- Lily, kocham cię! - krzyknęła Elena, wbiegając niczym
burza do dormitorium.
- Ja ciebie też, ale czy to jest powód kochana, by budzić
mnie rano?
- Jest trzynasta po południu, śpiochu - oznajmiła, przewracając sugestywnie oczami.
- No właśnie, czyli dla mnie rano! - odparowała druga,
kładąc sobie poduszkę na głowę w geście protestu.
- Kiedy to wszystko kupiłaś? - spytała nagle młodsza
siostra, rozglądając się zdziwiona po ich wspólnym pokoju.
- Wczoraj - odrzuciła bez entuzjazmu i zwlekła się z ciężkim
sercem z łóżka, wiedząc, że siostra nie da jej już dłużej spać. Znała ją
przecież całe swoje życie. Elena włączyła wieżę, po czym zaczęła lecieć
piosenka Linkin Park - Leave all the rest.
- Opowiadaj -powiedziała Lily, gdy w końcu się ubrała.
- Och, na początku myślałam, że to Harry, lecz jego
zachowanie było inne i za bardzo patrzył na mnie maślanym wyrokiem - zaczęła
swoją historię, a jej starsza siostra zaśmiała się, wyobrażając sobie ten
widok. - Gdy byliśmy przed Wrzeszczącą Chatą, zaczął się powoli zmieniać. Całe
szczęście nie było tam nikogo, prócz nas. Poznałam od razu, że to Daniel, a on
zażył dodatkowo eliksir z twojej piersiówki. Wtedy już wiedziałam na sto
procent, że wszystko wariatko zaplanowałaś. Po zwiedzeniu magicznej wioski,
chcąc być sam na sam, wróciliśmy do zamku, po czym udaliśmy się do pokoju
Wchodź - Wychodź. Tam mógł mieć już swój wygląd. Nie wiesz jaki był oczarowany
magią, jak błyszczały mu oczy, gdy opowiadał mi jakie było jego zdziwienie,
widząc naszą szkołę w środku, choć dla niego, gdy zobaczył ją po raz pierwszy,
wyglądała niczym ruina. No i do tej pory tak na marginesie nie może uwierzyć,
że zmienił się w Harry'ego.
- Tak, to mogło być dla niego trochę szokujące. Rzuciłam go
na głęboką wodę.
- Dokładnie. Największym zaskoczeniem był dla niego jednak
Pokój Życzeń. Cieszył się jak dziecko, gdy znikąd popłynęły ich piosenki, przy
których tańczyliśmy, jak pojawia się stolik z kolacją oraz wygodne łóżko do
spania. Dużo rozmawialiśmy, ciesząc się swoją obecnością. Och, dziękuję ci za
te magiczne chwile Lilciu - zakończyła i przytuliła mocno bliźniaczkę.
- Nie ma za co. Takiemu jednemu, zielonookiemu chłopakowi
musisz podziękować. Gdyby nie on, to mój plan by się nie powiódł - oznajmiła,
po czym spytała :
- Odstawiłaś już
swojego ukochanego do świata rzeczywistości?
- Niestety tak, bo chłopaki z zespołu już za nim wydzwaniali
- odpowiedziała.
- Rozumiem. Wiesz co? W tej szkole nic się nie dzieje - ziewnęła
niewyspana Lily.
- Czekaj! Podsunęłaś mi właśnie pomysł - Elena uśmiechnęła
się diabelsko.
- Myślisz o tym samym co ja? - spytała starsza Salvatore, po
czym razem w tym samym czasie krzyknęły:
- Gazetka szkolna!
- Przeczuwałam, że aparaty się przydadzą - dopowiedziała
starsza fiołkowooka.
- Dzień dobry. Co już kombinujecie? - spytał Harry, wchodząc
nagle do pokoju dziewczyn, gdzie ostatnio był częstym bywalcem.
- Wyjawimy ci, jeśli będziesz naszym wspólnikiem -
powiedziały równocześnie.
- Niech stracę. Wchodzę w to - odrzekł udając, że robi to z
ciężkim sercem.
Gdy czarnowłose wyjaśniły Wybrańcowi plan, ten również
uśmiechnął się szatańsko ( to wszystko przez zły wpływ sióstr ), po czym
powiedział im o Mapie Huncwotów, która może pomóc.
Po omówieniu wstępnym, postanowili, że gazetka będzie miała
tytuł : Hogwardwood ( jak Hollywood ), czyli co w szkole piszczy.
Aby gazetka była ciekawa, postanowili oczywiście poszukać
jakiś sensacji. Dlatego zaczęli wszędzie chodzić z aparatami.
Pewnej nocy, trójka przyjaciół skradała się po zamku, ubrana
na czarno, w opinające się, śliskie spodnie ( Harry ma normalne ), bluzki
koloru smoły, z długimi rękawami, bezrękawniki z kapturami, które miały 4
kieszenie, skórzane rękawiczki oraz specjalne okulary, dzięki którym widzieli
przez ściany. Siostry miały związane włosy; starsza w wysoką kitkę, a młodsza,
w dwa warkocze. W trójkę wyglądali niczym mugolscy szpiedzy i mieli nawet ich
sprzęt ( od czego ma się swoje kontakty ).
- Zabawimy się w różową panterę - oznajmiła radośnie Lily.
- To moja ulubiona bajka. Znaczy się, tylko ją oglądałem -
odparł Harry zmieszany.
- My też - odpowiedziała zwięźle Elena.
- Kim byli wasi rodzice? - spytał w pewnej chwili Wybraniec.
- Nie chciałbyś ich poznać - odparła młodsza Salvatore
zgodnie z prawdą.
- To znaczy, że oni żyją? Więc czemu wychowywała was niania?
- Ponieważ siedzieli na wczasach w Azkabanie - Lily
powiedziała to takim głosem, jakby mówiła o pogodzie.
- Skończmy już ten temat - ucięła, gdy chłopak chciał coś
jeszcze powiedzieć.
- Chyba właśnie znalazłam nam sensację, prosto na pierwszą
stronę - szepnęła cicho Elena, po czym nakazała iść za sobą. Skradali się
oczywiście jak różowa pantera, chichocząc ze swojej głupoty.
Dobierając na miejsce prawie wybuchli śmiechem, gdy
zobaczyli Rona i Hermione, obściskujących się w pustej klasie. Drzwi były lekko
uchylone, więc wpuścili przez nie małą kamerkę z pluskwą, by słyszeć co mówią.
- Kochanie, a jak ktoś nas zobaczy? - spytała dziewczyna,
odrywając się od chłopaka. Jej usta były całe czerwone, a bluzka prawie zdjęta.
- Daj spokój - odparł, po czym ponownie zaczął miażdżyć jej
usta, śliniąc ją przy tym okropnie.
- Aż mi się chce rzygać, jak na to patrzę - powiedziały
cicho bliźniaczki w tym samym czasie, krzywiąc się niczym jakby wypiły sok z
cytryny.
Gdy mieli dość materiałów, postanowili już dłużej tego nie
oglądać.
Dni mijały, a trójka agentów rozmieściła pluskwy z kamerkami
w całym zamku, by mieć lepsze rozeznanie w życiu oraz tajemnicach szkoły.
W końcu nadszedł TEN dzień. Wstali wcześnie rano i poprosili
skrzaty, by razem ze śniadaniem i półmiskami dla uczniów plus dyrektora,
pojawiły się egzemplarze oraz, by nie wydali, że to oni. Skrzaty przysięgły
dyskrecję, po czym obiecały pomóc.
Gdy dosiedli się do stołu Slytherinu, gdzie już nikt nie
miał nic przeciwko obecności Harry'ego, dzięki paru przypadkom wylądowania
kilku Ślizgonów w Skrzydle Szpitalnym, rzuciły im się w oczy gazety. Wysłali
sobie pytające spojrzenia, by zachować pozory zdziwienia, po czym zaczęli
czytać.
Na pierwszej stronie, na środku, widniał czarny napis :
Hogwardwood - czyli co w szkole
piszczy.
Pod napisem zaś było wielkie czarodziejskie zdjęcie Rona i
Hermiony, całujących się, jeśli tak to można było w ogóle nazwać. Ręce
rudowłosego chłopaka znajdowały się pod spódnicą Pani - Wiem - To - Wszystko.
Pod ruchomą fotografią napisane było:
W tym numerze znajduje
się również:
* Pansy Parkinson i
jej orientacja seksualna
* Humor dnia + kolęda
na święta.
