Gdy Lily została sama w pokoju,
ponieważ Czarny Pan musiał wyjść, nie mogąc się już dłużej powstrzymać, wybuchła
głośnym płaczem.
Cały czas przed oczami miała
całujących się Draco i Neferet, co sprawiło, że jej serce rozpadło się na kawałki,
niczym potłuczone szkło. Zdrada chłopaka bolała tak niewyobrażalnie, że ból aż
zatykał jej pierś, sprawiając, że nie mogła złapać tchu.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Przecież
cię kochałam, a ty podobno podzielałeś to uczucie - wychlipała, ocierając policzki,
które od razu zrobiły się ponownie mokre. - Dałam ci wszystko, włącznie z samą
sobą, a ty ze mnie zakpiłeś, brutalnie wyrywając mi serce, które wyrzuciłeś na
śmietnik, jak pierwszy lepszy śmieć. Dlaczego mi to uczyniłeś? Tym razem to ty
chciałeś się zemścić? A może ja ci nie wystarczałam? - rzuciła w przestrzeń,
jakby kierując te oskarżenia w stronę blondyna. - A ja głupia kochałam i nadal
kocham cię do szaleństwa. Oddałabym za ciebie wszystko, nawet własne życie, byś
był bezpieczny. Ale ty wzgardziłeś mną i moją miłością - ciągnęła, nie
przestając szlochać. - Zadrwiłeś sobie z mojej osoby, raniąc mnie jak nikt
inny. Miłość to wyłącznie cierpienie, które wychodzi spod pokrywy czułości i
romantyczności. Dlaczego jednak nadal cię kocham, mimo że tak bardzo mnie
skrzywdziłeś? Przecież w moim wnętrzu powinna zostać tylko nienawiść do ciebie
i chęć zemsty, a jednak czuje, że nadal mogłabym skoczyć za tobą w ogień, gdyby
przyszło mi to zrobić. Nie zasługujesz na to, ani na mnie. Powinieneś teraz
cierpieć tak samo jak ja, żałując, że mnie straciłeś. Twoja kochanka jednak cię
nie pocieszy, ponieważ nie ma jej już na tym świecie. Wiesz, że próbowała mnie
zabić? A może razem to wymyśliliście, by móc być razem? Wystarczyło jednak
jedynie powiedzieć mi, że mnie nie kochasz i nie chcesz być ze mną. Po co mnie
zwodziłeś, deklarując swoje uczucia do mnie, planując mieć ze mną dzieci oraz
starając się być romantycznym, bym była szczęśliwa. Czemu tak bardzo mnie w
sobie rozkochałeś, że to aż boli? Przez to nie mogę wyrzucić cię teraz z myśli,
naszych wspólnych chwil, pocałunków, pieszczot, ciepłych słów oraz długich
rozmów. Sprawiłeś, że czuje się jakbym straciła większą cząstkę siebie -
powiedziała, po czym znów zaniosła się głośnym płaczem.
Płakała jeszcze długi czas, aż
zmęczona poczuła, że już chyba wylała wszystkie łzy jakie miała. Cały czas
czując ból w klatce piersiowej, pogrążyła się w niespokojnym śnie, w którym co
chwilę nawiedzał ją obraz obrzydliwej zdrady jej męża jakiej była świadkiem.
Obudziła się po niedługim czasie,
cała zlana potem. Czując się niczym kupka nieszczęścia z czerwonymi,
zapuchniętymi oczami od długotrwałego płaczu, wzięła ciepły, odprężający
prysznic, a następnie próbując znów nie zanieść się płaczem, ubrała rzeczy,
które miała na sobie wczoraj.
W pokoju czekał już na nią skrzat z
czterema tacami pełnymi jedzenia.
- Pan nie wiedząc czego sobie pani
będzie życzyć, kazał przynieść tyle ile zdołam - wyznał nowoprzybyły, kłaniając
się pokornie.
- Neferet też była tak
rozpieszczana? - spytała czarnowłosa cichym, zachrypniętym głosem.
- Nie wiem czy mogę o tym mówić.
Znaczy się, pan kazał wykonywać wszystkie pani rozkazy - wyznał zakłopotany
skrzat.
- Więc chce wiedzieć - rzekła
nieustępliwie Ślizgonka.
