sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 24.


Droga rodzinko, 
Hacjenda jest wspaniała. Tak tu dużo roślinności, która dodaje uroku temu miejscu. Lot minął nam spokojnie, a służba jest bardzo miła, choć na początku myślała, że ja i Draco jesteśmy rodzeństwem. Brakuje mi Eleny. Ma wsiadać w samolot i przylatywać do nas, bo jak nie, to sama się po nią wybiorę. To nie jest żart, od razu zaznaczam. 

Całujemy.
Lily i Draco.

- Może być - mruknęła sama do siebie, czytając swój list na głos.
- Co robisz kochanie? - spytał Draco, nachylając się nad nią, a następnie pocałował fiołkowooką, siadając obok niej oraz otaczając ją swoim ramieniem. Siedzieli bowiem na drewnianej huśtawce, bujając się nieznacznie.
- Pisałam list do naszych rodziców. Chcę bowiem, by przyjechała tu moja siostra. The Sparks zjawią się w Meksyku za trzy dni. Co ty na to, by zatrzymali się tutaj? - spytała, wpadając nagle na ten pomysł.
- Lubię ich i myślę, że miejsca na pewno dla wszystkich starczy.
- Wiesz, chętnie zaprosiłabym i Harry'ego. Stęskniłam się za Charlie. Poza tym wiedziałabym co robi i czy niczego dodatkowo się nie uczy.
- No tak, musisz go szpiegować.
- Czy gdybym okłamała cię kiedyś w słusznej sprawie, wybaczył byś mi to? - zapytała nagle, zadzierając głowę do góry, jednak nadal przytulając się do chłopaka.
Stalowe tęczówki spojrzały na nią uważnie, a następnie usłyszała głośne westchnięcie.
- Zależy od sytuacji. Jeśli miałoby to na celu czyjeś życie, to pewnie tak. Co do innej sfery, to nie mam pojęcia. Wiem jednak, że nie mógłbym bez ciebie żyć.
- Będziesz ze mną nawet wtedy, gdy odwróci się ode mnie cały świat?
- Oczywiście. Nigdy cię nie zostawię - odparł, a następnie dziewczyna namiętnie go pocałowała.
- Chcesz zobaczyć okolicę? Mi pokazał ją już Tyler. Przejdziemy się.
- Chętnie wypróbował bym naszą nową sypialnie - mruknął, a na jego ustach zagościł lubieżny uśmieszek.
- Będziemy mieć na to cały miesiąc. Tak poza tym, wyspałeś się?
- Tak, jestem teraz pełen energii.
- To chodź coś zjeść, a następnie pójdziemy na spacer - powiedziała, podkreślając ostatnie słowo.
- Och, no dobra - mruknął, a następnie trzymając się za dłonie, wkroczyli do kuchni.
- Delfino, podgrzejesz dla Draco tortillę? - spytała uprzejmie, siadając z nim przy okrągłym stole, który stał w pomieszczeniu.
- Oczywiście, zaraz będą gotowe - odparła, zwinnie kręcąc się po kuchni.
- Wysłałaś list?
- Tak. Zmaterializuje się przed nimi. Poza tym Delfina i jej rodzina nie wiedzą nic o magii.
- Powiemy im?
- Myślę, że lepiej będzie, jak będą żyć w niewiedzy, jak długo się da. Poza tym pomyślałam sobie, że chciałabym kupić tą winnice. Jedynie kawałek jest nasz, a reszta to posesja jakiegoś starszego, samotnego wdowca.
- Po co?
- Podoba mi się, a poza tym myślę, że to dobra inwestycja. Najęlibyśmy ludzi, którzy nadzorowaliby zbiory, sprzedaż i wypłacali robotnikom należyte wypłaty. Nam samym też przybyłoby pieniędzy. Chcę mieć coś swojego, a nie tylko ciągnąć z rodzinnych skarbców. Do tego mielibyśmy powód, by częściej tu przyjeżdżać.
- Bardzo chcesz tych winnic?
- Nie wiesz nawet jak bardzo.
- Więc załatwione. Porozmawiamy z Franco, który by się tym wszystkim zajmował pod naszą nieobecność i zostanie kwestia samego kupna.
- Jesteś kochany - powiedziała, dając mu buziaka w policzek.
Gdy blondyn zjadł, wybrali się tak jak było mówione na spacer, a po kolacji, zmyli się do siebie, wypróbować nowy pokój.

