sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 22.




Wesele trwało do rana, jednak para młoda zmyła się już po północy. To było ich święto, a przed nimi długa noc. Pierwszy raz miało dojść do czegoś więcej, niż tylko pocałunków i drobnych pieszczot. Dziś, tej nocy mieli oddać się sobie na wzajem.
Draco był podekscytowany, choć i bał się. Nie był nigdy z dziewczyną w taki sposób, a poza tym nie chciał Lily do niczego zmuszać. Wiedział, że została wzięta przez innego siłą i nie miała przyjemnych wspomnień z aktem seksualnym. Po takim przeżyciu, nie łatwo jest komuś zaufać, jednak ona bardzo się starała. Kochał ją i był gotowy zrezygnować z współżycia jak długo dziewczyna będzie tego potrzebowała. To się przecież nazywa miłość, prawda?
Od ogrodu gdzie ją złapał, niósł ją na rękach, przemierzając kolejne dzielące ich metry do swojego nowego, małżeńskiego pokoju. Jak dla nich, zbyt szybko dotarli do drzwi, jednak żadne z nich nie odezwało się słowem, obserwując się uważnie nawzajem.
Lekkim ruchem dłoni blondyn otworzył drzwi do pokoju, a im oczom ukazała się piękna i ogromna, czerwono - czarna sypialnia. Dwie ściany na przeciw siebie były bordowe, na których zostały namalowane czarną farbą dwa bezlistne drzewa, a kolejne dwie ściany były ciemne, jak noc. Największą część pokoju nie zajmowała czarna, narożna szafa, komoda z wielkim lustrem od kompletu, stolik stojący obok małej sofy i dwóch pokojowych foteli wykonanych z czerwonej skóry, zasłonięte okno czy kominek z osadzonymi nad nim małymi, zapalonymi świeczkami. Tym miejscem było ogromne łoże, które było wyeksponowanym meblem, najważniejszym w owym pomieszczeniu. Znajdowały się na nim płatki róż, które razem z innymi zapachowymi świeczkami nadawały romantycznego i intymnego nastroju sypialni, upajając swoim słodkim zapachem każdego, kto w niej przebywał.
Smok, stąpając po podłodze pokrytej płatkami róż, delikatnie położył swoją żonę na czerwonej, satynowej pościeli w małe, czarne zdobienia, a następnie ułożył się koło niej i wtulił w zagłębienie jej szyi.
- Pięknie tu - szepnęła czarnowłosa cicho, jakby bojąc się, że zmąci ta magiczną atmosferę.
- Podoba ci się? Sam przystrajałem  - mruknął, a ciepły oddech chłopaka owiał skórę dziewczyny, sprawiając, że zadrżała. Czując to Ślizgon, nie mógł się powstrzymać i sięgnął jej słodkich ust. Znów chciał zatracić się w ich słodyczy. To był dla niego jak mugolski narkotyk, który uzależniał powodując, że ćpun chciał więcej i więcej.
Lily równie zachłannie oddawała pocałunki. Obawy które w sobie miała przed ową nocą, całkowicie w tej chwili zniknęły. Kochała Draco i chciała zrobić kolejny krok. Wiedziała, że jej ukochany jej nie skrzywdzi i nie odbierze tego, co chce siłą, bo nie musiał. Ona cała była jego.
Gdy oderwali się od siebie, stalowe oczy spojrzały na nią pytająco jakby szukając sprzeciwu, jednak nowo upieczona Pani Malfoy, uśmiechnęła się promiennie, a następnie pocałowała blondyna, dając mu tym samym znak, że chcą tego oboje.
Z każdym pogłębiającym się pocałunkiem, ich dłonie błądziły po swoich rozgrzanych ciałach, zdejmując z siebie kolejne części garderoby.
Skóra pod każdym dotykiem, a nawet choćby muśnięciem, paliła żywym ogniem, chcąc znów poczuć kojącą ulgę ponownego dotyku. Ich tętno przyspieszyło, a serca szybciej zaczęły pracować. Nie ważne było dla nich nic, prócz siebie na wzajem. W tej chwili nie wstydzili się swojej nagości i rozpalonych policzków. Ich języki tańczyły dziki taniec, a splatające się że sobą ciała wyglądało jak jedno. Dodatkowo pobudzali się na wzajem, obsypując swoje ciała miliardami pocałunków.
