sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 42.


Czując, że ciało boli ją już od zbyt długiego leżenia, Lily w końcu postanowiła wstać z łóżka. Ubrała pierwsze, lepsze ciuchy jakie miała pod ręką, po czym weszła do swojej ogromnej garderoby, by wyciągnąć coś, co schowała tam wczorajszego wieczoru. Był to bowiem list od jej męża, którego nie miała odwagi przeczytać. Nie chciała wiedzieć, co Draco do niej napisał. To mogłoby sprawić, że zmieniłaby o nim zdanie, czego nie chciała robić.
"Zdradził mnie i żadne słowa nie sprawią, że mu wybaczę" pomyślała rozgoryczona. Fiołkowooka nie miała jednak serca zniszczyć tego co dostała. Mimo, że bardzo chciała, nie potrafiła się pozbyć owego listu. To było coś od Ślizgona, co było namacalnym dowodem ich wczorajszego spotkania.
"Tak, naprawdę tu był, a nie tylko w moim śnie. Co mam jednak zrobić z tym fantem który dostałam? Nie chce go przeczytać, ale nie mam też odwagi na spalenie. Gdzie mam więc go schować, by Tom nigdy się na niego nie natknął, nawet przez przypadek?" pomyślała.
Zmęczona dziewczyna usiadła w altance, by móc choć trochę odpocząć. Majowy widok malujący się przed budowlą był przepiękny. Prawie cały przedstawiał mnóstwo różnorodnych, kolorowych kwiatów rosnących w równych grządkach, między którymi, w środku ogrodu górowała wysoka fontanna, z której leniwie wypływała krystaliczna woda, mieniąca się w blasku słońca. Po prawej stronie zaś znajdowały się trzy, wysokie drzewa owocowe. Pomiędzy pierwszymi dwoma powieszono duży, błękitny hamak. Na trzecim zaś, na grubym konarze została przymocowana drewniana huśtawka, która była w stanie pomieścić na sobie dwie osoby. Te miejsca na odpoczynek urządził jej oczywiście Marvolo, by mogła gdzie uspokoić gonitwę myśli, pooddychać świeżym powietrzem oraz odstresować się. Pamiętała, gdy pierwsza w ogrodzie pojawiła się huśtawka.

- Możesz otworzyć oczy - powiedział w końcu Riddle. Fiołkowooka nie wiedząc jaką niespodziankę przygotował jej ukochany, z niecierpliwością w końcu uchyliła powieki.
- Tom! Jesteś kochany - pisnęła Lily niczym dziecko, widząc prezent jaki dostała, a następnie rzuciła się czarnoksiężnikowi na szyję.
- Cieszę się kochanie, że ci się podoba.
- Podoba? To mało powiedziane.
- No to zamiast stać na ziemi, wskakuj już na tą huśtawkę - rzucił z uśmiechem Marvolo, a następnie zaczął kołysać czarnowłosą.
- Czuje się taka wolna i odprężona. Przypomina mi to czasy dzieciństwa z nianią.
- Kocham gdy się śmiejesz. To najpiękniejszy dźwięk na świecie. Dla niego właśnie jestem w stanie sięgnąć dla ciebie nawet po gwiazdkę z nieba.
- Gdyby ktoś pana teraz zobaczył, bądź usłyszał panie Riddle, pomyślałby, że na pewno ma przywidzenia.
- Cóż, uśmiechający się, romantyczny i zakochany po uszy Voldemort to naprawdę niecodzienny widok.
- Tak. Jego słodkie oblicze jest tylko i wyłącznie zarezerwowane dla mnie.
- Bo tylko panią kocham...

"Znów odbiegam myślami od listu" zauważyła czarodziejka, odrywając się od owego wspomnienia.
"Gdzie ja mogę to schować? Potem muszę jeszcze zakopać to wspomnienie gdzieś na dnie umysłu" pomyślała, a następnie otworzyła szerzej oczy.
- No właśnie! List też rzeczywiście mogę zakopać! - rzuciła, zadowolona, że wpadła na ten pomysł. Następnie urwała jeden z kwiatów, po czym zamieniła go za pomocą magii w metalowe pudełeczko na list. Chciała bowiem, by został on zachowany w nienaruszonym stanie, do czasu, gdy będzie gotowa co tak naprawdę chce z nim zrobić.
- Razem z tą wiadomością zakopuje myśli i wspomnienia o tobie - szepnęła, po czym za pomocą magii utworzyła dół w którym umieściła delikatnie przedmiot. Następnie zaś zasypała go ziemią, sprawiając, że gleba wyglądała nieruszana, tak jak wcześniej. By zaś pamiętać w którym miejscu przy altance schowała list, wyczarowała nad nim samotną, białą różę, kojarzącą się jej z chłopakiem.
Mając już z głowy ten problem, dziewczyna powróciła do sypialni, gdzie od razu pogrążyła się w spokojnym, odprężającym śnie, który w końcu nadszedł.

