sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 47.


Gdy tylko ponownie znaleźli się w twierdzy Voldemorta, czarnoksiężnik brutalnie pchnął Lily na łóżko.
- Jak mogłaś mi to zrobić? Dawałem ci wszystko co tylko chciałaś, traktowałem cię jak nikogo innego, starałem się być wyrozumiały, a ty uciekłaś do NIEGO! - krzyknął wściekle, a w czerwonych oczach można było dostrzec obłęd.
- A ty jak mogłeś zrobić mi coś takiego? Neferet była podstawiona i Draco nigdy mnie nie zdradził! Dodatkowo torturowałeś od jakiegoś czasu Alexandra! Jak ty mogłeś zrobić to trzyletniemu dziecku! Przecież on jest taki mały i nic ci nie zrobił! To był mój wybór, że spędzałam z nim czas, bo jestem do cholery jego matką! - odpowiedziała czarnowłosa, również podnosząc ton swojego głosu, po czym zerwała się z posłania, na które upadła.
- I dlatego postanowiłaś mnie zostawić? Wiesz, że nie pozwolę ci odejść. Bez mojej opieki zostaniesz złapana przez Ministerstwo.
- Nie jestem twoją własnością, tylko człowiekiem i będę robić co mi się podoba! Nic mnie nie obchodzi, że zostanę wysłana na przymusowe wczasy do Azkabanu.
- Mylisz się. Jesteś moja i nikt nie ma prawa cię dotknąć prócz mnie. Tylko przy mnie jesteś bezpieczna - odpowiedział już spokojniej, zbliżając się do dziewczyny, po czym chciał ją pocałować, jednak ta odwróciła głowę, że usta mężczyzny trafiły na jej policzek.
- Spałaś z nim? - syknął, łapiąc ją mocno za włosy, by nie mogła odwrócić twarzy.
- Co proszę? - spytała patrząc prosto w oczy czarnoksiężnika, bez choćby cienia lęku. Co prawda Riddle nigdy tak w stosunku do niej nie postępował, jednak teraz młoda matka również zachowała zimną logikę.
- Spytałem czy spałaś z nim - powtórzył lodowatym tonem.
- Zwariowałeś? To, że uciekłam, ponieważ byłam na ciebie wściekła i nadal jestem, wcale nie znaczy, że musiałam od razu wejść Draco do łóżka.
- Więc kochaj się ze mną, teraz - rzucił, zaczynając całować szyję fiołkowookiej.
- Nie - powiedziała hardo, lecz Marvolo nie przestał pieszczoty, popychając ją na łóżko, by przygwoździć ją swoim ciałem.
- Słyszysz co powiedziałam? Nie chce - powtórzyła, czując dłoń zsuwającą się na jej udo.
- Cholera, opanuj się - krzyknęła, szybkim ruchem zrzucając z siebie czerwonookiego, który spadł z łóżka.
- Weźmiesz mnie siłą skoro mówię "nie"? - spytała, stając w pozycji obronnej, będąc gotową na stoczenie pojedynku.
- To wszystko jego wina, że mnie odtrącasz!
- Czy ty się słyszysz? Przestań zganiać w końcu winę na innych i sam zobacz, że to ty zacząłeś wszystko niszczyć. Oszukałeś mnie oraz torturowałeś moje dziecko. Myślałeś, że nigdy się o tym nie dowiem? Takie rzeczy prędzej czy później zawsze wyjdą na wierzch. Zraniłeś mnie swoim zachowaniem, brutalnością i tą ślepą zazdrością. Nie będzie tak, że pstrykniesz palcami, a ja zapomnę co zrobiłeś, wybaczając ci wszystko, oddając ci się w nagrodę. W tej chwili jestem na ciebie zła i tylko do mnie podejdź, a będę się bronić do ostatniego tchu. Jeśli przegram, będziesz mógł zamknąć mnie w lochu niczym więźnia, bo inaczej przestanę się kompletnie odzywać, szukając tylko sposobu, żeby stąd uciec.
- Zostaniesz w naszej sypialni i nigdzie stąd nie wyjdziesz. Wiesz, że zawsze cię znajdę, gdziekolwiek się przede mną nie ukryjesz - odparł pewnym siebie głosem.
- Skąd wiesz, że następnego dnia w ogóle się obudzisz, żeby móc mnie szukać?
- Grozisz mi? Nie byłabyś w stanie podnieść na mnie ręki.
- Ktoś kiedyś mi powiedział, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. A teraz z łaski swojej wyjdź stąd, zanim sama spróbuje wyrzucić cię siłą - rzuciła wyniosłym tonem, nie przestając patrzeć mężczyźnie prosto w oczy.
Voldemort miał coś jeszcze dodać, ale widocznie się rozmyślił, po czym odwracając się na pięcie, wyszedł dumnym krokiem z pokoju, mocno zatrzaskując za sobą drzwi w demonstracyjny sposób.
Lily zaś opadła na łóżko, czując się wyczerpaną emocjonalnie. Dziś dowiedziała się tak wiele rzeczy, że ich nadmiar, aż ją przerażał. Wszystko to spowodowało również, że jej na nowo poukładany świat po zdradzie Draco, okazał się tylko zwykłą farsą, zbudowaną na samych kłamstwach. Przez tyle czasu była oszukiwana przez Czarnego Pana, przez co tak wiele cennych chwil straciła ze swoim prawdziwym mężem, chowając w sercu niesłuszną nienawiść do niego. To ona tak naprawdę zdradziła stalowookiego, odbierając mu możliwość wytłumaczenia się, bycia przy niej podczas gdy była w ciąży oraz obserwowania swojego synka, który uczy się mówić, chodzić oraz każdego dnia staje się coraz większy. Blondyn wszystko to jednak wybaczył, cały czas nie przestając jej kochać. Dodatkowo zrobił dla niej tak wiele, ryzykując w zamian nie raz swoje życie.
Co się tyczy Toma, mężczyzna miał obsesję na jej punkcie. Chciał mieć ją tylko dla siebie, nie mając zamiaru się nią nikim dzielić. Był zazdrosny nawet o jej dziecko, co było chore. Czarnoksiężnik pragnął, by w jej życiu było miejsce tylko i wyłącznie dla niego. Gdy byli sami, potrafił być miły, czarujący i romantyczny oraz robił wszystko, by ją tylko zadowolić. Wtedy nie dało się go nie kochać, jednak gdy pojawił się Alex, czerwonookiemu zaczęło przeszkadzać, że nie ma już dziewczyny na wyłączność. Wobec niej nadal potrafił był miły i kochający, choć za jej plecami torturował niewinne dziecko, chcą by zapłaciło za to, że przez nie stracił pierwszeństwo w życiu fiołkowookiej. Tego stanowczo nie można uznać za normalne zachowanie. Ten związek był toksyczny, uzależniający dla Tego - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać oraz trujący dla czarodziejki. Najgorsze jednak było to, że jedno nie mogło opuścić drugiego. Voldemort nie przewidywał nawet rozstania, nie pozwalając tym samym Lily od siebie odejść. Tylko śmierć jednego z nich mogła przerwać tą niebezpieczną więź.

Od minionego obiadu w hacjendzie, czarnowłosa nie zjadła nic więcej. Nie miała ochoty na wspólną kolację z Tomem, ani jedzenie, które przyniósł jej skrzat. W  tym zachowaniu było również trochę urażonej dumy oraz zawziętości. Mimo, że świeże bułki tak smakowicie pachniały, Malfoy nie sięgnęła jednak po nie.
Gdy na dworze zrobiło się zupełnie ciemno, a ziemię oświetlał jedynie księżyc w pełni, do sypialni wszedł cicho Voldemort.
- Czemu nic nie zjadłaś? - spytał, a dziewczyna poczuła jak palący wzrok wbija jej się w plecy.
- Nie. Byłam. Głodna - wycedziła nie odwracając się.
- Nadal pałasz do mnie nienawiścią i chęcią mordu?
- A jak myślisz? - odpowiedziała sarkastycznie.
- Cóż, więc nie mam wyboru - powiedział zza jej pleców, po czym fiołkowooka poczuła nagle na nadgarstku zimno metalu.
- Co to jest? - zapytała, przyglądając się grubej bransolecie wyłożonej pięknymi, fioletowymi kamieniami, które mieniły się w blasku świec.
- To mój nowy wynalazek. Ten przedmiot blokuje obecnie twoją magię i tylko ja mogę go zdjąć.
- Słucham? - warknęła Lily zrywając się nagle z łóżka. Zrobiła jednak to zbyt szybko, czując nagle zawroty głowy. Zachwiała się niebezpiecznie, jednak silne dłonie uratowały ją przed upadkiem.
- Zostaw mnie. Jak możesz mi to robić? - krzyknęła, próbując użyć swojej magii, jednak nic się nie wydarzyło.
- Jeśli się uspokoisz i przestaniesz być na mnie zła, zdejmę ją. Nadal śpimy w jednym łóżku, więc to dla mojego bezpieczeństwa - wyjaśnił czarnoksiężnik.
- Nie mam zamiaru z tobą spać - rzuciła wojowniczo, po czym obrażona ruszyła w stronę łazienki.
Długi ciepły prysznic uspokoił ją trochę, jednak nadal nie miała zamiaru stąd wychodzić, by oglądać twarz Toma. Bez swojej mocy czuła się taka słaba i bezbronna, że to aż bolało. W żaden sposób nie mogła się bronić, tak jak wtedy przed Karkarovem.
Ubrana w krótkie piżamowe szorty koloru szarego oraz błękitną koszulkę, wyszła dumnie z pomieszczenia, do którego wszedł Czarny Pan. Tymczasem Lestrange skierowała się do drzwi, nie mając zamiaru spać z mężczyzną w jednym łóżku. Wkurzona usiadła jednak na kanapie, nie mogąc wyjść z pomieszczenia przez uniemożliwiające jej to zwykłe, nałożone na pokój bariery, których nie mogła zdjąć, ponieważ nie potrafiła w żaden sposób użyć swojej magii.
