środa, 23 lipca 2014

Rozdział 15.


- Witaj panie - przywitali się Lily i Draco, kłaniając się przed Czarnym Panem.
- Witajcie, podejdźcie, moi mili - odezwał się mężczyzna, siedzący na swoim tronie, trzymający na rękach swoją wężycę.
Spojrzał krytycznie na ich ubiór, po czym westchnął:
- Walentynki. Widzę, że niezbyt dziś nadajecie się do nauki. Odpuszczę wam, ale jutro przedłuży się od osiemnastej do dwudziestej drugiej, czy to jasne?
- Tak panie.
- Od dziś zwracajcie się do mnie Mistrzu, nie panie, gdyż stanę się waszym nauczycielem, a skoro już tu jesteście, Lily chcę z tobą porozmawiać. Draco, ty możesz wrócić do szkoły lub poczekać w Malfoy Manor.
- Będę w domu Lily. Żegnaj Mistrzu - pożegnał się, po czym po skłonieniu się, wyszedł z sali.
Voldemort nie bawiąc się w podchody, od razu powiedział o co mu chodzi:
- Chcę, by i twoja siostra do nas dołączyła - rzucił głosem nie przewidującym sprzeciwu.
- Wybacz Mistrzu, ale czy mogę o coś prosić?
- Zależy o co.
- Proszę, byś tego nie robił. Elena nie może zostać Śmierciożerczyniom.
- Śmiesz mi się sprzeciwiać po tym, jak wysoko wzniosłem cię ponad innych? - syknął wściekle, podnosząc swoją różdżkę.
- To nie tak. Jeśli naznaczysz moją siostrę Panie, to ona umrze.
- Umrze? Kontynuuj - polecił zaciekawiony, opuszczając powoli magiczny patyk.
- U bliźniaków jednojajowych pomimo tak wielkiego podobieństwa w wyglądzie i zachowaniu, magia różni się od siebie, leżąc na przeciwnych sobie biegunach. Starsze z rodzeństwa ma o wiele większy potencjał i może kontrolować bardziej rozwiniętą stronę swojej mocy, zarówno jak i tą przeciwną, której ma mniej. Posługując się moim przykładem, u mnie Czarna Magia płynie w moich żyłach od narodzenia, jednak mogę używać również i Białej, z którą nie radzę sobie najgorzej. Jest co prawda słabsza od mojej ciemnej mocy, ale jest ona na poziomie wyższym niż u każdego, przeciętnego czarodzieja. Młodsze z bliźniaków, mają przeciwną moc jak ich starsze rodzeństwo. Dlatego Elenie lepiej wychodzi Biała Magia, ale nie jest na tyle silnie magiczna, by w takim stopniu jak ja, operować mrocznymi zaklęciami. One ją ranią, kalecząc jej magię. Gdybyś panie ją naznaczył, Czarna Magia znajdująca się w znaku, walczyłaby z jej własną magią, po czym nie mogąc znieść w sobie obecności mroku, po prostu by umarła. Dlatego właśnie zna tylko podstawy Ciemnej Magii i nie może używać jej często, jak również być jej zbyt często poddawana. Gdyby użyła parę razy niewybaczalnych, również by umarła lub jej magia tak by się wyniszczyła, że stałaby się charłakiem. Jednak nie tylko ona, lecz i ja bym na tym ucierpiała. Nasza magia jest przeciwieństwem, dla zachowania równowagi. Gdy jej dobra zabraknie, moja magia może przejść drastyczną zmianę. By nadal była zrównoważona, mogę stracić pół swoich uprawnień do Czarnej Magii, gdyż zastąpi ją pół Białej. Dlatego proszę panie, by Elena nie dołączała do naszej rodziny. Wybacz mi moją zuchwałość, ale zrobię panie dla ciebie wszystko, by Elena mogła zostać neutralna.
- Bardzo ciekawe. Nigdy nie spotkałem się z takim scenariuszem, gdyż nie interesowały mnie bliźniaki. Jesteś pewna, że zrobisz wszystko?
- Tak - odpowiedziała hardo.
- Na pewno?
- Tak - powtórzyła.
- Więc zgodzisz się, bym zabrał cię do mojego łoża? - spytał, przypatrując się uważnie dziewczynie.
