Wesele trwało do rana, jednak para młoda zmyła się już po północy. To było ich święto, a przed nimi długa noc. Pierwszy raz miało dojść do czegoś więcej, niż tylko pocałunków i drobnych pieszczot. Dziś, tej nocy mieli oddać się sobie na wzajem.
Draco był podekscytowany, choć i
bał się. Nie był nigdy z dziewczyną w taki sposób, a poza tym nie chciał Lily
do niczego zmuszać. Wiedział, że została wzięta przez innego siłą i nie miała
przyjemnych wspomnień z aktem seksualnym. Po takim przeżyciu, nie łatwo jest
komuś zaufać, jednak ona bardzo się starała. Kochał ją i był gotowy zrezygnować
z współżycia jak długo dziewczyna będzie tego potrzebowała. To się przecież
nazywa miłość, prawda?
Od ogrodu gdzie ją złapał, niósł ją
na rękach, przemierzając kolejne dzielące ich metry do swojego nowego,
małżeńskiego pokoju. Jak dla nich, zbyt szybko dotarli do drzwi, jednak żadne z
nich nie odezwało się słowem, obserwując się uważnie nawzajem.
Lekkim ruchem dłoni blondyn
otworzył drzwi do pokoju, a im oczom ukazała się piękna i ogromna, czerwono -
czarna sypialnia. Dwie ściany na przeciw siebie były bordowe, na których
zostały namalowane czarną farbą dwa bezlistne drzewa, a kolejne dwie ściany
były ciemne, jak noc. Największą część pokoju nie zajmowała czarna, narożna
szafa, komoda z wielkim lustrem od kompletu, stolik stojący obok małej sofy i
dwóch pokojowych foteli wykonanych z czerwonej skóry, zasłonięte okno czy
kominek z osadzonymi nad nim małymi, zapalonymi świeczkami. Tym miejscem było
ogromne łoże, które było wyeksponowanym meblem, najważniejszym w owym
pomieszczeniu. Znajdowały się na nim płatki róż, które razem z innymi
zapachowymi świeczkami nadawały romantycznego i intymnego nastroju sypialni,
upajając swoim słodkim zapachem każdego, kto w niej przebywał.
Smok, stąpając po podłodze pokrytej
płatkami róż, delikatnie położył swoją żonę na czerwonej, satynowej pościeli w
małe, czarne zdobienia, a następnie ułożył się koło niej i wtulił w zagłębienie
jej szyi.
- Pięknie tu - szepnęła czarnowłosa
cicho, jakby bojąc się, że zmąci ta magiczną atmosferę.
- Podoba ci się? Sam
przystrajałem - mruknął, a ciepły oddech chłopaka owiał skórę dziewczyny,
sprawiając, że zadrżała. Czując to Ślizgon, nie mógł się powstrzymać i sięgnął
jej słodkich ust. Znów chciał zatracić się w ich słodyczy. To był dla niego jak
mugolski narkotyk, który uzależniał powodując, że ćpun chciał więcej i więcej.
Lily równie zachłannie oddawała
pocałunki. Obawy które w sobie miała przed ową nocą, całkowicie w tej chwili
zniknęły. Kochała Draco i chciała zrobić kolejny krok. Wiedziała, że jej
ukochany jej nie skrzywdzi i nie odbierze tego, co chce siłą, bo nie musiał.
Ona cała była jego.
Gdy oderwali się od siebie, stalowe
oczy spojrzały na nią pytająco jakby szukając sprzeciwu, jednak nowo upieczona
Pani Malfoy, uśmiechnęła się promiennie, a następnie pocałowała blondyna, dając
mu tym samym znak, że chcą tego oboje.
Z każdym pogłębiającym się
pocałunkiem, ich dłonie błądziły po swoich rozgrzanych ciałach, zdejmując z
siebie kolejne części garderoby.
Skóra pod każdym dotykiem, a nawet
choćby muśnięciem, paliła żywym ogniem, chcąc znów poczuć kojącą ulgę ponownego
dotyku. Ich tętno przyspieszyło, a serca szybciej zaczęły pracować. Nie ważne
było dla nich nic, prócz siebie na wzajem. W tej chwili nie wstydzili się
swojej nagości i rozpalonych policzków. Ich języki tańczyły dziki taniec, a
splatające się że sobą ciała wyglądało jak jedno. Dodatkowo pobudzali się na
wzajem, obsypując swoje ciała miliardami pocałunków.