Po przewróceniu kartki, wszystkim ukazały się zdjęcia
piegowatego i kujonki oraz stosowny artykuł, który brzmiał następująco :
Nowa para w Hogwarcie;
Hermiona Granger (Gryfonka lat 16) i Ron Wesley (również Gryfon lat 16), lubią
łamać szkolny regulamin. 8 Grudnia, po ciszy nocnej, znajdowali się razem w
starej klasie Zaklęć, ucząc się wzajemnie anatomii swoich ciał. Rudowłosy
chłopak był bardzo uważny, skupiony na lekcji oraz łaknął dalszej wiedzy, co
bardzo rzadko mu się zdarza. Życzymy udanego związku, jednak pamiętajcie o
zabezpieczaniu się.
Gdy para zobaczyła zdjęcia oraz co o nich piszą,
zaczerwienili się, po czym szybko opuścili Wielką Salę, wśród salwy śmiechu
innych uczniów.
Kolejny artykuł był o Ślizgonce.
Pansy Parkinson i jej
orientacja
Księżniczka Mopsa
(Ślizgonka lat 16), po skończonym związku z Draconem Malfoyem (również Ślizgon
lat 16), załamała się i zmieniła swoją orientację. Jej nową wybranką serca jest
Elizabeth Netwon (Puchonka półkrwi lat 15). Jest to pierwszy związek tego typu
w Hogwarcie. Pansy, gratulujemy. Trzymaj się, jesteśmy z tobą.
Oczywiście dla potwierdzenia artykułu, dołączone były
zdjęcia przytulających, całujących i trzymających się za dłonie dziewczyn.
Na ostatniej stronie zaś był kawał :
Severus Snape
przychodzi do piekła. Spotyka tam diabła, który wyjaśnia, że w tym miejscu za
karę każdy musi zanurzyć się w odchodach na taką głębokość, na jaką sobie
zasłużył przez całe życie. Poprowadził go do sali i kazał stanąć w kale po
kolana. Snape rozejrzał się. Zauważył Bellatrix Lestrange stojącą po łopatki,
Avery'ego po pas oraz Karkarowa stojącego po łydki. Nagle spostrzegł
Glizdogona, stojącego zaledwie po kostki. Snape zdziwił się i zwrócił do
diabła.
- Hej, Pettigrew stoi
tylko po kostki, a przecież zabił tylu ludzi!
Diabeł popatrzył na
animaga i przewrócił oczami.
- No rzeczywiście.
Peter, przestań się wygłupiać i zejdź z głowy Voldzia.
+ Kolenda
Dzisiaj w Hogwarcie x2
Wesoła nowina
Bo kotka Filcha x2
Porodziła syna
Wszyscy się cieszą
Do kotki spieszą
Darki składają
Kotka witają
Feniksy śpiewają,
Sóweczki klękają
Cuda, cuda ogłaszają.
Pozdrawiamy, Autorzy
Gazetki :
Księżniczka,
Romantyczka i Bohater.
- A teraz niech wstanie ten, kto jest tego autorem -
krzyknęła McGonagall, zrywając się ze swojego miejsca, gdy zobaczyła, co
Dumbledore i uczniowie czytają.
- Minerwo, daj spokój - powiedział dyrektor, opanowanym,
lekko rozbawionym głosem, po czym niezauważalnie puścił oczko do trójki
przyjaciół.
- Ale... - zaczęła kobieta.
- Nie będziemy dochodzić kto ją stworzył, tylko proszę
następnym razem, by zdjęcia nie były takie... - przerwał, szukając
odpowiedniego słowa. - Pikantne - dokończył.
Przez następne dni, wszyscy śmiali się z Rona i Hermiony
oraz życzyli Pansy szczęścia w nowym związku. Wicedyrektorka próbowała
dowiedzieć się na własną rękę kto jest twórcą gazetki, jednak nic nie znalazła.
- Snape nie wie kim jesteście. Dziś po kolacji masz jednak
iść do niego. Ktoś, będzie na ciebie czekał, by zabrać cię do domu -
przeczytała Lily na głos list, który dostała od matki. Choć nie było podpisu,
wiedziała, że to od niej.
Elena popatrzyła na siostrę smutnym wzrokiem, po czym
przytuliła ją mocno.
- Nie będę uciekać, lecz zmierzę się z moim przeznaczeniem -
powiedziała hardym głosem starsza.
- Pomogę ci jak tylko będę mogła.
- Dziękuję Elenciu. Z jednej strony dobrze, że Jacob tej
chwili nie dożył. Zapowiedział przecież, że mnie porwie, by nie doszło do
zaręczyn - zaśmiała się Lily przez łzy, przypominając sobie twarz martwego
ukochanego.
- Jak my bez siebie wytrzymamy ten tydzień?
- Szybko nam zleci. Poza tym możemy rozmawiać ze sobą
telepatycznie - odparła młodsza Salvatore, po czym zaczęły pakować parę
najpotrzebniejszych rzeczy.
Gdy kolacja dobiegła końca, Ślizgonka ruszyła w wyznaczone
miejsce.
- Dobry wieczór, Profesorze - przywitała się grzecznie Lily,
wchodząc do gabinetu Severusa Snape'a.
- Witam panno Salvatore. Proszę usiąść - rzucił chłodno jak
zawsze.
- Co się stało, że zostałam wezwana? - spytała prosto z
mostu, nie ruszając się z miejsca.
- Umierająca przyjaciółka w twojej poprzedniej szkole,
pragnie cię zobaczyć - wyjaśnił.
- I dyrektor mnie puści?
- Skoro przybył po ciebie osobiście sam Karkarow, nie mógł
odmówić.
- Witaj Lily, Severusie - dziewczyna usłyszała tak bardzo
znienawidzony głos i od razu zrobiło się jej niedobrze. Tak bardzo nie chciała
zobaczyć tego człowieka ponownie, a on teraz wyszedł z kominka, stając prosto
przed nią.
- Dobry wieczór Igorze - odparł Mistrz Eliksirów.
- Jacob kazał cię pozdrowić - szepnął fiołkowookiej do ucha.
Czarnowłosa słysząc to, zamachnęła się, chcąc bezceremonialnie
spoliczkować nowoprzybyłego. Mężczyznę jednak złapał jej rękę w żelazny uścisk.
- Crucio! - rzucił.
Lily pod wpływem zaklęcia nawet nie pisnęła, a jej twarz
wyrażała nagłe opanowanie, choć w oczach płonął ogień nienawiści.
- Dobrze cię wychowałem - odparł, przerywając zaklęcie.
- Czy ty... Czy to jest... -
wyjąkał Snape ze zdumieniem.
- Tak, byłem opiekunem bliźniczek Salvatore, a raczej
powinienem powiedzieć sióstr Lestrange.
- Jak podejrzewałem - rzekł nauczyciel, patrząc uważnie na
dziewczynę.
- Rzadko się mylisz. Do zobaczenia Severusie i pamiętaj, że
to nie może wyjść poza ten gabinet. Chyba, że chcesz odpowiadać przed naszym
Panem i samą Bellą - wyjaśnił z uśmiechem, lecz można było wyczuć w tym jawną
groźbę.
- Oczywiście - odparł beznamiętnie, patrząc jak dwójka znika
za drzwiami.
Lily zablokowała umysł, by siostra nie odczuła jej strachu,
przeważającego nad nienawiścią. Uczniowie i nauczyciele byli w swoich Pokojach
Wspólnych, więc szybko przeszli puste korytarze.
Docierając w końcu do Zakazanego Lasu, fiołkowooka już miała
się teleportować, lecz mężczyzna złapał ją nagle i zastosował teleportację
łączną.
- Jeszcze raz spróbujesz mnie uderzyć, a kara będzie gorsza,
niż za związek z Jacobem. Chyba pamiętasz tą noc? Moje łóżko nadal na ciebie
czeka - szepnął, muskając jej ucho swoimi wargami, a dziewczyna zadrżała.
- Nie zbliżaj się do mnie - warknęła załamującym się głosem,
dostrzegając, że nie są przed posiadłością, lecz w jakimś lesie. Ze strachem
zaczęła cofać się do tyłu, patrząc jednak uważnie na mężczyznę, który trzymał
jej różdżkę.
- Boisz się mnie kochanie? - spytał, widząc jak fiołkowooka
zaczyna oddychać płytko.
