Miesiąc w Hogwarcie minął jak z bata strzelił. Lily i Draco
byli na językach wszystkich uczniów, gdyż stali się wrogami nr 1. Wszystko
zaczęło się to bowiem od feralnego zderzenia się tych dwóch osobowości na
korytarzu.
Ich wymiana zdań przedstawiała się następująco:
- Jak łazisz niemoto? - warknęła Lily, podnosząc się z
kamiennej podłogi.
- To była twoja wina. Jesteś ślepa czy co? - odparował
blondwłosy z groźną miną.
- Moja? Ha! Ale jesteś śmieszny. To nie ja patrzę tylko na
siebie, mrucząc pod nosem "ale jestem śliczny."
- Chyba ci się coś poprzestawiało w tym małym móżdżku. Wiatr
przypadkiem nie wywiał ci ostatniej szarej komórki?
- Jakiś ty śmieszny. Normalnie boki zrywać. Chciałam ci
oznajmić tą bolesną prawdę, że jestem o wiele mądrzejszą i lepszą czarownicą od
ciebie, narcyzie.
- Śnisz. Ja przynajmniej mam uczucia, a nie pustą skorupę.
Twoje lodowe serce już dawno przestało bić, tak jak i twojej mamusi.
- Nie czepiaj się mojej matki. Jaka by ona nie była, jest
moją rodzicielką i byle chłoptaś nie będzie jej obrażał.
- Byle chłoptaś? To ty zachowujesz się jak rozkapryszony
bachor.
- Dość! - krzyknął Snape, który pojawił się nagle na
korytarzu. Zrobił to w dobrym momencie, ponieważ dwójka miała już do siebie
skoczyć, zaczynając tym samym bójkę. - Szlaban! Oboje! Przez tydzień! -
zarządził ostrym głosem, nie znoszącym sprzeciwu.
- Och, jak ja cię nie nienawidzę Malfoy.
- I na wzajem Salvatore.
- Jeszcze wam mało? Więc dwa tygodnie, a teraz marsz do
klasy!
Tak oto właśnie skończyło się ich pierwsze, lecz nie
ostatnie starcie.
Na wymianie zdań oczywiście nie poprzestano. Tego samego
dnia doszło między nimi do walki, przez co ich szlaban został wydłużony do
miesiąca.
Nie chcąc już narazić się na dalsze przyłapanie podczas kłótni,
postanowili uprzykrzyć sobie życie.
Właśnie trwała Transmutacja, gdy panna Salvatore wtargnęła
jak burza do sali, po czym złapała Smoka za "bety", potrząsając nim
ze złością, krzycząc przy tym wściekle:
- Ty cholerny dupku! W tej chwili przywróć mi mój kolor
włosów. Nie mam zamiaru być taką tlenioną blondynką jak ty! - wyrzuciła z
siebie. Dopiero wtedy wszyscy zauważyli jej kolor włosów. - Bo jak nie, to cię
wykastruję, powieszę na...
- Panno Salvatore! - krzyknęła Minerwa, oburzona zachowaniem
dziewczyny.
- Puść mnie. Jesteś jakaś pojebana. Czy masz dowody, że to
ja, świrusko?
- Dość! Szlaban i minus 50 punktów za takie zachowanie. W
tej chwili idziemy do opiekuna waszego domu! To niedopuszczalne, by uczniowie
się tak zachowywali, a tym bardziej używali takiego słownictwa! Poza tym
Salvatore, co pani ma na sobie?
- Piżamę - odparła, idąc z opuszczoną głową jak na skazanie.
- 5 punktów od Slytherinu za spóźnienie na lekcje i kolejne
5 za nieodpowiedni strój - wrzasnęła, patrząc krytycznie na turkusowe, satynowe
spodnie do kostek w biało - czarne misie oraz niebieską tunikę z długimi
rękawami o wyszytym po lewej stronie złotym kwiatku i dużym dekoldzie. Na
nogach miała jedynie skarpetki, a oczy gdyby mógłby, już dawno uśmierciły
idącego z nimi chłopaka. Mimo zmiany koloru, wyglądała naprawdę ładnie i blond
pasował jej równie dobrze jak czarny.
- Mogę cię prosić na chwilkę Severusie? - spytała kobieta,
śliniąc się na spokój.
- Co się... - zaczął, lecz widząc dwójkę winowajców, zapytał
: - Co zrobili tym razem? Poza tym Panno Salvatore zmieniła pani kolor włosów?
- To nie ja tylko ten choler... Ten oto tutaj - poprawiła
się pod ostrym spojrzeniem wicedyrektorki.
- Tak i właśnie dlatego nie dość, że spóźniła się na moją
lekcje, to jeszcze w piżamie wtargnęła do klasy, od razu dopadając pana
Malfoya, zmyślając go od najgorszych, używając przy tym niecenzurowanego
słownictwa. Ten jednak nie był jej dłużny. Dlatego odjęłam punkty i dałam
szlaban, którego omówienie i długość zostawiam tobie. Ja już nie mam do nich
siły. To niedopuszczalne, by się tak zachowywać - wybuchła, a jej krzyk znów
poniósł się po murach zamku.
