niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 2.


Następnego dnia dostały ze szkoły listę książek, którą mają zakupić na ten rok, więc od razu wybrały się na Pokątną.
Dni szybko mijały i nim siostry się obejrzały, zmierzały właśnie na peron 9 i 3/4. Ich humor nie był najlepszy z powodu kazania matki, danego im przed wyjściem :

- Pamiętajcie, że musicie trafić do Slytherinu - swój wzrok skierowała na młodszą córkę. - Macie się zachowywać jak na arystokratki przystało. Lily'an, masz być miła dla Draco i być dumne że nosicie nazwisko Le...
- Matko, nawet w Durmstrangu nie mogłyśmy używać naszego nazwiska. Tu zaś będą znać nas jako siostry Salvatore. Gdyby Dumbledore poznał naszą tożsamość, nie pozwoliłby nam uczęszczać do tej szkoły - odparła Lily protekcjonalnym głosem.

W przeciągu chwili znalazły przedział, w którym siedział samotnie pewien chłopak o zielonych oczach z widocznym nieładem na głowie. Był on ubrany po mugolsku; w jasne dżinsy, siwą koszulkę i czarne adidasy. Siedział zamyślony, opierając głowę o szybę.
- Możemy się dosiąść? - spytała jedna z bliźniczek.
- Jasne - odparł, trochę się ożywiając.
- Jestem Lily Salvatore.
- A ja Elena Salvatore.
- Miło mi, Harry Potter.
- Do której klasy chodzisz? - spytała Lily, nie przejmując się z kim siedzą, za co chłopak był im wdzięczny.
- Do szóstej, a wy na który rok idziecie?
- My również - odparły serdecznie.
- Skąd jesteście i gdzie się wcześniej uczyłyście?
- Co prawda pochodzimy z Anglii, jednak uczyłyśmy się w Durmstrangu. Od tego roku postanowiłyśmy zaś pójść do Hogwartu - objaśniła młodsza fiołkowooka z uśmiechem, przez co rozpoczęli miłą konwersację.

Cała podróż minęła im na śmianiu się i wesołym gawędzeniu. W miedzy czasie dołączyli do nich Ron Wesley i Hermiona Granger, lecz w tym roku byli oni prefektami, więc prawie cały czas nie było ich w przedziale.
Gdy siostry wysiadły z pociągu i ruszyły w stronę łódek, jak nakazywała tradycja, do ich towarzysza podróży dołączył pewien stalowooki blondyn.
- Hej Potter, zaczekaj - krzyknął chłopak.
- Czego chcesz, Malfoy? - spytał zatrzymując się raptownie. Nie był w humorze, ponieważ musiał rozstać się ze swoim ojcem chrzestnym, który obudził się dopiero wczoraj. Przez miesiąc opłakiwał śmierć Syriusza, po czym postanowił wziąć się w garść i zaczął przygotowywać się do znalezienia sposobu, by odzyskać bliską mu osobę. Niespotykane, ale osobą która mu pomogła był Severus Snape, z którym nawet nawiązał nić porozumienia, która stała się jeszcze mocniejsza, gdy cudem wrócił z niewoli Voldemorta, który złapał go w Ministerstwie, gdy udało się odzyskać Syriusza.
- Co tak ostro bliznowaty? Chciałem tylko o coś spytać.
- O co fretko?
- Kim były te dwie piękności?
- Mówisz o nowych uczennicach?
- Nie, o Wiepszleju i Pannie - Wiem - To - Wszystko - Granger... Jasne, że o bliźniaczkach, głąbie.
- To Lily i Elena Salvatore, ulizany.
- Dzięki Potter.
- Eee...Nie ma za co, Malfoy.