Słysząc to pytanie Lily, momentalnie zamarła. Czuła jakby znów brakowało jej powietrza, a strach ściskał jej wnętrzności. Po tym co zrobił jej Karkarow, bała się bliskości. Tylko Draco był wyjątkiem, może dlatego, że go kochała i wiedziała, że jej nie skrzywdzi. Ufała mu. Jednak ponad wszystko na świecie, nawet nad swoje życie, kochała jej młodszą siostrzyczkę i nie mogła pozwolić, by coś jej się stało oraz by cierpiała, widząc te wszystkie okropności jakie się tu działy. Nie mogła pozwolić, by jej dobre serduszko pękło przez to, że sama musiałaby rzucać zaklęcia na torturowanych. Ono by tego nie przeżyła. Stałaby się cieniem dawnej siebie lub próbowałaby pomóc uciec jak największej liczbie więźniów, przez co Voldemort by ją zabił. Widząc błysk zielonego światła oraz upadające, martwe ciało swojej kochanej siostrzyczki, wiedziała co odpowie:
- Tak panie.
- Chodź zatem - rzucił, wstając dumnie z tronu.
Fiołkowooka poczuła lodowaty uścisk łapy swoich lęków, jednak wstała z kanapy, którą zajmowała i na drżących nogach ruszyła za swoim panem. Czuła, że zaraz upadnie, ale nie mogła się poddać swojemu panicznemu strachowi, a tym bardziej wycofać.
Nagle znaleźli się w wielkim pomieszczeniu, ale Lily nic w nim nie widziała, tylko ogromne łoże, które było na wyciągnięcie ręki. Voldemort był blisko, coraz bliżej niej, jeszcze bliżej. Poczuła jego zapach i oddech na swojej skórze. Zmusiła się, by dalej oddychać. Nie pokaże nigdy nikomu swoich słabości. Znają je tylko osoby, które kocha, bo inni mogliby je wykorzystać przeciwko niej. Ją i Czarnego Pana dzieliły centymetry. Jego jedna ręka znajdowała się w tali leżącej dziewczyny, a druga opierała się na łóżku, podtrzymując jego ciało, by mógł patrzeć na jej twarz. Uśmiechnął się, widząc maskę spokoju i niewyczuwalny strach. Wiedział, że się boi, gdyż poczuł to przy ich rozmowie, jednak ta dzielnie go ukrywała. Była naprawdę idealną aktorką, diamentem wśród jego kolekcji.
Zbliżył się coraz bardziej, a następnie ku zdziwieniu jak i uldze Panny Lestrange, zszedł z niej, a następnie usiadł na fotelu, na przeciwko łóżka.
- To był test Lily. Jestem zadowolony, że nigdy mnie nie zdradzisz, gdyż boisz się o siostrę i zrobisz wszystko co każe. Dlatego będziesz moją najwierniejszą. Jednak jeśli Dumbledore pozna twoją słabość, może to wykorzystać. Wiedz wtedy, że jeśli mnie zawiedziesz, twoja siostra stanie się Śmierciożerczynią. Będziesz patrzeć jak umiera, a w końcu sama ją zabijesz. Czy to jasne?
- Tak panie i dziękuję.
- Za co?
- Za twoją łaskawość oraz, że to był tylko test.
- Hmm... skoro już tu jesteśmy, to może wybiorę ci coś z mojego specjalnego składziku. Przeczytasz to i na następnej lekcji, sprawdzimy jak dużo pojęłaś. Jaką chcesz kategorię?
- Najbardziej pasowały by mi najmocniejsze klątwy jakie są tylko na świecie oraz obrona przed nimi.
- Związane z runami także? - spytał, wodząc wzrokiem po kolekcji jego najlepszych, unikatowych książek.
Nie było ich tu dużo, góra dwadzieścia ksiąg, jednak skrywały w sobie największe i najbardziej potężne tajniki magii i eliksirów.
- Mogą być. Może zainteresuje mnie ten temat jeszcze bardziej.
- Masz. Poćwiczcie z Panem Malfoyem, najlepiej w Pokoju Życzeń, gdyż tam można schować wszystko, a w szczególności ukryć się przed wścibskimi spojrzeniami. Myślę, że musisz wrócić już do szkoły, bo niedługo zacznie się cisza nocna.
- Tak, faktycznie. Do widzenia, mój panie.
- Bo dostaniesz zaraz jakąś paskudną klątwą.
- Przepraszam, zapomniałam. Do widzenia, Mistrzu - poprawiła się.
- Żegnaj Lily - odparł, odprowadzając dziewczynę swoim wzrokiem. Czerwonooki przeniósł się na łóżko, zatapiając się w swojej miękkiej pościeli, patrząc niewidzącym wzrokiem w ciemnozielony baldachim.
- Mogło być naprawdę przyjemnie - mruknął, zamykając oczy.

