sobota, 23 maja 2015

Rozdział 37.


Gdy Lily została sama w pokoju, ponieważ Czarny Pan musiał wyjść, nie mogąc się już dłużej powstrzymać, wybuchła głośnym płaczem.
Cały czas przed oczami miała całujących się Draco i Neferet, co sprawiło, że jej serce rozpadło się na kawałki, niczym potłuczone szkło. Zdrada chłopaka bolała tak niewyobrażalnie, że ból aż zatykał jej pierś, sprawiając, że nie mogła złapać tchu.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Przecież cię kochałam, a ty podobno podzielałeś to uczucie - wychlipała, ocierając policzki, które od razu zrobiły się ponownie mokre. - Dałam ci wszystko, włącznie z samą sobą, a ty ze mnie zakpiłeś, brutalnie wyrywając mi serce, które wyrzuciłeś na śmietnik, jak pierwszy lepszy śmieć. Dlaczego mi to uczyniłeś? Tym razem to ty chciałeś się zemścić? A może ja ci nie wystarczałam? - rzuciła w przestrzeń, jakby kierując te oskarżenia w stronę blondyna. - A ja głupia kochałam i nadal kocham cię do szaleństwa. Oddałabym za ciebie wszystko, nawet własne życie, byś był bezpieczny. Ale ty wzgardziłeś mną i moją miłością - ciągnęła, nie przestając szlochać. - Zadrwiłeś sobie z mojej osoby, raniąc mnie jak nikt inny. Miłość to wyłącznie cierpienie, które wychodzi spod pokrywy czułości i romantyczności. Dlaczego jednak nadal cię kocham, mimo że tak bardzo mnie skrzywdziłeś? Przecież w moim wnętrzu powinna zostać tylko nienawiść do ciebie i chęć zemsty, a jednak czuje, że nadal mogłabym skoczyć za tobą w ogień, gdyby przyszło mi to zrobić. Nie zasługujesz na to, ani na mnie. Powinieneś teraz cierpieć tak samo jak ja, żałując, że mnie straciłeś. Twoja kochanka jednak cię nie pocieszy, ponieważ nie ma jej już na tym świecie. Wiesz, że próbowała mnie zabić? A może razem to wymyśliliście, by móc być razem? Wystarczyło jednak jedynie powiedzieć mi, że mnie nie kochasz i nie chcesz być ze mną. Po co mnie zwodziłeś, deklarując swoje uczucia do mnie, planując mieć ze mną dzieci oraz starając się być romantycznym, bym była szczęśliwa. Czemu tak bardzo mnie w sobie rozkochałeś, że to aż boli? Przez to nie mogę wyrzucić cię teraz z myśli, naszych wspólnych chwil, pocałunków, pieszczot, ciepłych słów oraz długich rozmów. Sprawiłeś, że czuje się jakbym straciła większą cząstkę siebie - powiedziała, po czym znów zaniosła się głośnym płaczem.
Płakała jeszcze długi czas, aż zmęczona poczuła, że już chyba wylała wszystkie łzy jakie miała. Cały czas czując ból w klatce piersiowej, pogrążyła się w niespokojnym śnie, w którym co chwilę nawiedzał ją obraz obrzydliwej zdrady jej męża jakiej była świadkiem.

Obudziła się po niedługim czasie, cała zlana potem. Czując się niczym kupka nieszczęścia z czerwonymi, zapuchniętymi oczami od długotrwałego płaczu, wzięła ciepły, odprężający prysznic, a następnie próbując znów nie zanieść się płaczem, ubrała rzeczy, które miała na sobie wczoraj.
W pokoju czekał już na nią skrzat z czterema tacami pełnymi jedzenia.
- Pan nie wiedząc czego sobie pani będzie życzyć, kazał przynieść tyle ile zdołam - wyznał nowoprzybyły, kłaniając się pokornie.
- Neferet też była tak rozpieszczana? - spytała czarnowłosa cichym, zachrypniętym głosem.
- Nie wiem czy mogę o tym mówić. Znaczy się, pan kazał wykonywać wszystkie pani rozkazy - wyznał zakłopotany skrzat.
- Więc chce wiedzieć - rzekła nieustępliwie Ślizgonka.