- Dzień dobry - usłyszeli, gdy jedli właśnie śniadanie. Od przyjazdu na hacjendę minęły trzy dni. Może to mało, ale im w tym czasie udało się zadomowić, porozmawiać z Michaelem oraz odkupić od niego winnice. Cena jak wspominał Tyler, nie była mała, ale w porównaniu z majątkiem ich rodzin, była to niewielka jego część.
- Elena - zawołała, zrywając się z miejsca, wśród zdziwionych spojrzeń reszty domowników.
Tak, Lily nie traktowała ich jak służby i chciała, by jadali z nimi normalnie posiłki oraz mówili wszystko otwarcie, bez żadnego lęku. Czarnowłosa rzuciła się na siostrę, ściskając ją mocno.
- Bo mnie udusisz i tyle się mną nacieszysz - rzuciła, choć z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Oj tam, oj tam.
-  Wiesz, żeby nie być samotna, przyprowadziłam ze sobą gości - dodała Panna Lestrange, a do pomieszczenia wszedł Harry, Syriusz trzymający Charlie oraz Remus, którego Lily również zaprosiła.
- Siadajcie. Zjecie z nami? - spytał Draco, gdy przywitał się z gośćmi.
- Z przyjemnością - odpowiedzieli, zajmując wolne miejsca, których było dość sporo.
- Jak lot? Mała była grzeczna? - spytała starsza fiołkowooka, patrząc na dziewczynkę, która oczywiście od razu powędrowała do jej męża.
- Jak aniołek - odparł wilkołak.
- Pięknie tu. Już nie mogłam się doczekać, żeby was odwiedzić. Jak miesiąc miodowy?
- Miesiąc miodowy? - przerwał Elenie Syriusz.
- Tak. Ja i Draco jesteśmy małżeństwem - odpowiedziała Pani Malfoy.
- Jak to się stało? Jeszcze niedawno byliście wrogami. Nie jesteście poza tym za młodzi?
- Łapo, proszę.
- Czekaj. W tych warstwach, małżeństwa są ustalane przy narodzeniu dziecka.
- Tak było i w tym przypadku, jednak to nie zmienia też faktu, że się w sobie na prawdę zakochaliśmy - odpowiedział blondyn, nie zwracając uwagi na przysłuchują się rodzinę Arango.
- Jak nazywają się twoi rodzice? - spytał Lupin.
- Co to za pytanie?
- W Anglii nie mieszka żaden Salvatore.
- Gdyż przenieśliśmy się do Bułgarii. Poza tym to panieńskie nazwisko naszej matki.
- Musicie być dość wysoko postawioną rodziną, skoro spełnialiście kryteria Malfoyów - podsumował Black.
- Może starczy tego przesłuchania? Skoro zjedliśmy, chodźmy się przejść. Pokażemy wam okolicę - zakończył Draco, wstając od stołu.
- Naskoczyliście na nich jak na zbrodniarzy - odezwał się Harry, a następnie pogratulował serdecznie parze, patrząc z ukosa na dwóch Huncwotów.
- Wybaczcie nam. Wiecie, że jesteście dla mnie jak rodzina i jako przyszywany wujek, chcę waszego dobra.
- Dziękujemy ci Syriuszu, jednak nie masz o co się martwić. Delfino, proszę przygotuj pokoje. Gdyby ktoś coś od nas chciał lub się pojawił, mam przy sobie telefon.
- Oczywiście.
Gdy tylko czarodzieje opuścili hacjendę, odezwała się Ester:
- Ustawiane małżeństwo? Byli wrogami? Poza tym ile oni mają lat?
- Siedemnaście - odparł Tyler.
- Przestańcie, to nie nasza sprawa.
- Może pan Piękny jej nie kocha, tylko jest z nią, bo musi
- Ester! To mąż Lily, która jest panią tego domu. Draco widać, że ją kocha. Kupił nawet dla niej winnice.
- Jest ładna i nic poza tym.
- Chyba zazdrość cię zaślepia, siostro. Jest bardzo ładna, miła i uprzejma - odezwał się Fabian.
- Nie każdy zachowałby się jak ona. Pozwala mówić nam do siebie po imieniu, jadać ze sobą oraz być szczerym w każdej sprawie - dokończyła Pearl, a Alicja kiwnęła potwierdzająco.
- Tyler i ty przeciwko mnie. Ona nie jest go warta.
- Chyba odwrotnie. Lily, to cudowna dziewczyna.
- Skończcie! To nasi pracodawcy, nie ważne ile mają lat - powiedział Franco, kończąc tym samym temat.