- Witaj córeczko, pięknie wyglądasz - te słowa przywitały czarnowłosą, gdy pojawiła się w Malfoy Manor.
- Dziękuję mamo, ja również cieszę się, że cię widzę - odpowiedziała, tonąc w uścisku blondynki. Pani Malfoy była naprawdę bardzo miłą i pogodną osobą. Ubrana dziś w długą, satynową suknię wieczorową, koloru dojrzałej porzeczki z czarnymi rękawiczkami do łokci, zarzuconym na szyję szalem, z norek oraz włosami upiętymi w koka, z którego wypuszczone zostało parę loków, wyglądała bardzo gustownie i elegancko, jakby żywcem wyjęta z mugolskiego filmu z wcześniejszych lat. Tylko w pomalowanych na czerwono ustach, brakowało cienkiej fajki, by dopełnić jej obraz.
- Kochanie, wyglądasz zjawiskowo. Witajcie moje dzieci - odzywał się Pan Malfoy, wchodząc do salonu, ze szklanką whisky, w której pływały kostki lodu, obijając się dźwięcznie o szklane ścianki naczynia. Mężczyzna miał na sobie zaś czarną, idealnie wyprasowaną i dopasowaną do jego figury szatę wyjściową, ozdobioną srebrnymi wykończeniami. W drugiej ręce trzymał laskę, w której była ukryta jego różdżka, gotowa w każdej chwili do użycia.
- Dobry wieczór, tato - odezwał się Draco, a Lily posłała mężczyźnie jeden ze swoich olśniewających uśmiechów.
- Wybieracie się na kolację?
- Oczywiście synu. Musimy uczcić dzień, kiedy zeszliśmy się na dobre.
- Wcześniej, mimo zaręczyn, nie zbyt się lubiliśmy. Można powiedzieć nawet, że byliśmy wrogami numer jeden. W szkole dostaliśmy mnóstwo szlabanów, gdyż robiliśmy sobie cały czas na złość. Lucjusza uważałam za napuszonego kretyna, zakochanego w sobie.
- A ja Narcyzę, za zarozumiałą złośnicę - dodał jej mąż.
- Tak. Bella i Rudi nie mogąc dłużej tego znieść, zaaranżowali spotkanie, i bezceremonialnie zamknęli nas w Pokoju Życzeń. Przesiedzieliśmy wieczór i całą noc razem. Właśnie tam zobaczyliśmy innych siebie, poznaliśmy się na nowo i zrozumieliśmy, że robiliśmy sobie na złość, by zwrócić na siebie swoją uwagę.
- I tak oto idziemy sobie razem przez życie równe dwadzieścia lat.
- To takie piękne i za razem romantyczne. Mówią, że miłość z czasem wygasa, zostawiając po sobie tylko popiół, jednak widać, całe szczęście, że nie jest tak z każdym małżeństwem - podsumowała czarnowłosa, przytulając się do swojego ukochanego z którym miała tak podobną historię.
- Popatrz Luc, jak oni pięknie razem wyglądają - westchnęła Cyzia, uśmiechając się szeroko.
- Tak jak i my, kochana - odparł, przytulając się do swojej życiowej partnerki.
- To my będziemy się już wracać - odezwał się dziedzic Malfoyów.
- Właśnie, dlaczego jesteście poza szkołą?
- My, no ten, po prostu...
- Po prostu nawialiśmy. Od samego rana nas nie ma i możliwe, że w najbliższym czasie przyleci tu sowa z Hogwartu, informująca o naszym karygodnym zachowaniu - dokończyła fiołkowooka.
Starsi popatrzyli na nich, następnie na siebie, po czym głośno się roześmiali.
- Wypad w walentynki możemy wam wybaczyć, ale zmykajcie już - przykazała blondynka.
- Oczywiście. Żegnajcie, życzymy miłej kolacji - pożegnała się Ślizgonka, a następnie z miejsca aportacyjnego, para przeniosła się niedaleko studia zespołu.
- Elenuś, jesteś już z chłopakami? - spytała starsza z bliźniaczek telepatycznie.
- Jeszcze nie, jednak niedługo wrócimy, a ty gdzie jesteś?
- Pod studiem.
- Rozumiem.
- No to do zobaczenia niedługo

3 komentarze:

  1. Hej,
    ech jakie myśli ma czarny pan, ale całe szczęście to był tylko test...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, hejka,
    wspaniale, ich jakie myśli ma Voldemort, ale na szczęście to był tylko test...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniały rozdział, jakie to myśli ma Voldemort... dobrze, że to był tylko test...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń