czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 13.


- Witaj córeczko.
- Dzień dobry mamo - powiedziała, przytulając się do Narcyzy.
- Związek z Draco ci służy. Już wyglądasz jak prawdziwa Malfoy w tym kolorze włosów. Naprawdę pasuje ci i dodaje niesamowitego uroku.
- Dziękuję.
- Dzień dobry matko - przywitał się Ślizgon, pojawiając się w pomieszczeniu, po czym po chwili znajdował się w uścisku swojej rodzicielki.
- Synku, a tobie co się stało z włosami?
- To sprawka Lily.
- Ja się tylko odwdzięczyłam za moje.
- Chodź Draco - powiedziała, a następnie machnęła parę razy różdżką i arystokrata odzyskał swój wygląd.
- Ja też mogę prosić?
- Na pewno? Na prawdę ślicznie kochanie wyglądasz.
- Jestem pewna. Wolę mój naturalny kolor włosów.
Narcyza rzuciła parę zaklęć i Salvatore wyglądała jak dawniej.
- Dziękuję.
- Myślę, że chcecie się przebrać z tych szkolnych szat. Lily, możesz zajrzeć do pokoju na przeciwko Draco. Myślę, że znajdziesz w nim coś dla siebie.
- Dobrze i jeszcze raz dziękuję.
- Chodź kochanie - powiedział, łapiąc ją za rękę i ciągnąć na górę po schodach.
- Lubisz mnie złościć - podsumowała, zatrzymując się przed swoimi drzwiami.
- Oczywiście. Przynajmniej mogę się trochę pośmiać. Ciesz się, że nie pocałowałem cię przy rodzicach, bo wiesz, że musiałabyś oddać ten pocałunek moja narzeczono.
- Tylko byś spróbował. Tleniony blondas - rzuciła, wchodząc do wskazanego pokoju.
- Złośnica.
- Laluś - rzuciła zza zamkniętych drzwi.
- I tak mnie kochasz - krzyknął stalowooki na odchodne.
Nim zamknął drzwi swojego sanktuarium, usłyszał jeszcze:
- Chciałbyś...

Kwadrans później para wraz z Lucjuszem,  teleportowali się do twierdzy Voldemorta.
- Witaj Panie - powiedziała trójka nowo przybyłych, skłaniając się przed jego tronem.
- Witajcie moi mili. Przyjacielu, możesz nas zostawić. Gdy skończymy, na pewno wrócą bezpiecznie do domu.
- Dziękuję panie - oparł Malfoy senior, po czym skłonił się nisko, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
- Lily, Draco, podejdźcie bliżej i siadajcie - odezwał się do nich, wskazując na czarną, skórzaną kanapę, znajdującą się przed nim samym.
- Nie wiem panie czy nam wypada - odezwała się dziewczyna, pokornym głosem.
- Skoro nalegam, to chyba mi nie odmówicie, Panno Lestrange.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała, zajmując miejsce, po czym spojrzała na Czarnego Pana. Miał on na sobie gustowną zielono - czarną szatę ze srebrnymi wykończeniami, podkreślającą jego dziedzictwo Slytherina. Mężczyzna popatrzył na nich uważnie, po czym odchylił się do tyłu, opierając się o swój tron i zaczął mówić:
- Chciałem się z wami spotkać, by omówić parę kwestii, ale widzę, że najpierw musimy załatwić sprawę między wami. Panno Lestrange, proszę podać mi prawą dłoń.
Fiołkowooka bez sprzeciwu wykonała polecenie. Tom wziął swoją różdżkę, a następnie machnął ją parę razy.
- Jak widać przysięga jest nie ważna. Nie mieliście z Igorem świadka, który by ją przypieczętował, dlatego zostaje tylko kwestia moralna. Rzuciłem zaklęcie, które nadal będzie ją utrzymywać, bez konieczności dopełniania jej.
Dziedzic Malfoyów spojrzał na nich z niezrozumieniem.
- Draco, pomyśl. Od kiedy Lily zachowuje się inaczej?
- Od powrotu do szkoły po świętach.
- Na pewno? Czy nie zbyła cię wcześniej?