- Ona, znaczy ta, o którą pani
pyta, nie była tu zbyt szanowana. Nasz pan nie nakazał nam okazywania jej
szacunku, a nawet wręcz zabronił, zapowiadając, że kiedyś pojawi się tu godna
tego osoba. Posiłki jadała u siebie w pokoju lub samotnie w sali, ponieważ pan
nie miał dla niej nigdy czasu. Zawracała mu tylko głowę, irytując swoim mało
inteligentnym usposobieniem.
- Nie sypiała tutaj? - zdziwiła się
dziewczyna słysząc, że Lady Mort miała osobny pokój.
- Nie. Pan nigdy jej na to nie
pozwolił, choć nie raz chciała. Po pewnym czasie jednak pan kompletnie zaczął
ją ignorować, chłodno się do niej odnosząc oraz nie chcąc jej nawet dotykać,
przez co często dochodziło do kłótni. Ale teraz już jej nie ma i w końcu
zapowiedziana pani zajęła prawowite miejsce u boku naszego pana.
- Dziękuję - zakończyła fiołkowooka,
a jej mały rozmówca ukłonił się do samej ziemi po czym znikł z
charakterystycznym trzaskiem.
Malfoy zaś przeniosła się na
kanapę, by zjeść coś z naniesionego jej jedzenia. Była oszołomiona, że Neferet
tak traktowano.
"Nie dziwię się, że chciała
się na mnie zemścić" pomyślała fiołkowooka, zaczynając rozumieć desperację
dziewczyny.
"Lily, odezwij się"
usłyszała w głowie zmartwiony głos swojej siostry.
"Elena?" spytała
zdziwiona.
"Gdzie ty jesteś? Martwię się
o ciebie. Draco nic nie chce mi kompletnie nic powiedzieć, chodząc po szkole
strasznie zasępiony. Co się stało?"
"Pokłóciliśmy się i nie
jesteśmy już razem. Ale nie martw się siostrzyczko, wszystko muszę sobie
poukładać w głowie. Dlatego nie wiem kiedy wrócę do Hogwartu."
"Jak to nie jesteście już
razem?"
"Zdradził mnie, a ja to
widziałam. Dla mnie to koniec, bo nigdy mu tego nie wybaczę.”
„Co? Zabije go jak go tylko dorwę”
warknęła w myślach
„Nie masz chwilowo zamiaru wracać?
Gdzie jesteś w takim razie?"
"W jednym z mugolskich hoteli"
odpowiedziała, okłamując gładko swoją bliźniaczkę.
"Mam nadzieję, że niedługo się
zobaczymy, a ty dasz sobie wyjaśnić co się dokładnie wydarzyło. Wybacz, muszę
kończyć, bo zaczęły się lekcje. Odezwij się później" poprosiła Salvatore.
"Nie ma sprawy" odparła,
chcąc uspokoić siostrę.
Tak jak postanowiła, pierwsze dwa
tygodnie dziewczyna pozostała w zamku Voldemorta. Mówiąc szczerze sam
czarnoksiężnik nalegał, by nie wracała tak szybko do Hogwartu. Ślizgonka, by
nie czuć się do niczego zmuszana, dostała własny pokój, choć Czarny Pan
wyjaśnił się dość jasno, że w każdej chwili może do niego przyjść. Za prośbą
fiołkowookiej, Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać nie zaprzestał
treningów, choć Draco już na nie uczęszczał. Miał on pojawić się dopiero wtedy,
gdy zostanie wezwany.
- Myślałem, by wybrać się dziś na
zakupy. Co ty na to? - zapytał Voldemort. Siedział on bowiem wraz ze swoją
uczennicą w jadalni, jedząc właśnie obiad we dwoje.
- W składziku brakuje paru
składników, które wykorzystaliśmy do ostatnio robionych eliksirów.
- Masz rację. Poza tym potrzebujesz
ciuchów, by zapełnić nimi swoją szafę.
- Myślę, że nie są mi potrzeb... -
urwała raptownie dziewczyna, a następnie szybko zerwała się ze swojego miejsca,
błyskawicznie wybiegając z pomieszczenia.
Riddle nie wiedząc co się dzieje,
wybiegł momentalnie za Ślizgonką.
- Lily - zawołał, widząc jak
wbiegła do jego pokoju, a następnie prosto do łazienki, zwracając wszystko co
do tej pory zjadła.
- Wybacz, chyba coś mi zaszkodziło
- wyjaśniła, wchodząc do pomieszczenia, jednak nim czerwonooki zdążył choćby
się odezwać, czarnowłosa ponownie wbiegła do łazienki, wymiotując prosto do
sedesu.
