- Lily - usłyszała nagle krzyk swojej siostry.
- Co? - mruknęła, nie otwierając oczu.
- Gdzie jesteś? Próbowałam się dobić do ciebie od czasu, gdy
wstałam. Twoje łóżko jest nawet nie ruszone. Martwiłam się o ciebie.
- Która godzina?
- Właśnie trwa początek śniadania. Gdzie jesteś?
- W Pokoju Życzeń. Sorki, ale zasnęłam w nim. Zaraz do
ciebie dołączę - zakończyła rozmowę telepatyczną, a następnie dopiero wtedy
uchyliła powieki. Pokój tak jak i wczoraj,
był pogrążony w półmroku, gdyż nie było w nim okien. Ogień nadal palił się w
kominku, a ona leżała bezpiecznie w ramionach Draco. Uśmiechnęła się, widząc
chłopaka, będącego jeszcze w krainie snów i z ciężkim sercem zaczęła go budzić.
- Draco, wstawaj.
- Daj mi spokój Zabini. Mam ładny sen z Lily.
- Tak? Że jesteście razem w Pokoju Życzeń?
- Noo... Skąd wiesz? - mruknął zdziwiony.
- Bo to prawda. Otwórz oczy - poleciła, chcąc zobaczyć
reakcję chłopaka.
Ten poderwał głowę do góry i od razu popatrzył na swoją
towarzyszkę, znajdującą się w jego objęciach. Ze zdezorientowania na jego
twarzy, szybko pojawiły się niepewność, lęk, a na końcu radość i spokój.
- Myślałem, że to tylko sen – powiedział, przygarniając ją
do siebie jeszcze bardziej, a następnie dał jej całusa w policzek.
- Ja przez chwilę też, ale cieszę się, że to dzieje się
naprawdę. Tak poza tym dzień dobry, panie Malfoy.
- Bardzo dobry, przyszła pani Malfoy.
- Chodź deklu, musimy iść na śniadanie.
- Może odpuścimy sobie dziś lekcje. Co powiesz na dzień
spędzony ze mną?
- Hmm...
- A pocałunek pani nie przekona?
- Nie wiem. Może pan spróbować - odparła z uśmiechem.
- Z przyjemnością, aż do skutku - mruknął, zabierając się za
"przekonywanie". Gdy dał fiołkowookiej czas na odetchnięcie, ta
odezwała się telepatycznie do swojej bliźniaczki.
- Elena!
- Co?
- Urywasz się z nami z lekcji?
- Z nami? - spytała zdziwiona.
- Ze mną i Draco. Odwiedzilibyśmy zespół, a ty spotkałabyś
swojego ukochanego.
- No to oczywiście, że idę z wami. Pogodziłaś się z
Malfoyem, że masz taki dobry humor?
- Tak. Idź do pokoju i zacznij robić się na bóstwo. Ja
niedługo do ciebie dołączę, ale najpierw coś zjem - zakończyła, wracając do
rzeczywistości.
- To jak? Podjęła pani decyzję?
- Może jeszcze jeden buziak na przekonanie mnie?
- Mrr... już jestem "za". Weźmiemy Elene i
wybierzemy się do The Sparks. Poznasz chłopaków z zespołu, a później się
zmyjemy, tylko we dwoje. Co ty na to? - zapytała, a na stoliku pojawiło się
jedzenie.
- Pójdę z tobą i na koniec świata.
- Deklu, serio się pytam - zaśmiała się, łapiąc kanapkę, a
następnie zaczęła karmić blondyna.
- Kochanie, mam rączki - rzucił, jednak ta była nieugięta.
Zamknął więc buzię, udając obrażone dziecko.
- Ode mnie nie zjesz? - spytała dziecinnym głosikiem, robiąc
minę zbitego psiaka.
- Och, no dobrze, tylko się uśmiechnij mała szantażystko -
mruknął, a ta z uśmiechem znów zaczęła go karmić.
- Teraz moja kolej - poinformował mściwie, gdy jego kanapka
była skończona.
- To ja już sobie pójdę. Dyrektor mnie woła - rzuciła na
poczekaniu, zrywając się z kanapy.
- Nie ma tak dobrze kochanie - rzucił, gdy ją dopadł, a
następnie zaczął karmić.
- Jesteś tyranem - stwierdziła.
- Wiem, ty też.
- Blondaś.
