niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 9.


Harry święta spędził z Syriuszem i Remusem w domu dyrektora Hogwartu, który sam im to zaoferował.
25 grudnia zielonooki teleportował się z małą pomocą Syriusza do do Doliny Godryka, by posiedzieć przy grobie rodziców. Jego ojciec chrzestny chciał mu towarzyszyć, lecz Potter wyjaśnił, że chce iść tam zupełnie sam. Nie wiedział czemu, ale czuł, że właśnie w święta musi iść na cmentarz. Gdy przybył na miejsce, wyczarował piękny znicz w kształcie feniksa, którego ogień nigdy miał nie przestać płonąć oraz bukiet białych Lilli.
- Cześć mamo i tato. Wiecie, cholernie mi was brakuje. Co prawda mam przy sobie Syriusza i Remusa, ale to nie to samo. Tęsknię za wami, choć prawie was nie znałem - powiedział, a po jego policzkach spłynęły gorzkie łzy.
Stał na cmentarzu tak długo, aż prawie się ściemniło, jednak dla niego nie było to ważne. Miał już wracać, by Syriusz się o niego nie martwił, gdy usłyszał nagle płacz dziecka.
Rozejrzał się uważnie, lecz nikogo nie zauważył. Pomyślał, że mu się zdawało, lecz znów to usłyszał. Postanowił się więc rozejrzeć. Przemierzając alejki, po chwili zobaczył małe zawiniątko. Leżało na jednym z pomników, owinięte białym kocykiem.
- Co ty tu sam robisz bobasie? - spytał i nagle zobaczył list, na którym pisało jego imię.
Niepewnie wyciągnął do niego rękę. Poczuł również, że dziecko było otoczone magiczną barierą, by nie zamarzło.
Otworzył list, a jego oczom ukazało się niezbyt staranne pismo, jakby ktoś pisał w pośpiechu oraz płakał nad pergaminem.

Harry,
Jeśli to czytasz, to znaczy, że moja wizja się spełniła, a ja nie żyje. Byłam ścigana przez Voldemorta. Jestem, a raczej byłam wieszczką. Miałam wizję, że tego dnia będziesz na cmentarzu. Proszę, zaopiekuj się moim skarbem, bo wiem, że z tobą w Hogwarcie będzie bezpieczna. Ma półtora roku, które skończyła 7 grudnia, a jej imię to Charlie. Ostateczna walka rozegra się za rok lub za pięć lat, to zależy od osoby, która pojawi się w życiu Voldemorta. Nie bój się również swoich uczuć do Syriusza. By ci podziękować za opiekę nad Charlie, powiem ci, że on je odwzajemni. Kochaj ją jakby była twoja.
Emily Fray