Voldemort uwielbiał patrzeć na Lily, nie ważne co robiła. Za każdym razem wyglądała zjawiskowo pięknie i nienagannie. Jej ruchy były płynne, pełne gracji oraz elegancji. W dzień jednak na swojej twarzy nosiła idealną maskę kobiety silnej i dystyngowanej. Dlatego mężczyzna również lubił przyglądać się czarnowłosej kiedy śpi. Wtedy wyglądała tak spokojnie i młodo. Jej twarz odprężała się, ukazując prawdziwe oblicze. W chwili pogrążenia się w krainie marzeń, znikały wszelakie maski. Marvolo wiedział, że dokładnie tak samo było z nim. Zdawał sobie sprawę, że z ukochaną są do siebie zarówno podobni jak i różni. Obydwoje byli silni, piękni oraz obdarzeni wielką charyzmą. Osiągali wszystko to, czego chcieli i nie istniały dla nich rzeczy niemożliwe. Byli bardzo zawzięci, potrafili świetnie kłamać, a także przekonywać do swoich idei. Ludzie byli gotowi dla nich na wszystko, bowiem ich przeznaczeniem było mieć świat u swoich stóp. Tak, razem mieli na to jeszcze większe szanse niż osobno. Dopełniali się w tym, czego im brakowało oraz wzajemnie motywowali się do działania.
- Nie wpatruj się tak we mnie, bo się zakochasz - zaśmiała się Lily, delikatnie ochrypłym głosem od snu.
- Myślę, że na to już za późno, ponieważ już od dawna szaleje za panią - odpowiedział mężczyzna, a na jego twarz wypłynął samoczynnie uśmiech.
- I co pan ma zamiar z tym zrobić, panie Riddle? - zapytała fiołkowooka niewinnie, chcąc dalej pociągnąć te igraszki słowne.
- Hmm, pomyślmy... Myślę, że nie zostaje mi nic innego jak kochać panią dalej oraz każdego dnia starać się, by i pani mego serca kochała również mnie.
- Myślę, że się pan stara, choć czasami pojawiają się różne niedociągnięcia, tak jak na przykład teraz.
- Teraz?
- Oczywiście. Bo chyba nie doczekam się od ciebie buziaka, jeśli się o niego nie upomnę.
- Już pędzę na życzenie - odrzekł Tom, a następnie podszedł do czarnowłosej, po czym na jej ustach złożył namiętny pocałunek.
- Na to właśnie czekałam - przyznała, wtulając się w Czarnego Pana. Tak, w tej chwili znalazła swoją oazę spokoju. Tylko czerwonooki potrafił sprawić, że zapomniała o wszystkim co ją dręczyło, a najbardziej oczywiście dręczył ją sam Draco Malfoy...
- Czujesz się lepiej? - zapytał mężczyzna po pięciu minutach ciszy.
- Przy tobie o wiele lepiej. Mam pytanie, mogę?
- Oczywiście, słucham - odparł, patrząc na czarnowłosą, która odsunęła się od niego, by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Skąd wiesz czego zawsze potrzebuję? Czy kiedykolwiek wcześniej dążyłeś kogoś miłością i troską?
- Nie - odpowiedział czarnoksiężnik natychmiast. - Nigdy o nikogo nie dbałem, prócz o samego siebie. Uważałem, że miłość jest przereklamowana i tylko głupcy po nią sięgają. Uczucia przesłaniają trzeźwy osąd, zimną logikę oraz stają się naszą słabością. Ja zaś nigdy więcej nie chciałem być słabym, dlatego tak bardzo broniłem się przed tymi uczuciami, którymi tak bardzo pogardzałem.
- Co jednak sprawiło zmianę twojego nastawienia? Przecież tak negatywnie patrzyłeś na sferę miłosną.
- Ty. Gdy pojawiłaś się w moim życiu, zniszczyłaś wszystkie dotychczasowe idee oraz cały mój światopogląd. Sam wpadłem w sidła miłości z której zawsze tak bardzo kpiłem.
- Czyli jestem twoją słabością? Uważasz, że przeze mnie jesteś słaby? - dopytywała czarodziejka spokojnym, opanowanym głosem z którego nic nie można było wyczytać tak samo jak i z jej twarzy.
- Tak, to prawda. Jesteś moją słabością, ale również i siłą. Do tej pory nie rozumiałem jasnej strony, ich chęci poświęcenia się za drugą osobę którą kochali. Te ich odważne czyny były dla mnie przejawem czystej głupoty. Teraz jednak wiem, że gdyby groziło coś tobie czy naszemu dziecku, zrobiłbym wszystko, by was ocalić, bez względu jak to może skończyć się dla mnie. Mimo to wasza obecność w moim życiu motywuje mnie do działania, sprawia, że w waszej obronie będę walczył niczym lew, dając z siebie wszystko. Przez to jestem jeszcze bardziej bezwzględny i niebezpieczny, bo stać mnie zupełnie na wszystko, by zapewnić wam bezpieczeństwo.
- Nie sądziłam, że tak na to patrzysz. Skoro jednak nie dbałeś nigdy o nikogo, powracamy do mojego wyjściowego pytania.
- Skąd wiem czego zawsze potrzebujesz? Cóż, staram się jak mogę, by było ci ze mną dobrze. Jesteś pierwszą osobą w moim życiu, która jest dla mnie ważna. Sam dokładnie nie rozumiem tego wszystkiego. Wiem jedynie tyle, że nie chce i nie mogę cię stracić. Nigdy nie pozwolę ci odejść od siebie.
- Nawet gdybym poprosiła, byś pozwolił mi cię opuścić? - spytała Lily, starając się nie pokazywać swojego zaskoczenia odpowiedzią Voldemorta.
- Nawet wtedy. Jesteś moja i zabiłbym każdego, kto by się do ciebie zbliżył. Jestem zaborczy i nie dam nikomu dotykać mojej własności.
- Nie jestem jakimś przedmiotem, lecz człowiekiem i nie należę do nikogo, nawet do ciebie - odparowała hardo Malfoy, czując jak krew zaczyna buzować jej w żyłach.
- Jesteś moja i każdy to wie. Cały świat zna cię już jako Czarną Panią. Nikt nie odważy się po ciebie sięgnąć, bojąc się mojego gniewu. Kocham cię i nie chce już bez ciebie żyć. Jeśli chciałabyś odejść, musiałabyś mnie najpierw zabić. Ale takiej opcji nawet nie przewiduję. Jesteś ze mną szczęśliwa, więc nie mamy się co martwić, prawda kochanie?
- Oczywiście - odpowiedziała spokojnie, choć słowa mężczyzny przeraziły ją dogłębnie. Teraz była pewną na czym stoi oraz świadomą, że wybrała drogę z której nie ma już odwrotu, tak jak mówiła Tiara Przydziału, podczas jej przydziału. Gdyby chciała nawet odejść, Ministerstwo oskarżyłoby ją o bycie Czarną Panią oraz skazało na Azkaban.
- Nie jesteś głodna? Może chcesz wyjść na zewnątrz? - zapytał jej towarzysz po chwili ciszy, jak gdyby nigdy nic.
- Mówiąc szczerze, mam ochotę na mango...

