Czarnowłosa dziewczyna siedząca
właśnie na fotelu Voldemorta w gabinecie samego czarnoksiężnika, ziewnęła
przeciągle, po czym przewróciła kolejną kartkę swoich notatek. Jutro, a raczej
już dziś, patrząc na godzinę po północy, miała zdać swoje OWUTEM-y. Przez cały
tydzień skrzętnie siedziała przy książkach, próbując nadrobić stracony materiał
z siódmego roku oraz poprzednich lat. I tutaj Czarny Pan okazał się
nieoceniony, ponieważ nie tylko sprawił, że odzyskała wszystkie swoje notatki,
to także dostała czyjeś zapiski z ostatniego roku, które bardzo jej pomogły.
Również i wspomnienia Eleny z lekcji pozwoliły wiele zrozumieć. Przez cały
tydzień fiołkowooka wiele czasu spędzała w umyśle siostry, chłonąc wiedzę,
którą miała do nadrobienia, po czym zapisywała formuły zaklęć, sama je od razu
wykonując. Czary w ogóle nie były męczące, ponieważ Tom karmił ją często swoją
magią, aby dodać jej energii, bądź sprawić, by się zbytnio nie przemęczyła.
Wiedział bowiem, że spory wysiłek sprawia jej przebywanie w umyśle bliźniaczki
tak długi czas, która była również dość od niej oddalona. Dodatkowo dziewczyna
miała nawet nie zdawać sobie sprawy z czyjejś obecności, więc tym większych
wymagało to pokładów mocy. Dzięki pomocy czerwonookiego, dziewczynie udało się
jednak solidnie przygotować. Teraz zaś powtarzała wszystko po raz któryś,
recytując w umyśle formułki zaklęć i ich działanie.
- Dochodzi druga w nocy, chodź już
do łóżka - usłyszała czyjś szept przy uchu oraz zwinne palce na swoich barkach,
które od razu odnalazły odpowiednie punkty, które pozwoliły jej się rozluźnić.
- Muszę jeszcze powtórzyć parę
rzeczy i zaraz się położę - odpowiedziała zamykając oczy oraz tłumiąc
ziewnięcie.
- O nie, moja droga, cały ostatni
tydzień tak mówiłaś. Przez pierwsze trzy dni, zaczynając od środy, w ogóle nie
sypiałaś, studiując całymi dniami i nocami. W niedzielę i poniedziałek zasnęłaś
mi w ramionach, gdy zabrałem cię stąd o piątej rano. Nawet nie doszliśmy do
sypialni, a ty już spałaś. Dziś zaś, a raczej patrząc już na godzinę, to
wczoraj, ciężko było cię choć zmusić na przerwę, na posiłki. Gdybym cię tutaj
nie nakarmił, czytającej te stare podręczniki oraz nie napełniał swoją mocą, to
padłabyś mi tu z głodu i wycieczenia organizmu.
- Wiem, przepraszam i za razem
dziękuję ci, że jeszcze mnie jakoś znosisz.
- Byłem tu po ciebie trzy godziny
temu, ale byłaś pogrążona w Magii Umysłu, znów studiując skrzętnie wspomnienia
siostry. Wybaczę ci tylko pod jedynym warunkiem; bez sprzeciwu zamkniesz tą
książkę w tej chwili i grzecznie udasz się ze mną do łóżka. Egzaminator pojawi
się dziś przed dziewiątą rano, więc musisz choć trochę wypocząć, by jutro nie
zasnąć na jakimś przedmiocie - powiedział Marvolo, a jego kąciki ust uniosły
się delikatnie do góry z rozbawienia.
- Och, dobrze. Już idę - zgodziła
się Ślizgonka, zamykając wszystkie swoje notatki, które były porozkładane po
całym biurku. Następnie zgasiła lampkę i już miała się podnieść z fotela, gdy
silne ramiona podciągnęły ją niespodziewanie do góry.