Gryfon długo jeszcze patrzył na list i nadal by to robił, lecz dziewczynka dała o sobie znać. Dopiero teraz Chłopiec - Który - Przeżył przyjrzał się jej. Miała małe, ciemne loczki i mleczną skórę. Duże, czekoladowe oczy jak pięć galeonów, patrzyły na niego bez lęku.
- Charlie - szepnął, a mała istotka zaśmiała się radośnie, niczym jakby go znała.
Harry zastanowił się co zrobić i czy może zastosować w tym wypadku teleportację. Nie będąc pewnym, czy dziecku w ten sposób nie stanie się krzywda, wziął je na ręce, po czym ruszył ku pierwszemu domowi.
- Dobry wieczór - przywitał się uprzejmie, gdy drzwi otworzyła mu starsza kobieta, o srebrnych włosach oraz miłej twarzy usłanej pajęczyną zmarszczek.
- Witaj Harry, wejdź. Czekałam na ciebie.
Chłopak zawahał się lecz przyjął to nietypowe zaproszenie.
- Jestem Victoria Wayland. Twoja matka często mnie odwiedzała, gdy tu zamieszkała - powiedziała starsza kobieta, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Czy...?
- Oczywiście, popilnuje jej - odparła.
- Skąd...?
- Twój chrzestny już się o ciebie boi, że długo nie wracasz do domu i lepiej udaj się do Dumbledore'a, gdyż posiada on feniksa - poinstruowała go.
- Dziękuję - powiedział zdezorientowany dziwnym zachowaniem staruszki, która zawsze wiedziała o co chciał zapytać, po czym teleportował się do Zakazanego Lasu, by szybko znaleźć się w Hogwarcie.
- Czekoladowe żaby - wyrzucił, nie zwracając uwagi na to co mówi. Chimera odsunęła się, przepuszczając go bez problemu.
- Dyrektorze!
- Tak, Harry? - spytał, wstając ze swojego miejsca, gdy zauważył poważną minę chłopaka.
- Proszę, musi pan udać się ze mną - wydyszał młodzieniec, zmęczony biegiem do zamku.
- Dobrze, kominkiem?
- Feniksem - odparł.
- Fawkes - zawołał niebieskooki.
- Co mam zrobić, by on udał się do tego konkretnego miejsca?
- Po prostu pomyśl o nim - odrzekł Biały Mag, a następnie zniknęli w płomieniach.
- Witaj dyrektorze - przywitała się kobieta, podając dziecko Potterowi.
- Dobry wieczór Victorio. Wyglądasz jak zwykle olśniewająco.
- A ty jak zawsze uprzejmy - odparła brązowooka, chuda kobieta. Wyglądała na około 52 lata oraz była dość wysoka. Obecnie miała na sobie kremową, idealnie dopasowaną szatę czarodziejów.
- Harry, czy możesz wyjaśnić mi o co chodzi? - spytał Albus, a chłopak przeczytał mu znaleziony list, pomijając jedynie fragment o ojcu chrzestnym.
- Emily... Czyli mam rozumieć, że zaopiekujesz się małą?
-Dokładnie tak - odpowiedział, wpatrując się jak urzeczony w małą istotkę. - Znalazłem ją na cmentarzu i nie wiedziałem czy można się z nią teleportować. Bałem się, by nie stała się jej krzywda - wyjaśnił po chwili.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś. Dzieci można przenosić tylko za pomocą Feniksa lub na pieszo.
- Mówiłam, że dyrektor będzie odpowiednią osobą - wtrąciła brązowooka.
- Tak. Jeszcze raz bardzo pani dziękuję - rzekł Harry i uśmiechnął się do kobiety.
- Do widzenia - pożegnali się, po czym znaleźli się w domu dyrektora, gdzie po pokoju maszerował zdenerwowany Syriusz.
- Gdzie ty byłeś! - warknął i nagle stanął niczym spetryfikowany, widząc małe zawiniątko w rękach chłopaka.
- Czy to... - zaczął nieporadnie nauczyciel Obrony.
- Tak, to dziewczynka. Ma półtora roku.
- To twoje dziecko? - spytał Remus, wchodząc do pomieszczenia.
- Tak... To znaczy jeszcze nie. Mam zamiar ją adoptować - poinformował, widząc miny mężczyzn.
- Dyrektorze, mógłby pan wyjaśnić? Ja idę położyć Charlie, która zasnęła nawet nie wiem kiedy - szepnął, patrząc na słodką buzię małego szkraba.
Gdy zielonooki okrywał dziecko które miało z nim spać, Dumbledore wyjaśnił wszystko Blackowi i Lupinowi.
- Jest słodka - powiedział Łapa, siadając koło Harry'ego, patrzącego na Charlie.
- Tak i może to nieprawdopodobne, ale czuje, że już zdobyła moje serduszko.
- To może ja, ten... - zaczął Syriusz, czując smutek przez wypowiedziane słowa.
- Heh, nie w ten sposób. Po prostu czuje się niczym młody ojciec - wyjaśnił, łapiąc mężczyznę za rękę, dając mu tym samym znak, by został.
- Jutro musimy wybrać się do Ministerstwa i na zakupy - westchnął Syriusz, przytulając do siebie zielonookiego.
- Tak - ziewnął, po czym wtulił głowę w szyję Blacka i zmęczony całym dniem, zasnął jak swoja nowa podopieczna. Nauczyciel podniósł go delikatnie, zanosząc do swojego łóżka. Gdy wrócił z łazienki, zauważył list, który jego chrześniak dostał od matki Charlie. Wstrzymał oddech, gdy przeczytał; "Nie bój się swoich uczuć do Syriusza. By podziękować za opiekę nad Charlie, powiem ci, że on je odwzajemni." Czyżby jego podejrzenia, że kocha Harry'ego okazały się prawdą, a chłopak to odwzajemnia? Widząc go z Lily był zazdrosny, cały czas martwił się o chłopaka. Gdy go nie widział, czuł, że czegoś mu brak. Nie potrafił się cieszyć bez zielonookiego. A Harry? Lubi się do niego przytulać, zawsze uśmiechał się gdy go tylko widział oraz zatrzymał go dziś przy sobie. Czyżby wtedy, kiedy Gryfon go unikał, chłopak domyślił się jakie są jego uczucia?
- Muszę zrobić pierwszy krok - szepnął, kładąc się koło chłopaka.
Drzwi do pokoju Charlie były otwarte, by było słychać gdyby się obudziła.
- Mój słodki - szepnął, przytulając do siebie chrześniaka.

