niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 14.


- Lily - usłyszała nagle krzyk swojej siostry.
- Co? - mruknęła, nie otwierając oczu.
- Gdzie jesteś? Próbowałam się dobić do ciebie od czasu, gdy wstałam. Twoje łóżko jest nawet nie ruszone. Martwiłam się o ciebie.
- Która godzina?
- Właśnie trwa początek śniadania. Gdzie jesteś?
- W Pokoju Życzeń. Sorki, ale zasnęłam w nim. Zaraz do ciebie dołączę - zakończyła rozmowę telepatyczną, a następnie dopiero wtedy uchyliła powieki.  Pokój tak jak i wczoraj, był pogrążony w półmroku, gdyż nie było w nim okien. Ogień nadal palił się w kominku, a ona leżała bezpiecznie w ramionach Draco. Uśmiechnęła się, widząc chłopaka, będącego jeszcze w krainie snów i z ciężkim sercem zaczęła go budzić.
- Draco, wstawaj.
- Daj mi spokój Zabini. Mam ładny sen z Lily.
- Tak? Że jesteście razem w Pokoju Życzeń?
- Noo... Skąd wiesz? - mruknął zdziwiony.
- Bo to prawda. Otwórz oczy - poleciła, chcąc zobaczyć reakcję chłopaka.
Ten poderwał głowę do góry i od razu popatrzył na swoją towarzyszkę, znajdującą się w jego objęciach. Ze zdezorientowania na jego twarzy, szybko pojawiły się niepewność, lęk, a na końcu radość i spokój.
- Myślałem, że to tylko sen – powiedział, przygarniając ją do siebie jeszcze bardziej, a następnie dał jej całusa w policzek.
- Ja przez chwilę też, ale cieszę się, że to dzieje się naprawdę. Tak poza tym dzień dobry, panie Malfoy.
- Bardzo dobry, przyszła pani Malfoy.
- Chodź deklu, musimy iść na śniadanie.
- Może odpuścimy sobie dziś lekcje. Co powiesz na dzień spędzony ze mną?
- Hmm...
- A pocałunek pani nie przekona?
- Nie wiem. Może pan spróbować - odparła z uśmiechem.
- Z przyjemnością, aż do skutku - mruknął, zabierając się za "przekonywanie". Gdy dał fiołkowookiej czas na odetchnięcie, ta odezwała się telepatycznie do swojej bliźniaczki.
- Elena!
- Co?
- Urywasz się z nami z lekcji?
- Z nami? - spytała zdziwiona.
- Ze mną i Draco. Odwiedzilibyśmy zespół, a ty spotkałabyś swojego ukochanego.
- No to oczywiście, że idę z wami. Pogodziłaś się z Malfoyem, że masz taki dobry humor?
- Tak. Idź do pokoju i zacznij robić się na bóstwo. Ja niedługo do ciebie dołączę, ale najpierw coś zjem - zakończyła, wracając do rzeczywistości.
- To jak? Podjęła pani decyzję?
- Może jeszcze jeden buziak na przekonanie mnie?
- Mrr... już jestem "za". Weźmiemy Elene i wybierzemy się do The Sparks. Poznasz chłopaków z zespołu, a później się zmyjemy, tylko we dwoje. Co ty na to? - zapytała, a na stoliku pojawiło się jedzenie.
- Pójdę z tobą i na koniec świata.
- Deklu, serio się pytam - zaśmiała się, łapiąc kanapkę, a następnie zaczęła karmić blondyna.
- Kochanie, mam rączki - rzucił, jednak ta była nieugięta. Zamknął więc buzię, udając obrażone dziecko.
- Ode mnie nie zjesz? - spytała dziecinnym głosikiem, robiąc minę zbitego psiaka.
- Och, no dobrze, tylko się uśmiechnij mała szantażystko - mruknął, a ta z uśmiechem znów zaczęła go karmić.
- Teraz moja kolej - poinformował mściwie, gdy jego kanapka była skończona.
- To ja już sobie pójdę. Dyrektor mnie woła - rzuciła na poczekaniu, zrywając się z kanapy.
- Nie ma tak dobrze kochanie - rzucił, gdy ją dopadł, a następnie zaczął karmić.
- Jesteś tyranem - stwierdziła.
- Wiem, ty też.
- Blondaś.
- Złośnica.
- Narcyz.
- Uparciuch.
- Wariat.
- Ale za to tylko twój.
- I to mi się podoba - powiedziała, zaczynając go całować.
Gdy rzucili na siebie zaklęcie kameleona, by nie zostać złapanym przez żadnego nauczyciela i nie dostać szlabanu za nieobecność na lekcji, ruszyli do Pokoju Wspólnego Slytherinu, trzymając się za dłonie.
- Za kwadrans widzę cię tutaj. Ubierz się mugolsko, jednak elegancko - rzuciła, po czym szybko zniknęła za drzwiami swojego dormitorium.
- Cześć siostrzyczko - odezwała się radośnie Lily.
- Hej. Co ten Malfoy z tobą uczynił?
- Nie wiem, ale to mi się podoba. Jesteś już gotowa? - spytała, patrząc na siostrę ubraną w ciemno-różową, satynową sukienkę na ramiączkach do kolan, o prostym kroju. Jedynie w biuście, po lewej stronie, znajdował się kwiatek, również z takiego samego materiału jak sukienka, a w jego środku błyszczał, średniej wielkości cekin. Na to miała założone czarne bolerko z krótkim rękawkiem. Włosy rozpuściła i wyprostowała.
- Tak.
- To pomóż mi. Mamy mało czasu - oznajmiła, po czym zabrały się do pracy.
Trzy minuty przed czasem, Lily była w końcu gotowa. Miała na sobie małą czarną przed kolano, również na ramiączkach. W biuście znajdowało się rozcięcie i był to jedyny dodatek do sukienki, która podkreślała idealną figurę dziewczyny. Niezbyt ciemny makijaż i fryzura jak siostry, pasowały idealnie. Do tego założyła bolerko oraz długi wisiorek z dużym, diamentowym sercem. Lily włożyła również od nowa pierścionek zaręczynowy i zegarek - bransoletkę, który dostała od Draco. W związku, że był luty, a na dworze było mroźno i śnieżnie, ubrały czarne, skórzane kozaczki przed kolano z wysokim obcasem oraz idealnie skrojone płaszczyki. Starsza z bliźniaczek wybrała czerwony, a jej siostra, śliwkowy. Do tego dobrały szaliki i rękawiczki koloru czarnego oraz przeciągnęły usta błyszczykiem, będąc już zupełnie gotowe.
- Chodźmy podbić świat - odezwała się młodsza Salvatore z uśmiechem.
- Kochanie, on już leży u naszych stóp.
- Fakt, a teraz chodź już, bo nie mogę się doczekać, by zobaczyć Daniela.
Gdy wyszły z pokoju w oczy od razu rzucił im się Draco. Siedział on bowiem na kanapie przed kominkiem, ubrany w idealnie skrojony, szary garnitur. Do tego założył białą koszulę, a pod szyją prezentował się doskonale zawiązany, czarny krawat.
- Ale elegancik. Mogę się za niego brać, jak nie wyjdzie mi z moim? - mruknęła czarnowłosa, przez co bliźniaczka spojrzała na nią morderczym wzrokiem.
- Żartowałam tylko - rzuciła i zachichotała, widząc wpatrzony wzrok blondyna w jej siostrzyczkę. Zarzucił na siebie ciepły, czarny płaszcz, który do tej pory leżał obok niego, po czym wziął pod rękę Lily i samotną Elene, a następnie ukryci pod zaklęciem niewidzialności, wyszli z Pokoju Wspólnego.