Draco będąc gotowym, delikatnie wsunął się w swoją ukochaną. Bardzo powoli zaczął się w niej poruszać, patrząc w jej przepiękne, fiołkowe oczy, które w owej chwili błyszcząc, jak dwie gwiazdy, wyglądały jeszcze piękniej. Patrzył w nie, gdyż gdyby coś zabolało jego kruszynę, od razu by się wycofał. Nic niepokojącego jednak w nich nie ujrzał, więc zaczął poruszać się w niej jeszcze szybciej, penetrując ją coraz głębiej.
Obydwoje westchnęli, gdy doszli do spełnienia, a nasienie zalało wnętrze dziewczyny. Zmęczeni, ale zadowoleni, legli koło siebie. Nie ważne było, że ich ciała kleiły się od potu. W końcu stali się jednością i tak zostanie już na całe życie.
- Kocham Cię - szepnęła fiołkowooka.
- Ja Ciebie też - powiedział z uśmiechem. Obydwoje wiedzieli, że to nie były puste słowa, gdyż oddali sobie na wzajem to co było dla nich najważniejsze - siebie na wzajem.

- Dzień dobry Pani Malfoy - mruknął Draco, widząc, że jego żona otwiera oczy.
- Bardzo dobry mój mężu - powiedziała szczęśliwa, wtulając się jeszcze bardziej w nagą klatkę piersiową chłopaka.
- Co byś zjadła?
- A jesteś na którejś pozycji w karcie menu? - spytała z uśmiechem.
- Na pierwszej oczywiście, ale jestem podawany z przystawką, którą jest moja żona.
- No to może małe, miękkie bułeczki z masełkiem i dżemem truskawkowym, a do tego ciepłe kakao?
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział i zaczął wstawać z łóżka.
- A ty gdzie? - spytała zdziwiona.
- Po nasze jedzenie - odparł, nie przestając się uśmiechać.
Na stoliku stała już taca, na którą wcześniej fiołkowooka nie zwróciła uwagi.
- Myślę, że będzie smakować, sam zrobiłem.
- Zrobiłeś nam śniadanie? - zapytała zdziwiona oraz mile zaskoczona, że wiedział co sobie zażyczy.
- Oczywiście, a myślałaś, że ja, dumny Malfoy, nie potrafię zrobić śniadania dla mojej żony?
- Tak właśnie myślałam - zaśmiała się, podnosząc do pozycji siedzącej.
- Dobra, nie odzywam się - fuknął, robiąc obrażoną minę
- Kochanie, jestem zaszczycona i pełna podziwu. Masz, spróbuj co zrobiłeś - powiedziała, łapiąc bułeczkę, chcąc nakarmić blondyna, jednak ten w ostatniej chwili odwrócił głowę, przez co kanapka wylądowała na jego policzku.
- Tego, to już ci nie daruje - mruknął złowieszczo, a następnie odpłacił się jej tą samą monetą.
- Zrobiłam to nie chcący, ale skoro chcesz wojny, to będziesz ją miał - odparła, rzucając w niego wystrzeloną z łyżki amunicją dżemu, który trafił prosto we włosy.
- Osz ty! - warknął i nim zdążyła uciec z łóżka, przygwoździł ją swoim ciężarem, siadając na jej brzuchu, a następnie unieruchamiając jej dłonie, zaczął smarować ją słodkim specyfikiem.
Nie zauważył jednak, że ta mając trochę swobody, magią bezróżdżkową uniosła kubek z napojem i całe, chłodne już kakao, spłynęło na głowę Ślizgona. Korzystając również z jego zdezorientowania, szybko wyślizgnęła się spod niego, a następnie sturlała się z łóżka.
Widząc to stalowooki, chciał ją złapać, ale ona szybko się podniosła i zaczęła uciekać w stronę łazienki.
Nim zdążyła zamknąć jednak drzwi, do pomieszczenia wbiegł blondyn i niepostrzeżenie wepchnął ich pod prysznic, przyciskając dziewczynę do ściany.
- I co teraz powiesz? - spytał z uśmiechem oraz błyskiem w oku.
- Zimny prysznic - odpowiedziała zwięźle, a następnie odkręciła lodowatą wodę, która zmoczyła dziedzica Malfoyów.
Ten z zimna i zaskoczenia, aż krzyknął, jednak nie uciekł. Ze złowieszczym uśmiechem wyciągnął swoją ukochaną na środek kabiny, przez co i ona została zmoczona.