- Gdzie ta odważna dziewczyna, która tak walecznie się
broniła?
Lily chciała się teleportować, jednak była tak roztrzęsiona,
że nie potrafiła. Gdy cofnęła się do tyłu, nagle zawadziła o wystający korzeń i
runęła prosto na ziemię. Nie minęła chwila, a mężczyzna był już przy niej.
- Jesteś tak samo piękna jak walczysz oraz gdy się boisz.
Tylko wtedy ujawniasz swoje prawdziwe uczucia. Nie wiesz nawet jak na mnie
działasz. Naprawdę dobrze cię wychowałem - powiedział, głaszcząc jej włosy. Po
policzkach czarnowłosej popłynęły łzy.
- Nie płacz moja Lilusiu. Chcę, byś była szczęśliwa.
- Więc czemu to zrobiłeś i nadal mnie krzywdzisz? -
krzyknęła, próbując odsunąć się od swojego towarzysza, jednak jego silne dłonie
złapały ją w tali.
- Tak bardzo cię pożądałem i nadal pożądam. Gdy dowiedziałem
się o twoim chłopaku, wpadłem w szał i go zabiłem. Był nam przeszkodą, tak jak
teraz Malfoy. Pamiętaj, jesteś tylko moja - powiedział, scałowując jej łzy z
rozkoszą.
- Pyszne. Czy twoja siostra jest tak samo smaczna jak ty? -
spytał z lubieżnym uśmieszkiem.
- Zostaw ją w spokoju! Obiecałeś mi to, jeśli nikomu nie
powiem! Obiecałeś! - jęknęła, ciężko łapiąc powietrze. Była wyczerpana, jakby
przebiegła parę kilometrów. Czuła mdłości i zawroty głowy.
- Spokojnie, nic jej nie zrobię skarbie, a teraz doprowadź
się do porządku, bo musimy ruszać do domu - powiedział i pocałował dziewczynę w
usta, po czym odszedł, oblizując wargi oraz rzucając jej różdżkę.
Lily nie mogąc już wytrzymać, zwymiotowała. Była na skraju
załamania jak wtedy, jednak chciała opuścić to miejsce jak najszybciej było to
możliwe. Jeśli przedtem dała sobie radę, to i teraz da. Parę zaklęć maskujących
oraz eliksir na uspokojenie, który zawsze przy sobie miała, po czym
Karkarow teleportował ich prosto do dworu.
Lily przywitała się z rodzicami, po czym uciekła do pokoju,
pod pretekstem niewyspania.
Gdy zamknęła za sobą drzwi, rzuciła zaklęcia wyciszające
oraz zamykające. Narysowała także runy swoją krwią, by nikt nie mógł złamać
zaklęć, by wejść do niej w nocy. Po tym wszystkim poszła prosto pod prysznic,
czując, że jest cała brudna. Mocno szorowała swoją skórę, niemalże do krwi, by
zmyć z siebie obleśny dotyk mężczyzny.
Tej nocy nie spała spokojnie, mając koszmary z tamtej
pamiętnej nocy, która wpłynęła na całe życie dziewczyny.
Gdy nastał następny dzień, biorąc głęboki wdech, weszła
do jadalni na śniadanie jak gdyby nigdy
nic.
- Witaj matko, ojcze, profesorze - przywitała się uprzejmie
z kamienną maską na twarzy, siadając przy stole i dziękując Merlinowi, że jej
głos nie drży.
- Właśnie o tobie rozmawialiśmy - oznajmiła matka.
- Igor powiedział nam, jaką wspaniałą uczennicą byłaś oraz,
że nie sprawiałaś żadnych kłopotów wychowawczych - dodał z dumą ojciec.
- Cóż, starałam się - odparła, powstrzymując mdłości.
Karkarow uśmiechnął się, po czym starsi znów zaczęli
rozmowę. Fiołkowooka zaś wczuła się w humor swojej siostry, by zapomnieć o
swoim.
- Hej - powiedziała Elena, gdy tylko ją poczuła.
- Cześć młoda.
- Czemu wczoraj nie mogłam się z tobą skontaktować? Stało
się coś?
- No coś ty. Po prostu byłam zmęczona i wzięłam eliksir
Słodkiego Snu, ponieważ nie mogłam zasnąć. Brakuje mi ciebie - powiedziała,
chcąc oddalić od siebie temat.