- Przyniosę ci eliksir, zaraz
wracam - rzucił Czarny Pan, a następnie wybiegł po potrzebną miksturę. Złapał
odpowiedni flakonik, wracając szybko do młodej czarodziejki. Gdy jednak
uczennica Hogwartu tylko ją zażyła, całość natychmiast zwróciła.
Wystraszony tym obrotem sprawy
Voldemort, nie wiedząc co robić, wezwał pośpiesznie Severusa.
- Tak panie? - zapytał mężczyzna,
kłaniając się nisko swojemu panu.
- Musisz pomóc Lily. Zaczęła
wymiotować i nawet eliksir jej nie pomógł. Wszystko od razu zwróciła -
odpowiedział zapytany, wskazując ręką drzwi do łazienki.
- Pani Malfoy, jak pani się czuje?
- zapytał Śmierciożerca, wchodząc do pomieszczenia.
- Obecnie? Źle jak widać.
- Zjadłaś ostatnimi czasy coś
nieświeżego, co mogło ci zaszkodzić?
- Raczej nie. Od samego rana czuje
się okropnie - odpowiedziała, a następnie znów zwymiotowała.
- Od rana? - pytał podejrzliwie
Snape, gdy dziewczyna chwilowo przestała zwracać.
- Przez cały dzień było mi jakoś
dziwnie niedobrze.
- Kiedy miałaś ostatnio okres?
- Że co proszę? - zapytała
dziewczyna kompletnie zaskoczona tym pytaniem.
- Pytam kiedy miałaś miesiączkę - wyjaśnił
sarkastycznie nauczyciel.
- Czyżby pan insynuował, że
jestem...
- Tak, to właśnie mam na myśli.
Dlatego eliksir na wymioty nie pomógł. Jedynym sposobem, byś się tak nie
męczyła, jest Eliksir Słodkiego Snu. Przy jego właściwościach nie zwrócisz go
zbyt szybko. Przez ten czas zacznie już działać, a następnie spokojnie uśniesz.
- A jeśli okaże się, że się pan
myli co do swojej teorii?
- Wtedy, gdy jutro wstaniesz,
będziesz czuć się lepiej. Gdyby jednak okazało się, że mam rację, nudności będą
trwać jeszcze przez parę kolejnych tygodni.
- Czy je też będę musiała przespać?
- Nie. Przygotuje specjalną
miksturę, by powstrzymać wymioty w tych okolicznościach. Nudności jednak
pozostaną przez cały czas - objaśnił, wręczając swojej rozmówczyni eliksir nasenny,
a następnie wstał, opuszczając pośpiesznie pomieszczenie.
- Co stwierdziłeś? - zapytał
czerwonooki podrywając się z kanapy.
- Dziewczyna najprawdopodobniej
jest w ciąży.
- W ciąży? - zapytał Ten - Którego
- Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać, będąc w kompletnym osłupieniu.
- Jeśli nie przejdzie jej do jutra,
wtedy to będzie pewne.
- Rozumiem i za razem ostrzegam, że
masz nikomu nic nie mówić. W szczególności Draco.
- Ale skoro to on jest ojcem...
- Zamilcz - warknął Voldemort, a
jego oblicze zmieniło się diametralnie.
- Wybacz panie - szepnął Mistrz
Eliksirów, wystraszony tym nagłym wybuchem złości.
- Masz przynieść wszystko co jest
jej tylko potrzebne i to jeszcze dziś - rozkazał mężczyzna nie uznając żadnego
sprzeciwu.
- Oczywiście panie.
- Możesz odejść - rzucił chłodno
czarnoksiężnik. Poplecznik ukłonił się nisko, po czym powrócił do Hogwartu.
Tymczasem Voldemort zaś wszedł do łazienki, a jego oblicze ponownie zmieniło
się. Tym razem jednak irytacja ustąpiła miejsca rozczuleniu. Czarnowłosa bowiem
usnęła po zażytym eliksirze. Mężczyzna podniósł ją delikatnie, niczym jakby
była lalką z porcelany, a następnie położył do swojego łóżka.
- Śpij kochanie, a ja wszystkim się
zajmę - szepnął, gładząc śpiącą czule po twarzy.
Witam,
OdpowiedzUsuńVoldemort, zupełnie inaczej Nefret traktował, a w zasadzie to ignorował, no chyba jese w ciąży, i jak Voldemor na to zareaguje i jaki czuły...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia