poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 7.


- Lily, kocham cię! - krzyknęła Elena, wbiegając niczym burza do dormitorium.
- Ja ciebie też, ale czy to jest powód kochana, by budzić mnie rano?
- Jest trzynasta po południu, śpiochu -  oznajmiła, przewracając sugestywnie oczami.
- No właśnie, czyli dla mnie rano! - odparowała druga, kładąc sobie poduszkę na głowę w geście protestu.
- Kiedy to wszystko kupiłaś? - spytała nagle młodsza siostra, rozglądając się zdziwiona po ich wspólnym pokoju.
- Wczoraj - odrzuciła bez entuzjazmu i zwlekła się z ciężkim sercem z łóżka, wiedząc, że siostra nie da jej już dłużej spać. Znała ją przecież całe swoje życie. Elena włączyła wieżę, po czym zaczęła lecieć piosenka Linkin Park - Leave all the rest.
- Opowiadaj -powiedziała Lily, gdy w końcu się ubrała.
- Och, na początku myślałam, że to Harry, lecz jego zachowanie było inne i za bardzo patrzył na mnie maślanym wyrokiem - zaczęła swoją historię, a jej starsza siostra zaśmiała się, wyobrażając sobie ten widok. - Gdy byliśmy przed Wrzeszczącą Chatą, zaczął się powoli zmieniać. Całe szczęście nie było tam nikogo, prócz nas. Poznałam od razu, że to Daniel, a on zażył dodatkowo eliksir z twojej piersiówki. Wtedy już wiedziałam na sto procent, że wszystko wariatko zaplanowałaś. Po zwiedzeniu magicznej wioski, chcąc być sam na sam, wróciliśmy do zamku, po czym udaliśmy się do pokoju Wchodź - Wychodź. Tam mógł mieć już swój wygląd. Nie wiesz jaki był oczarowany magią, jak błyszczały mu oczy, gdy opowiadał mi jakie było jego zdziwienie, widząc naszą szkołę w środku, choć dla niego, gdy zobaczył ją po raz pierwszy, wyglądała niczym ruina. No i do tej pory tak na marginesie nie może uwierzyć, że zmienił się w Harry'ego.
- Tak, to mogło być dla niego trochę szokujące. Rzuciłam go na głęboką wodę.
- Dokładnie. Największym zaskoczeniem był dla niego jednak Pokój Życzeń. Cieszył się jak dziecko, gdy znikąd popłynęły ich piosenki, przy których tańczyliśmy, jak pojawia się stolik z kolacją oraz wygodne łóżko do spania. Dużo rozmawialiśmy, ciesząc się swoją obecnością. Och, dziękuję ci za te magiczne chwile Lilciu - zakończyła i przytuliła mocno bliźniaczkę.
- Nie ma za co. Takiemu jednemu, zielonookiemu chłopakowi musisz podziękować. Gdyby nie on, to mój plan by się nie powiódł - oznajmiła, po czym spytała :
 - Odstawiłaś już swojego ukochanego do świata rzeczywistości?
- Niestety tak, bo chłopaki z zespołu już za nim wydzwaniali - odpowiedziała.
- Rozumiem. Wiesz co? W tej szkole nic się nie dzieje - ziewnęła niewyspana Lily.
- Czekaj! Podsunęłaś mi właśnie pomysł - Elena uśmiechnęła się diabelsko.
- Myślisz o tym samym co ja? - spytała starsza Salvatore, po czym razem w tym samym czasie krzyknęły:
- Gazetka szkolna!
- Przeczuwałam, że aparaty się przydadzą - dopowiedziała starsza fiołkowooka.
- Dzień dobry. Co już kombinujecie? - spytał Harry, wchodząc nagle do pokoju dziewczyn, gdzie ostatnio był częstym bywalcem.
- Wyjawimy ci, jeśli będziesz naszym wspólnikiem - powiedziały równocześnie.
- Niech stracę. Wchodzę w to - odrzekł udając, że robi to z ciężkim sercem.
Gdy czarnowłose wyjaśniły Wybrańcowi plan, ten również uśmiechnął się szatańsko ( to wszystko przez zły wpływ sióstr ), po czym powiedział im o Mapie Huncwotów, która może pomóc.
Po omówieniu wstępnym, postanowili, że gazetka będzie miała tytuł : Hogwardwood ( jak Hollywood ), czyli co w szkole piszczy.
Aby gazetka była ciekawa, postanowili oczywiście poszukać jakiś sensacji. Dlatego zaczęli wszędzie chodzić z aparatami.

Pewnej nocy, trójka przyjaciół skradała się po zamku, ubrana na czarno, w opinające się, śliskie spodnie ( Harry ma normalne ), bluzki koloru smoły, z długimi rękawami, bezrękawniki z kapturami, które miały 4 kieszenie, skórzane rękawiczki oraz specjalne okulary, dzięki którym widzieli przez ściany. Siostry miały związane włosy; starsza w wysoką kitkę, a młodsza, w dwa warkocze. W trójkę wyglądali niczym mugolscy szpiedzy i mieli nawet ich sprzęt ( od czego ma się swoje kontakty ).
- Zabawimy się w różową panterę - oznajmiła radośnie Lily.
- To moja ulubiona bajka. Znaczy się, tylko ją oglądałem - odparł Harry zmieszany.
- My też - odpowiedziała zwięźle Elena.
- Kim byli wasi rodzice? - spytał w pewnej chwili Wybraniec.
- Nie chciałbyś ich poznać - odparła młodsza Salvatore zgodnie z prawdą.
- To znaczy, że oni żyją? Więc czemu wychowywała was niania?
- Ponieważ siedzieli na wczasach w Azkabanie - Lily powiedziała to takim głosem, jakby mówiła o pogodzie.
- Skończmy już ten temat - ucięła, gdy chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć.
- Chyba właśnie znalazłam nam sensację, prosto na pierwszą stronę - szepnęła cicho Elena, po czym nakazała iść za sobą. Skradali się oczywiście jak różowa pantera, chichocząc ze swojej głupoty.
Dobierając na miejsce prawie wybuchli śmiechem, gdy zobaczyli Rona i Hermione, obściskujących się w pustej klasie. Drzwi były lekko uchylone, więc wpuścili przez nie małą kamerkę z pluskwą, by słyszeć co mówią.
- Kochanie, a jak ktoś nas zobaczy? - spytała dziewczyna, odrywając się od chłopaka. Jej usta były całe czerwone, a bluzka prawie zdjęta.
- Daj spokój - odparł, po czym ponownie zaczął miażdżyć jej usta, śliniąc ją przy tym okropnie.
- Aż mi się chce rzygać, jak na to patrzę - powiedziały cicho bliźniaczki w tym samym czasie, krzywiąc się niczym jakby wypiły sok z cytryny.
Gdy mieli dość materiałów, postanowili już dłużej tego nie oglądać.

Dni mijały, a trójka agentów rozmieściła pluskwy z kamerkami w całym zamku, by mieć lepsze rozeznanie w życiu oraz tajemnicach szkoły.
W końcu nadszedł TEN dzień. Wstali wcześnie rano i poprosili skrzaty, by razem ze śniadaniem i półmiskami dla uczniów plus dyrektora, pojawiły się egzemplarze oraz, by nie wydali, że to oni. Skrzaty przysięgły dyskrecję, po czym obiecały pomóc.
Gdy dosiedli się do stołu Slytherinu, gdzie już nikt nie miał nic przeciwko obecności Harry'ego, dzięki paru przypadkom wylądowania kilku Ślizgonów w Skrzydle Szpitalnym, rzuciły im się w oczy gazety. Wysłali sobie pytające spojrzenia, by zachować pozory zdziwienia, po czym zaczęli czytać.
Na pierwszej stronie, na środku, widniał czarny napis :
 Hogwardwood - czyli co w szkole piszczy.

Pod napisem zaś było wielkie czarodziejskie zdjęcie Rona i Hermiony, całujących się, jeśli tak to można było w ogóle nazwać. Ręce rudowłosego chłopaka znajdowały się pod spódnicą Pani - Wiem - To - Wszystko. Pod ruchomą fotografią napisane było:

W tym numerze znajduje się również:
* Pansy Parkinson i jej orientacja seksualna
* Humor dnia + kolęda na święta.

Po przewróceniu kartki, wszystkim ukazały się zdjęcia piegowatego i kujonki oraz stosowny artykuł, który brzmiał następująco :

Nowa para w Hogwarcie; Hermiona Granger (Gryfonka lat 16) i Ron Wesley (również Gryfon lat 16), lubią łamać szkolny regulamin. 8 Grudnia, po ciszy nocnej, znajdowali się razem w starej klasie Zaklęć, ucząc się wzajemnie anatomii swoich ciał. Rudowłosy chłopak był bardzo uważny, skupiony na lekcji oraz łaknął dalszej wiedzy, co bardzo rzadko mu się zdarza. Życzymy udanego związku, jednak pamiętajcie o zabezpieczaniu się.

Gdy para zobaczyła zdjęcia oraz co o nich piszą, zaczerwienili się, po czym szybko opuścili Wielką Salę, wśród salwy śmiechu innych uczniów.
Kolejny artykuł był o Ślizgonce.

Pansy Parkinson i jej orientacja

Księżniczka Mopsa (Ślizgonka lat 16), po skończonym związku z Draconem Malfoyem (również Ślizgon lat 16), załamała się i zmieniła swoją orientację. Jej nową wybranką serca jest Elizabeth Netwon (Puchonka półkrwi lat 15). Jest to pierwszy związek tego typu w Hogwarcie. Pansy, gratulujemy. Trzymaj się, jesteśmy z tobą.

Oczywiście dla potwierdzenia artykułu, dołączone były zdjęcia przytulających, całujących i trzymających się za dłonie dziewczyn.
Na ostatniej stronie zaś był kawał :

Severus Snape przychodzi do piekła. Spotyka tam diabła, który wyjaśnia, że w tym miejscu za karę każdy musi zanurzyć się w odchodach na taką głębokość, na jaką sobie zasłużył przez całe życie. Poprowadził go do sali i kazał stanąć w kale po kolana. Snape rozejrzał się. Zauważył Bellatrix Lestrange stojącą po łopatki, Avery'ego po pas oraz Karkarowa stojącego po łydki. Nagle spostrzegł Glizdogona, stojącego zaledwie po kostki. Snape zdziwił się i zwrócił do diabła.
- Hej, Pettigrew stoi tylko po kostki, a przecież zabił tylu ludzi!
Diabeł popatrzył na animaga i przewrócił oczami.
- No rzeczywiście. Peter, przestań się wygłupiać i zejdź z głowy Voldzia.

+ Kolenda

Dzisiaj w Hogwarcie x2
Wesoła nowina
Bo kotka Filcha x2
Porodziła syna
Wszyscy się cieszą
Do kotki spieszą
Darki składają
Kotka witają
Feniksy śpiewają,
Sóweczki klękają
Cuda, cuda ogłaszają.

Pozdrawiamy, Autorzy Gazetki :
Księżniczka, Romantyczka i Bohater.

- A teraz niech wstanie ten, kto jest tego autorem - krzyknęła McGonagall, zrywając się ze swojego miejsca, gdy zobaczyła, co Dumbledore i uczniowie czytają.
- Minerwo, daj spokój - powiedział dyrektor, opanowanym, lekko rozbawionym głosem, po czym niezauważalnie puścił oczko do trójki przyjaciół.
- Ale... - zaczęła kobieta.
- Nie będziemy dochodzić kto ją stworzył, tylko proszę następnym razem, by zdjęcia nie były takie... - przerwał, szukając odpowiedniego słowa. - Pikantne - dokończył.

Przez następne dni, wszyscy śmiali się z Rona i Hermiony oraz życzyli Pansy szczęścia w nowym związku. Wicedyrektorka próbowała dowiedzieć się na własną rękę kto jest twórcą gazetki, jednak nic nie znalazła.
- Snape nie wie kim jesteście. Dziś po kolacji masz jednak iść do niego. Ktoś, będzie na ciebie czekał, by zabrać cię do domu - przeczytała Lily na głos list, który dostała od matki. Choć nie było podpisu, wiedziała, że to od niej.
Elena popatrzyła na siostrę smutnym wzrokiem, po czym przytuliła ją mocno.
- Nie będę uciekać, lecz zmierzę się z moim przeznaczeniem - powiedziała hardym głosem starsza.
- Pomogę ci jak tylko będę mogła.
- Dziękuję Elenciu. Z jednej strony dobrze, że Jacob tej chwili nie dożył. Zapowiedział przecież, że mnie porwie, by nie doszło do zaręczyn - zaśmiała się Lily przez łzy, przypominając sobie twarz martwego ukochanego.
- Jak my bez siebie wytrzymamy ten tydzień?
- Szybko nam zleci. Poza tym możemy rozmawiać ze sobą telepatycznie - odparła młodsza Salvatore, po czym zaczęły pakować parę najpotrzebniejszych rzeczy.

Gdy kolacja dobiegła końca, Ślizgonka ruszyła w wyznaczone miejsce.
- Dobry wieczór, Profesorze - przywitała się grzecznie Lily, wchodząc do gabinetu Severusa Snape'a.
- Witam panno Salvatore. Proszę usiąść - rzucił chłodno jak zawsze.
- Co się stało, że zostałam wezwana? - spytała prosto z mostu, nie ruszając się z miejsca.
- Umierająca przyjaciółka w twojej poprzedniej szkole, pragnie cię zobaczyć - wyjaśnił.
- I dyrektor mnie puści?
- Skoro przybył po ciebie osobiście sam Karkarow, nie mógł odmówić.
- Witaj Lily, Severusie - dziewczyna usłyszała tak bardzo znienawidzony głos i od razu zrobiło się jej niedobrze. Tak bardzo nie chciała zobaczyć tego człowieka ponownie, a on teraz wyszedł z kominka, stając prosto przed nią.
- Dobry wieczór Igorze - odparł Mistrz Eliksirów.
- Jacob kazał cię pozdrowić - szepnął fiołkowookiej do ucha.
Czarnowłosa słysząc to, zamachnęła się, chcąc bezceremonialnie spoliczkować nowoprzybyłego. Mężczyznę jednak złapał jej rękę w żelazny uścisk.
- Crucio! - rzucił.
Lily pod wpływem zaklęcia nawet nie pisnęła, a jej twarz wyrażała nagłe opanowanie, choć w oczach płonął ogień nienawiści.
- Dobrze cię wychowałem - odparł, przerywając zaklęcie.
- Czy ty... Czy to jest... -  wyjąkał Snape ze zdumieniem.
- Tak, byłem opiekunem bliźniczek Salvatore, a raczej powinienem powiedzieć sióstr Lestrange.
- Jak podejrzewałem - rzekł nauczyciel, patrząc uważnie na dziewczynę.
- Rzadko się mylisz. Do zobaczenia Severusie i pamiętaj, że to nie może wyjść poza ten gabinet. Chyba, że chcesz odpowiadać przed naszym Panem i samą Bellą - wyjaśnił z uśmiechem, lecz można było wyczuć w tym jawną groźbę.
- Oczywiście - odparł beznamiętnie, patrząc jak dwójka znika za drzwiami.
Lily zablokowała umysł, by siostra nie odczuła jej strachu, przeważającego nad nienawiścią. Uczniowie i nauczyciele byli w swoich Pokojach Wspólnych, więc szybko przeszli puste korytarze.
Docierając w końcu do Zakazanego Lasu, fiołkowooka już miała się teleportować, lecz mężczyzna złapał ją nagle i zastosował teleportację łączną.
- Jeszcze raz spróbujesz mnie uderzyć, a kara będzie gorsza, niż za związek z Jacobem. Chyba pamiętasz tą noc? Moje łóżko nadal na ciebie czeka - szepnął, muskając jej ucho swoimi wargami, a dziewczyna zadrżała.
- Nie zbliżaj się do mnie - warknęła załamującym się głosem, dostrzegając, że nie są przed posiadłością, lecz w jakimś lesie. Ze strachem zaczęła cofać się do tyłu, patrząc jednak uważnie na mężczyznę, który trzymał jej różdżkę.
- Boisz się mnie kochanie? - spytał, widząc jak fiołkowooka zaczyna oddychać płytko.
- Gdzie ta odważna dziewczyna, która tak walecznie się broniła?
Lily chciała się teleportować, jednak była tak roztrzęsiona, że nie potrafiła. Gdy cofnęła się do tyłu, nagle zawadziła o wystający korzeń i runęła prosto na ziemię. Nie minęła chwila, a mężczyzna był już przy niej.
- Jesteś tak samo piękna jak walczysz oraz gdy się boisz. Tylko wtedy ujawniasz swoje prawdziwe uczucia. Nie wiesz nawet jak na mnie działasz. Naprawdę dobrze cię wychowałem - powiedział, głaszcząc jej włosy. Po policzkach czarnowłosej popłynęły łzy.
- Nie płacz moja Lilusiu. Chcę, byś była szczęśliwa.
- Więc czemu to zrobiłeś i nadal mnie krzywdzisz? - krzyknęła, próbując odsunąć się od swojego towarzysza, jednak jego silne dłonie złapały ją w tali.
- Tak bardzo cię pożądałem i nadal pożądam. Gdy dowiedziałem się o twoim chłopaku, wpadłem w szał i go zabiłem. Był nam przeszkodą, tak jak teraz Malfoy. Pamiętaj, jesteś tylko moja - powiedział, scałowując jej łzy z rozkoszą.
- Pyszne. Czy twoja siostra jest tak samo smaczna jak ty? - spytał z lubieżnym uśmieszkiem.
- Zostaw ją w spokoju! Obiecałeś mi to, jeśli nikomu nie powiem! Obiecałeś! - jęknęła, ciężko łapiąc powietrze. Była wyczerpana, jakby przebiegła parę kilometrów. Czuła mdłości i zawroty głowy.
- Spokojnie, nic jej nie zrobię skarbie, a teraz doprowadź się do porządku, bo musimy ruszać do domu - powiedział i pocałował dziewczynę w usta, po czym odszedł, oblizując wargi oraz rzucając jej różdżkę.
Lily nie mogąc już wytrzymać, zwymiotowała. Była na skraju załamania jak wtedy, jednak chciała opuścić to miejsce jak najszybciej było to możliwe. Jeśli przedtem dała sobie radę, to i teraz da. Parę zaklęć maskujących oraz eliksir na uspokojenie, który zawsze przy sobie miała, po czym
Karkarow teleportował ich prosto do dworu.
Lily przywitała się z rodzicami, po czym uciekła do pokoju, pod pretekstem niewyspania.
Gdy zamknęła za sobą drzwi, rzuciła zaklęcia wyciszające oraz zamykające. Narysowała także runy swoją krwią, by nikt nie mógł złamać zaklęć, by wejść do niej w nocy. Po tym wszystkim poszła prosto pod prysznic, czując, że jest cała brudna. Mocno szorowała swoją skórę, niemalże do krwi, by zmyć z siebie obleśny dotyk mężczyzny.
Tej nocy nie spała spokojnie, mając koszmary z tamtej pamiętnej nocy, która wpłynęła na całe życie dziewczyny.

Gdy nastał następny dzień, biorąc głęboki wdech, weszła do  jadalni na śniadanie jak gdyby nigdy nic.
- Witaj matko, ojcze, profesorze - przywitała się uprzejmie z kamienną maską na twarzy, siadając przy stole i dziękując Merlinowi, że jej głos nie drży.
- Właśnie o tobie rozmawialiśmy - oznajmiła matka.
- Igor powiedział nam, jaką wspaniałą uczennicą byłaś oraz, że nie sprawiałaś żadnych kłopotów wychowawczych - dodał z dumą ojciec.
- Cóż, starałam się - odparła, powstrzymując mdłości.
Karkarow uśmiechnął się, po czym starsi znów zaczęli rozmowę. Fiołkowooka zaś wczuła się w humor swojej siostry, by zapomnieć o swoim.
- Hej - powiedziała Elena, gdy tylko ją poczuła.
- Cześć młoda.
- Czemu wczoraj nie mogłam się z tobą skontaktować? Stało się coś?
- No coś ty. Po prostu byłam zmęczona i wzięłam eliksir Słodkiego Snu, ponieważ nie mogłam zasnąć. Brakuje mi ciebie - powiedziała, chcąc oddalić od siebie temat.
- Mi ciebie też. Dyrektor wyjaśnił na śniadaniu, że twoja przyjaciółka umiera i przybył po ciebie dyrektor Karkarow oraz, że wrócisz dopiero po świętach. Wszyscy uwierzyli, a ja dodatkowo potwierdziłam - powiedziała.
- Dziękuję. Dobra, muszę kończyć, bo przybyli państwo Malfoy.
- To do usłyszenia i trzymaj się - powiedziała Elena, kończąc rozmowę.
Prawdę mówiąc, Malfoyowie mieli przybyć dopiero za pół godziny, lecz Lily chciała spędzić ten czas samotnie. Weszła do swojej głowy i wczorajsze zdarzenie wrzuciła w pokój na swoje najgorsze wspomnienia, po czym zamknęła jego drzwi na klucz i ukryła je głęboko, by nikt ich nigdy nie znalazł, nawet jej siostra. Następnie udała się na polanę, która zawsze ją uspakajała i dodawała siły.
Gdy poczuła się lepiej, wzięła kolejną porcję eliksirów uspokajających, po czym założyła czarne legginsy i ciemnozieloną tunikę z ciemnym, szerokim pasem. Włosy rozczesała i wpięła w nie spinkę. Nałożyła zaklęcie maskujące, po czym włożyła czarne szpilki i ruszyła dumnie na dół.
Pan i Pani Malfoy siedzieli już w salonie.
- Oto moja córka Lily oraz przyszła żona Draco - powiedziała Bellatrix.
Wszystkie oczy zwróciły się na fiołkowooką.
- Dzień dobry - przywitała się z uśmiechem.
- Witaj piękna damo - powiedział Lucjusz, lustrując dziewczynę wzrokiem. Szare oczy przeszyły ją dogłębnie. Chyba zdała test, ponieważ w końcu uśmiechnął się do niej.
- Ma twoje rysy twarzy, siostro - powiedziała wyniośle Narcyza.
Po chwili skrzaty podały herbatę oraz ciasta, a rozmowa zeszła na rozdzielanie zadań. Mężczyźni mieli zająć się trunkami, strojem Draco i nie przeszkadzać w dalszych przygotowaniach kobiet, które miały zająć się resztą. Gdy brzydsza płeć opuściła salon, Narcyza, Bella i Lily zaczęły układać listę gości.
Po skończeniu, ustaliły kto, gdzie będzie siedział oraz jakie będzie menu i w jakiej kolejności będą podawane wszelakie potrawy. W taki oto sposób zleciał im reszta popołudnia.
Przez następne dni była zamawiana orkiestra, ustalono jakie będą utwory, została przystrojona sala balowa, dom i ogród (w końcu to święta), wszystkie zaproszenia zostały wysłane, kelnerzy zamówieni oraz pokoje gościnne odświeżone i  przygotowane. Zostało jedynie tylko kupić suknię.
- Pójdziesz z Narcyza, gdyż ja muszę sprawdzić jak wywiązali się ze swoich zadań mężczyźni oraz zobaczę czy dobrze wyszykowali Draco - oznajmiła Bella, a jej córka zgodziła się na ten scenariusz bez żadnego sprzeciwu.
Podczas zakupów Pani Malfoy okazała się bardzo miłą kobietą z dobrym gustem, która bardzo kochała swojego jedynego syna, jednak zawsze chciała mieć również córkę, którą teraz miała być dla niej Lily.
Po całym dniu chodzenia po sklepach, kupiły zwiewną, fioletową suknię na grubych ramiączkach, sięgającą do samej ziemi. Pod biustem miała ułożony pas z diamentów, który dodawał blasku kreacji, rozświetlając ją.
- Będziesz w niej ślicznie wyglądać - powiedziała blondwłosa z zachwytem, przyglądając się Ślizgonce.
- Dziękuję Pani Malfoy.
- Mów mi Narcyza lub mamo, kochanie - poleciła, uśmiechając się wesoło.
- Dobrze, mamo - odparła dziewczyna, a szczęśliwa kobieta przytuliła ją do siebie.