- Bo się do tego przyzwyczaję -
mruknęła, czując jak Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać niesie ją
na rękach prosto do ich wspólnej sypialni. Czując ciepło skóry czarnoksiężnika,
zapach żelu pod prysznic oraz delikatne kołysanie spowodowane przemieszczaniem
się, zamknęła zmęczone oczy, przytulając się ochoczo do umięśnionej klatki
piersiowej mężczyzny.
- Dobranoc Tom - szepnęła,
pogrążając się w krainie snów.
Wybiła osiemnasta, gdy Lily'an
Malfoy opadła w końcu na kanapę. Była z siebie zadowolona i wiedziała, że zdała
wszystko na pewno nie niżej niż Powyżej Oczekiwań. Pytania były banalne i
odpowiadała na nie wyczerpująco. Każdy teoretyczny test nie zajmował jej dłużej
niż kwadrans do napisania. Z praktycznymi schodziło zaś różnie. Podczas obiadu
miała jedynie pół godziny przerwy w której Tom niezauważalnie dla Egzaminatora,
wzmocnił dziewczynę drugi raz tego dnia swoją magią.
- I jak poszło, kochanie? - zapytał
Riddle, obserwując uważnie ciężarną.
- Myślę, że dobrze. Jestem z siebie
dumna. Teraz zaś marzę tylko o ciepłym, długim prysznicu oraz twoich dłoniach
na moim ciele - odpowiedziała fiołkowooka, a na jej twarzy pojawił się uśmiech,
widząc ten specjalny blask w oczach kochanka, który nagle zapłonął.
- Myślę, że mogę spełnić twoje
marzenia - odparł jej towarzysz, po czym złapał ją za rękę, by pociągnąć ją
prosto w stronę pomieszczenia. Malfoy nie opierając się, zaśmiała się głośno,
znikając za drzwiami łazienki.
Samotna postać przemierzała powoli
ciemne korytarze Hogwartu, które niosły echo odbijających się kroków
poruszającej się osoby. Sylwetka nieznajomego, która była ledwo dostrzegalna
jedynie dzięki księżycowemu blasku, była widocznie zgarbiona, jakby postać
przygniatały jakieś problemy z którymi nie mogła sobie poradzić. Nagle
tajemnicza osoba zatrzymała się przed kamiennym gargulcem, wypowiadając cicho
odpowiednie hasło, a płomienie pochodni znajdujących się po obu stronach posągu
zapłonęły wesołym ogniem, oświetlając bladą twarz oraz blond włosy
nieznajomego, wspinającego się po schodach do ukrytego gabinetu.
- Witaj Draco - powiedział
Dumbledore, zapraszając chłopaka do środka.
- Dobry wieczór dyrektorze -
odpowiedział nowoprzybyły wypranym głosem z emocji, wkraczając niczym cień do
pomieszczenia.
- Usiądź chłopcze, coś do picia, bo
nie wyglądasz najlepiej. A może cytrynowego dropsa?
- Nie, dziękuję - odpowiedział
Ślizgon, pomijając mimo uszu wzmiankę o wyglądzie.
Od czasu, gdy jego żona go
opuściła, arystokrata przestał o siebie dbać, kompletnie się załamując. Stronił
od ludzi, mało co jadał, nie przejmował się ocenami i opinią innych, chodził z
głową w chmurach oraz często wdawał się w bójki, których jednak nigdy sam nie
prowokował. Jedynie z Eleną, Harrym, Syriuszem oraz Blaisem mógł porozmawiać,
choć zajęło mu sporo czasu, by choć w minimalnym stopniu zacząć udzielać się w
ich konwersacjach. W tych okropnych miesiącach bardzo zbliżył się do panny
Salvatore, która jako jedyna równie mocno cierpiała jak on sam. Obydwoje
stracili bowiem ważną dla nich osobę, która niemalże stanowiła centrum ich
dotychczasowego życia. To fiołkowooka, która tak boleśnie przypominała mu jego
żonę, stała się największym oparciem oraz to ona powiedziała chłopakowi o
spotkaniu Zakonu Feniksa, które miało odbyć się za równe pół godziny.
- Co cię do mnie sprowadza chłopcze?
- zapytał siwobrody, tworząc piramidkę z palców. Niebieskie oczy ukryte zaś za
okularami połówkami, obserwowały uważnie blondyna.
- Chcę wstąpić do Zakonu -
odpowiedział zapytany prosto z mostu, nie owijając w bawełnę.
- Domyślam się jednak, że to nie
koniec tego co chcesz mi powiedzieć.
- Mam jednak swoje warunki
dyrektorze, które musisz zagwarantować mi Przysięgą Wieczystą, która jednak
nadal będzie obowiązywać mimo twojej śmierci. Chce, by była związana również z
całym Zakonem Feniksa i nie wygaśnie, aż nie umrze ostatni z jego członków.
- Poważne zabezpieczenie, godne
pochwały. Mało kto kiedykolwiek myślał o tak długotrwałym działaniu przysięgi.
Widocznie musi ci bardzo na czymś zależeć - stwierdził Albus poważnym tonem,
nadal jednak nie spuszczając wzroku z dziedzica Malfoyów.
- Nie na czymś tylko na kimś.
Chodzi o moją rodzinę jak się domyślasz.
- Kontynuuj.
- Chcę, byś zagwarantował mi, że w
razie upadku Voldemorta, bądź jakiegokolwiek zagrożenia mojej rodziny związanej
z Ministerstwem Magii, wyciągniesz ich z kłopotów, dokładając do tego wszelkich
swoich wysiłków oraz uruchomisz wszystkie swoje kontakty, byleby zostali oczyszczeni z zarzutów.
- Mówiąc rodzinę masz na myśli...
- Rodziców, Lily i dziecko.
Gdyby udało się nam pokonać Voldemorta,
moi rodzice mogą znaleźć się w ciężkiej sytuacji, ponieważ są Śmierciożercami.
Z Lily zaś jest jeszcze gorzej. Została okrzyknięta Czarną Panią, co po upadku
jedynej osoby, która ją chroniła, może spowodować, że resztę życia spędzi
zamknięta w Azkabanie, bądź od razu oddadzą ją w ręce Dementorów. W tym wypadku
zaś chce, byś ty, bądź twoje pionki, jeśli ciebie już zabraknie, dołożyli
wszelkich starań, by moja rodzina była wolna. Jeśli się wam nie uda, wszyscy
umrzecie przez niedotrzymanie przysięgi.
- Niesamowita jest potęga miłości w
imię której potrafimy zrobić zupełnie wszystko, nawet poświęcić samych siebie.
Co zaś ofiarujesz mi za złożenie przysięgi jeśli zdecyduje się przyjąć twoje
warunki?
- Co zechcesz. Kocham moją żonę i
jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Wiem, że teraz Riddle nie da jej
skrzywdzić i poruszyłby niebo i ziemię, by tylko była bezpieczna. Ja zaś chce
zagwarantować jej wolność jeśli Czarny Pan upadnie. Co zaś się tyczy moich
rodziców, ich pan przestał o nich dbać z mojego powodu. Stałem się najgorszym
wrogiem Toma i czarnoksiężnik obecnie pragnie bardziej mojej śmierci niż choćby
Harry'ego. Jeśli złożysz mi przysięgę, przystąpię do Zakonu, dokładając starań,
by pokonać naszego wspólnego wroga. Mogę wspomóc was swoimi osobistymi
pieniędzmi. Jeśli będzie trzeba sprzedam nawet winnice oraz swoją hacjendę,
byleby tylko moi bliscy byli bezpieczni. Dodatkowo niemalże przez rok miałem
codziennie specjalne treningi z samym Voldemortem, który Lily i mnie wybrał na
swoją prawą i lewą rękę. Przez ten okres czasu przekazał nam wiele swojej
potężnej wiedzy, przez co mogę stać się twoim najsilniejszym sojusznikiem. Nikt
z Zakonu nie może mierzyć się ze mną swoją wiedzą, nawet doświadczeni Aurorzy.
Mogę przekazać im wiele z tego, czego sam się nauczyłem. Opowiem ci również
wszystko co tylko wiem o Czarnym Panie, jego zachowaniach podczas treningu oraz
największej słabości jaką stała się moja żona. Dodatkowo Riddle obawia się
mnie, bowiem jako jedyny jestem w stanie sprawić, że Lily mogłaby go zostawić,
by wrócić do mnie. Jeśli to wszystko, to dla ciebie za mało, mogę przysiąc, że
jeśli moja ukochana znów wróci do mnie, nie będzie walczyć po ciemnej stronie.
Wyjedziemy stąd również na jakiś czas, a może i na zawsze, by rozpocząć nowe
życie jak najdalej od tego miejsca.
- Cóż, widzę, że bardzo ci zależy
na bliskich. Wybaczyłbyś pani Malfoy zdradę, potrafiąc znów być jej mężem jak
dawniej? - spytał Dumbledore, wstając ze swojego krzesła, by zacząć powoli
przechadzać się po swoim gabinecie.
- Tak. Wiem bowiem, że to moja wina
i to ja popchnąłem ją w ramiona innego. Dlatego potrafiłbym wybaczyć jej
wszystko, ciesząc się z faktu, że znów jest ze mną. Niczego bardziej nie
pragnę, by ponownie znaleźć się u jej boku, choćby nie wiem za jak wysoką cenę
- odpowiedział szczerze Ślizgon.
- A co z dzieckiem? Je również
chcesz ochronić przysięgą. Czy jeśli okaże się, że to dziecko Toma, nadal
będziesz chciał go otoczyć opieką?
- Nie ważne który z nas jest ojcem.
Dla mnie liczy się jedynie to, że to dziecko mojej ukochanej. Jeśli będę mógł,
wychowam je z nią jak swoje. Poza tym Lily nie przeżyłaby, gdyby coś stało się
jej dziecku. Dlatego je również obowiązuje umowa.
- To bardzo dorosłe słowa jak na
tak młodego człowieka. Zaskoczyłeś mnie Draco swoją ogromną troską jaką
obdarzasz swoich bliskich. Widzę, że szczerze jesteś gotów zrobić wszystko, by
tylko zapewnić im ochronę. Spytam tylko jeszcze, czy nie boisz się, że możesz
zginąć w walce?
- Moje życie nie ma sensu, jeśli
nie ma w nim osoby, która znaczy dla mnie wszystko. Bez mojej żony już czuje
jakbym był martwy, tyle że od środka. W tym wypadku prawdziwa śmierć nie jest
dla mnie straszna. Jeśli to ma jej kiedyś pomóc, bądź moim rodzicom, to jestem
gotów zapłacić i tą cenę.
- Myślę więc, że potrzebujemy
gwaranta do przysięgi. Zgadzam się chłopcze i akceptuje twoje warunki. W zamian
oczekuje dopełnienia wszystkiego co obiecałeś uczynić oraz przysięgi lojalności
wobec mnie i Zakonu. Myślę, że podczas dzisiejszego spotkania oficjalnie do nas
dołączysz. Wiedz jednak, że po tym nie będzie już odwrotu.
- Zdaje sobie z tego sprawę. W tym
wypadku jednak muszę to zrobić i nie mam innego wyjścia.
- Zatem chodźmy do Severusa. Myślę,
że będzie on naszym idealnym powiernikiem - zakończył dyrektor, po czym razem z
młodym uczniem Hogwartu, opuścił swój gabinet, kierując się wprost do lochów.