sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 40.


Gdy tylko Lily i Tom weszli do pomieszczenia trzymając się za dłonie, wszystkie osoby ubrane w czarne szaty, pokłoniły się im z szacunkiem. Draco podnosząc delikatnie wzrok do góry, patrzył oniemiały jak Voldemort pomaga usiąść fiołkowookiej na tronie, stojącym obok jego własnego, a następnie całuje ją czule w czoło, zanim rozpocznie zebranie.
- Witajcie moi drodzy - powiedział w końcu Riddle, kierując się do pokornie stojącego przed nim tłumu. - Wezwaliśmy was, by usłyszeć poszczególne sprawozdania z tego tygodnia. Avery, zaczynaj - dodał, a następnie zajął miejsce, splatając swoją dłoń z dłonią czarnowłosej, na co ta uśmiechnęła się promiennie. Kochała Marvola za to, że nawet przy swoich wyznawcach nie krępował się całować jej czy pokazywać, że jest dla niego ważna. To było takie miłe i urzekające z jego strony, że aż nie dało się nie kochać mężczyzny.
Stalowooki zaś nie słuchał w ogóle co Śmierciożerca ma do powiedzenia. On obserwował z zapartym tchem parę, która wyglądała razem tak idealnie. Nie mógł zaprzeczyć nawet przed sobą, że nie pasują do siebie, ponieważ każdemu patrzącemu nic innego nie przychodziło do głowy, jak myśli, że to właśnie dla siebie zostali stworzeni. Zarówno Lily jak i czarnoksiężnik dopełniali się wzajemnie, sprawiając, że razem po prostu oszałamiali swoim urokiem. To bijące od nich piękno oraz moc, sprawiały, że wyglądali oni niczym żywe kanony piękna. Nawet wile w porównaniu do tej pary były zwykłymi, niczym nie wyróżniającym się istotami. Ich magiczna uroda bladła przy tych pięknych nadludziach.
Malfoy poczuł ukłucie żalu, że on nigdy nie będzie wyglądał tak ze swoją żoną. Kto wie czy kiedykolwiek będzie miał nawet okazję? Przecież było widać, że oni czują coś do siebie na wzajem. Te wymieniane ze sobą spojrzenia, czułe gesty i ukradkowe uśmiechy przecież nie kłamały. Najgorsze było jednak to, że Ślizgonka odwzajemnia uczucia czerwonookiego.
- Lucjuszu, jak twoje działania w Ministerstwie? - zapytał Voldemort, gdy poprzedni Śmierciożerca zakończył swoją przemowę.
Jego słowa i imię swojego ojca przywróciły ucznia Hogwartu na ziemię.
- Panie - rzekł Malfoy, występując z szeregu, a następnie pokłonił się nisko. - Nadal próbuję przekonać kogo trzeba co do swojej lojalności wobec światła oraz usiłuje wdrążać pewne ustawy pomocne w zmianach Ministerstwa na naszą korzyść.
- Ostatnimi czasy słyszę dokładnie to samo, jedynie ubrane w inne słowa. Wydaje mi się, że stajesz się coraz mniej przydatny, Lucjuszu - rzucił Czarny Pan, a w jego oczach pojawiły się groźne błyski.
- Wybacz mi panie, ale przestano mi ufać, gdy na światło dzienne wyszedł fakt, że moja synowa stała się Czarną Panią.
- Crucio! - krzyknął Riddle, rozwścieczony słowami blondyna oraz jego odwagą, a wszyscy poczuli jak mroczna magia zalała cały pokój, przytłaczając wszystkich swoim ogromem.
- Tom - szepnęła cicho Lily, gładząc mężczyznę po dłoni, chcąc uspokoić jego szalejącą magię oraz martwiąc się o swojego teścia. - Proszę, opanuj się skarbie - dodała, pieszcząc kciukiem, dłoń mężczyzny którą trzymała.
- Mam nadzieję, że w najbliższym tygodniu usłyszę lepsze wieści. Możesz wstąpić do szeregu. Collins, teraz twoja kolej - powiedział czarnoksiężnik spokojnym, opanowanym już głosem.
Stalowooki patrząc na to wszystko z boku, zaniemówił z wrażenia. Jego żona potrafiła uspokoić rozwścieczonego byka! Nie sądził, że ktokolwiek jest w stanie tak oddziaływać na samego Lorda Voldemorta. No ale myśląc nad tym dłużej, można było dojść do wniosku, że Lily'an zawsze była wyjątkową osobą. Gdy tylko postawiła sobie jakiś cel, zawsze potrafiła do niego dojść. Do tego nigdy się nie poddawała, przez co dla niej nie istniały rzeczy niemożliwe. Czy swoim usposobieniem nie potrafiła sprawić, że każdy pragnął być na jej skinienie? Nikt nie potrafił uchronić się przed jej nieodpartym urokiem. Nawet Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać nie zdołał pohamować swoich pragnień posiadania dziewczyny na własność.
