Kolejne dni listopada nie
wyróżniały się zbytnio, będąc do siebie bardzo podobnymi. Młode małżeństwo
chodziło na zajęcia, skrzętnie odrabiało na bieżąco prace domowe, spędzało
trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi, a następnie pod pretekstem nowego szlabanu
ze Snape'em, udawali się na specjalne treningi z samym Voldemortem, który
przekazywał im swoją obszerną widzę, ucząc ich co nowszych i bardziej potężnych
czarów. Od incydentu z Lady Mort, dziewczyna przestała pojawiać się na
treningach, co było miłą odmianą, po jej niemalże dwumiesięcznej obecności na
zajęciach.
Co do Lily, przeniosła się ona do
pokoju swojego męża na czas, aż jej wszystkie rany i siniaki się nie wygoją.
Nie chciała maskować ich na noc, by Elena nie zobaczyła ich przez przypadek,
lecz miała także na uwadze, by choć podczas snu miały czas się zaleczyć.
Również i na zajęciach z Czarnym Panem, nie ukrywała pozostałości po napaści,
ponieważ czarnoksiężnik nie pozwalał jej na to.
Malfoy czuła się dziwnie, widząc
jak czerwonooki na nią patrzy. Nie chciała, by widział w niej słabą, pobitą
dziewczynę, która nie umiała się sama obronić. Te rany były symbolami jej
wygranej walki oraz siły, a nie słabości.
Podczas trwania kolejnych zajęć,
fiołkowooka nie mogąc już wytrzymać, że jej Mistrz oszczędza ją na każdym
kroku, nie chcąc, by się nadwyrężyła, w końcu wybuchła.
- Nie, już dłużej tego nie
wytrzymam. Przestańcie robić ze mnie kalekę, bo nic mi nie jest! Wszyscy mi
usługują, jakbym nie potrafiła wykonać najprostszych czynności. Niesłychane,
nawet sam Czarny Pan mnie oszczędza! Zaraz po prostu zwariuję od tych spojrzeń
pełnych współczucia i litości. Nie jestem jakąś zwykłą, słabą paniusią, albo
lalką z porcelany. Od dziecka byłam uodporniana na ból i ta szóstka
Śmierciożerców musiałaby się bardziej postarać, by trwalej mnie uszkodzić. Co
do moich siniaków, to jak weteran wojenny, jestem z nich dumna, bo przeżyłam,
wygrywając ten pojedynek i tylko to się liczy. Więc nie traktujcie mnie z
politowaniem, bo nie jestem taka słaba i krucha jak myślicie. Dajcie mi się
wykazać, bo sama w końcu dojdę przez was wszystkich do wniosku, że naprawdę
jestem kaleką - zakończyła swoją tyradę i odetchnęła głęboko z ulgi. W końcu
wyrzuciła z siebie to wszystko, co tak długo w sobie dusiła.
- Od razu mi lepiej - powiedziała z
uśmiechem. - Co tak na mnie patrzycie i nic nie mówicie? - spytała, zerkając na
Draco i Toma, którzy spojrzeli na nią zaszokowani. Widocznie zdziwił ich ten
wybuch niespodziewany, a następnie nagła zmiana nastroju dziewczyny.
- Zastanawiam się czemu jeszcze
stoisz bezczynnie, zamiast ćwiczyć nowy czar, którego macie się nauczyć. Jest
on bardzo trudny, więc musisz się postarać i zabrać ostro do pracy, by go
opanować. Pewnie nie uda ci się on od razu, chyba że mnie jednak zaskoczysz, bo
czasami nawet ci się to udawało - odpowiedział czarnoksiężnik z błąkającym się
po twarzy uśmiechem. Tymi słowami pokazał, że zrozumiał o co chodziło
czarodziejce i właśnie daje jej szansę wykazania się.
- Już się zabieram do nauki,
Mistrzu - odpowiedziała z entuzjazmem.
- Kobiety - mruknął cicho,
odwracając się w stronę blondyna.