- Ona, znaczy ta, o którą pani pyta, nie była tu zbyt szanowana. Nasz pan nie nakazał nam okazywania jej szacunku, a nawet wręcz zabronił, zapowiadając, że kiedyś pojawi się tu godna tego osoba. Posiłki jadała u siebie w pokoju lub samotnie w sali, ponieważ pan nie miał dla niej nigdy czasu. Zawracała mu tylko głowę, irytując swoim mało inteligentnym usposobieniem.
- Nie sypiała tutaj? - zdziwiła się dziewczyna słysząc, że Lady Mort miała osobny pokój.
- Nie. Pan nigdy jej na to nie pozwolił, choć nie raz chciała. Po pewnym czasie jednak pan kompletnie zaczął ją ignorować, chłodno się do niej odnosząc oraz nie chcąc jej nawet dotykać, przez co często dochodziło do kłótni. Ale teraz już jej nie ma i w końcu zapowiedziana pani zajęła prawowite miejsce u boku naszego pana.
- Dziękuję - zakończyła fiołkowooka, a jej mały rozmówca ukłonił się do samej ziemi po czym znikł z charakterystycznym trzaskiem.
Malfoy zaś przeniosła się na kanapę, by zjeść coś z naniesionego jej jedzenia. Była oszołomiona, że Neferet tak traktowano.
"Nie dziwię się, że chciała się na mnie zemścić" pomyślała fiołkowooka, zaczynając rozumieć desperację dziewczyny.
"Lily, odezwij się" usłyszała w głowie zmartwiony głos swojej siostry.
"Elena?" spytała zdziwiona.
"Gdzie ty jesteś? Martwię się o ciebie. Draco nic nie chce mi kompletnie nic powiedzieć, chodząc po szkole strasznie zasępiony. Co się stało?"
"Pokłóciliśmy się i nie jesteśmy już razem. Ale nie martw się siostrzyczko, wszystko muszę sobie poukładać w głowie. Dlatego nie wiem kiedy wrócę do Hogwartu."
"Jak to nie jesteście już razem?"
"Zdradził mnie, a ja to widziałam. Dla mnie to koniec, bo nigdy mu tego nie wybaczę.”
„Co? Zabije go jak go tylko dorwę” warknęła w myślach
„Nie masz chwilowo zamiaru wracać? Gdzie jesteś w takim razie?"
"W jednym z mugolskich hoteli" odpowiedziała, okłamując gładko swoją bliźniaczkę.
"Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy, a ty dasz sobie wyjaśnić co się dokładnie wydarzyło. Wybacz, muszę kończyć, bo zaczęły się lekcje. Odezwij się później" poprosiła Salvatore.
"Nie ma sprawy" odparła, chcąc uspokoić siostrę.

Tak jak postanowiła, pierwsze dwa tygodnie dziewczyna pozostała w zamku Voldemorta. Mówiąc szczerze sam czarnoksiężnik nalegał, by nie wracała tak szybko do Hogwartu. Ślizgonka, by nie czuć się do niczego zmuszana, dostała własny pokój, choć Czarny Pan wyjaśnił się dość jasno, że w każdej chwili może do niego przyjść. Za prośbą fiołkowookiej, Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać nie zaprzestał treningów, choć Draco już na nie uczęszczał. Miał on pojawić się dopiero wtedy, gdy zostanie wezwany.
- Myślałem, by wybrać się dziś na zakupy. Co ty na to? - zapytał Voldemort. Siedział on bowiem wraz ze swoją uczennicą w jadalni, jedząc właśnie obiad we dwoje.
- W składziku brakuje paru składników, które wykorzystaliśmy do ostatnio robionych eliksirów.
- Masz rację. Poza tym potrzebujesz ciuchów, by zapełnić nimi swoją szafę.
- Myślę, że nie są mi potrzeb... - urwała raptownie dziewczyna, a następnie szybko zerwała się ze swojego miejsca, błyskawicznie wybiegając z pomieszczenia.
Riddle nie wiedząc co się dzieje, wybiegł momentalnie za Ślizgonką.
- Lily - zawołał, widząc jak wbiegła do jego pokoju, a następnie prosto do łazienki, zwracając wszystko co do tej pory zjadła.