- Po powrocie z Malfoy Manor do jej domu. Karkarow! Zostali sami, by porozmawiać, a po tym już była inna.
- Brawo. Otóż właśnie wtedy złożyli i przypieczętowali magiczną przysięgę, jednak nie mogę pozwolić, by moje plany były burzone. Jesteście silni, a wisi potomkowie będą jeszcze silniejsi. Skoro ten problem już jest w końcu rozwiązany, to możemy przejść do kolejnej sprawy. Czy mogę teraz liczyć na pojedynek, Panno Lestrange.
- Skoro życzysz go sobie panie, to oczywiście jestem do twojej dyspozycji.
- Świetnie. Masz się postarać. Nie chcę wygrać zbyt łatwo. Muszę ocenić ile umiecie, gdyż z tym wiążą się moje kolejne plany. Używamy wszystkiego, prócz Avady. Myślę, że się na tobie nie zawiodę, Panno Lestrange.
- Jeśli życzysz sobie panie, to możesz mówić do mnie po imieniu.
- Z przyjemnością Lily, a teraz zaczynajmy - zakończył, robiąc w jej stronę ukłon, by zachować wszystkie finezje pojedynku. Voldemort licząc na pół godziny pojedynku, zdziwił się, choć pozytywnie, że przedłużył się on o dodatkową godzinę więcej, niż planował.
- Crucio - rzucił na pokonaną, która nawet się nie skrzywiła.
- Draco, pomóż mi.
- Czy...
- Rzuć zaklęcie - rozkazał, nie zwalniając swojego.
- Crucio - mimo dwóch zaklęć torturujących, Lily nawet nie pisnęła, a na jej twarzy pozostał spokój.
- Wspaniale. Przerosłaś moje oczekiwania. Możesz iść usiąść, by odpocząć, a ja przetestuje teraz Pana Malfoya.
Czterdzieści minut później w pojedynku chłopak w końcu legł. Gdy dostał niewybaczalnym, syknął z bólu, a jego maska nie była idealna.
- Draco wypadł gorzej, ale i tak umiecie dużo. Chcę wam bowiem zaproponować, byście zostali moją prawą i lewą ręką. Oczywiście czeka was jeszcze sporo dodatkowej nauki, którą osobiście bym nadzorował. Nauczyłbym was o wiele potężniejszych czarów, bo macie potencjał. Obecnie jesteście jak nieoszlifowane diamenty. Gdy skończę nad wami pracować, przetniecie najgrubszą stal, bez żadnego problemu.
- Bylibyśmy zaszczyceni. To dla nas wielkie wyróżnienie - odezwał się stalowooki.
- Czyli mam to uznać za odpowiedź twierdzącą?
- Tak - odpowiedziała starsza z bliźniaczek.
- Cudownie. Mówiąc szczerze nie przewidywałem odmowy. Lily, musisz dopracować z Draco olkumencje. To właśnie z jego umysłu wyczytałem dzisiejsze informacje. Twoja ochrona jest bez zarzutu.
- Dobrze panie.
- Co z przyjaźnią, z Potterem? Jak się rozwija?
- Wszystko wedle planów. Święta trójca Hogwartu nie istnieje. Harry mi i Elenie ufa bezgranicznie.
- Uczy się jakiś dodatkowych czarów bądź umiejętności?
- Nie. Pomagamy mu w nauce, ale poza program się nie dokształca.
- Idealnie. W ostatecznej bitwie będzie szybko usuniętą przeszkodą na mojej drodze do panowania nad światem - mruknął z uśmiechem czarnoksiężnik, a następnie zmienił temat. - Severus da wam szlaban, więc codziennie będziecie pojawiać się tu na dwie godziny, na prywatne lekcje ze mną. Oto wasze świstokliki. Gdybym również chciał byście się pojawili, poczujecie, że robią się ciężkie. To tyle na dzisiaj. Tylko rodzicom i naszemu Mistrzowi Eliksirów możecie powiedzieć o naszym dzisiejszym spotkaniu. Jutro widzę was tu, w tym samym miejscu o 19.00.
- Oczywiście. Do widzenia panie - pożegnali się, skłaniając się czerwonookiemu, a następnie za pomocą wisiorka który Lily dostała od Narcyzy, przenieśli się do Malfoy Manor.