Obserwując czarnowłosą, Malfoy upajał się jej pięknem; połyskującymi włosami, lśniącymi, fiołkowymi oczami oraz czerwonymi, kształtnymi ustami, które tyle razy całował. Z zachwytem wodził wzrokiem po jej twarzy, podziwiając każdy jej nieskazitelny skrawek, cudowny uśmiech, pociągające ciało, które idealnie prezentowało się w ciemnoniebieskiej sukience. Dodatkowo widoczny brzuch, dodawał jej uroczego, takiego niesamowicie magicznego wyglądu. Czyżby można było stwierdzić, że dzięki niemu wyglądała jeszcze bardziej promiennie?
A może wyglądała tak przy Tomie, który już nie przypominał dawnego siebie. Teraz był przystojnym, silnym mężczyzną, który również posiadał niebywale urzekającą urodę.
Draco z zaciekawieniem zobaczył jak Czarna Pani szepta coś na ucho czarnoksiężnikowi, a następnie ten wstał ze swojego tronu, by pomóc podnieść się dziewczynie. Wszyscy z szacunkiem ponownie pochylili się w ukłonie.
- Wstańcie moi drodzy. Wybaczcie mi, że was opuszczam, ale muszę odpocząć - powiedziała do zebranych, a następnie pocałowała Marvola w policzek, po czym z delikatnym uśmiechem wyszła z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, wśród popleczników można było wyczuć strach. Teraz już nie miał kto okiełzać temperamentu ich pana.
Tymczasem Ślizgon rozejrzał się nerwowo po sali. Musiał stąd jak najszybciej wyjść, by dogonić ukochaną. W końcu miał okazję, by z nią porozmawiać. Opierając się z bezsilności o ścianę przy której stał, poczuł nagle, że coś twardego wbija mu się w plecy. Z sercem pełnym nadziei poczuł dłonią, że to klamka! Delikatnie nacisnął ją w dół, po czym wymknął się szybko, niezauważony przez nikogo. Nie wiedząc gdzie powinien się kierować, pobiegł na oślep przed siebie, chcąc tylko odnaleźć swoją żonę.
- Lily - krzyknął zadowolony, dostrzegając dziewczynę, a następnie złapał maskę, by zrzucić ją z twarzy, po czym nie dając zaskoczonej fiołkowookiej czasu na jakąkolwiek reakcje, podbiegł do niej i od razu wpił się zachłannie w jej usta. Tak bardzo tego pragnął, że już dłużej nie potrafiłby się powstrzymać. Usta dziewczyny były tak samo miękkie i idealne, dokładnie tak, jak je zapamiętał. Początkowo czarnowłosa była zaskoczona, lecz po pewnym czasie i ona zaczęła oddawać pocałunki. Chłopak z zadowoleniem przyparł ją do ściany, a następnie wplótł dłonie w jej miękkie włosy. Nim jednak zdążył pojąć co się dzieje, czarodziejka odepchnęła go od siebie brutalnie, a na jej twarzy pojawiła się złość nie tylko na swojego męża.
- Nie powinnam oddawać tego pocałunku... Co ty tu w ogóle robisz, Malfoy?
- Musiałem cię zobaczyć. W końcu mi się to udało po tylu próbach.
- Tylu próbach? Co ty mówisz? - spytała Czarna Pani ze zdziwieniem. Przecież Draco nie starał się z nią spotkać. Nie pojawił się od czasu, gdy w Hogwarcie widzieli się po raz ostatni.
- Nie wiesz, że chciałem się z tobą zobaczyć, by wyjaśnić ci tamto feralne wydarzenie? Za każdym razem jednak uniemożliwiał mi to Voldemort. Zabrał mi nawet wisiorek dzięki któremu mogłem się tu pojawiać, a następnie torturował mnie, bym się od ciebie raz na zawsze odczepił.
- Nie wierzę ci. Marvolo powiedziałby mi o tym. Kłamiesz, by go tylko oczernić w moich oczach - rzuciła ze złością ciężarna, nie wierząc w słowa swojego rozmówcy.
- Lily, kocham cię. Nadal jesteś dla mnie wszystkim i nigdy nie przestanę cię kochać. Proszę, wróć do mnie. Zacznijmy wszystko od nowa daleko stąd. Wychowamy razem nasze dziecko i będziemy wieść szczęśliwe, dostatnie życie. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, gdy się dowiedziałem, że jesteś w ciąży.