- Pieprzona bransoleta - warknęła, szarpiąc za metal, który w żaden sposób nie chciał zejść jej z ręki, co jeszcze bardziej potęgowało złość fiołkowookiej.
Przestała ciągnąć za przedmiot, zauważając kątem oka, że Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać wyszedł z łazienki, ubrany wyłącznie w jasne spodnie od piżamy.
- Chodź do łóżka, powiedział stając obok swojej strony posłania.
- Nie. Wolę już spać na tej kanapie, niż z tobą - rzuciła dumnie czarnowłosa.
- Wiesz, że i tak za chwilę będziesz leżeć ze mną? Masz możliwość wyboru, czy sama przyjdziesz się położyć, czy będę musiał ci troszkę w tym pomóc.
- Nie zamierzam się stąd ruszać - odrzekła wojowniczo, czując jak gniew do Tona napędza ją.
- Wiesz, że jesteś śliczna gdy się złościsz lub ze mną walczysz?
- Możliwe, co i tak nie zmienia faktu, że zostaje dzisiejszej nocy na kanapie.
- Oczywiście, że nie skarbie - odpowiedział, unieruchamiając ją momentalnie, po czym delikatnie przeniósł dziewczynę na łóżko, związując jej dłonie w nadgarstkach oraz kostki u stóp czerwoną wstążką.
- Jeszcze mnie zaknebluj, żebym cię nie ugryzła - rzuciła sarkastycznie, czując ponownie zdolność ruchu. Nadal nie mogła jednak uwolnić się z więzów, które okazały się wzmocnione magicznie. Nie mniej jednak nim Tom zdążył się całkowicie położyć, odwróciła się od niego plecami, nie chcąc oglądać mężczyzny.
- Odwróć się do mnie skarbie - usłyszała szept przy swoim uchu, przez co czarodziejka musiała się powstrzymać, by nie zadrżeć.
- Nie chcesz chyba, bym znów cię unieruchomił, bo twoje ciało nie wypocznie nic w nocy, a rano obudzisz się bardzo obolała - poinformował ją Voldemort, kładąc swoją ciepłą dłoń na ramieniu ukochanej, po czym delikatnie odwrócił dziewczynę do siebie, układając ją w swoich ramionach.
Lily wstrzymała oddech, czując swoje związane dłonie, które przyległy do nagiej klatki piersiowej mężczyzny. Jego ramię owinęło się wokół niej, drugą rękę zaś układając pod jej głową. Następnie zauważyła czerwone oczy, które wpatrywały się w nią uważnie, choć i z lekkim rozbawieniem.
Fiołkowooka, która nie chcąc położyć głowy na czarnoksiężniku, delikatnie podniosła ją do góry, jednak czując z tego powodu dyskomfort, z westchnieniem irytacji opuściła obolałą część ciała, która oparła się o klatkę piersiową i zagłębienie szyi Marvola.
Tom zaś zaśmiał się cicho, po czym na czole ukochanej złożył czuły pocałunek. Następnie zaś opierając swoją brodę na czubku głowy dziewczyny, dłonią delikatnie zaczął bawić się jej włosami.
Malfoy mimowolnie rozluźniła się, czując jak jej ciało idealnie pasuje do Riddle'a. Jakby mężczyzna miał za zadanie to właśnie ją chronić oraz otaczać swoją opieką.
- Zostałem stworzony dla ciebie, by cię kochać - powiedział kochanek, jakby wiedział o czym właśnie myślała. - Nasze dusze są połączone i ciągną do siebie. Wiesz o tym i czujesz to tak jak ja.

- Dobranoc - rzuciła zamykając oczy, nie mając zamiaru ustosunkować się głośno do słów mężczyzny. Sama zaś chciała przemyśleć je w spokoju. Czy to była prawda? Od początku czarnoksiężnik ją fascynował i mimo wiedzy, że był groźny, ona czuła się przy nim całkowicie bezpiecznie. To było zupełnie niezrozumiałe i dezorientujące, ale tak właśnie się czuła. Dodatkowo ten dziwny pociąg do Czarnego Pana, gdy miała przy sobie Draco, który ją kochał. Wtedy nie wiedziała jednak, że kiedyś ona i Marvolo mogą być razem. Zasypianie i budzenie się przy czerwonookim było czymś nieziemskim, co sprawiało niesamowitą radość. Będąc razem, znali siebie doskonale, wiedzieli kiedy coś na wzajem im dolega, gnębi, a nawet cieszy. To było magiczne połączenie, przez co często rozumieli się nawet bez słów. Nie mniej jednak Tom całą tą więź zbudował na kłamstwie i chorej fascynacji. Czy jednak ona nie byłaby o niego zazdrosna tak jak on o nią, gdyby w życiu mężczyzny pojawił się nagle ktoś trzeci? Czy nie zaczęłaby działać jak czarnoksiężnik teraz w związku z nią? Bojąc się odpowiedzieć sobie na to pytanie, odcięła się od dalszego rozmyślania na ten temat, zasypiając związana w ramionach Lorda Voldemorta.