- Ciężko je zrozumieć -
odpowiedział stalowooki, po czym ponownie zajęli się nauką.
Parę dni później zdarzyło się coś,
co niezmiernie zaskoczyło Lily. Przez to, że była sobota, Draco zniknął
praktycznie na cały dzień, informując zwięzło swoją żonę, że zjawi się dopiero
wieczorem. Nim dziewczyna zdołała zapytać o coś więcej, blondyna już nie było.
Fiołkowooka wzruszyła jedynie ramionami, po czym postanowiła spędzić dzień ze swoją
siostrą.
Przez ostatnie wydarzenia,
czarodziejka miała dla swojej bliźniaczki tak mało czasu, że przy nadarzającej
się właśnie okazji, postanowiła to naprawić.
Chciała, by Elena wiedziała, że
jest kochana przez swoją starszą siostrę, która zawsze o nią dbała, choć
czasami młodsza nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, jak bardzo.
- Dzień dobry, można? - spytała
czarnowłosa, wchodząc do prywatnych kwater Harry'ego, które przydzielono mu, by
mógł opiekować się swoją adoptowaną córeczką.
- No jasne. Kiedy my cię
widzieliśmy w tym pokoju i to do tego samą! - zaśmiał się Syriusz, który
zajmował miejsce po prawej stronie Chłopca - Który - Przeżył. Po lewej zaś
siedziała Ślizgonka o oczach koloru fiołków, która trzymała na kolanach
najmłodszą w tego towarzystwa, Charlie.
Dziewczynka była ubrana w różową
sukieneczkę, w której wyglądała niczym księżniczka.
- Wiem, wybaczcie mi, że was tak
zaniedbałam i do tego nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Masz teraz męża i obowiązki
względem niego, jego rodziny oraz trochę nauki, więc rozumiemy, że ostatnio
miałaś dla nas trochę mniej czasu, niż w tamtym roku szkolnym. Nie mniej jednak
codziennie spędzałaś z nami choć trochę czasu, więc myślę, że nie zaniedbałaś
nas, aż tak bardzo jak myślisz - odezwał się Potter, posyłając w jej stronę
pokrzepiający uśmiech.
- Dzięki za wyrozumiałość.
- A gdzie masz tego tlenionego
blondynka za którym szaleje nasza słodka Charlie? - zapytał Syriusz żartobliwym
tonem.
- Nawet ja sama nie wiem gdzie on
jest. Poinformował mnie tylko łaskawie, że znika na cały dzień, nie mówiąc mi
nawet gdzie się wybiera, po czym nim zdążyłam zapytać go o cokolwiek, jego już
go nie było.
- Kochana, podejdź tu na chwilę
bliżej - polecił Black, przyglądając się jej, jakby coś nie było z nią w porządku.
- Czemu tak dziwnie na mnie
patrzysz? Ubrudziłam się, mam zielone włosy czy coś innego ze mną nie tak?
- Cóż, widzę, że dają o sobie znać
pierwsze objawy. Powoli niestety zaczynają rosnąć ci rogi - rzucił śmiertelne
poważnym tonem.
- Ładnie. Draco cię zdradza, a ty
nic o tym nie wiesz - stwierdziła Elena, pojmując grę nauczyciela OPCM-u.
- Niechby tylko spróbował, to
ciężki jego żywot. Drogi Łapciu, ja zaś dostrzegam u ciebie pierwsze objawy
starości. Jeśli pada ci na wzrok, to przykro mi, ale niedługo będziesz chodził
o lasce i kto będzie zaspakajał naszego kochanego Harry'ego, dziadziusiu? Wtedy
na starość jeszcze i tobie rogi urosną - odparowała, po czym zaśmiała się
głośno, widząc zaskoczoną minę mężczyzny.
- Nieprawdopodobne, zagięłam jednego
z Huncwotów, który nie ma już dla mnie ciętej riposty. Kochany, chyba musisz
się udać do naszego Mistrza Sarkazmu, by cię trochę podszkolił, bo zaczynasz
wychodzić z wprawy. Severus Snape na pewno ci pomoże, o to się nie martw.