Lily i Marvolo siedzieli właśnie przy stole, jedząc razem obiad oraz rozmawiając o ostatnich raportach Śmierciożerców.
- Tom, chciałabym zdawać OWUTEM-y - powiedziała, odbiegając od prowadzonego tematu.
- Co? - spytał mężczyzna, myśląc, że się przesłyszał.
- Chcę zaliczyć te testy. W szkole właśnie bym się do nich ostro przygotowywała. Myślałam o tym ostatnio i postanowiłam, że w tej sytuacji również powinnam je napisać.
- Ale ja przecież mogę zapewnić ci przyszłość. Nie mniej jednak jeśli tego właśnie pragniesz, zatrudnię kogoś zaufanego z Ministerstwa, byś mogła zaliczyć te testy tutaj. Kiedy chcesz to zrobić?
- Myślę, że w tydzień powinnam powtórzyć cały szkolny materiał. W następną środę może mnie sprawdzić - odpowiedziała.
- Jak sobie życzysz. Rozłożysz to sobie na jakieś dni?
- Nie. Chce zdać wszystko w środę.
- W jeden dzień? - zapytał zdziwiony mężczyzna. - Nie żebym wątpił w twoje umiejętności, ale uważam, że to stanowczo za dużo. Poza tym opuściłaś prawie całą siódmą klasę, którą musiałabyś nadrobić. Nie musisz nic nikomu udowadniać, wiesz o tym, prawda?
- Wiem, ale ja chce to zrobić wyłącznie dla samej siebie. Potrafię tego dokonać, wiem o tym. Poza tym gdy mi się nudziło, często obserwowałam lekcje przez więź z Eleną, choć ona nawet nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności w jej głowie. Moja siostra zaczęła już powtórkę do egzaminu, więc i ja na tym skorzystam, szczególnie, że nie mam tutaj swoich notatek - wyjaśniła.
- O to się nie martw, jutro będziesz miała je wszystkie z samego rana, wraz z książkami, które mogą ci pomóc.
- Dziękuję ci, że mnie wspierasz w moich planach, które często są dość szalone oraz pomagasz mi je zrealizować jak tylko możesz. To wiele dla mnie znaczy - przyznała ciężarna, kładąc lewą dłoń na dłoni Czarnego Pana.
- Wiesz, że zazwyczaj nie potrafię ci odmawiać. A co z naszym wyjazdem?
- Zaplanuj go na czwartek. Myślę, że do tego czasu pozałatwiasz sprawy niecierpiące zwłoki, byśmy mogli odpocząć od pracy i nauki. To będzie również uwieńczenie moich egzaminów.
- Wspaniałe. Uwielbiam twój tok rozumowania. Do tego czasu z pewnością zdążę wszystko załatwić - odparł czerwonooki z zadowoleniem, po czym dokończyli swój obiad.