez to również nikt nie wyczyta tej informacji z twojego umysłu. Teraz zaś chodźmy stąd. Idziemy dokończyć nasze pakowanie - powiedziała, a przed wyjściem zwolniła dziewczynę z Imperiusa, po czym dla upewnienia rzuciła na nią czar zapomnienia.

- Zebraliśmy się tu dziś, by pożegnać kolejny rok nauki. Dla jednych był on bardzo pracowity, dla innych mniej, jednak każdy dał z siebie bardzo dużo, z czego jestem niezmiernie zadowolony. Co do pracowitości, nagrodzimy ją teraz. Pierwszy raz w historii szkoły z czego oczywiście bardzo się cieszę, nie tylko jedn dom jest dziś wygrany. Puchar Quidditha otrzymuje Gryffindor! - oznajmił wesoło Dumbledore, a całą Wielką Salę wypełniły odgłosy głośnych wiwatów. Slytherin również klaskał, a siostry Salvatore najgłośniej, szczerząc się radośnie do Harry'ego.
- Puchar domu wygrywa zaś Slytherin! - dodał, a na sali znów wybuchły gorące oklaski.
Gryfoni chcąc się odwdzięczyć, również klaskali swojemu przeciwnemu domowi, który był kiedyś dla nich wrogiem.
- To niespotykane, gdyż punkty w Quiddithu najczęściej przechylały szalę zwycięstwa o puchar domu, jednak nie tym razem. Uważam, że nasz wystrój sali powinien się zmienić - dodał siwobrody, a pomieszczenie zamieniło się złotem i szkarłatem oraz srebrem, i zielenią, przeplatając się radośnie. - Teraz zaś bawmy się i świętujmy - zakończył, a następnie z iskierkami tańczącymi w oczach, zajął swoje miejsce.
Uczniowie jeszcze długo rozmawiali, jedli i pili, aż zmęczeni całą imprezą, udali się do swoich kwater, by spędzić w nich ostatnią noc tego roku szkolnego.

- Wiesz, szkoda, że od dziecka nie chodziłyśmy tu do szkoły - powiedziała Elena, siedząc w przedziale razem z Draco, Syriuszem, Charlie, swoją siostrą, a także Harrym. Po śniadaniu, na którym dyrektor życzył im bezpiecznych i udanych wakacji, wsiedli do powozów, a następnie do czekającego na nich pociągu. Teraz zaś po szynach pędzili ponownie do swojej rzeczywistości, zostawiając za sobą magiczny zamek i opowieść, którą można by było umieścić na stronicach jakiejś fantastycznej przygody, którą każdy czytający chciałby samemu przeżyć.
- Masz rację. Szkoda, że już ten rok tak szybko zleciał - odpowiedziała Lily, wtulając się w klatkę piersiową swojego narzeczonego.
- Jeszcze tylko raz wrócimy do Hogwartu - jęknął zielonooki, dla którego zamek od pierwszej klasy stał się prawdziwym domem.
- Ja też wrócę z wami tylko na ostatni rok. Później mam zamiar pomóc swojemu chrześniakowi - odparł Łapa, choć po jego twarzy przemknął huncwocki uśmiech.
- A wy gdzie spędzicie wakacje? - spytał Potter, patrząc uważnie na bliźniaczki.
- Może znów pojedziemy za granicę, tym razem do Meksyku z The Sparks, które będzie kontynuować swoją trasę koncertową,  po czym  zatrzymamy się u siebie w domu. A wy gdzie będziecie?
- Tam, gdzie spędziliśmy święta. Nie mam już zamiaru wracać do Dursley'ów, szczególnie z moją małą Charlie. Moi krewni to przeszłość i mam nadzieję, że już nigdy więcej ich nie spotkam.
- A co na to dyrektor? - spytał ciekawy Malfoy.
- Oczywiście zgodził się, bo nie miał innego wyjścia. Na wstępnie powiedziałem mu, że mogę mieszkać bezpieczny pod jego nosem, albo ucieknę przy najbliższej okazji z Privet Drive i nie znajdzie mnie przez całe wakacje. Zaskoczony moimi słowami nie zostało mu nic innego jak wybrać opcję numer jeden.
- Świetnie go załatwiłeś. Cieszę się, że już więcej nie musisz wracać do tych okropnych mugoli - rzekła Elena.
- Coś z wózka? - spytała nagle starsza kobieta, rozsuwając drzwi ich przedziału.
- Lada! - pisnęła Charlie, biegnąc do wyrobów czekoladowych. Oczywiście jej tatuś, ciocie, i dwaj wujkowie obdarowali ją takim stosikiem, że przez całą drogę, ku uciesze dziewczynki, wszyscy tego nie zjedli.
- No to do zobaczenia niedługo - pożegnali się wylewnie, a następnie niechętnie rozdzielili na dwie grupy. Siostry i Draco, udali się w jedną stronę, a rodzinka w drugą. Nie czekając na nikogo, bliźniaczki i blondyn przy pomocy łańcuszka jednej z nich, przenieśli się do Malfoy Manor. Tam bowiem czekali już na nich ich rodzice.
- Dzień dobry - przywitali się kulturalnie, uprzednio przywołując skrzata, by zabrał ich bagaże.
- Witajcie moi drodzy. Właśnie omawiamy plany związane z weselem - odparł Pan Malfoy, a jego żona uściskała nowo przybyłych, którzy zajęli wolną kanapę.
- Myślimy nad kameralną imprezą, by prasa nie miała w nią wglądu, tak jak było z zaręczynami, ponieważ Bella i Rudolf jak wiecie, nadal są zbiegami.
- To data jest już ustalona? - spytała Elena, a matka skrzywiła się nieznacznie, czym zasmuciła fiołkowooką, która nie dała jednak po sobie tego poznać. Mimo, że przyzwyczaiła się do gorszego traktowania i uważanie jej osoby za powietrze, to w środku bardzo ją to bolało, mimo wielu prób lekceważenia zachowania rodzicielki.
- Za miesiąc - odparła Narcyza, obdarzając dziewczynę życzliwym uśmiechem. Elena odwzajemniła gest, który nie obejmował jednak jej oczu. Pragnęła, żeby choć raz została doceniona przez własną matkę, ale wiedziała też niestety, że to nigdy się nie zdarzy. Dla niej ważna była tylko jej Lily, ta potężniejsza, doskonalsza i przede wszystkim, ta chciana. Mimo bólu jaki jej to sprawiało, nie potrafiła nienawidzić swojej siostry, która była dla niej wszystkim.
- Wedle tradycji, ta uroczystość odbędzie się tutaj w Malfoy Manor - odezwał się ojciec bliźniaczek, popijając gorącą kawę z filiżanki.
- Lily, Draco gdzie chcecie jechać w podróż poślubną? - spytała blondynka, kierując na nich swój wyrok.
- Może Meksyk? - zaproponowała Lily z uśmiechem, patrząc radośnie na swoją młodszą bliźniaczkę.
- Tak, mi też podoba się ten pomysł - poparł ją narzeczony.

- Wedle życzenia moi kochani. Teraz zaś chodźmy na obiad, ponieważ pewnie jesteście głodni - powiedziała Narcyza, a następnie za kobietą wszyscy ruszyli w kierunku ogromnej, cytrynowej jadalni.