- Zimno! - krzyknęła, jednak wargi chłopaka nakryły jej usta, uciszając ją tym samym.
Zatracając się w pocałunku, nie zwrócili nawet uwagi na to, że woda zrobiła się nagle przyjemnie ciepła.
- Wyszłam za wariata! - zaśmiała się i korzystając z okazji obmyła się z klejącej mazi.
- Widzisz jakie miałaś szczęście?
- Chyba pecha kochanie - zaśmiała się, pokazując mu język.
- Oj tam, ale przynajmniej dobrze całuje.
- No nie narzekam, więc może być - odparła, a następnie wpiła się w usta męża.

- Może zejdziemy na posiłek do innych? - zaproponowała, gdy wyszli z łazienki, czując, że burczy jej w brzuchu.
- No dobra - mruknął w odpowiedzi, ubierając się w wybrane przez siebie ciuchy.
Gdy obydwoje byli gotowi, złapali się za dłonie i po przywołaniu skrzata, który miał po nich posprzątać w pomieszczeniu, wyszli z pokoju.
- Witajcie dzieci, jak się spało? - spytała z uśmiechem Narcyza, która razem ze swoim mężem, siostrą, szwagrem i siostrzenicą siedziała przy stole. Dziwne jedynie było to, że pośród nich siedział sam Voldemort.
- Dziękujemy, dobrze, a tak poza tym, dzień dobry wszystkim i smacznego.
- Zapraszamy - powiedział uprzejmie Lucjusz, wskazując im miejsca.
- O czym rozmawialiście nim wam przerwaliśmy? - spytał tym razem Draco, podsuwając krzesło Lily, a następnie sam usiadł obok niej, całkowicie ignorując skrzaty, które przyniosły dla nich nakrycia i nowe, ciepłe dania.
- Omawialiśmy wczorajszą ceremonię. Wszystko było idealnie, tak, jak powinno być - odparła Bella, nie spuszczając oczu ze swojego ukochanego pana.
- Mi też się podobała. Wyszło naprawdę wspaniale i z klasą - odezwał się Voldemort.
- Teraz tylko czekać na wnuka - powiedział Rudolf puszczając oczko do swojego nowego zięcia.
- Najpierw musimy skończyć szkołę. Czas na dziedzica przyjdzie po tym, nieprawdaż? - odparła Lily, kierując swój wzrok w stronę Draco.
- Oczywiście kochanie, zgadzam się z tobą w stu procentach.
- Już cię wzięła pod pantofel - zaśmiała się Elena, nie mogąc się powstrzymać.
- Wydaje ci się. To ja będę rządził w tym związku - odpowiedział blondyn, na co dostał z łokcia w bok.
- No wiesz co? Chyba w twoich snach kochanie. Jeszcze ci pokaże - odparła nowa Pani Malfoy, a następnie z błąkającym się uśmiechem po twarzy, zaczęła jeść śniadanie.
- Chyba sobie nagrabiłeś - stwierdził sugestywnie Czarny Pan, patrząc na parę.
- Oczywiście, że nagrabił. Dziś będzie spał na kanapie - rzuciła starsza fiołkowooka, a blondyn od razu zaczął ją przepraszać, przez co wszyscy bez wyjątku zaczęli się śmiać.
- Panna Lestrange miała rację, Lily wzięła cię pod pantofel - powiedział czerwonooki, lekko się uśmiechając.
- Mieliśmy wręczyć wam to wczoraj, ale postanowiliśmy, że wśród prezentów które wczoraj dostaliście, nasze damy wam dziś - oznajmiła Narcyza, a następnie wręczyła im grubą kopertę. Znajdowały się w niej trzy kluczyki i bilety na samolot do Meksyku.
- Co to za klucze? - spytał ciekawy arystokrata.
- Dwa są do skarbca Malfoyów, a trzeci do waszego domku w Meksyku - wyjaśnił dumnie ojciec Ślizgona.
- Dziękujemy wam bardzo, kiedy mamy samolot?
- Dzisiaj, o dziewiętnastej.
- Tak szybko? - spytała starsza fiołkowooka.
- W końcu to wasz miesiąc miodowy.
- Dziękujemy za posiłek. Teraz pójdziemy się przygotować do podróży - rzuciła Lily i razem z Draco ruszyli do siebie. Dopiero teraz zaczynały się prawdziwe wakacje!