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 6.


Nim uczniowie się obejrzeli, nastał 19 Październik. Dla jednych jest to zwykła data, lecz tego dnia siostry Salvatore kończyły właśnie 16 lat. Nigdy nie obchodziły tego dnia, do chwili, gdy nie zajęła się nimi ich niania. Czas spędzony z nią był najlepszym w ich życiu.
- Wszystkiego najlepszego - powiedziały wspólnie, przytulając się wzajemnie. Czarnowłose złożyły sobie życzenia gdy tylko się obudziły, po czym wręczyły sobie prezenty. Zaśmiały się zgodnie, gdy zobaczyły, że kupiły sobie to samo; błyszczyki do ust o smaku wiśni oraz eleganckie kolczyki.
Na śniadanie ruszyły w bardzo dobrych humorach. Gdy zasiadły do stołu, zdziwiły się, gdy przed nimi wylądowała niespodziewanie śnieżnobiała sowa Harry'ego z dużą paczką, kolejna sowa z Prorokiem Codziennym oraz duży, czarny kruk. Elena zaczęła odpakowywać pakunek od Hedwigi, a Lily złapała za gazetę.
- To od Daniela - powiedziała radośnie młodsza z bliźniczek, patrząc na kartkę z życzeniami od chłopaka, którego poznała w wakacje.
W paczce była także fiołkowa apaszka oraz śliczna, srebrna obrączka.
Tymczasem Lily jęknęła w myślach.
"O nie... Mamusia złożyła nam już życzenia" pomyślała, patrząc na wielki nagłówek:
Wielka Rzeź W Mugolskiej Wiosce.

Dziś w nocy około godziny 1.20 Śmierciożercy zaatakowali mugolską wioskę. Ludzie nie umierali od Avady, lecz od krwawych tortur zaserwowanych im przez popleczników Sami - Wiecie - Kogo. Wiemy, że pomiędzy nimi była groźna i szalona Bellatrix Lestrange. To jedna z największych masakr w tym roku. Czyżby było to dla kogoś ostrzeżenie, a może jakiś znak? 
Rita Skiter.

Czarnowłosa nie chcąc psuć młodszej siostrze urodzin, niepostrzeżenie zniszczyła gazetę i wkładając wesołą maskę na twarz, a następnie odpakowała przesyłkę od kruka. Jak się okazało, był to prezent od ich ojca. Przysłał im diamentowe bransoletki. Do prezentu dołączona była również duża kartka z życzeniami.
Salvatore bardzo się zdziwiły, gdyż nigdy nie dostały od rodziców żadnego prezentu.
Po zjedzeniu i poczęstowaniu tortem nauczycieli oraz uczniów (skrzaty upiekły specjalnie parę tortów, by starczyło dla wszystkich), solenizantki i Harry udali się na eliksiry.
- Wszystkiego najlepszego - powiedział Draco, dając Lily prezent po skończonej lekcji.
Okazało się, że to srebrny zegarek -  bransoletka o dużej tarczy. Pod spodem było zaś wygrawerowane : dla Lily'an od Dracona.
- Dziękuję, lecz nie wiem czy mogę to przyjąć. Twój mops nie będzie zazdrosny jak będę ją nosić? - spytała.
- Nie jesteśmy już razem, a co na to twój bliznowaty?
- Nie mów tak na niego i też już nie jesteśmy razem. Zostaliśmy przyjaciółmi - odparła fiołkowooka. - Dziękuję ci za prezent, jest śliczny - dodała, zakładając prezent na lewą rękę, a następnie pocałowała chłopaka w policzek, po czym szybko uciekła od Ślizgona, dołączając do czekających na nią przyjaciół.
- Nie musimy udawać już pary i dziękuję - powiedziała cicho do Harry'ego.
- Nie ma za co i polecam się na przyszłość - odparł z szelmowskim uśmiechem.
- Zapamiętam - dodała.
Jak się okazało, chłopak również miał dla nich prezent; srebrne wisiorki z dużymi literami, rozpoczynającymi ich imiona.
- Dziękujemy - powiedziały, przytulając w tym samym czasie Gryfona.
- Ty ty powiedziałeś Draco i użyczyłeś swojej sowy Danielowi? - spytały, a raczej stwierdziły owy fakt.
Wybraniec pokiwał głową na potwierdzenie.
- Ale skąd o nich wiedziałeś?
- Od Dyrektora oczywiście - odparł, po czym w dobrych humorach ruszyli na zaklęcia.

Pierwszy mecz Quiditcha szybko nastał i jeszcze szybciej się skończył wielką porażką Ravenclawu. Krukoni nie mieli zbytnich szans z porozumiewającymi się telepatycznie ścigającymi, które świetnie dogadywały się również z Zabinim, zwinnym obrońcom, celnymi pałkarzami i szukającym z szybką miotłą. Wynik przedstawiał się 300 do 40 dla Slytherinu.

12 grudnia było pierwsze wyjście do magicznej wioski.
- Muszę ci zorganizować jakiegoś partnera do Hogsmeade - wymamrotała Lily, uśmiechając się diabelsko. Nie chciała bowiem zostawić siostry samej, ponieważ sama musiała iść z Malfoyem, tak, jak mu obiecała.
- Co?
- Nic Elenciu - odpowiedziała fiołkowooka, ucinając temat.