- Nasze dziecko? - zapytała z kpiną Ślizgonka. - Ono nie jest twoje, tylko Toma. To on jest ojcem.
- Nieprawda, nie wierzę ci - rzekł hardo blondyn.
- Prawda. Czyżbyś i ty zapomniał, że mnie zdradziłeś?
- To nie było tak. Daj mi to sobie wytłumaczyć. Opowiem ci jak to naprawdę było.
- To już nic dla mnie nie znaczy, tak jak twoje puste słowa i zapewnienia o miłości, której już dawno nie ma. To z Tomem jestem szczęśliwa. Przykro mi jedynie, że i tobie nie wyszło z Neferet. Może bylibyście teraz razem, gdyby Marvolo jej nie zabił w momencie, gdy ona próbowała uśmiercić mnie.
- Próbowała cię zabić? - spytał stalowooki z niedowierzaniem w głosie.
- Tak. A teraz z łaski swojej wracaj do swojego życia i zostaw mnie w spokoju. Nie masz prawa do tego dziecka, ponieważ nie jest twoje.
- Ale przecież współżyliśmy razem. Tego dnia i nawet dzień przed owym wydarzeniem, którego będę nienawidzić do końca życia.
- Będąc z tobą, brałam specjalny eliksir. Tego dnia jednak zapomniałam o nim kompletnie. Gdy zaś Tom zabił Neferet i dowiedziałam się o jego uczuciach, spędziliśmy razem upojną noc. Niedługo później okazało się, że jestem w ciąży.
- Błagam cię. Nie mów mi o tym, że ten dupek miał cię w ten sposób, w jaki byłaś tylko moja.
- Miał i to nie raz. Powiem ci, że jest świetny w łóżku. Nawet przed dzisiejszym spotkaniem uprawialiśmy seks.
- Proszę...
- Dość. Myślę, że to koniec naszej rozmowy - przerwała mu definitywnie Czarna Pani. - Nadszedł czas byś opuścił to miejsce dobrowolnie, zanim wezwe kogoś, by ci w tym pomógł.
- Dobrze, już odchodzę jeśli tego sobie życzysz. Proszę jednak przeczytaj ten list, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać.
- Nie chce od ciebie żadnych śmieci. Skończyliśmy definitywnie ze sobą.
- Proszę. Jeśli obiecasz, że go przeczytasz od początku do końca, dam ci spokój jeśli tego właśnie chcesz.
- Zgodzisz się wtedy nawet na rozwód jeśli go zażądam, by już nic nas ze sobą nie łączyło?
- Rozwód? Chcesz rozwodu? - zapytał zdziwiony czarodziej, a w jego głosie można było wyczuć coraz bardziej rosnącą rezygnację.
- Tak myślę. Nie chce mieć już z tobą nic wspólnego, nawet nazwiska. To chyba oczywiste po tym co mi zrobiłeś.
- Jeśli po przeczytaniu moich słów tak postanowisz, to dam ci go, byś mogła być szczęśliwa. Nawet jeśli to Voldemort miałby być osobą, która da ci to szczęście. Wtedy osobiście złożę wam życzenia, by wam się udało na nowej drodze życia.
- Zabrzmiało mi to sarkastycznie.
- Wydaje ci się. Mówiłem poważnie oraz szczerze. Zasługujesz na szczęście, nie ważne kto ci je da. A ja kochając ciebie, będę się cieszył, że jesteś w końcu szczęśliwa. Należy ci się to.
- Och, zaraz się po prostu rozpłacze. Daj mi już ten list i odejdź stąd czym prędzej.
- Proszę - powiedział, a następnie wręczył fiołkowookiej kopertę, muskając przy tym delikatnie jej dłoń. - Żegnaj moja najdroższa.
- Spadaj Malfoy - rzuciła niedbale, a następnie obserwowała jak chłopak odwraca się z widocznym smutkiem na twarzy, po czym oddala się od niej powoli. Jego sylwetka nie była już dumna i wyprostowana jak pamiętała z czasu, gdy jeszcze razem chodzili do szkoły. Teraz szedł delikatnie zgarbiony, ze spuszczoną głową ku dołowi. Jego postura wyrażała jedynie ból oraz cierpienie jakie go przygniotło.

Na końcu korytarza, Draco odwrócił się jeszcze na chwilę. Zobaczył, że Lily stoi nadal w tym samym miejscu w którym ją zostawił oraz ciągle patrzy w jego stronę. Mając jej obraz zachowany w pamięci, odwrócił się ponownie, po czym zniknął z pola widzenia Czarnej Pani. Teraz tylko ten list mógł wszystko naprawić.