Siedząc w Wielkiej Sali, wszyscy z niecierpliwością czekali na przydział dwóch nowych nieznajomych, o których rozmawiała cała szkoła.
- Elena Salvatore - wyczytała McGonagall.
Dziewczyna podeszła spokojnie i usiadła na stołku.
- Hmm, tęgi umysł, odważna, kochasz siostrę nad życie, uczciwa, miła, nie masz w sobie wiele mroku. Pasujesz do każdego domu. Miałam już kiedyś taki problem z pewnym chłopakiem gdzie go przydzielić.
- Proszę unieść mnie w Slytherinie.
- Jesteś pewna? Czemu właśnie tam?
- Z powodu matki i nie chce zostać rozdzielona z siostrą, która na pewno tam trafi.
- Dobrze więc - odparła, a na głos krzyknęła - Slytherin!
Dom węża zaklaskał z entuzjazmem.
- Lily'an Salvatore - dziewczyna ruszyła dumnie i z gracją ku wicedyrektorce, śledzona wzrokiem pewnego blondyna.
- Masz wiele cech jak twoja siostra, jednak w tobie wyraźnie czuje mrok. Jesteś bardzo potężna i to ty nim władasz, a nie on tobą. Do tego mądra, sprytna i przebiegła. Z tymi cechami pasujesz idealnie do domu w którym byli twoi rodzice.
- Skąd...
- Po prostu wiem Panno Lestrange... I daj mu szansę, bo pozory mylą. Uważaj też na swoje dalsze wybory, bo możesz trafić na drogę bez powrotu.
Nim dziewczyna zdążyła spytać o co chodzi, Tiara krzyknęła :
- Slytherin!
Dziewczyna ruszyła ze swoją siostrą, która na nią zaczekała, w stronę stołu nowego domu. Przechodząc, uśmiechnęły się niepewnie do Harry'ego, myśląc, że teraz już nie będzie się z nimi zadawać, lecz on odwzajemnił uśmiech.
Podchodząc do stołu, stalowooki zrobił im miejsce obok siebie, a wszyscy spojrzeli na nie ze zdziwieniem. Pewnie chłopak, który wpadł od razu Lily w oko, był kimś ważnym, a jego gest był zaproszeniem do elity, do której zawsze należały. Siostry popatrzyły sobie w oczy, po czym usiadły koło chłopaka.
- Z kim mam tą niebywałą przyjemność? - zapytał, patrząc starszej dziewczynie w oczy.
- Lily Salvatore - odparła fiołkowooka, siedząca obok chłopaka, podając mu rękę.
- Draco Malfoy - przedstawił się i chciał pocałować dłoń dziewczyny, jednak ona słysząc jego nazwisko, szybko ją wyszarpnęła, a jej oblicze zmieniło się z przyjaznego, na zimne i opanowane.
- Proszę zamień się ze mną miejscami, bo nie wytrzymam - szepnęła do siostry, a ta spełniła jej prośbę.
- Czemu ona tak zareagowała? - zapytał Ślizgon z zawodem.
- Och, to nic takiego. Miło mi, Elena Salvatore.
- Draco Malfoy - rzucił niedbale, cały czas zerkając na Lily, która patrzyła w przeciwną stronę, byle by tylko nie na chłopaka.
- Witam was w tym nowym roku. Dla niektórych jest to pierwszy lub kolejny, a dla innych ostatni. Żeby nie zanudzać, pragnę tylko przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest kategorycznie zabroniony, a lista rzeczy zakazanych wisi na drzwiach pana woźnego. Miejsce nauczyciela Obrony na okres miesiąca obejmę ja, ponieważ nowy nauczyciel jest chwilowo niedysponowany. A teraz życzę wszystkim smacznego.

Draco obserwował uważnie dziewczynę, która niczego nie tknęła i zastanawiał się dlaczego.
- Czemu nic nie jesz? - spytała Elena, jednak Malfoy to usłyszał.
- Odechciało mi się
- Liluś...
- Nie mów tak do mnie! - syknęła, po czym bezceremonialnie wyszła z Wielkiej Sali.
- Źle się poczuła - skłamała Elena, gdy uczniowie i nauczyciele popatrzyli na nią pytająco.
- Panie Malfoy, jako prefekt swojego domu, powinien pan iść za panną Salvatore, gdyż nie zna ona szkoły.
- Może jednak nie - szepnęła młodsza, jednak Ślizgon był już przy drzwiach.