- Masz rację. Dlatego dostaną teraz dwumiesięczny szlaban ze
mną. Odechce się im takiego zachowania. Dziś zapraszam was do siebie już o 18.00
- W czasie kolacji? - odezwała się Lily zdziwiona.
- Tak. Czy wyraziłem się dość jasno?
- Oczywiście panie profesorze.
- Możecie odejść, a pani niech się w końcu przebierze.
- Dobrze, do widzenia.
Gdy dwójka zniknęła za rogiem, można było jeszcze usłyszeć:
- Malfoy! Zabije cię dupku!
- Merlinie, czemuś nas tak pokarał - jęknęła nauczycielka
Transmutacji, wracając do swojej klasy.
- To było świetne. Opiekunka Gryfonów była wyprowadzona
nieźle z równowagi - odezwała się Elena do swojej siostry. - Poza tym ładnie ci
w tym kolorze.
- I ty przeciwko mnie? Próbowałam zupełnie wszystkich zaklęć
i nic nie pomaga. Chyba, że... Czekaj! - krzyknęła, wbiegając nagle do
łazienki.
- Ta szuja wlała mi mugolską farbę magicznie ulepszoną do
szamponu! Jak on się tu w ogóle dostał?
- Usp, to widocznie moja wina. Był tu wczoraj jak byłaś w
kuchni. Poprosił mnie o pomoc w pracy domowej, więc się zgodziłam. W
międzyczasie skorzystał również z naszej łazienki.
- Skoro chce się bawić, to ja z przyjemnością urządzę mu
plac i wyłożę go minami...
- Salvatore, zabije cię! - krzyknął chłopak, wchodząc
wściekły do Wielkiej Sali w czasie trwającego obiadu.
- Och Dracusiu, coś nie tak? - spytała słodkim głosem.
Słysząc jej słowa, chłopak spojrzał na nią zdziwiony, jednak szybko się
otrząsnął.
- Co zrobiłaś z moimi włosami? - spytał, wskazując swoją
głowę. Do niedawna blondyn, teraz na głowie miał brązowe włosy!
- To samo co i ty z moimi, kochanie.
- Kochanie? Aż tak mnie kochasz?
- Jasne, nawet nie wiesz jak bardzo - zironizowała.
- Więc to na pewno powinno ci się spodobać - rzucił, a
następnie złapał ją za ramiona i mocno pocałował.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu, patrzyli na to w zupełnym
szoku, ze wstrzymanymi oddechami. Lily
odepchnęła od siebie chłopaka, po czym uderzyła go w twarz z otwartej dłoni.
- Mam jeszcze jeden policzek - powiedział, a ta zachęcona
jego słowami, znów go uderzyła.
- Dość! - krzyknęła wicedyrektora, widząc kolejny zamach. -
Czy wyście już całkowicie powariowali? Kłótnie, niecenzurowane słownictwo,
pojedynki, a teraz przymus i rękoczyny? Ja już dłużej nie wytrzymam.
- Malfoy, Salvatore, idziemy - rzucił opiekun ich domu,
wychodząc z Wielkiej Sali. Dwójka winowajców niechętnie ruszyła za mężczyzną.
- Jeśli się nie uspokoicie, to będę musiał wezwać waszych
rodziców - poinformował, używając swojej ostatniej deski ratunku.
"Jeśli to nie pomoże, to chroń nas Slytherinie"
pomyślał.
Para popatrzyła na niego jak na kosmitę, któremu wyrosła
dodatkowa głowa.
- Zgoda? - spytała fiołkowooka, wyciągając rękę do Ślizgona.
- Zgoda - odparł, po czym hardo ją uścisnął.
- A teraz wracacie do sali, siadacie grzecznie obok siebie,
zabieracie się za jedzenie i ani jednego wyzwiska, żadnych rękoczynów oraz
nawet wrogich spojrzeń, bo wiecie co będę musiał zrobić - zastraszył ich
Śmierciożerca.
- Tak profesorze - odpowiedzieli zgodnie.
- Możecie wracać już do sali. Do zobaczenia na szlabanie -
rzucił Mistrz Eliksirów na zakończenie, kierując się do swojego krzesła, przy
stole prezbiterialnym.
- Podasz mi proszę sól? - spytał stalowooki, uśmiechając się
lekko do Lily.
- Oczywiście Draco, proszę, a czy ty podasz mi koszyk z
chlebem? - spytała uprzejmie "blondynka"
- Z przyjemnością
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Smacznego.
- Dziękuję i na wzajem.
- Dzięki - zakończyła dziewczyna z uśmiechem.
- Sev, jakich czarów na nich użyłeś? - spytała zaszokowana
Minerwa.
- To taka moja mała tajemnica.
- Dobrze, nie drążę. Ważne, że działają i tylko to się liczy
- odpowiedziała i ze spokojem oraz błogim uśmiechem na twarzy, zabrała się za
swój posiłek.
- Trzymaj się ode mnie jak najdalej jak to możliwe na tym
szlabanie w szkole i w ogóle, w życiu - ostrzegła blondynka, kierując się w
stronę gabinetu Snape'a na swój szlaban.
- Moja droga narzeczono, jak masz zamiar przeżyć ze mną
resztę naszego małżeństwa? Jak ścierpisz dzielenie ze mną łóżka i wychowywanie
naszych dzieci? Musisz już teraz zacząć się przyzwyczajać do takiego stanu
rzeczy w przyszłości.
- Nie musisz mi o tym przypominać co mnie czeka. Nawiedza
mnie to w moich najgorszych koszmarach. Może jednak zwieję sprzed ołtarza i nie
będę musiała cię już nigdy więcej oglądać.
- Nie zrobisz tego. Wiem o tym.
- Dlaczego nie? Skąd jesteś taki pewien, że tego nie
uczynię?
- Bo mnie kochasz.
- Skąd ta pewność, narcyzie?
- Bo na przykład właśnie temu nie zaprzeczyłaś, a twoją
taktyką na odepchnięcie kogoś od siebie, jest bycie oschłym, zimnym i
wyrafinowanym.
- Zabiję Elene. Poza tym jeszcze nie miałam czasu
zaprzeczyć. Wiedz jednak, że nie kocham cię Malfoy.
- Powiedz mi to prosto w oczy.
- Z przyjemnością, skoro tego sobie życzysz. Nie kocham cię
Malfoy - powtórzyła, udając obojętną.
- Kłamiesz, widzę to.
- Idź do diabła. Widać, że nie tylko przyfarbowałeś sobie
włosy, ale i szare komórki.
- Jakaś ty cyniczna.
- A ty śmieszny
- Pozerka.
- Narcyz.
- Oni tylko się bawią w przekomarzanie - usłyszeli nagle
głos Mistrza Eliksirów.
Ich serca na chwilę zamarły, gdy zobaczyli dwie osoby
znajdujące się w pomieszczeniu. Oto bowiem przy biurku siedział sam Lucjusz
Malfoy i Bellatriks Lestrange.
- Dobra kochanie, kończymy zabawę. Cześć mamo, miło pana
widzieć, Panie Malfoy - powiedziała z uśmiechem Lily, łapiąc
Draco za rękę i ciągnąc go do rodziców.
- Witajcie dzieci - odpowiedziała dziwnie radosna, czarnowłosa
kobieta.
- Mówiłem, żebyś mówiła mi po imieniu Lily.
- Przepraszam. Ciągle o tym zapominam i używam formy
grzecznościowej. Co was sprowadza do Hogwartu?
- Czarny Pan chce się z wami spotkać - odpowiedziała
podekscytowanym głosem Bella.
- Co się wam stało z włosami? - spytał nagle blondwłosy
arystokrata, zauważając tą dziwną zmianę.
- Heh, to taki mały żart. Do twarzy nam prawda? -
powiedziała z szerokim uśmiechem fiołkowooka, ukazując przy tym swoje równe,
białe zęby.
- O co chodzi z tym spotkaniem? - spytał stalowooki, chcąc
uniknąć pociągnięcia dalej poprzedniego tematu.
- Czarny Pan chce byście dołączyli do rodziny.
- Śmierciożercy pod samym nosem dyrektora? Czy to najlepszy
pomysł? - spytała Lily, wstrzymując oddech.
Nie chciała bowiem mieć nigdy stempelka i służyć jakiemuś
psychopacie półkrwi, na dodatek nieudacznikowi. Tylko on potrafił przepuścić
tyle okazji na złapanie Harry'ego.
- Tak lecz inicjacje mielibyście dopiero po zakończeniu
szkoły. Nasz Pan nie chce, by dyrektor was szantażował, ani próbował
przeciągnąć na swoją stronę.
- Dobra koniec gadki. Zbieramy się - odezwała się kuzynka
Syriusza.
- No to pa. Życzę miłej podróży. Zobaczymy się podczas świąt
wielkanocnych.
- Zabawna jesteś. Moja droga córko, wy oczywiście idziecie
teraz z nami. Severus po to dał wam szlaban o wcześniejszej porze, byśmy mogli
was zabrać ze sobą.
- Weźcie trochę proszku. Przeniesiemy się do dworu -
powiedział Lucjusz, przepuszczając przyszłą synową, później swojego
pierworodnego, a następnie Bellatriks.
- Do zobaczenia Sev.
- Na razie Lu - rzucił
do mężczyzny, znikającego w zielonych płomieniach.