- Kupiliście winnice? - spytał Harry, tak jak i reszta zajadając się dojrzałymi kiściami.
- Tak, to pomysł tej wariatki.
- Dzięki, ale uważam, że to była świetna okazja. Z naszych zbiorów będą robione pyszne wina, które będą eksportowane do wielu krajów. Mając już inwestora, z każdego zbioru dostaniemy parę butelek za współpracę. Poza tym można nieźle na tym zarobić i dać innym pracę.
- Kiedy z ciebie stała się taka optymistka? - spytała ze zdziwieniem Elena.
- To miejsce tak na mnie wpływa - zaśmiała się, ruszając dalej.

- Długo was nie było - rzucił wokalista The Sparks, wstając z kanapy.
- Daniel? - zapytała młodsza bliźniaczka, a następnie rzuciła się na szyję chłopaka.
- A ze mną się tak nikt nie przywita? - spytał Mike, a zgromadzeni buchnęli śmiechem.
- Chodź biedaku - odezwała się Lily, przytulając go mocno.
- Jedna mnie kocha - fuknął, pokazując reszcie język.
- Ej, bo będę zazdrosny - odzywał się Draco.
- Ty masz Charlie - odpowiedziała, wskazując na dziewczynkę na jego rękach. Jak na dwa latka i trzy miesiące, potrafiła już dość ładnie mówić, chodzić i psocić, gdzie tylko się dało. To chyba przez wpływ dwóch huncwotów i syna jednego z nich.
- Mike, przyjacielu, zamień się - jęknął blondyn.
- No nie wiem, nie wiem. Panna Salvatore...
- Pani Malfoy - poprawił go stalowooki.
- Że co?
- Lily jest już jego żoną - powiedział Harry.
- Idę się powiesić. Ten tu, zgarnął jedną ślicznotkę, a blondaś drugą. Czemu taki los spotyka właśnie mnie? - wychlipał teatralnie. Zamiast wywołać współczucie, pomieszczenie wypełnił głośny śmiech.
- Śmiejcie się z biednego człowieka. Zobaczycie jak będziecie płakać nad moim grobem - dodał, a zgromadzeni zaśmiali się z nową siłą.
- Charlie, mogę liczyć choć na ciebie? - spytał wyciągając ręce w jej stronę. Ta spojrzała na niego uważnie jakby chcąc zobaczyć wnętrze, a następnie z uśmiechem powędrowała do chłopaka.
- Zabrano już wasze rzeczy?
- Tak, chyba Fabian je wziął.
- Świetnie. Kiedy macie pierwszy występ? - dopytywała Lily, siadając na kanapie, a za jej przykładem miejsce zajęła reszta.
- Jutro wieczór. W ciągu miesiąca będziemy mieć gdzieś sześć koncertów. Te, które będą dalej, będą wymagać przeniesienia się tam, ale po zakończeniu ostatniego, znów przyjedziemy - wyjaśnił Joe.
- Może chcecie coś do picia? - spytał Draco, podnosząc się z miejsca i zmierzając do barku.
- Może być szkocka z lodem - powiedział Daniel.
- Dla mnie to samo - usłyszał zbiorową odpowiedź.
- Ja kochanie poproszę lampkę czerwonego wina.
- Ja również - odezwała się Elena, siedząca na kolanach ukochanego.
- A co dla ciebie Charlie?
- Sok - pisnęła radośnie.
- Ja po niego pójdę - rzuciła pani domu, a następnie ruszyła w kierunku kuchni.
Kucharka była zajęta krajaniem warzyw, a jej dwie córki myły naczynia. Jedynie Ester stała bezczynnie, opierając się o blat.
- Delfino, nie będzie to dla ciebie kłopot, gotować dla tylu osób? Jeśli tak, to powiedz. Parę rąk do pomocy na pewno się znajdzie - powiedziała, biorąc szklankę z półki, a następnie nalała do niej trzy czwarte soku, który stał na stole.
- Oczywiście, że to nie kłopot. Nie martw się, mam pomoc - odpowiedziała z uśmiechem.
- No to się cieszę i uprzedzam, że nadal jadacie z nami w salonie.
- Ale goście...
- Jesteście mieszkańcami tego domu. Nie ważne czy ktoś przyjdzie, no chyba, że byliby to moi lub Draco rodzice - powiedziała, a następnie posyłając uśmiech kobiecie, wyszła z pomieszczenia.
- Co za lizuska - fuknęła Ester.
- Mówiłam tyle razy skończ, bo wszyscy na tym ucierpimy.
- Już nic nie mówię - mruknęła wychodząc.