Gdy Harry obudził się rano, poczuł że na łóżku nie jest sam.
- Hej śpiochu - usłyszał aksamitów głos chrzestnego, tuż przy swoim uchu.
- Eee cześć - odparł zażenowany.
- Co chcesz na śniadanie? A tak przy okazji czytałem list. Koniec nawet dwa razy - powiedział z wyczuwalnym zadowoleniem. Potter, czując jak płonie mu twarz, poderwał się z łóżka, chcąc wyjść z pomieszczenia jak najszybciej. Bał się zniszczyć ich dobre relacje.
- Stój - rozkazał mężczyzna, lecz młody czarodziej nie zatrzymał się.
Zmierzając w stronę wyjścia, poczuł nagle jak ktoś łapie go w pasie i przyciska do ściany.
- Co zrobisz gdy cię pocałuje? Uderzysz mnie czy go oddasz? - spytał Syriusz.
Złoty Chłopiec nim zdążył zrozumieć co się dzieje i choćby spróbować odpowiedzieć na zadane pytanie, usłyszał:
- Cóż, chyba sam muszę się tego dowiedzieć.
Wybraniec poczuł, jak jego wargi zostały nakryte przez usta chrzestnego. Były takie miękkie i słodkie, że Hogwartczyk zapragnął więcej.
- Czyli jednak nie dostanę? - spytał, a młodszy chłopak zaśmiał się, czując się najszczęśliwszą osobą na świecie.

Lily unikała Draco jak tylko mogła. Gdy chciał porozmawiać, najczęściej zbywała go brakiem czasu.
- Co się między wami stało? - spytała Elena.
- Po prostu nie chcę z nim gadać.
- Pamiętaj, ja zawsze jestem do twojej dyspozycji.
- Dziękuję - powiedziała i przytuliła swoją młodszą siostrę mocno.

W końcu przyszedł czas, by wrócić do szkoły.
- Możemy pogadać? - spytał Draco, wchodząc do przedziału sióstr.
- To ja idę kupić coś do jedzenia - oznajmiła młodsza Ślizgonka, wychodząc. Harry nie siedział z nimi, gdyż razem z Charlie i Syriuszem znajdowali się już w Hogwarcie. Mieli dostać specjalne kwatery, by zaopiekować się małą.
- Więc? - spytała Lily, patrząc lekceważąco w okno.
- Czemu mnie tak traktujesz?
- Jak? - zapytała, nadal na niego nie patrząc.
- Właśnie tak jak teraz. Jakbym nie istniał - odparł.
- Więc jak mam się zachowywać?
- Może na początek przestań mnie unikać i spójrz na mnie.
Dziewczyna odwróciła się, a jej twarz jak i oczy nic nie wyrażały. Po prostu zimna obojętność.
- Czemu się tak zachowujesz?
- Nie muszę ci się spowiadać - rzuciła, a w jej na pozór spokojnym głosie, można było wyczuć ostre kryształki lodu.
- Co się z tobą stało?
- Może tego nie widziałeś, ale zawsze taka byłam. Tolerujmy się tylko dlatego, że jesteśmy zaręczeni, dodam, że z przymusu. Wiedz jednak, że nie będę miała nic przeciwko, jeśli będziesz miał kogoś na boku, bo cię nie kocham. Rób co chcesz i daj mi spokój. Tylko przed rodziną będziemy odstawiać szopkę jacy jesteśmy szczęśliwi.
- Czyli, to wszystko co się wydarzyło, to jedynie farsa?
- Oczywiście. Poza tym jesteś tylko jednym z wielu zadufanych w sobie Ślizgonów. Myślisz, że jesteś mega przystojny i mądry, ale się mylisz. Co prawda podobasz się Parkinson, ale wiadomo jaki ona na gust. Jeśli to wszystko, to możesz już wyjść - zakończyła, ponownie się odwracając.
Śnieg sypał mocno, a świat był już zupełnie biały.
- Dla swojej siostry też taka jesteś?
- Możliwe... A teraz żegnam. Skończyliśmy na dziś.
Draco bez słowa opuścił przedział, zbierając resztki swojej dumy.
Salvatore, a raczej Lestrange zadrwiła z niego. On pokazał jej swoją prawdziwą twarz, był dla niej miły jak dla nikogo innego, a ona rzuciła go w kąt jak kolejną, brudną szmatę.
- Pieprz się - warknął, kopiąc w jedne z drzwi przedziału.
- Przepraszam - szepnęła czarnowłosa bezgłośnie.
Gdyby teraz blondyn ujrzał jej twarz, zobaczyłby na niej smutek oraz gorące łzy, płynące po policzkach. Szybko jednak je wytarła, a na twarz złożyła jedną ze swoich masek. Była ona idealna, skoro Elena niczego nie zauważyła.
"Przedstawienie trwa, a ja jako jego aktorka, mimo rozpaczy, muszę odgrywać swoją rolę. Na twarzy uśmiech, a w sercu ból. Tak jest odkąd tylko pamiętam..." pomyślała, odcinając się od tych, tak bardzo okrutnych, lecz prawdziwych myśli.