- Wybacz, chyba coś mi zaszkodziło - wyjaśniła, wchodząc do pomieszczenia, jednak nim czerwonooki zdążył choćby się odezwać, czarnowłosa ponownie wbiegła do łazienki, wymiotując prosto do sedesu.
- Przyniosę ci eliksir, zaraz wracam - rzucił Czarny Pan, a następnie wybiegł po potrzebną miksturę. Złapał odpowiedni flakonik, wracając szybko do młodej czarodziejki. Gdy jednak uczennica Hogwartu tylko ją zażyła, całość natychmiast zwróciła.
Wystraszony tym obrotem sprawy Voldemort, nie wiedząc co robić, wezwał pośpiesznie Severusa.
- Tak panie? - zapytał mężczyzna, kłaniając się nisko swojemu panu.
- Musisz pomóc Lily. Zaczęła wymiotować i nawet eliksir jej nie pomógł. Wszystko od razu zwróciła - odpowiedział zapytany, wskazując ręką drzwi do łazienki.
- Pani Malfoy, jak pani się czuje? - zapytał Śmierciożerca, wchodząc do pomieszczenia.
- Obecnie? Źle jak widać.
- Zjadłaś ostatnimi czasy coś nieświeżego, co mogło ci zaszkodzić?
- Raczej nie. Od samego rana czuje się okropnie - odpowiedziała, a następnie znów zwymiotowała.
- Od rana? - pytał podejrzliwie Snape, gdy dziewczyna chwilowo przestała zwracać.
- Przez cały dzień było mi jakoś dziwnie niedobrze.
- Kiedy miałaś ostatnio okres?
- Że co proszę? - zapytała dziewczyna kompletnie zaskoczona tym pytaniem.
- Pytam kiedy miałaś miesiączkę - wyjaśnił sarkastycznie nauczyciel.
- Czyżby pan insynuował, że jestem...
- Tak, to właśnie mam na myśli. Dlatego eliksir na wymioty nie pomógł. Jedynym sposobem, byś się tak nie męczyła, jest Eliksir Słodkiego Snu. Przy jego właściwościach nie zwrócisz go zbyt szybko. Przez ten czas zacznie już działać, a następnie spokojnie uśniesz.
- A jeśli okaże się, że się pan myli co do swojej teorii?
- Wtedy, gdy jutro wstaniesz, będziesz czuć się lepiej. Gdyby jednak okazało się, że mam rację, nudności będą trwać jeszcze przez parę kolejnych tygodni.
- Czy je też będę musiała przespać?
- Nie. Przygotuje specjalną miksturę, by powstrzymać wymioty w tych okolicznościach. Nudności jednak pozostaną przez cały czas - objaśnił, wręczając swojej rozmówczyni eliksir nasenny, a następnie wstał, opuszczając pośpiesznie pomieszczenie.
- Co stwierdziłeś? - zapytał czerwonooki podrywając się z kanapy.
- Dziewczyna najprawdopodobniej jest w ciąży.
- W ciąży? - zapytał Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać, będąc w kompletnym osłupieniu.
- Jeśli nie przejdzie jej do jutra, wtedy to będzie pewne.
- Rozumiem i za razem ostrzegam, że masz nikomu nic nie mówić. W szczególności Draco.
- Ale skoro to on jest ojcem...
- Zamilcz - warknął Voldemort, a jego oblicze zmieniło się diametralnie.
- Wybacz panie - szepnął Mistrz Eliksirów, wystraszony tym nagłym wybuchem złości.
- Masz przynieść wszystko co jest jej tylko potrzebne i to jeszcze dziś - rozkazał mężczyzna nie uznając żadnego sprzeciwu.
- Oczywiście panie.
- Możesz odejść - rzucił chłodno czarnoksiężnik. Poplecznik ukłonił się nisko, po czym powrócił do Hogwartu. Tymczasem Voldemort zaś wszedł do łazienki, a jego oblicze ponownie zmieniło się. Tym razem jednak irytacja ustąpiła miejsca rozczuleniu. Czarnowłosa bowiem usnęła po zażytym eliksirze. Mężczyzna podniósł ją delikatnie, niczym jakby była lalką z porcelany, a następnie położył do swojego łóżka.
- Śpij kochanie, a ja wszystkim się zajmę - szepnął, gładząc śpiącą czule po twarzy.