Gdy tylko Lily i Tom weszli do
pomieszczenia trzymając się za dłonie, wszystkie osoby ubrane w czarne szaty,
pokłoniły się im z szacunkiem. Draco podnosząc delikatnie wzrok do góry,
patrzył oniemiały jak Voldemort pomaga usiąść fiołkowookiej na tronie, stojącym
obok jego własnego, a następnie całuje ją czule w czoło, zanim rozpocznie
zebranie.
- Witajcie moi drodzy - powiedział
w końcu Riddle, kierując się do pokornie stojącego przed nim tłumu. -
Wezwaliśmy was, by usłyszeć poszczególne sprawozdania z tego tygodnia. Avery,
zaczynaj - dodał, a następnie zajął miejsce, splatając swoją dłoń z dłonią
czarnowłosej, na co ta uśmiechnęła się promiennie. Kochała Marvola za to, że
nawet przy swoich wyznawcach nie krępował się całować jej czy pokazywać, że
jest dla niego ważna. To było takie miłe i urzekające z jego strony, że aż nie
dało się nie kochać mężczyzny.
Stalowooki zaś nie słuchał w ogóle
co Śmierciożerca ma do powiedzenia. On obserwował z zapartym tchem parę, która
wyglądała razem tak idealnie. Nie mógł zaprzeczyć nawet przed sobą, że nie
pasują do siebie, ponieważ każdemu patrzącemu nic innego nie przychodziło do
głowy, jak myśli, że to właśnie dla siebie zostali stworzeni. Zarówno Lily jak
i czarnoksiężnik dopełniali się wzajemnie, sprawiając, że razem po prostu
oszałamiali swoim urokiem. To bijące od nich piękno oraz moc, sprawiały, że
wyglądali oni niczym żywe kanony piękna. Nawet wile w porównaniu do tej pary
były zwykłymi, niczym nie wyróżniającym się istotami. Ich magiczna uroda bladła
przy tych pięknych nadludziach.
Malfoy poczuł ukłucie żalu, że on
nigdy nie będzie wyglądał tak ze swoją żoną. Kto wie czy kiedykolwiek będzie
miał nawet okazję? Przecież było widać, że oni czują coś do siebie na wzajem.
Te wymieniane ze sobą spojrzenia, czułe gesty i ukradkowe uśmiechy przecież nie
kłamały. Najgorsze było jednak to, że Ślizgonka odwzajemnia uczucia
czerwonookiego.
- Lucjuszu, jak twoje działania w
Ministerstwie? - zapytał Voldemort, gdy poprzedni Śmierciożerca zakończył swoją
przemowę.
Jego słowa i imię swojego ojca
przywróciły ucznia Hogwartu na ziemię.
- Panie - rzekł Malfoy, występując
z szeregu, a następnie pokłonił się nisko. - Nadal próbuję przekonać kogo
trzeba co do swojej lojalności wobec światła oraz usiłuje wdrążać pewne ustawy
pomocne w zmianach Ministerstwa na naszą korzyść.
- Ostatnimi czasy słyszę dokładnie
to samo, jedynie ubrane w inne słowa. Wydaje mi się, że stajesz się coraz mniej
przydatny, Lucjuszu - rzucił Czarny Pan, a w jego oczach pojawiły się groźne
błyski.
- Wybacz mi panie, ale przestano mi
ufać, gdy na światło dzienne wyszedł fakt, że moja synowa stała się Czarną
Panią.
- Crucio! - krzyknął Riddle,
rozwścieczony słowami blondyna oraz jego odwagą, a wszyscy poczuli jak mroczna
magia zalała cały pokój, przytłaczając wszystkich swoim ogromem.
- Tom - szepnęła cicho Lily,
gładząc mężczyznę po dłoni, chcąc uspokoić jego szalejącą magię oraz martwiąc
się o swojego teścia. - Proszę, opanuj się skarbie - dodała, pieszcząc
kciukiem, dłoń mężczyzny którą trzymała.
- Mam nadzieję, że w najbliższym
tygodniu usłyszę lepsze wieści. Możesz wstąpić do szeregu. Collins, teraz twoja
kolej - powiedział czarnoksiężnik spokojnym, opanowanym już głosem.
Stalowooki patrząc na to wszystko z
boku, zaniemówił z wrażenia. Jego żona potrafiła uspokoić rozwścieczonego byka!
Nie sądził, że ktokolwiek jest w stanie tak oddziaływać na samego Lorda
Voldemorta. No ale myśląc nad tym dłużej, można było dojść do wniosku, że
Lily'an zawsze była wyjątkową osobą. Gdy tylko postawiła sobie jakiś cel,
zawsze potrafiła do niego dojść. Do tego nigdy się nie poddawała, przez co dla
niej nie istniały rzeczy niemożliwe. Czy swoim usposobieniem nie potrafiła
sprawić, że każdy pragnął być na jej skinienie? Nikt nie potrafił uchronić się
przed jej nieodpartym urokiem. Nawet Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno -
Wymawiać nie zdołał pohamować swoich pragnień posiadania dziewczyny na
własność.
Obserwując czarnowłosą, Malfoy
upajał się jej pięknem; połyskującymi włosami, lśniącymi, fiołkowymi oczami oraz
czerwonymi, kształtnymi ustami, które tyle razy całował. Z zachwytem wodził
wzrokiem po jej twarzy, podziwiając każdy jej nieskazitelny skrawek, cudowny
uśmiech, pociągające ciało, które idealnie prezentowało się w ciemnoniebieskiej
sukience. Dodatkowo widoczny brzuch, dodawał jej uroczego, takiego niesamowicie
magicznego wyglądu. Czyżby można było stwierdzić, że dzięki niemu wyglądała
jeszcze bardziej promiennie?
A może wyglądała tak przy Tomie,
który już nie przypominał dawnego siebie. Teraz był przystojnym, silnym
mężczyzną, który również posiadał niebywale urzekającą urodę.
Draco z zaciekawieniem zobaczył jak
Czarna Pani szepta coś na ucho czarnoksiężnikowi, a następnie ten wstał ze
swojego tronu, by pomóc podnieść się dziewczynie. Wszyscy z szacunkiem ponownie
pochylili się w ukłonie.
- Wstańcie moi drodzy. Wybaczcie
mi, że was opuszczam, ale muszę odpocząć - powiedziała do zebranych, a
następnie pocałowała Marvola w policzek, po czym z delikatnym uśmiechem wyszła
z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, wśród popleczników można
było wyczuć strach. Teraz już nie miał kto okiełzać temperamentu ich pana.
Tymczasem Ślizgon rozejrzał się
nerwowo po sali. Musiał stąd jak najszybciej wyjść, by dogonić ukochaną. W
końcu miał okazję, by z nią porozmawiać. Opierając się z bezsilności o ścianę
przy której stał, poczuł nagle, że coś twardego wbija mu się w plecy. Z sercem
pełnym nadziei poczuł dłonią, że to klamka! Delikatnie nacisnął ją w dół, po
czym wymknął się szybko, niezauważony przez nikogo. Nie wiedząc gdzie powinien
się kierować, pobiegł na oślep przed siebie, chcąc tylko odnaleźć swoją żonę.
- Lily - krzyknął zadowolony,
dostrzegając dziewczynę, a następnie złapał maskę, by zrzucić ją z twarzy, po
czym nie dając zaskoczonej fiołkowookiej czasu na jakąkolwiek reakcje, podbiegł
do niej i od razu wpił się zachłannie w jej usta. Tak bardzo tego pragnął, że
już dłużej nie potrafiłby się powstrzymać. Usta dziewczyny były tak samo
miękkie i idealne, dokładnie tak, jak je zapamiętał. Początkowo czarnowłosa
była zaskoczona, lecz po pewnym czasie i ona zaczęła oddawać pocałunki. Chłopak
z zadowoleniem przyparł ją do ściany, a następnie wplótł dłonie w jej miękkie
włosy. Nim jednak zdążył pojąć co się dzieje, czarodziejka odepchnęła go od
siebie brutalnie, a na jej twarzy pojawiła się złość nie tylko na swojego męża.
- Nie powinnam oddawać tego
pocałunku... Co ty tu w ogóle robisz, Malfoy?
- Musiałem cię zobaczyć. W końcu mi
się to udało po tylu próbach.
- Tylu próbach? Co ty mówisz? -
spytała Czarna Pani ze zdziwieniem. Przecież Draco nie starał się z nią
spotkać. Nie pojawił się od czasu, gdy w Hogwarcie widzieli się po raz ostatni.
- Nie wiesz, że chciałem się z tobą
zobaczyć, by wyjaśnić ci tamto feralne wydarzenie? Za każdym razem jednak uniemożliwiał
mi to Voldemort. Zabrał mi nawet wisiorek dzięki któremu mogłem się tu
pojawiać, a następnie torturował mnie, bym się od ciebie raz na zawsze
odczepił.
- Nie wierzę ci. Marvolo
powiedziałby mi o tym. Kłamiesz, by go tylko oczernić w moich oczach - rzuciła
ze złością ciężarna, nie wierząc w słowa swojego rozmówcy.
- Lily, kocham cię. Nadal jesteś
dla mnie wszystkim i nigdy nie przestanę cię kochać. Proszę, wróć do mnie.
Zacznijmy wszystko od nowa daleko stąd. Wychowamy razem nasze dziecko i będziemy
wieść szczęśliwe, dostatnie życie. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, gdy się
dowiedziałem, że jesteś w ciąży.
- Nasze dziecko? - zapytała z kpiną
Ślizgonka. - Ono nie jest twoje, tylko Toma. To on jest ojcem.
- Nieprawda, nie wierzę ci - rzekł
hardo blondyn.
- Prawda. Czyżbyś i ty zapomniał,
że mnie zdradziłeś?
- To nie było tak. Daj mi to sobie
wytłumaczyć. Opowiem ci jak to naprawdę było.
- To już nic dla mnie nie znaczy,
tak jak twoje puste słowa i zapewnienia o miłości, której już dawno nie ma. To
z Tomem jestem szczęśliwa. Przykro mi jedynie, że i tobie nie wyszło z Neferet.
Może bylibyście teraz razem, gdyby Marvolo jej nie zabił w momencie, gdy ona
próbowała uśmiercić mnie.
- Próbowała cię zabić? - spytał
stalowooki z niedowierzaniem w głosie.
- Tak. A teraz z łaski swojej
wracaj do swojego życia i zostaw mnie w spokoju. Nie masz prawa do tego
dziecka, ponieważ nie jest twoje.
- Ale przecież współżyliśmy razem.
Tego dnia i nawet dzień przed owym wydarzeniem, którego będę nienawidzić do końca
życia.
- Będąc z tobą, brałam specjalny
eliksir. Tego dnia jednak zapomniałam o nim kompletnie. Gdy zaś Tom zabił
Neferet i dowiedziałam się o jego uczuciach, spędziliśmy razem upojną noc.
Niedługo później okazało się, że jestem w ciąży.
- Błagam cię. Nie mów mi o tym, że
ten dupek miał cię w ten sposób, w jaki byłaś tylko moja.
- Miał i to nie raz. Powiem ci, że
jest świetny w łóżku. Nawet przed dzisiejszym spotkaniem uprawialiśmy seks.
- Proszę...
- Dość. Myślę, że to koniec naszej
rozmowy - przerwała mu definitywnie Czarna Pani. - Nadszedł czas byś opuścił to
miejsce dobrowolnie, zanim wezwe kogoś, by ci w tym pomógł.
- Dobrze, już odchodzę jeśli tego
sobie życzysz. Proszę jednak przeczytaj ten list, skoro nie chcesz ze mną
rozmawiać.
- Nie chce od ciebie żadnych
śmieci. Skończyliśmy definitywnie ze sobą.
- Proszę. Jeśli obiecasz, że go
przeczytasz od początku do końca, dam ci spokój jeśli tego właśnie chcesz.
- Zgodzisz się wtedy nawet na
rozwód jeśli go zażądam, by już nic nas ze sobą nie łączyło?
- Rozwód? Chcesz rozwodu? - zapytał
zdziwiony czarodziej, a w jego głosie można było wyczuć coraz bardziej rosnącą
rezygnację.
- Tak myślę. Nie chce mieć już z
tobą nic wspólnego, nawet nazwiska. To chyba oczywiste po tym co mi zrobiłeś.
- Jeśli po przeczytaniu moich słów
tak postanowisz, to dam ci go, byś mogła być szczęśliwa. Nawet jeśli to
Voldemort miałby być osobą, która da ci to szczęście. Wtedy osobiście złożę wam
życzenia, by wam się udało na nowej drodze życia.
- Zabrzmiało mi to sarkastycznie.
- Wydaje ci się. Mówiłem poważnie
oraz szczerze. Zasługujesz na szczęście, nie ważne kto ci je da. A ja kochając
ciebie, będę się cieszył, że jesteś w końcu szczęśliwa. Należy ci się to.
- Och, zaraz się po prostu
rozpłacze. Daj mi już ten list i odejdź stąd czym prędzej.
- Proszę - powiedział, a następnie
wręczył fiołkowookiej kopertę, muskając przy tym delikatnie jej dłoń. - Żegnaj
moja najdroższa.
- Spadaj Malfoy - rzuciła niedbale,
a następnie obserwowała jak chłopak odwraca się z widocznym smutkiem na twarzy,
po czym oddala się od niej powoli. Jego sylwetka nie była już dumna i
wyprostowana jak pamiętała z czasu, gdy jeszcze razem chodzili do szkoły. Teraz
szedł delikatnie zgarbiony, ze spuszczoną głową ku dołowi. Jego postura
wyrażała jedynie ból oraz cierpienie jakie go przygniotło.
Na końcu korytarza, Draco odwrócił
się jeszcze na chwilę. Zobaczył, że Lily stoi nadal w tym samym miejscu w
którym ją zostawił oraz ciągle patrzy w jego stronę. Mając jej obraz zachowany
w pamięci, odwrócił się ponownie, po czym zniknął z pola widzenia Czarnej Pani.
Teraz tylko ten list mógł wszystko naprawić.