- Mi ciebie też. Dyrektor wyjaśnił na śniadaniu, że twoja
przyjaciółka umiera i przybył po ciebie dyrektor Karkarow oraz, że wrócisz
dopiero po świętach. Wszyscy uwierzyli, a ja dodatkowo potwierdziłam -
powiedziała.
- Dziękuję. Dobra, muszę kończyć, bo przybyli państwo
Malfoy.
- To do usłyszenia i trzymaj się - powiedziała Elena,
kończąc rozmowę.
Prawdę mówiąc, Malfoyowie mieli przybyć dopiero za pół
godziny, lecz Lily chciała spędzić ten czas samotnie. Weszła do swojej głowy i
wczorajsze zdarzenie wrzuciła w pokój na swoje najgorsze wspomnienia, po czym
zamknęła jego drzwi na klucz i ukryła je głęboko, by nikt ich nigdy nie
znalazł, nawet jej siostra. Następnie udała się na polanę, która zawsze ją
uspakajała i dodawała siły.
Gdy poczuła się lepiej, wzięła kolejną porcję eliksirów
uspokajających, po czym założyła czarne legginsy i ciemnozieloną tunikę z
ciemnym, szerokim pasem. Włosy rozczesała i wpięła w nie spinkę. Nałożyła
zaklęcie maskujące, po czym włożyła czarne szpilki i ruszyła dumnie na dół.
Pan i Pani Malfoy siedzieli już w salonie.
- Oto moja córka Lily oraz przyszła żona Draco - powiedziała
Bellatrix.
Wszystkie oczy zwróciły się na fiołkowooką.
- Dzień dobry - przywitała się z uśmiechem.
- Witaj piękna damo - powiedział Lucjusz, lustrując
dziewczynę wzrokiem. Szare oczy przeszyły ją dogłębnie. Chyba zdała test,
ponieważ w końcu uśmiechnął się do niej.
- Ma twoje rysy twarzy, siostro - powiedziała wyniośle
Narcyza.
Po chwili skrzaty podały herbatę oraz ciasta, a rozmowa
zeszła na rozdzielanie zadań. Mężczyźni mieli zająć się trunkami, strojem Draco
i nie przeszkadzać w dalszych przygotowaniach kobiet, które miały zająć się
resztą. Gdy brzydsza płeć opuściła salon, Narcyza, Bella i Lily zaczęły układać
listę gości.
Po skończeniu, ustaliły kto, gdzie będzie siedział oraz
jakie będzie menu i w jakiej kolejności będą podawane wszelakie potrawy. W taki
oto sposób zleciał im reszta popołudnia.
Przez następne dni była zamawiana orkiestra, ustalono jakie
będą utwory, została przystrojona sala balowa, dom i ogród (w końcu to święta),
wszystkie zaproszenia zostały wysłane, kelnerzy zamówieni oraz pokoje gościnne
odświeżone i przygotowane. Zostało
jedynie tylko kupić suknię.
- Pójdziesz z Narcyza, gdyż ja muszę sprawdzić jak wywiązali
się ze swoich zadań mężczyźni oraz zobaczę czy dobrze wyszykowali Draco -
oznajmiła Bella, a jej córka zgodziła się na ten scenariusz bez żadnego
sprzeciwu.
Podczas zakupów Pani Malfoy okazała się bardzo miłą kobietą
z dobrym gustem, która bardzo kochała swojego jedynego syna, jednak zawsze
chciała mieć również córkę, którą teraz miała być dla niej Lily.
Po całym dniu chodzenia po sklepach, kupiły zwiewną,
fioletową suknię na grubych ramiączkach, sięgającą do samej ziemi. Pod biustem
miała ułożony pas z diamentów, który dodawał blasku kreacji, rozświetlając ją.
- Będziesz w niej ślicznie wyglądać - powiedziała blondwłosa
z zachwytem, przyglądając się Ślizgonce.
- Dziękuję Pani Malfoy.
- Mów mi Narcyza lub mamo, kochanie - poleciła, uśmiechając
się wesoło.
- Dobrze, mamo - odparła dziewczyna, a szczęśliwa kobieta
przytuliła ją do siebie.