Mieli szczęście, gdyż kręcący się koło wyjścia woźny, musiał iść do grasującego na pierwszym piętrze Irydka. Dość szybko dotarli do punktu aportacyjnego z którego mogli przenieść się do studia The Sparks. Elena wiedziała, że tam będą, gdyż dzień wcześniej jej ukochany o tym wspomniał. Chłopaki znajdowali się w studiu, więc trójka nowo przybyłych rozsiadła się przed dużą szybą, obserwując zespół. Właśnie pracowali nad nowym kawałkiem, który po chwili słuchania wpadał w ucho.
- Są niesamowici. To naprawdę wszystko bez użycia magii?
- Tak. Mugole świetnie ją zastępują. Gdy czarodzieje spoczęli na laurach, posługując się swoją mocą, ludzie niemagiczni zgłębiali różne tajniki wiedzy. Ich ciekawość i chęć poznania otoczenia w którym żyją, a także siebie samych, doprowadziła do powstania naprawdę wielu dziedzin i zgłębienia ogromnej ilości wiedzy. Dowiedzieli się o naszej budowie anatomicznej, czyli co posiadamy w środku nas. To oni również wymyślili pory roku oraz dni tygodnia. W starożytności odkryto matematykę i za razem magiczne runy, astronomię i wiele innych rzeczy. Tam czarodzieje i mugole żyli razem w zgodzie i wspierali się wzajemnie. Uczeni niemagiczni pomogli wymyślać co nowsze zaklęcia, ułatwiające pracę i życie, uczyli czarodziejów pisma, matematyki, run i innych poznanych dziedzin, a oni za pomocą swojej magii budowali budynki, piramidy, pałace i inne budowle jak, i wielkie dzieła. Gdy zaś chowano faraona, zabezpieczali ich grobowce i rzucali klątwy odstraszające od tego miejsca jak i rabunku. Jednak jak to bywa, czarodzieje zaczęli uważać się kogoś lepszego i tak im zostało, choć nie jest to prawdą. Ludność niemagiczna musiała sobie jakoś bez nich poradzić i za razem pokazać, że mimo braku nadprzyrodzonych zdolności, posiadają coś o wiele cenniejszego - mózg. I tak oto przez wieki udowodnili to, a technika mugoli nadal postępuje.
- Siostrzyczko, starczy wykładu, bo zaraz usnę. Możesz iść na nauczycielkę Mugoloznastwa, albo historii, ale teraz chodźmy już pokazać się chłopakom.
- Dobrze niecierpliwcu.
Elena z uśmiechem wstała z fotela, po czym poprawiła zdjęty płaszczyk, wiszący na meblu, by nie spadł, a następnie weszła do studia i od razu rzuciła się na swojego lubego.
- Elena? - spytali zaskoczeni, a następnie do pomieszczenia wkroczyła jej siostra i jakiś nieznany im chłopak.
- Kogo widzą moje oczy. Chłopaki wy też widzicie nasze kochane siostrzyczki, czy mam omamy, bo tak się za nimi stęskniłem? - odezwał się Mike, przecierając sobie teatralnie oczy.
- Nie. Coś ci się przewidziało - zaśmiali się, a następnie zaczęli wylewnie witać się z bliźniaczkami.
- To Draco, mój narzeczony - przedstawiła blondyna.
- Narzeczony? Nie jesteś na to za młoda siostrzyczko? - odezwał się Joe, choć wszystkich trapiło to pytanie.
- Kiedy się zaręczyłaś? - spytał w tym samym czasie Richard.
- W święta i nie, nie jestem za młoda. Tak szczerze, to od dziecka było planowane nasze małżeństwo.
- Szkoda. Myślałem, że chociaż druga Salvatore zostanie moją dziewczyną - westchnął Mike, na co wszyscy zaśmiali się radośnie.