Gdy obudziły się rano, była sobota. Wczoraj, gdy młodsza Salvatore usnęła, jej siostra załatwiła wszystko co trzeba...
- Moja droga, masz się w to ubrać - oznajmiła starsza bliźniaczka, podając siostrze czarną bluzkę oraz jasny sweterek. Do tego bransoletkę z fiołkowym brylantem i tego samego koloru opaskę na głowę. Lily pokręciła jej włosy oraz zrobiła lekki makijaż.
- Wyglądasz ślicznie - odparła, patrząc na swoje dzieło.
- Przecież idę tylko z przyjacielem - westchnęła Elena.
- Musimy pokazać, że mamy styl oraz klasę - odrzekła siostra, naśladując głos matki.
- Już kapuje - odparła smętnie.
- Harry powiedział, że spotkacie się przy bramie.
- Dobrze. To ja lecę, pa. I powodzenia z Malfoyem - zaśmiała się, po czym założyła brązowe botki i tego samego koloru kurtkę.
- Przyda mi się - rzuciła.
Gdy młodsza Salvatore wyszła z pokoju, Lily wzięła jedną samo napełniającą się buteleczkę z pewnym eliksirem, po czym przelała jego zawartość do srebrnej piersiówki.
- Harry, pokaż się - rozkazała, gdy drzwi nagle się otworzyły, jednak nikogo nie było widać. Potter uśmiechnął się i zdjął Pelerynę Niewidkę, jednak nie był on sam.
- Siema spryciaro - przywitali się z  fiołkowooką.
- Hej chłopaki. Harry, daj twój włos - zażądała,
wystawiając rękę. Dziewczyna wrzuciła go do piersiówki, po czym wstrząsnęła i podała drugiemu chłopakowi.
- Pij co godzinę po małym łyczku. Nie bój się, wszystko ci wczoraj wyjaśniłam. W rzeczy naszego Gryfiaka możesz przebrać się w łazience, gdy już się przemienisz. A teraz zdrówko - poinstruowała czarnowłosa, a chłopak po chwili zniknął w łazience.
- Dziękuję, że się zgodziłeś i zrezygnowałeś przez to z Hogsmeade.
- Nie ma sprawy. Ten czas spędzę razem z Syriuszem.
- Tylko żeby cię nikt nie zobaczył, bo pomyślą, że to inwazja klonów Pottera.
- Nie masz się o co martwić i nie ma za co.
- Jestem gotowy - odparł drugi chłopak, wychodząc z łazienki, przypominając brata bliźniaka zielonookiego.
- To idziemy... Potterowie, pod pelerynę - rozkazała.
Po dotarciu do głównego holu rozdzielili się. Prawdziwy Harry poszedł do swojego chrzestnego, ukryty pod magicznym materiałem, a jego sobowtór poszedł dalej z Lily.
- Nareszcie - odparli zniecierpliwieni Elena i Draco.
- Sorki, pomyliłam się. To Draco czekał przy bramie, a Harry się spóźnił i wpadł na mnie, więc przyszliśmy razem - wyjaśniła dziewczyna.
- Ale teraz się rozchodzimy? - spytał z nadzieją Malfoy.
- Tak - odparł "Harry", po czym znikł z młodszą Salvatore.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział stalowooki.
- Nie podlizuj się - odpowiedziała, pokazując mu język. 
Dziewczyna miała na sobie czarną koszulkę, kremową marynarkę, na którą rzuciła urok ocieplania, ciemne dżinsy oraz czarne szpilki. Włosy wyprostowała, a grzywkę spięła do góry. Ciemny makijaż i wiśniowy błyszczyk od siostry dodawał jej uroku. Szli powoli, a rozmowa pomimo niechęci, szła gładko.
To dzięki swojemu wychowaniu, Lily postanowiła się udzielać. Nie chciała bowiem, by ten dzień do reszty był klapą.

W tym samym czasie cztery osoby bawiły się świetnie; Elena i "Harry" zwiedzając magiczną wioskę oraz Syriusz ze swoim chrześniakiem, z którym grali w karty na pieniądze i popijali Piwo Kremowe. Łapy nie obchodził fakt, że prawie wszystko już przegrał. Wpatrywał się z zachwytem w szczęśliwą twarz zielonookiego, a jego serce radowało się tym widokiem. Dla Pottera zrobiłby wszystko, by tylko był szczęśliwy.

Wracając do Eleny, dziewczyna była zaskoczona i szczęśliwa, gdy dowiedziała się, że jej przyjacielem jest naprawdę Daniel Benet, chłopak w którym zakochała się podczas tych niedawno minionych wakacji, na koncercie muzycznym, gdzie grał właśnie zespół Beneta.
Po zwiedzeniu magicznej wioski, postanowili wrócić do Hogwartu i zaszyli się w Pokoju Życzeń, by cieszyć się sobą na wzajem. Tam  mógł mieć swój normalny wygląd.

Lily i Draco też nie bawili się najgorzej. Chłopak wpatrywał się w dziewczynę jak w obrazek. Była śliczna gdy się śmiała, po prostu najpiękniejsza na świecie. Arystokrata nie chciał, by ten dzień się skończył. Salvatore też zapomniała chwilowo o nienawiści i dała się prowadzić sercu. Po zwiedzeniu wioski i zakupieniu paru rzeczy, Lily teleportowała się z Draco do mugolskiej pizzerii. Chłopak był zaskoczony, ponieważ, pomimo że nienawidził mugoli, nigdy tak naprawdę ich nie poznał. Po prostu tak wpajał mu ojciec na rozkaz Czarnego Pana.
- Jedz - powiedziała czarnowłosa, siedząca przy stoliku, łapiąc kawałek pizzy.
- Eee, no nie wiem. Czy to jest smaczne? - spytał, patrząc krytycznie na jedzenie.
- Nie mów mi, że nigdy tego nie jadłeś. Odpowiadając zaś na twoje pytanie, tak, jest przepyszne. Jeśli mi nie wierzysz, to sam spróbuj. Nie pożałujesz - odrzekła i ugryzła swój kawałek.
Stalowooki zawahał się, lecz zaryzykował. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że to naprawdę było pyszne.
- A nie mówiłam? - spytała Salvatore, widząc minę blondyna, po czym zaśmiała się wesoło.
- Zawsze mi wmawiano, że mugole są źli i chętnie pozbyli by się wszystkich czarodziejów, lecz nigdy mi nie powiedziano mi, że potrafią robić takie dobre rzeczy oraz, że są tak pomysłowi - oznajmił Draco zgodnie z prawdą.
- Chodź, muszę coś kupić - powiedziała fiołkowooka i pociągnęła za sobą swojego towarzyszą do sklepu.
- Dzień dobry - przywitali się.
- Witam. W czym mogę pomóc? - spytał uprzejmie sprzedawca.
- Chciałabym kupić małą wieżę HI-FI oraz dwie mp4.
- Proszę, oto katalog. Stąd może sobie pani wybrać która się podoba - oznajmił sprzedawca.
W końcu zdecydowała się na czarno - niebieską wieżę stereo, dwie mp4, jedną dla siebie koloru niebieskiego, a drugą czarną dla siostry. Postanowiła jeszcze kupić laptopa z internetem oraz trzy najlepsze aparaty cyfrowe, czując, że się przydadzą.
Gdy wyszli ze sklepu, dziewczyna zmniejszyła niezauważalnie pakunki.
- Skąd miałaś mugolskie pieniądze?
- Zawsze przy sobie jakieś mam - odparła, uśmiechając się radośnie.
- Po co ci to wszystko i ten cały lapop?
- Laptop, Draco - poprawiła go, po czym dodała: - Lubię mugolskie piosenki oraz ich sprzęty. Pomimo, że jestem czarodziejką, to też jest przydatne.
- Ale w Hogwarcie to wszystko nie będzie działać.
- Och będzie. Od czego są przecież czary... - odparła, po czym teleportowali się do Zakazanego Lasu.
- Puszczaj mnie debilu! Mam własne nogi! - krzyczała Salvatore, gdy stalowooki wziął ją niespodziewanie na plecy.
- Nie wierć się. Jako jedyna masz okazję być noszona przez Malfoya, a ty jeszcze narzekasz - odparł.
- Hmm, ciekawe. Z tej perspektywy na to nie patrzyłam - powiedziała, po czym oplotła chłopaka rękami, by nie spaść, a głowę wtuliła w zagłębienie jego szyi, sprawiając, że Draco, aż się uśmiechnął.
- To nie był wcale taki okropny dzień jak się zapowiadał - stwierdziła Lily, gdy dotarli do Hogwartu i stała już na własnych nogach przed Pokojem Wspólnym Slytherinu.
- Dzięki za szczerość - zironizował blondyn, lecz cały czas się uśmiechając.
- Nie ma za co, polecam się na przyszłość - odpowiedziała, pokazując mu język.
- Skoro nie było tak źle, to dasz się jeszcze namówić na jakieś wyjście?
- Zobaczę - odparła zagadkowo, po czym pożegnała się i poszła do swojego pokoju.
Draco stał zaś w miejscu do czasu, gdy nie zniknęła za drzwiami, po czym ruszył do swoich prywatnych pokoi, cały czas myśląc o Lily.
Po wejściu do dormitorium nie zastała bliźniaczki, tak jak się spodziewała. Fiołkowooka poszła do łazienki się umyć, następnie ubrała piżamę po czym powiększyła i rozpakowała kupiony sprzęt. Parę machnięć różdżką i wszystko już działało nie potrzebując nawet prądu.
Tymczasem jej siostra spała spokojnie w ramionach swojego chłopaka, wtulona w jego klatkę piersiową.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 5.