- I jak spotkanie? - spytała zniecierpliwiona Bella, zrywając się z kanapy na której właśnie siedziała.
- Dobrze. Zostaliśmy prawą i lewą ręką Czarnego Pana, poza tym witaj tatusiu.
Cała czwórka rodziców była zaszokowana tą nowiną. Nie myśleli, że plany ich pana są, aż tak wielkie względem ich dzieci. Ten fakt również dawał im najwyższe, po ich potomkach, miejsce w hierarchii Śmierciożerców. Nie tylko ich pociechy dostały awans społeczny.
- Będziemy mieć prywatne lekcje z Czarnym Panem, codziennie, po dwie godziny. Dziś zeszło nam tak długo, gdyż rozmawialiśmy oraz walczyliśmy z nim na jego polecenie, ponieważ jak sam powiedział, chciał ocenić nasz poziom, a także sprawdzić  czy się nadajemy do jego planów - dopowiedział blondyn, chcąc jak najszybciej porozmawiać z jego ukochaną. Żal, który siedział w nim po rozmowie w przedziale, rozprysł się niczym bańka mydlana. Pluł sobie w brodę, że złość i zraniona duma, przysłoniły mu poskładanie owej układanki w logiczną całość.
- To my będziemy wracać do szkoły, gdyż za pół godziny zaczyna się cisza nocna - poinformowała Lily, po złożonych im gratulacjach, a następnie razem ze Ślizgonem, pożegnała się z obecnymi w pomieszczeniu i za pomocą kominka, przenieśli się prosto do Hogwartu.
- Jak było? - spytał Snape, siedząc przy swoim biurku i sprawdzając ze znużeniem testy.
- Ciekawie. Mam pytanie. Gdy dawał nam pan szlaban, to wzmianka o rodzicach była aluzją, że się dziś pojawią?
- Nie, Panno Salvatore. To była moja jedyna deska ratunku w zatrzymaniu was. O "odwiedzinach" dowiedziałem się o wiele później, więc zapewniłem, że dam wam szlaban.
- Dziękujemy za niewydanie nas. Obiecujemy, że już będziemy grzeczni - przyrzekła fiołkowooka. - Och, jeszcze jedno. Będzie musiał nam pan chyba dołożyć szlabanu, gdyż codziennie od 19.00 do 21.00 mamy być u Voldemorta, który będzie dokształcał swoją prawą i lewą rękę.
- Zostaliście prawą i lewą ręką? - krzyknął, zrywając się ze swojego miejsca.
- Tak, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumie pan, że to na obecną chwilę wielka tajemnica i tylko pan i nasi rodzice o tym wiedzą.
- Rozumiem. Czy on jednak wie, że przyjaźnisz się z Potterem?
- O tym porozmawiamy innym razem, gdyż zbliża się 22.00. Dobranoc profesorze - zakończyła, wychodząc bezceremonialnie z pomieszczenia.
Gdy tylko opuścili gabinet, poczuła strach. W środku, aż coś ściskało ją w żołądku.
"Może Draco znienawidzi mnie przez to, co uczyniłam i jak go potraktowałam. Ma możliwość odegrania się na mnie" pomyślała, zamykając drzwi.
Od powrotu z twierdzy Czarnego Pana, chłopak nie odezwał się ani słowem, a fiołkowooka zwinnie unikała jego wzroku. Gdy wyszli z gabinetu, od razu chciała uciec jak najdalej od swojego narzeczonego, jednak on jej na to nie pozwolił.
- Nie tak szybko. Idziemy do Pokoju Życzeń coś sobie wyjaśnić - odpowiedział głosem, który ciężko było rozgryźć, kierując się w stronę pomieszczenia.
Droga dłużyła się czarnowłosej niemiłosiernie. Nie raz myślała, by przekląć chłopaka jakąś klątwą, a następnie samej ukryć się jak najdalej, jednak jej serce i duma na to nie pozwalały.
"Nie będę chować się i uciekać jak tchórz. Jestem przecież Lily'an Lestrange." pomyślała, utwierdzając się w duchu.