- Przykro mi stary i wiem co ci po głowie chodzi. Znam cię i nie oddam ci mojej czarownicy, która skradła mi serce. Nawet o tym nie myśl - odezwał się Benet.
- Wiesz co, ale z ciebie przyjaciel - mruknął raper i znów śmiech wszystkich przetoczył się po pomieszczeniu.
- Czy mówiłem już, że wyglądacie bosko? - spytał Michael.
- Widzisz, tylko ty zauważyłeś - rzuciły dziewczyny i od razu zostały zasypane komplementami od reszty.
- Pracujecie nad nową piosenką? - spytała w końcu starsza Lestrange.
- Tak I'll be gone.
- Podoba mi się, choć słyszałam tylko kawałek.
- Naprawdę jest świetna. Już się w niej zakochałam - dodała jej siostra, po czym jeszcze mocniej wtuliła się w swojego ukochanego. Spotkanie ze studia, szybko przeniosło się do salonu w którym od razu się rozsiedli. Nie zabrakło również niczego mocniejszego, by gadka nie toczyła się na sucho.
- Mi również się spodobało, choć to pierwsza taka piosenka, którą słyszę. Mimo prostoty, posiada w sobie magię - udzielił się Draco.
- Dzięki, a czego wcześniej słuchałeś?
- Innego gatunku muzyki - odpowiedziała jego dziewczyna za niego, a dwóch wokalistów zrozumiało o co chodzi i dalej nie pytało.
Rozmowa toczyła się naprawdę miło i często można było usłyszeć śmiech zebranych.
- Chłopaki, może zostawimy zakochanych samych? To w końcu ich dzień - odezwał się Dave, a reszta zespołu popatrzyła na niego morderczym wzrokiem. Nie chcieli bowiem rozstawać się z ich dwoma ulubienicami.
- Nasz dzień? - spytała zdziwiona Elena, nic nie rozumiejąc.
- No tak. Dziś przecież dzień Świętego Walentego.
- Kompletnie o tym zapomniałam - odpowiedziała, wzruszając niedbale ramionami.
- Ja też - dodała Lily. - Osobiście uważam jednak, że przez cały rok powinno okazywać się miłość i wsparcie ukochanej osobie, a nie tylko tego jednego dnia. W walentynki można zaś powspominać wszystkie miłe chwile, związane z ukochaną osobą oraz podziękować mu za nie.
- Tak, my mamy co wspominać. Nigdy nie zapomnę twojego wyrazu twarzy, gdy ci się przedstawiłem, naszych docinek i  ostatnich dni - powiedział stalowooki z uśmiechem.
- A ja twojej miny na balu, gdy mnie zobaczyłeś i brązowych włosów.
- Chodzi o to, że Lily wiedziała jak ma na imię jej przyszły mąż, jednak nigdy go nie widziała. Gdy spotkała Draco, była dla niego miła, do czasu, gdy się nie przedstawił. Biedy nie wiedział co się stało, gdy jej zachowanie zmieniło się diametralnie. Przez kolejne miesiące ona wmawiała sobie, że go nienawidzi, gdyż jest jej przeznaczony, a on się zakochał. Na bal, na którym miał się zaręczyć, szedł jak skazany. Lily zawróciła mu w głowie i nie chciał innej. Jakie było jego zdziwienie, gdy to właśnie okazała się ona - wyjaśniała Elena, nierozumiejącej reszcie. - Co do reszty, to działo się niedawno. Nie wiem o co poszło, ale stali się swoimi wrogami. Wszystko robili sobie na przekór, wyzywali się, używając takich słów, że aż nasza wicedyrektorka była wstrząśnięta. Dostali przez to masę szlabanów. Draco wlał farbę do szamponu Lily, przez co ta była przez pewien czas blondynkom. Ona zaś, by się zemścić, odpłaciła mu tą samą monetą, więc jego włosy stały się brązowe, ale wczoraj się pogodzili. Nie wiem nawet jak do tego doszło, bo to dwa uparciuchy - zakończyła z uśmiechem czarnowłosa.
- Też chcę chodzić z wami do szkoły! Nie dało by rady się w niej nudzić, a z wami to już na sto procent - odezwał się oczywiście nie kto inny jak Mike.
- Czy pochodzicie z jakiegoś wysoko postawionego rodu? - spytał nagle Brad.
- Można tak powiedzieć. Od wieków obowiązuje tradycja wybierania małżonków dla swoich dzieci.
- Nasza mała też ma kogoś wybranego? - spytał Joe.
- Eleny to nie obowiązuje. Tylko pierworodni ją utrzymują. Kim będzie jej małżonek, zależy już wyłącznie od niej.
- A dlaczego Draco nie znał nazwiska swojej przyszłej żony?
- Znał, lecz by nie mieć żadnych problemów z naszym pochodzeniem, musiałyśmy w naszej obecnej szkole podać inne nazwisko.
- Aha, już rozumiem. Draco, bardzo byłeś zaskoczony widząc Lily? - spytał ciekawy Daniel.
- I to jak. Do Sali Balowej zmierzałem jak na ścięcie, myśląc tylko o tych fiołkowych oczach, które zawróciły mi w głowie. Gdy ujrzałem moją wybrankę, zamarłem. Nagle mimo tłumu gości, chciałem skakać z radości, a serce o mało nie wyrwało mi się z piersi, z uciechy. Do tego Lily wyglądała tak pięknie, że ciężko było oderwać od niej wzrok. Mimo końca - tu z uśmiechem spojrzał na swoją dziewczynę. - to były moje najlepsze święta w życiu.

Gdy wybiła 13.00, para narzeczonych postanowiła się zmyć, by pobyć trochę sam na sam. Poszli razem na lunch, a następnie do kina, na film romantyczny. Później udali się na lody, po tym do wesołego miasteczka w którym wyszaleli się za wszystkie czasy, zrobili sobie masę zdjęć, a następnie zjedli romantyczną kolację, po czym sam koniec trzymając się za dłonie, ruszyli przez piękny, duży most. Było to idealne miejsce dla zakochanych. Lśniące światełka, które go oświetlały i za razem odbijały się w zamarzniętej wodzie, dodawały temu miejscu romantyczności, a serce patrzącego, wprawiało w zachwyt. Biały puch, który usłał ich drogę, mienił się w świetle księżyca, który malował się na bezchmurnym, rozświetlonym niebie, usłanymi niezliczonymi przez nikogo gwiazdami.
- Pięknie tu - odezwał się Draco, przytulając do siebie swoją ukochaną.
- Tak. Wiesz, idealnie pasujemy do tego obrazka.
- Masz rację, brakuje tylko pocałunku - odpowiedział, pochylając się nad dziewczyną, muskając jej słodkie wargi, a następnie szepnął jej do ucha:
- Patrz ile jest gwiazd na niebie, ty kochasz wszystkie, ja tylko ciebie.
- Każdy gwiazdkę ma na niebie, dla każdego gwiazdka lśni, ja wybrałam właśnie ciebie, moją gwiazdką jesteś ty.
- Twoje oczy blaskiem płoną, jak dwie gwiazdki na błękicie, bądź mą gwiazdką wymarzoną i świeć mi przez całe życie.
- Nie wiedziałam, że potrafisz być, aż tak romantyczny.
- A kto spodziewał się tego samego po starszej pannie Salvatore?
- Kocham cię mój wariacie i proszę, nie zostawiaj mnie, nigdy.
- Nie zrobię tego, bo nie mógłbym bez ciebie żyć...
- Wiedz jednak, że gdy kiedyś mnie zdradzisz, to nigdy ci tego nie wybaczę.
- Żadna kobieta nigdy ci nie zagrozi. Poza tym tylko ty jedyna masz klucz do mojego serca. Obiecuje.