- Patrzcie jak to się wyrobiła, gdy
zmieniła nazwisko - zauważył mężczyzna w geście obrony.
- Ja zawsze miałam cięty język mój
drogi, nie zauważyłeś?
- Potwierdzam. Spędziłam z nią
prawie całe moje dotychczasowe życie i już od dawna potrafiła zagiąć nie jedną
osobę - rzekła zgodnie z prawdą Elena.
- Cicho młoda. To po mojej stronie
miałaś stanąć - szepnął Syriusz, po czym pokazał dziewczynie język.
- Macie rację, totalnie się stacza.
Muszę chyba zapytać naszego drogiego Mistrza Eliksirów czy ma trochę czasu, by
podszkolić choć trochę naszego staruszka - wtrącił swoje trzy knuty Potter.
- Ja wam dam staruszka! Uważam, że
jestem w kwiecie wieku i osobiście mogę pokazać ci Harry, że jeszcze daleko mi
do staruszka. Mam w sobie tyle werwy, że możesz mi nie sprostać skarbie tej
nocy.
- Och błagam, oszczędź nam
szczegółów - odezwała się Lily, wykrzywiając usta.
- Całe szczęście Charlie jest zbyt
mała, by zrozumieć o czym my tu właśnie rozmawiamy.
- Jeszcze by się biedna zgorszyła -
dodała starsza bliźniaczka do wypowiedzi swojej siostry.
- To wszystko twoja wina Malfoy,
pierwsza zaczęłaś.
- Tak, tak staruszku, niech ci
będzie. Harry, Elena, co powiecie na umilenie komuś życia? Doszły mnie bowiem
słuchy, że nasz rudowłosy przyjaciel ponownie zaczął bardzo gwiazdorzyć oraz
znów nastawia wszystkich swoich domowników przeciwko nam. Zgadzacie się ze mną,
że przyda mu się małe ostrzeżenie z naszej strony? - zapytała uczennica
Voldemorta.
- Ja jako nauczyciel, nic nie
słyszałem. Nie mniej jednak jako Huncwot, zgadzam się z wami i moim skromnym
zdaniem trzeba go troszkę przytemperować za wczasy.
- Bardzo się cieszę, że mamy po
swojej stronie legendarnego Huncwota. To może być dość pomocne. Masz w zanadrzu
jakiś szatański plan, który moglibyśmy zrealizować?
- Myślę, że coś odpowiedniego się znajdzie...
Gdy wieczorem Draco zjawił się w
kwaterach Złotego Chłopca, przywitała go ogólna wesołość zebranych tam osób.
- Cześć, poszukuje mojej pięknej
żony, jest może tutaj? Bo szukam jej od jakiegoś czasu po zamku i pomyślałem,
że pewnie jest z wami.
- Właśnie niedawno poszła do
łazienki - oznajmiła Elena.
- A ty gdzie się tak wystroiłeś? -
spytał Syriusz, korzystając z okazji.
Blondyn był ubrany w ciemne jeansy
oraz czystą, białą koszulkę, założoną pod błękitną koszulę w kratkę, która była
obecnie rozpięta. W dłoni trzymał zaś swój płaszcz.
- Na kolację. Zaplanowałem spędzić
ten wieczór z Lily w romantyczny sposób.
- To dlatego zniknąłeś na cały
dzień? - bardziej stwierdził niż spytał, Harry.
- Oczywiście. Musiałem wszystko
przygotować, żeby było idealnie. Ona zasługuje na wszystko co najlepsze, a nie
na zwykły, mugolski wieczór w pizzerii.
- Ktoś mówi coś o wybraniu się na
pizzę? - odezwała się Malfoy, wchodząc nagle do salonu. - Kochanie, wyglądasz
oszałamiająco. Czyli jednak mnie zdradzasz? - spytała, podchodząc do swojego
męża.
- Skąd wiedziałaś? Ma na imię
Lily'an i szaleje na jej punkcie od jakiegoś już czasu.
- Elena, ja nie wiem co twoja
siostra wyczynia z tymi facetami. Nawet ten dumny arystokrata stracił
całkowicie głowę na jej punkcie.
- To się nazywa nieodparty urok,
Łapciu - odrzekła z uśmiechem, po czym pocałowała stalowookiego. Chłopak
ochoczo zaczął oddawać pocałunek, po czym jęknął z frustracji, gdy czarnowłosa
nagle się od niego oderwała.
- No wiesz, co? Narobiłaś mi tylko
ochoty - mruknął niezadowolony.
- Gdzie byłeś przez cały dzień?
- Nie mogę ci powiedzieć. Sama
zobaczysz, jeśli ze mną pójdziesz - rzucił.
- Kiedy? Że niby teraz?
- Tak, właśnie w tej chwili porywam
cię, kochanie.
- Ale ja nie jestem naszykowana -
zauważyła dziewczyna. - Nic mi nie powiedziałeś, więc nawet nie miałam pojęcia,
że coś planujesz.
- Dla mnie i tak zawsze ślicznie
wyglądasz.
- Dobra, poczekaj. Daj mi kwadrans.
Jak mam się ubrać? - spytała, powstrzymując westchnięcie.
- Elegancko, ale nie za przesadnie.
Ważne, by przede wszystkim było ci wygodnie - odparł z uśmiechem.
- Mam już pomysł co włożę. Elena,
jesteś mi potrzebna.
- Już się robi - odparła, po czym
bliźniaczki zniknęły w wyjściu z kwater.
- To ja sobie tutaj poczekam. Co u
was dziś tak wesoło? Stało się coś? - spytał, siadając na kanapie.
- Cóż, sprawiliśmy, że Ronuś już
nie jest rudy... - odpowiedział tajemniczo Gryfon.
- Zmieniliście mu kolor włosów?
- Nie... On jest łysy! - wyznał zielonooki,
po czym trójka wybuchła głośnym śmiechem.
Tymczasem Lily, stroiła się w
szybkim tempie. Gdy dotarły do swojego pokoju, Malfoy wzięła krótki prysznic, a
Elena w tym czasie wybrała jej sukienkę oraz dodatki do niej. Następnie podczas
gdy młodsza siostra kręciła jej delikatne loki, uczennica Voldemorta w
ekspresowym tempie robiła sobie makijaż. Gdy po dziesięciu minutach była już
gotowa, ubrała biało - granatową sukienkę bez ramiączek, trochę przed kolano.
Góra, była wykonana z mlecznej, nieprześwitującej koronki, która kończyła się
pod biustem, pod którym była zawiązana gruba, aksamitna wstążka, która miała
taki sam odcień granatu, jak zwiewny dół sukienki. Do tego założyła wysokie,
kremowe szpilki oraz komplet biżuterii, której kamienie szlachetne miały
błękitny kolor.
- Wyglądasz niesamowicie, zresztą
jak zawsze - powiedziała Elena, uśmiechając się do mężatki.
- Dziękuję siostrzyczko, jesteś
najlepsza. Wiesz, że zawsze będę cię kochać? Nawet jeśli będziesz myślała, że
jest zupełnie inaczej. Jesteś moją rodziną i to nigdy się nie zmieni.
- Ja też cię kocham i nikt tego nie
zniszczy. Wiem, że troszczysz się o mnie i często mogę na tobie polegać -
przyznała Salvatore.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bronię
cię przed światem. Och, chciałabym ci tak wiele powiedzieć, ale nie mogę.
- Zaczynam się bać. Powiedz mi co
się dzieje.
- Teraz nie mamy czasu na rozmowę.
Kiedyś wszystko ci jednak powiem, przyrzekam - obiecała starsza Ślizgonka. -
Teraz zaś chodźmy już, bo mój mąż na mnie czeka - dodała, gdy jej bliźniaczka
chciała coś jeszcze dodać.
- Jasne, chodźmy - rzuciła
czarnowłosa, po czym Malfoy łapiąc za czarną marynarkę, razem z siostrą
opuściły pokój.