- Chodźcie ze mną - poprosił Harry, gdy siostry zjadły kolację.
- Dobrze, a co chcesz nam pokazać? - spytały ciekawe.
- Tajemnica - odrzekł zagadkowo.
Zielonooki podszedł do pustego portretu, po czym zapukał trzy razy w jego ramę. Wtedy pojawiła się klamka, za którą chłopak złapał i po chwili całej trójce ukazał się niebiesko - kremowy salon.
Cała podłoga była wyłożona miękkim dywanem. W rogu stała niska kanapa, a wokół niej były ułożone miękkie poduszki. Kominek był otoczony barierką, jakby w obawie, że ktoś może się oparzyć. W pomieszczeniu znajdował się także niski, okrągły, wykonany z drewna stoliczek, na którym była rozłożona kolorowanka. Wszystkie kredki leżały zaś porozrzucane na podłodze.
- Chodźcie - powiedział, prowadząc Salvatore dalej.
Nagle stanęły i otworzyły szeroko oczy, widząc ten szczególny pokój. Znajdowało się tu wiele zabawek i pluszaków. Ściany i podłoga były wyłożone miękką, różową gąbką w białe, duże motyle. Na środku pomieszczenia stało duże łóżeczko, a w nim leżała słodka dziewczynka o dużych, brązowych oczach i czarnych loczkach. Jej skóra wyglądała niczym porcelanowa, a małe, malinowe usteczka układały się w uśmiech, patrząc na sufit, na którym tańczyły cienie magicznych zwierzątek.
- To Charlie - szepnął, widząc oczarowane siostry.
Gdy piękna istotka zobaczyła czarnowłose, zaczęła nagle płakać. Harry wziął ją na ręce, a ona po chwili się uspokoiła.
- Hej malutka, to moje przyjaciółki - poinformował, a dziewczynka spojrzała na nowo przybyłe swoimi dużymi, zapłakanymi oczami. Wpatrywała się chwilę w Elene, po czym wyciągnęła do niej małe rączki.
- Och, słodziutka - powiedziała młodsza bliźniaczka, trzymając ją na rękach, a ta z kolei wpatrywała się w jej oczy.
- Chcesz? - spytała po chwili Ślizgonka.
- Nie... Nawet nie wiem jak ją trzymać i to chyba mnie się wystraszyła - wymamrotała Lily.
- Charlie, pójdziesz do mojej siostry?
Dziewczynka popatrzyła nieufnym wzrokiem na starszą dziewczynę, sprawiając, że ta poczuła się jakby była naga.
- No weź ją - usłyszała głos Eleny i zobaczyła, że dziewczynka wyciągnęła do niej dłonie, uśmiechając się.
- Jestem, aż taka zła? - spytała dziewczynki szeptem, a ta położyła swoją główkę na jej sercu. Po chwili dotknęła jej twarzy, a fiołkowooka zobaczyła starszą wersję siebie, trzymającą kilkuletniego, blondwłosego chłopczyka, a obok niej stał uśmiechnięty Draco. Łza spłynęła jej po policzku ze wzruszenia.
- Dziękuję - szepnęła, a następnie oddała małą i szybko wyszła.
- Pokazałaś jej coś? - spytał Potter, a Charlie tylko się zaśmiała, po czym wiercąc się, dała znak, że chce na podłogę.
- Opowiadaj mi tu wszystko - poleciła ciekawa Elena, a Gryfon streścił jej jak znalazł maleństwo na cmentarzu, następnie, że wybrali się z Syriuszem na zakupy i do Ministerstwa, gdzie po cichu przyznano mu prawa rodzicielskie (w końcu ministrem został sam Artur Weasley), po czym przybyli do Hogwartu, gdzie dyrektor przydzielił im specjalne kwatery oraz skrzatkę do pomocy, a także pilnowania małej, gdy jej opiekunowie będą na lekcjach. Wspomniał również o nim i Łapie co fiołkowooka przyjęła z uśmiechem i pogratulowała serdecznie przyjacielowi.

Po paru tygodniach Charlie się przyzwyczaiła do nowego miejsca oraz pierwsze słowo jakie powiedziała do Pottera, brzmiało "tata". Od tego czasu dwójka była nierozłączna. W zamku wiedzieli o małej tylko Harry, dyrektor, Syriusz, siostry Salvatore, Snape oraz skrzatka. Wszystko miało zmienić się pewnego, czwartkowego dnia. Śniadanie przebiegało spokojnie, jednak tylko do czasu. Gwar rozmów ucichł, gdy do Wielkiej Sali jak gdyby nigdy nic, wleciała na małej miotełce, Charlie.
- Tata, tata, tata - wołała, kierując się w stronę stołu Gryfonów, gdy zauważyła zielonookiego.
- Co tu robisz szkrabie? - spytał, łapiąc ją w locie oraz nie przejmując się wlepionymi w nich spojrzeniami.
Dziewczynka położyła mu rączkę na policzku, a chłopak zobaczył sprzątającą skrzatkę i że jego księżniczka bardzo tęskniła za nim, więc drzwi w magiczny sposób się otworzyły, a ona wyleciała na swojej małej miotełce, którą dostała od Syriusza.
- Przepraszam, ale nie wiedziałam kiedy uciekła - powiedziała nagle pojawiająca się skrzatka.
- Nic się nie stało, Alu - odparł z uśmiechem.
Gdy ta chciała ją zabrać do kwater, brązowooka wtuliła się w Wybrańca i zaczęła płakać, oznajmiając, że nie chce.
- Cóż Harry, chyba będziesz musiał wziąć małą na lekcje - oznajmił dyrektor, wstając. Uprzednio omówił to z nauczycielami, którzy się zgodzili.
- Mogę? - spytał zadowolony.
- Dadek - rzuciła dziewczynka i zaśmiała się radośnie.
Chłopak skinął w podzięce Albusowi głową, po czym spytał bobasa:
- To gdzie siadamy?
- Lili, Lena -odpowiedziała pełna radości.
Gdy dosiedli się do stołu Slytherinu, dziewczynka od razu poszła na ręce swoich cioć.
Wszyscy zaś zastanawiali się czy to dziecko Pottera i kto jest matką.
- Tak, jest moje, ponieważ ją adoptowałem - odparł wychodząc razem z bliźniaczkami gdy się ich brzuchy były już pełne.

Mała istotka w szybkim tempie potrafiła owinąć sobie każdego wokół palca, nawet nauczycieli, w tym Syriusza, którego obrzygała nie raz oraz samego Snape'a, który się maskował, lecz nie potrafił ukryć uśmiechu, patrząc na czarnowłosą, czym doprowadził nie jednego ucznia do wylądowania w Skrzydle Szpitalnym.
Dni powoli mijały i teraz nikt nie wyobrażał już sobie posiłków oraz niektórzy lekcji bez Charlie.