Draco będąc gotowym, delikatnie
wsunął się w swoją ukochaną. Bardzo powoli zaczął się w niej poruszać, patrząc
w jej przepiękne, fiołkowe oczy, które w owej chwili błyszcząc, jak dwie
gwiazdy, wyglądały jeszcze piękniej. Patrzył w nie, gdyż gdyby coś zabolało
jego kruszynę, od razu by się wycofał. Nic niepokojącego jednak w nich nie
ujrzał, więc zaczął poruszać się w niej jeszcze szybciej, penetrując ją coraz
głębiej.
Obydwoje westchnęli, gdy doszli do
spełnienia, a nasienie zalało wnętrze dziewczyny. Zmęczeni, ale zadowoleni,
legli koło siebie. Nie ważne było, że ich ciała kleiły się od potu. W końcu
stali się jednością i tak zostanie już na całe życie.
- Kocham Cię - szepnęła
fiołkowooka.
- Ja Ciebie też - powiedział z
uśmiechem. Obydwoje wiedzieli, że to nie były puste słowa, gdyż oddali sobie na
wzajem to co było dla nich najważniejsze - siebie na wzajem.
- Dzień dobry Pani Malfoy - mruknął
Draco, widząc, że jego żona otwiera oczy.
- Bardzo dobry mój mężu -
powiedziała szczęśliwa, wtulając się jeszcze bardziej w nagą klatkę piersiową
chłopaka.
- Co byś zjadła?
- A jesteś na którejś pozycji w
karcie menu? - spytała z uśmiechem.
- Na pierwszej oczywiście, ale
jestem podawany z przystawką, którą jest moja żona.
- No to może małe, miękkie bułeczki
z masełkiem i dżemem truskawkowym, a do tego ciepłe kakao?
- Twoje życzenie jest dla mnie
rozkazem - powiedział i zaczął wstawać z łóżka.
- A ty gdzie? - spytała zdziwiona.
- Po nasze jedzenie - odparł, nie
przestając się uśmiechać.
Na stoliku stała już taca, na którą
wcześniej fiołkowooka nie zwróciła uwagi.
- Myślę, że będzie smakować, sam
zrobiłem.
- Zrobiłeś nam śniadanie? -
zapytała zdziwiona oraz mile zaskoczona, że wiedział co sobie zażyczy.
- Oczywiście, a myślałaś, że ja,
dumny Malfoy, nie potrafię zrobić śniadania dla mojej żony?
- Tak właśnie myślałam - zaśmiała
się, podnosząc do pozycji siedzącej.
- Dobra, nie odzywam się - fuknął,
robiąc obrażoną minę
- Kochanie, jestem zaszczycona i
pełna podziwu. Masz, spróbuj co zrobiłeś - powiedziała, łapiąc bułeczkę, chcąc
nakarmić blondyna, jednak ten w ostatniej chwili odwrócił głowę, przez co
kanapka wylądowała na jego policzku.
- Tego, to już ci nie daruje -
mruknął złowieszczo, a następnie odpłacił się jej tą samą monetą.
- Zrobiłam to nie chcący, ale skoro
chcesz wojny, to będziesz ją miał - odparła, rzucając w niego wystrzeloną z
łyżki amunicją dżemu, który trafił prosto we włosy.
- Osz ty! - warknął i nim zdążyła
uciec z łóżka, przygwoździł ją swoim ciężarem, siadając na jej brzuchu, a
następnie unieruchamiając jej dłonie, zaczął smarować ją słodkim specyfikiem.
Nie zauważył jednak, że ta mając
trochę swobody, magią bezróżdżkową uniosła kubek z napojem i całe, chłodne już
kakao, spłynęło na głowę Ślizgona. Korzystając również z jego zdezorientowania,
szybko wyślizgnęła się spod niego, a następnie sturlała się z łóżka.
Widząc to stalowooki, chciał ją
złapać, ale ona szybko się podniosła i zaczęła uciekać w stronę łazienki.
Nim zdążyła zamknąć jednak drzwi,
do pomieszczenia wbiegł blondyn i niepostrzeżenie wepchnął ich pod prysznic,
przyciskając dziewczynę do ściany.
- I co teraz powiesz? - spytał z
uśmiechem oraz błyskiem w oku.
- Zimny prysznic - odpowiedziała
zwięźle, a następnie odkręciła lodowatą wodę, która zmoczyła dziedzica
Malfoyów.
Ten z zimna i zaskoczenia, aż
krzyknął, jednak nie uciekł. Ze złowieszczym uśmiechem wyciągnął swoją ukochaną
na środek kabiny, przez co i ona została zmoczona.