- Pamiętacie wakacje w Japonii? - spytała nagle Brad, gdy siedzieli przy obiedzie.
- Tak, to były ostatnie wakacje nim wróciłyśmy do Anglii. To właśnie rok temu się spotkaliśmy. Pamiętam jaka Elena przyszła zszokowana do pokoju, a miała wybrać się tylko po lody na dół. Oznajmiła wtedy, że spotkała Daniela Beneta.
- Miłość od pierwszego wejrzenia - wtrącił się Mike, przerywając Lily. - Patrzyli na siebie, jak zaklęci, dopóki winda się nie zatrzasnęła.
- A co było na koncercie? - spytał David. - Nagle przestał śpiewać, zauważając ją w tłumie. Nie obchodziło go wtedy nic.
- Wciągnął mnie na scenę i zaczął śpiewać - powiedziała Elena z uśmiechem.
- A po koncercie za kulisy. Na dodatek okazało się, że mieszkamy w tym samym hotelu i resztę wakacji spędziliśmy już razem - zakończyła pani domu.
- Nasza historia i tak była lepsza - skwitował Draco z uśmiechem.
- Jak ona brzmi? - spytała Ester, a  wszyscy spojrzeli na nią uważnie.
- Jak już wspominamy - odpowiedziała Elena zaczynając opowieść. - Lily i Draco nienawidzili się, praktycznie nie znając się. On uczył się w Londynie, a my w Bułgarii. Na szósty i siódmy rok nauki w internacie, mieliśmy się przenieść do Anglii. Od razu wpadli sobie w oko, lecz gdy Draco się przedstawił, moja siostra zaczęła traktować go chłodno, wiedząc, że to on jest jej przeznaczony. On bowiem nie wiedział, że to jego przyszła żona, gdyż posiadałyśmy nazwisko panieńskie naszej matki. Biedny starał się o nią, a ten uparciuch wmawiał sobie, że go nie kocha. W święta miały odbyć się zaręczyny i to właśnie tam okazało się, że Lily którą pokochał, jest jego przyszłą żoną. Właśnie wtedy zaczęli się trochę dogadywać, ale stało się coś przez co stali się wrogami.
- To już nasza tajemnica - odparł blondyn, gdy wszyscy na nich spojrzeli.
- W szkole stali się wrogami - rozpoczął tym razem Harry - Co to się działo, to była jednym słowem masakra. Wyzywali się, używając takiego słownictwa, że wicedyrektorka dała im masę szlabanów, których jeszcze nie odrobili do tej pory. Najlepsze chyba jednak było jak Lily została blondynką. Draco wlał jej farbę do włosów, do szamponu. Nie dość, że spóźniła się na lekcje, to jeszcze wpadła w piżamie i zaczęła kłócić się z chłopakiem. Oczywiście wylądowali przez to na dywaniku.
- No ale odwdzięczyłam się - wtrąciła się dziewczyna.
- Jasne. Tym razem to ja wściekły wszedłem do Wielkiej Sali z brązowymi włosami. Znów się sprzeczaliśmy, a następnie na oczach wszystkich cię pocałowałem.
- A ja cię odepchnęłam i uderzyłam w twarz.
- I nie wiem w jaki sposób po paru dniach zostaliście parą - zauważył Wybraniec.
- To nasza kolejna tajemnica. Jedyne co mogę powiedzieć to, że pogadaliśmy szczerze przez noc, dzięki komuś i tak wyszło - odpowiedziała fiołkowooka.
- A rano były walentynki. Zwiali z Eleną ze szkoły i przyjechali do nas - dorzucił swoje trzy grosze Richard.
- Reszta roku minęła już spokojnie, choć nikt nie wiedział o ich związku, a niedawno odbyło się wesele.
- Czemu go ukrywaliście? - spytał Remus.
- Czy możesz sobie wyobrazić minę wicedyrektorki, gdy dowie się, że jesteśmy małżeństwem? - spytała z błyskiem w oku Malfoy, a na twarzy Lupina zagościło zrozumienie.
- Lubią wielkie wejścia - skwitowała Elena z westchnięciem.
- Oczywiście. Nie mogłoby być inaczej.