Gdy przekroczyli próg ukazanych się im drzwi, zobaczyli mały, granatowy pokoik o kremowym suficie i tego samego koloru kanapie, która razem ze szklanym stolikiem, stała samotnie na środku pomieszczenia. Panował tu półmrok, a jedyne oświetlenie dawał kominek, znajdujący się na przeciwko nich w którym trzaskał wesoło ogień, dzieląc się z nimi swoim blaskiem i ciepłem.
Niezręczną ciszę między nimi przerwał głos chłopaka, wyrzucającego z siebie pytanie, które od dawna tak go męczyło.
- Czemu to zrobiłaś? - spytał, głosem pełnym bólu, który zebrał się w nim od ostatnich wydarzeń.
- Nie muszę...
- Musisz i skończ z graniem zimnej kobiety. Mam prawo wiedzieć czemu to zrobiłaś - krzyknął, a Lily w jego oczach zobaczyła jeszcze większy ból. 
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo, on mnie szantażował. Miałam trzymać się od ciebie z daleka, jak to tylko możliwe i być dla ciebie oziębła. Gdy nie chciałam się zgodzić na jego warunki, uprzejmie mi oznajmił, że wie, że Elena chodzi z mugolem. Może przeczytał to w zwykłej prasie, gdyż to znany muzyk rokowy. Bezceremonialnie zagroził, że powie matce, a ta na pewno zabiła by wokalistę, a następnie dałaby nauczkę Elenie. Musiałam się zgodzić. Nie miałam innego wyboru.
- Czy twoje szczęście nie jest ważne?
- Nie. Je już zaprzedałam dawno temu diabłu, targując z matką, że zgodzę się na ślub z kimś kogo nie znam, by Elena mogła sama wybrać swojego ukochanego.
- Bella się na to zgodziła?
- Musiała, bo już wtedy Voldemort miał plany wobec mnie. By go zadowolić, postanowiła zrobić wszystko by mnie do tego zmusić. Nie wygrała bym z nią, więc chociaż wykorzystałam to na korzyść siostry, choć matka zastrzegła, że to nie może być mugol. Kocham ją, więc jestem w stanie zrobić dla niej wszystko.
- A co z nami?
- Co ma być? Jestem już twoja i tak pozostanie do końca mojego życia.
- Zwalniam cię z tego. To koniec. Zerwiemy zaręczyny.
- Co ty mówisz? Oszalałeś? - spytała, a w jej głosie zabrzmiała nuta strachu.
- Ja też cię kocham, więc jestem gotów zrobić dla ciebie wszystko, byś była szczęśliwa. Jutro po spotkaniu z Czarnym Panem, oznajmimy rodzicom, że ślubu nie będzie.
- Nie. Słyszysz! Ja się nie zgadzam.
- Mną się nie przejmuj. Poradzę sobie, gdyż chcę twojego szczęścia.
- To po prostu przy mnie bądź - szepnęła, wtulając się w jego klatkę piersiową.
Stalowooki był zaskoczony tym gestem.
- Czemu? Czy to ma znaczyć, że ty mnie...
- Tak i dlatego bądź przeklęty Malfoy.  Przebiłeś się przez moje grube mury, które tyle budowałam i skradłeś moje serce. Nie wiem jak je przekupiłeś i na dodatek czym, ale mnie już nie słucha, będąc wierne wyłącznie tobie.
- Przepraszam za ten miesiąc oraz, że moja urażona duma zasłoniła mi prawdziwe fakty.
- Nie masz za co przepraszać, to raczej ja powinnam błagać cię o przebaczenie. Poza tym przez otrzymane szlabany, mogłam być bliżej ciebie.
Chłopak przytulił ją mocniej do siebie, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Jego ukochana w końcu wpadła, w sidła miłości i mimo znajomości tylu czarów oraz bystrości umysłu, nie potrafiła się z nich uwolnić.
Teraz tuląc się do swojego narzeczonego, zaprzestała kompletnie swoich prób.
- Malfoy?
- Co tam Lestrange?
- Wiesz jak ja cię nienawidzę?
- Ależ wiem. Też cię kocham, skarbie.
Para rozmawiała jeszcze do późna, po czym nawet nie wiadomo kiedy, zasnęła w swoich ramionach.