- Zimno! - krzyknęła, jednak wargi
chłopaka nakryły jej usta, uciszając ją tym samym.
Zatracając się w pocałunku, nie
zwrócili nawet uwagi na to, że woda zrobiła się nagle przyjemnie ciepła.
- Wyszłam za wariata! - zaśmiała
się i korzystając z okazji obmyła się z klejącej mazi.
- Widzisz jakie miałaś szczęście?
- Chyba pecha kochanie - zaśmiała
się, pokazując mu język.
- Oj tam, ale przynajmniej dobrze
całuje.
- No nie narzekam, więc może być -
odparła, a następnie wpiła się w usta męża.
- Może zejdziemy na posiłek do
innych? - zaproponowała, gdy wyszli z łazienki, czując, że burczy jej w
brzuchu.
- No dobra - mruknął w odpowiedzi,
ubierając się w wybrane przez siebie ciuchy.
Gdy obydwoje byli gotowi, złapali
się za dłonie i po przywołaniu skrzata, który miał po nich posprzątać w
pomieszczeniu, wyszli z pokoju.
- Witajcie dzieci, jak się spało? -
spytała z uśmiechem Narcyza, która razem ze swoim mężem, siostrą, szwagrem i
siostrzenicą siedziała przy stole. Dziwne jedynie było to, że pośród nich
siedział sam Voldemort.
- Dziękujemy, dobrze, a tak poza
tym, dzień dobry wszystkim i smacznego.
- Zapraszamy - powiedział uprzejmie
Lucjusz, wskazując im miejsca.
- O czym rozmawialiście nim wam
przerwaliśmy? - spytał tym razem Draco, podsuwając krzesło Lily, a następnie
sam usiadł obok niej, całkowicie ignorując skrzaty, które przyniosły dla nich
nakrycia i nowe, ciepłe dania.
- Omawialiśmy wczorajszą ceremonię.
Wszystko było idealnie, tak, jak powinno być - odparła Bella, nie spuszczając
oczu ze swojego ukochanego pana.
- Mi też się podobała. Wyszło
naprawdę wspaniale i z klasą - odezwał się Voldemort.
- Teraz tylko czekać na wnuka -
powiedział Rudolf puszczając oczko do swojego nowego zięcia.
- Najpierw musimy skończyć szkołę.
Czas na dziedzica przyjdzie po tym, nieprawdaż? - odparła Lily, kierując swój
wzrok w stronę Draco.
- Oczywiście kochanie, zgadzam się
z tobą w stu procentach.
- Już cię wzięła pod pantofel -
zaśmiała się Elena, nie mogąc się powstrzymać.
- Wydaje ci się. To ja będę rządził
w tym związku - odpowiedział blondyn, na co dostał z łokcia w bok.
- No wiesz co? Chyba w twoich snach
kochanie. Jeszcze ci pokaże - odparła nowa Pani Malfoy, a następnie z
błąkającym się uśmiechem po twarzy, zaczęła jeść śniadanie.
- Chyba sobie nagrabiłeś -
stwierdził sugestywnie Czarny Pan, patrząc na parę.
- Oczywiście, że nagrabił. Dziś
będzie spał na kanapie - rzuciła starsza fiołkowooka, a blondyn od razu zaczął
ją przepraszać, przez co wszyscy bez wyjątku zaczęli się śmiać.
- Panna Lestrange miała rację, Lily
wzięła cię pod pantofel - powiedział czerwonooki, lekko się uśmiechając.
- Mieliśmy wręczyć wam to wczoraj,
ale postanowiliśmy, że wśród prezentów które wczoraj dostaliście, nasze damy
wam dziś - oznajmiła Narcyza, a następnie wręczyła im grubą kopertę. Znajdowały
się w niej trzy kluczyki i bilety na samolot do Meksyku.
- Co to za klucze? - spytał ciekawy
arystokrata.
- Dwa są do skarbca Malfoyów, a
trzeci do waszego domku w Meksyku - wyjaśnił dumnie ojciec Ślizgona.
- Dziękujemy wam bardzo, kiedy mamy
samolot?
- Dzisiaj, o dziewiętnastej.
- Tak szybko? - spytała starsza
fiołkowooka.
- W końcu to wasz miesiąc miodowy.
- Dziękujemy za posiłek. Teraz
pójdziemy się przygotować do podróży - rzuciła Lily i razem z Draco ruszyli do
siebie. Dopiero teraz zaczynały się prawdziwe wakacje!