Po piętnastu minutach wędrówki, znalazł dziewczynę przed ukrytym wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu. Siedziała skulona, oplatając swoje kolana rękami, a jej głowa oparta była o kolana.
- Może pomóc? - spytał cicho.
Dziewczyna szybko podniosła głowę, a na jej twarzy odmalowała się wyraźna niechęć.
- Nie potrzebuje twojej pomocy.
- Chyba jednak tak...
- Idź do diabła.
- Czemu darzysz mnie taką niechęcią?
- Może mam powody? - zironizowała, przybierając ponownie pozę w jakiej ją znalazł.
- Jakie? - nie dawał za wygraną blondyn.
- Nie twój interes!
- Właśnie, że mój.
- Ale ty jesteś upierdliwy. Nie dasz mi spokoju?
- Nie - odparł hardo.
- Czemu się tak mną interesujesz? Nie powinieneś przecież tego robić.
- Dlaczego?
- Ponieważ jesteś prawie zaręczony...
- Skąd to wiesz?
- Chce trafić do mojego pokoju. Pomożesz mi? - spytała już miłej, by dał jej wreszcie spokój oraz by uniknąć odpowiedzi na pytanie.
- Czysta krew - rzucił, a ściana rozsunęła się, ukazując duży Pokój Wspólny.
Dziewczyna ujrzała sofy i fotele obite czarną skórą, szklane stoliki, kominek, ciemnozielone ściany, a na nim wielki herb ich domu. Schody z ciemnego drewna prowadziły na prawo do sypialni chłopaków, a na lewo do dormitoriów dziewczyn. Czarny, puszysty dywan leżący na podłodze, zakrywał prawie całą zimną, kamienną posadzkę. Draco chciał pociągnąć dalszą rozmowę, jednak czarnowłosa okazała zero zainteresowania, po czym po chłodnym "cześć", weszła do swojego dormitorium, które jak się okazało, dzieli tylko z siostrą. Znajdowały się tu wykonane z ciemnego drewna dwa biurka, masywna szafa, drzwi do łazienki oraz dwa prostokątne łóżka z czarną, satynową pościelą, wykończaną srebrnymi, naszytymi wężami i grubymi, ciemnozielonymi zasłonami.
Wystrój nie bardzo przypadł jej do gustu, po czym zrobiła pokój po swojemu. Ściany zmieniła na czarno - fioletowe, duże łóżka przemieniła na okrągłe, miękkie, składane wersalki, przykryte puszystymi kocami oraz przejrzystymi, fiołkowymi baldachimami. Ciemne drewno zmieniła na słodki, czekoladowy kolor, a na zimną, kamienną podłogę położyła panele w kolorze mebli. Łóżka stojące obok siebie rozdzieliła na dwie przeciwległe ściany pokoju, by stały na przeciwko siebie. Obok nich postawiła biurka, a z drugiej strony szafki nocne. Pod ścianą na przeciw wejścia powiesiła wielki obraz Paryża, a pod nim zaś postawiła szklany stolik i miękkie, czarne pufki. Na panele położyła puchaty, lawendowy dywan, a szafę zmniejszyła, powiększając ją od środka. Dodała również komodę, którą postawiła koło szafy, po czym poukładała na niej swoje i siostry zdjęcia. Łazienki nie zmieniała, ponieważ podobała jej się. Niebieskie ściany i brązowe płytki pasowały do siebie. W pomieszczeniu była także duża, biała wanna, mugolski prysznic, szafki łazienkowe, sedes oraz duże lustro.
- Jak tu ładnie - powiedziała urzeczona Elena, wchodząc do pokoju.
- Mi też się podoba moje dzieło - odparła i rzuciła się na łóżko.
- Może teraz coś zjesz?
- Czy ja wiem - zawahała się, a w odpowiedzi jej brzuch głośno zaburczał.
- Czyli tak...Gargamel! - przywołała do siebie skrzata.
- Tak panienko? - zapytał przywołany, pojawiający się z trzaskiem w pokoju.
- Przynieś mojej siostrze coś do jedzenia.
- To co zwykle. Ryż z panierowaną rybą, do tego sałatka z sałatą i pomidorem, świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy oraz przynieś do tego pokoju misę z owocami -  poleciła.
Skrzat ukłonił się i zniknął z trzaskiem, by po chwili pojawić się ze złożonym zamówieniem.
- Co Gargamel tutaj robi?
- Ojciec go tu wysłał, by spełniał nasze życzenia - odparła Elena.
Po rozpakowaniu się, oczywiście magicznie, siostry wykąpały się, a następnie udały prosto do łóżka. Jutro czekał je pierwszy dzień zajęć w nowym miejscu, gdzie wszystko może się wydarzyć.