Na 28 Października został zaplanowany mecz Quidditha między Slytherinem, a Ravenclavem. Nowy kapitan Węży zrobił nabór już dwa tygodnie po rozpoczęciu szkoły, by uzupełnić braki w zespole. Malfoy po długich eliminacjach wybrał na na obrońcę Alexa Levisa, pałkarzami zostali Mathias Crawford i Diego Sorrow. Pozycję ścigających zajęli Blaise Zabini oraz Elena i Lily Salvatore, które grały również w Durmstrangu na tych samych pozycjach. Pierwszego października uczniowie wchodzący do Wielkiej Sali, byli bardzo ciekawi i wszyscy patrzyli na zajęte miejsce nauczyciela OPCM-u, przez osobę siedzącą w czarnej pelerynie, z założonym kapturem na głowie.
- Kochanie, ciekawe kto to - powiedziała Lily, karmiąc widowiskowo Harry’ego, który siedział dziś zaś przy stole Ślizgonów, by jeszcze bardziej wkurzyć Malfoya.
- Nie wiem słońce - odparł, posłusznie otwierając buzię.
Bawili się bardzo dobrze, szczególnie widząc minę blondyna, który bardzo starał się nie wybuchnąć.
- Wczorajsza noc była cudowna - wyszeptała czarnowłosa do Pottera, a stalowooki słysząc to, zakrztusił się nagle jedzeniem.
- Tak - rozmarzył się Wybraniec, przygarniając do siebie jeszcze bardziej swoją dziewczynę.
- Moi drodzy - zaczął Albus, podnosząc się ze swojego miejsca przy stole. - Mój czas jako nauczyciela Obrony właśnie się zakończył. Chciałbym serdecznie powitać naszego nowego nauczyciela, Syriusza Blacka!
Tożsamość mężczyzny u wszystkich wywołała wielkie poruszenie, ponieważ do tej pory uważany był przez świat za groźnego mordercę, który służył Voldemortowi.
- Spokojnie. Wczoraj został on uniewinniony przez samego Ministra Magii - wyjaśnił Dumbledore, aby uspokoić uczniów, po czym puścił oczko do zielonookiego.
- Skarbie, to mój ojciec chrzestny - szepnął szczęśliwy Gryfon, widząc Łapę w Hogwarcie.
- Black? Z tych Blacków?
- Tak - odparł z dumą.
"Wychodzi na to, że to nasz wujek" stwierdziła młodsza bliźniaczka telepatycznie.
"Oczywiście, ten znienawidzony przez naszą matkę"  odparła Lily, po czym dodała już głośno, jakby rozmowy z siostrą wcale nie było.
- Dobrze się składa, bo pierwszy dziś mamy właśnie OPCM - uśmiechnęła się i pociągnęła za sobą Harry'ego oraz Elene.
- A co z twoimi sprawami sercowymi? - spytały cicho fiołkowookie.
- Cóż, nie podoba mi się żadna dziewczyna z tąd. Wcześniej była Cho, ale już mi przeszło - odparł również cicho.
- Chang? Ta Krukonka? - zapytała młodsza Salvatore.
- No - odpowiedział inteligentnie zielonooki.
Przed klasę dotarli jako pierwsi. Usiedli pod ścianą w specjalnym miejscu nowych Ślizgonek, gdzie stało duże drzewko w sporej doniczce, które prawie całkowicie ich zasłaniało. Nauczyciele śmiali się, że Salvatore siedzą na Hawajach pod palmami, co fiołkowookie przyjmowały ze śmiechem. Potter opowiadał im właśnie o swoich przygodach w Hogwarcie, ignorując ciekawych uczniowie, którzy również szybko zaczęli się schodzić.
Gdy wybiła ósma, drzwi klasy otworzyły się powoli, niemalże złowieszczo, ukazując, że w pomieszczeniu było zupełnie ciemno. Prawie wszyscy bez zastanowienia wsypali się jednak do klasy. Jedynie Lily, Elena i Harry natchnieni nagłym przeczuciem, wyciągnęli przed siebie różdżki. Gdy ostrożnie przekroczyli próg klasy, drzwi za ich plecami zatrzasnęły się z hukiem. Szybki refleks uratował ich przed trzema oszałamiaczami, które pomknęły w ich stronę. Nagle poczuli przenikające ich zimno, a miłe wspomnienia ulotniły się niczym para.
- Dementorzy - szepnął Harry.
- Expetro Patronum - krzyknęli w tym samym czasie. Z ich magicznych patyków wystrzeliły trzy zwierzęta; jeleń, wąż i feniks. Natarły one na dementorów, przeganiając je raz dwa.
Nagle siostry złapały się zgodnie za dłonie.
- Zamknij oczy - szepnęła Elena do przyjaciela, a całe pomieszczenie wypełniło się białym światłem. Fiołkowookie zobaczyły nieprzytomnych uczniów w dużej klatce oraz nauczyciela siedzącego na biurku, zasłaniającego sobie oczy. Lestrange korzystając z jego dezorientacji, szybko go związały, przywołując do siebie różdżkę starszego. Mając nad nim przewagę, przerwały czar, a w klasie zrobiło się już normalnie. Ocuciły oszołomionych uczniów oraz rozwiązały nauczyciela, oddając mu jego magiczny patyk.
- 5 punktów dla każdego kto wyjął różdżkę, kolejne 5 za uniknięcie oszałamiaczy, 20 punktów za przegonienie dementorów oraz panny Salvatore za zaskoczenie, związanie mnie i odebranie mi różdżki, otrzymują dodatkowo po 20 punktów dla swojego domu - poinformował nauczyciel, a  czarnowłose przybiły sobie piątki, ponieważ właśnie zdobyły razem 100 punktów dla swojego domu.
- Witajcie, jestem Syriusz Black i w tym roku będę uczył was tego przedmiotu. Jeśli komuś to nie odpowiada, może w każdej chwili wyjść. Nikogo nie trzymam tu na siłę. Nie jestem też profesorem, więc możecie zwracać się do mnie po imieniu. Teraz usiądźcie i schowajcie swoje podręczniki, bo dziś nie będą nam potrzebne. Chce omówić z wami to, co właśnie się tu rozegrało - poinformował, a Ślizgoni i Gryfoni, którzy mieli razem lekcje, wypełnili polecenie bez żadnego sprzeciwu.
- Tylko trzy osoby z tej klasy pomyślały o wyjęciu różdżki, wchodząc do tego pomieszczenia. Co by się stało, gdyby to była jakaś zasadzka? Większość z was od razu dostała oszałamiaczem, niezdolni do szybkiej obrony. Jedynie pan Potter i panny Salvatore wyjęli różdżki, obronili się i wyczarowali patronusy, które przegoniły widma dementorów. Jednak to nie wszystko. Bliźniaczki także zaskoczyły i mnie, po czym związały oraz odebrały mi różdżkę. Do końca upewniły się czy nic już im nie zagraża. Pamiętajcie, nigdy, szczególnie w tych czasach, nikt nie jest bezpieczny. Nawet wchodząc do domu nie wiecie czy nie czekają tam na was Śmierciożercy. Mój przyjaciel cały czas powtarza "stała czujność". Niektórzy uważają, że to przesada, ale jemu nie raz uratowało to życie. Teraz zaś zrobimy mały sprawdzian waszych umiejętności, zdobytych przez pięć lat nauki - machnął różdżką, a do każdego ucznia poszybowała kartka.
- Macie na to pół godziny. Jeśli ktoś skończy wcześniej, może wyjść bez słowa - oddał i usiadł za biurkiem, przyglądając się uważnie uczniom. Słyszał skrzypienie piór, a na wszystkich twarzach widniało skupione. Ślizgoni i Gryfoni po kolei oddawali testy, po czym żegnali się uprzejmie, opuszczając salę. Harry ociągał się, by zostać sam na sam z chrzestnym. Gdy wyszła ostatnia osoba, zielonooki podszedł i przytulił się do siwookiego.
- Świetna lekcja Łapo - powiedział chłopak z aprobatą, uśmiechając się wesoło.
Był bardzo szczęśliwy, że ma w szkole osobę bliską jego sercu. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, jednak nie był on w pełni radosny.
- Ymm... Bardzo ładną masz dziewczynę. Od kiedy jesteście razem? Kochasz ją? - wymamrotał nauczyciel, patrząc w podłogę.
- Haha i ty dałeś się nabrać? To tylko moja przyjaciółka. Udaje jej chłopaka, ponieważ mnie o to poprosiła, by dopiec pewnemu Ślizgonowi - wyjaśnił Wybraniec, szczerząc się radośnie.
Łapie kamień spadł z serca. Nie wiedział czemu, ale na śniadaniu i lekcji czuł się rozdrażniony oraz zazdrosny? Nie, pewnie to tylko zamartwianie się o chrześniaka, by nie cierpiał przez czarnowłosą.
- Co się  uśmiechasz? - spytał Harry.
- Nie wolno mi? - odparł wesoło Syriusz i puścił oczko chłopakowi, nie wiedząc, że przez swoją figlarną postawę, chrześniakowi zaczyna robić się gorąco, a na jego policzki wstępuje niechciany rumieniec.
- Ja... no... ten... Muszę już iść - wypalił nagle, po czym już go nie było.

- Coś się stało? - spytały jednocześnie Lily i Elena, gdy Potter dotarł pod klasę.
- Nie, tylko zagadałem się z Syriuszem i żeby nie spóźnić się do klasy, biegłem - odparł, a jego tętno było przyspieszone.
- Rozumiem - odparła starsza fiołkowooka, choć ona i jej siostra czuły, że chłopak nie mówi im prawdy.
Transmutacja minęła dość szybko, choć chłopak myślami był daleko poza zajęciami. Podczas obiadu usilnie starał się nie patrzyć na stół nauczycielski oraz był bardzo milczący. Na kolejnych lekcjach znów odpłynął, a w trakcie trwania kolacji, jego zachowanie było identyczne, jak na obiedzie.
- Harry, poczekaj - krzyknął zaniepokojony Black.
- Tak? - spytał, nie patrząc na chrzestnego.
- Co się dzieje?
- Nic. Przepraszam, ale śpieszę się - rzucił zielonooki, nadal usilnie patrząc w podłogę, po czym szybko odwrócił się, odchodząc pospiesznym krokiem.

Przez kolejne dni zachowanie Harry'ego było tak samo dziwne. Unikał swojego ojca chrzestnego jak tylko mógł, jednak nie mógł ukryć się przed nim na zawsze.
- Harry, proszę odpowiedz na moje pytanie.
- Eee... przepraszam, nie uważałem.
- Szlaban - powiedział Syriusz. -Dziś w moim gabinecie o 19.00 -dodał, po czym jak gdyby nigdy nic kontynuował lekcję.
- Ej, co się dzieje? - spytała zmartwiona Elena.
- Proszę, nie pytaj - wyszeptał, czując wielką gulę w gardle.
- Dobrze, ale pamiętaj, że masz mnie i Lilke. Zawsze możesz na nas liczyć. Nie odwrócimy się od ciebie, cokolwiek nam powiesz - oznajmiła zagadkowym tonem, przez który czarnowłosy chłopak wystraszył się, że dziewczyna wie o jego problemie. Harry był zagubiony i nie wiedział co zrobić, a obecność chrzestnego wszystko utrudniała.
Na szlaban szedł naprawdę zestresowany i kilka razy rozważał ucieczkę. Jednak zawsze, kiedy już miał się odwrócić, słyszał w głowie do złudzenia przypominające głosy sióstr Salvatore.
O wyznaczonej  godzinie stanął niepewnie przed drzwiami do gabinetu nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, a na jego czole zaperlił się pot. Nim zdążył choćby zapukać, w wejściu pojawił się jego chrzestny.
- Harry - ucieszył się. - Nareszcie jesteś.
- Witaj Syriuszu - przywitał się, nie patrząc na niego.
- Mały, co się dzieje? - spytał zaniepokojony. Podniósł powoli podbródek Gryfona, tak, by ten spojrzał mu w oczy.
- Proszę, powiedz mi.
Objął go ramieniem i wprowadził do środka.
W drodze do gabinetu, Potter zaciskał mocno powieki, walcząc z drżeniem.
Usiedli wspólnie na kanapie. Black wpatrywał się uważnie w swojego chrześniaka, jednak ten unikał jego wzroku.
- Harry - szepnął, niemalże z rozpaczą. Widok przybitego chłopaka, ranił mu serce.
- Nie chce o tym gadać - odparł nieswoim głosem.
- Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
- Wiem, ale z tym muszę poradzić sobie sam. Dam radę, muszę.
Wpatrzył się w drewniane biurko, choć tak naprawdę wcale go nie dostrzegał.
- Więc nie będę cię już naciskał, ale uśmiechnij się chociaż do cholery!
Słodki uśmiech rozlał się mimowolnie po jego twarzy.
- Od razu lepiej - stwierdził Syriusz też się uśmiechając. - To teraz, skoro już da się z tobą rozmawiać, to opowiedz mi o swoich nowych koleżankach. Kiedy bywałeś u mnie w Snape Manor, to mało o nich mówiłeś.
Wybraniec czując się już znacznie lepiej opowiedział mu o wszystkim. Gadali, śmiali się i żartowali jak za starych, dobrych czasów.
Na koniec Chłopiec - Który - Przeżył uścisnął lekko chrzestnego i ruszył do Wieży Gryffindoru, a w jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Było mu tak dobrze z Łapą. Ich stosunki były niczym jak między przyjaciółmi. Nie chciał tego psuć...
Koło obrazu Grubej Damy ktoś siedział i na niego czekał.
- Elena? Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony.
Dziewczyna uśmiechnęła się i złapała zielonookiego za rękę.
- Chodź ze mną - rzuciła jedynie bez żadnych wyjaśnień.
Następnie zaprowadziła go na siódme piętro, przed pomnik Barnabasza Bzika. Fiołkowooka przeszła trzy razy koło ściany, a kiedy pojawiły się drzwi, wprowadziła Gryfona do środka.
Znaleźli się w przytulnym pomieszczeniu z kilkoma dużymi fotelami ustawionymi przed kominkiem, w którym palił się ogień, dający jedyne źródło światła. Usiedli wygodnie, a w dłoniach Eleny pojawiły się nagle dwie butelki Kremowego Piwa. Jedną z nich podała Harry'emu.
- Mów więc - powiedziała sącząc powoli płyn.
- Ale co? - spytał Wybraniec, doskonale znając jednak odpowiedź.
- Wszystko. O co chodzi z twoim zachowaniem i Syriuszem?
Westchnął i zaczął jej opowiadać od samego początku. Wiedział, że i tak nie da mu spokoju, jeśli będzie próbował się uchylić. Jednak kiedy już wyrzucił z siebie to, co leżało mu na duszy, poczuł się o wiele lepiej.
Wypili jeszcze kilkanaście butelek, po czym nie wracając do swoich dormitoriów, zasnęli wtuleni w miękkie fotele.

- Gdzie wyście byli! - krzyknęła Lily, po czym dopiero wtedy sobie uświadomiła, że jest w Wielkiej Sali, a wszyscy wpatrują się w nią z ciekawością.
- Zero prywatności! - warknęła, a następnie złapała dwójkę winowajców i wyprowadziła ich z pomieszczenia.
- Myślałam, że ten pseudo Lord was porwał! - krzyknęła po raz kolejny rozdrażniona dziewczyna.
- Spokojnie, bo zamek rozwalisz - rzuciła Elena, patrząc na pojawiające się rysy na szybach.
- Proszę, nie straszcie mnie tak więcej. Próbowałam się z tobą skontaktować, ale oczywiście nie mogłam!
- Ehh, zapomniałam ci powiedzieć, że razem z Harrym musieliśmy pogadać. Już nie złość się, bo złość piękności szkodzi - oznajmiła młodsza.
- Kto się piękny urodzi, temu nie zaszkodzi - zaśmiała się Lily, pokazując siostrze język.
- Jakby coś, to pójdzie się do Snape'a - dodał Harry.
- Czemu akurat do niego? - spytały równocześnie.
- Bo skoro on umie uwarzyć chwałę i sławę, to eliksir na zmarszczki też pewnie potrafi - odparł zielonooki, po czym trójka przyjaciół wybuchnęła śmiechem.
Gdy Harry zacytował siostrom Salvatore mowę powitalną z pierwszej klasy, jeszcze bardziej nie mogły się opanować.
- Tak... a on myślał, że nie słucham. Bardziej byłem zajęty, by zapisać sobie jego słowa - przyznał Wybraniec, gdy uspokoił się trochę.
- Szkoda, że nas tym nie przywitał - rzekły bliźniaczki.
W dobrych humorach zeszli do lochów, kończąc temat Mistrza Eliksirów. Gdy jednak trójka przyjaciół zobaczyła nauczyciela, zaśmiała się cicho, jednak nie dostatecznie, by Severus Snape znany jako El Diablo lub nietoperz, tego nie usłyszał.
- Mogę wiedzieć co was tak bawi? - spytał sarkastycznie.
- Przepraszam, ale to chyba nasza sprawa - odparła walecznie Lily.
- Szlaban! - warknął - Dzisiaj co prawda woźny jest trochę zajęty, ale pan Malfoy na pewno panią przypilnuje i ustali godzinę, a teraz siadać! - rozkazał bez możliwości sprzeciwu.
Starsza Salvatore zła na cały świat usiadła koło blondwłosego Ślizgona, do którego została przesadzona na pierwszej lekcji oraz z którym musiała siedzieć do końca tego roku szkolnego.
- Cześć - przywitał się stalowooki.
- Hej - odparła nadal zła.
Chłopak widząc jej humor, już się nie odezwał.
- O której mogę odrobić ten szlaban? - spytała pod koniec lekcji, gdy jej eliksir był idealnie uwarzony.
- Myślę, że po kolacji - odparł.
- To cześć - powiedziała i wyszła z klasy.
- Idziemy odwiedzić Łapę? - zaproponowała Elena. Siostry bardzo polubiły nowego nauczyciela od Obrony i vice versa. Syriusz był osobą której nie dało się nie lubić. Mężczyzna często opowiadał trójce przyjaciół o kawałach robionych w szkole przez Huncwotów, łamaniu szkolnych przepisów, ich wszelakich przygodach i podrywaniu Lily przez Jamesa.
- Gdy pewnego dnia zdesperowany Rogacz powiesił ogromny transparent w Wielkiej Sali, by Lily się z nim w końcu umówiła, ta wściekła, że robi sobie z niej żarty, przy całej szkole dała mu w twarz 158 raz. Tak, liczyliśmy z Remim - pochwalił się, widząc pytające spojrzenia słuchaczy.
- Ruda... O Merlinie, ale się zagadałem. To już pora kolacji. Idziemy do Wielkiej Sali - rozkazał Syriusz, wstając. Harry, Elena i Lily zrobili niechętnie to samo.
- Wiem czemu matka nienawidzi Łapy - szepnęła młodsza Salvatore do swojej bliźniaczki.
- Ponieważ jest dobry.
- Dokładnie tak, jak nasza kochana niania - dodała jeszcze Elena.
Posiłek minął wszystkim spokojnie, bez żadnych sensacji. Gdy Lily się najadła wyszła z pomieszczenia, uprzednio informując Draco, że mogą już iść.
- Co będę musiała dziś zrobić? - spytała, idąc z chłopakiem do lochów.
- Snape kazał posprzątać starą klasę od eliksirów - odpowiedział Malfoy.
Gdy tylko weszli do pomieszczenia, drzwi zatrzasnęły się za nimi z hukiem, a zamek kliknął, obwieszczając, że są zamknięci.
- Spokojnie, to nie ja. Otworzą się dopiero o 22.00 jeśli wszystko będzie czyste - rzucił arystokrata w celu wyjaśnienia.
- Zabieram się więc do pracy - rzekła czarnowłosa, patrząc na przypalone kociołki, zakurzoną podłogę i zawalone regały brudnymi słojami po różnych składnikach.
- Daj spokój - odezwał się blondyn i machnął niedbale różdżką, a po chwili wszystko było już czyste.
- Eee... dzięki. To co będziemy robić tyle czasu razem? Jest dopiero przed 19.00
- Cóż, może pogramy w szachy czarodziejów? - zaproponował z błyskiem w oku.
- Na? - zapytała fiołkowooka.
- Co "na"?
- Na co gramy? Na rozbieranie?
- Może być - zgodził się, myśląc o pewnej wygranej w kieszeni i dziewczynie w samej bieliźnie. Draco Malfoy był świetny w szachy i jeszcze nigdy nikt go nie pokonał. Uśmiechnął się i zaczęli grę...

* trzy godziny później *

W pomieszczeniu było jasno dzięki małym świeczkom palącym się dookoła. Przystojny, stalowooki chłopak siedział w samych spodniach na podłodze, a jego włosy i umięśniony tors lśniły w blasku płomyków świec. Na przeciwko niego siedziała czarnowłosa dziewczyna w pełni ubrana oraz uśmiechająca się radośnie.
- Poddajesz się? - spytała fiołkowooka z uśmiechem.
- Nie - odpowiedział blondyn. - Cały czas mam nadzieję - dodał po chwili.
- Nadzieja matką głupich - rzekła Lily. - Szach i mat - dodała.
Zrezygnowany chłopak już miał ściągać spodnie, lecz nagle usłyszeli szczęk otwierającego się zamka.
- Ubieraj się, uratował cię koniec szlabanu.
- Kiedyś zażądam rewanżu - zastrzegł Draco.
- Oczywiście Panie Malfoy - powiedziała, patrząc na zmagającego się z ubraniami chłopaka.
- Kto nauczył cię tak grać? - spytał, gdy stanęli w końcu przed dormitorium dziewczyny.
- Tajemnica zawodowa. Dobranoc - odparła i z uśmiechem na twarzy zniknęła za drzwiami.
- Dobranoc - szepnął stalowooki, po czym udał się do siebie.