- Złośnica.
- Narcyz.
- Uparciuch.
- Wariat.
- Ale za to tylko twój.
- I to mi się podoba - powiedziała, zaczynając go całować.
Gdy rzucili na siebie zaklęcie kameleona, by nie zostać
złapanym przez żadnego nauczyciela i nie dostać szlabanu za nieobecność na
lekcji, ruszyli do Pokoju Wspólnego Slytherinu, trzymając się za dłonie.
- Za kwadrans widzę cię tutaj. Ubierz się mugolsko, jednak
elegancko - rzuciła, po czym szybko zniknęła za drzwiami swojego dormitorium.
- Cześć siostrzyczko - odezwała się radośnie Lily.
- Hej. Co ten Malfoy z tobą uczynił?
- Nie wiem, ale to mi się podoba. Jesteś już gotowa? -
spytała, patrząc na siostrę ubraną w ciemno-różową, satynową sukienkę na ramiączkach
do kolan, o prostym kroju. Jedynie w biuście, po lewej stronie, znajdował się kwiatek,
również z takiego samego materiału jak sukienka, a w jego środku błyszczał,
średniej wielkości cekin. Na to miała założone czarne bolerko z krótkim
rękawkiem. Włosy rozpuściła i wyprostowała.
- Tak.
- To pomóż mi. Mamy mało czasu - oznajmiła, po czym zabrały
się do pracy.
Trzy minuty przed czasem, Lily była w końcu gotowa. Miała na
sobie małą czarną przed kolano, również na ramiączkach. W biuście znajdowało
się rozcięcie i był to jedyny dodatek do sukienki, która podkreślała idealną
figurę dziewczyny. Niezbyt ciemny makijaż i fryzura jak siostry, pasowały
idealnie. Do tego założyła bolerko oraz długi wisiorek z dużym, diamentowym
sercem. Lily włożyła również od nowa pierścionek zaręczynowy i zegarek -
bransoletkę, który dostała od Draco. W związku, że był luty, a na dworze było
mroźno i śnieżnie, ubrały czarne, skórzane kozaczki przed kolano z wysokim
obcasem oraz idealnie skrojone płaszczyki. Starsza z bliźniaczek wybrała
czerwony, a jej siostra, śliwkowy. Do tego dobrały szaliki i rękawiczki koloru
czarnego oraz przeciągnęły usta błyszczykiem, będąc już zupełnie gotowe.
- Chodźmy podbić świat - odezwała się młodsza Salvatore z
uśmiechem.
- Kochanie, on już leży u naszych stóp.
- Fakt, a teraz chodź już, bo nie mogę się doczekać, by
zobaczyć Daniela.
Gdy wyszły z pokoju w oczy od razu rzucił im się Draco.
Siedział on bowiem na kanapie przed kominkiem, ubrany w idealnie skrojony,
szary garnitur. Do tego założył białą koszulę, a pod szyją prezentował się
doskonale zawiązany, czarny krawat.
- Ale elegancik. Mogę się za niego brać, jak nie wyjdzie mi
z moim? - mruknęła czarnowłosa, przez co bliźniaczka spojrzała na nią
morderczym wzrokiem.
- Żartowałam tylko - rzuciła i zachichotała, widząc
wpatrzony wzrok blondyna w jej siostrzyczkę. Zarzucił na siebie ciepły, czarny
płaszcz, który do tej pory leżał obok niego, po czym wziął pod rękę Lily i
samotną Elene, a następnie ukryci pod zaklęciem niewidzialności, wyszli z
Pokoju Wspólnego.
Mieli szczęście, gdyż kręcący się koło wyjścia woźny, musiał
iść do grasującego na pierwszym piętrze Irydka. Dość szybko dotarli do punktu
aportacyjnego z którego mogli przenieść się do studia The Sparks. Elena
wiedziała, że tam będą, gdyż dzień wcześniej jej ukochany o tym wspomniał. Chłopaki
znajdowali się w studiu, więc trójka nowo przybyłych rozsiadła się przed dużą
szybą, obserwując zespół. Właśnie pracowali nad nowym kawałkiem, który po chwili
słuchania wpadał w ucho.
- Są niesamowici. To naprawdę wszystko bez użycia magii?
- Tak. Mugole świetnie ją zastępują. Gdy czarodzieje
spoczęli na laurach, posługując się swoją mocą, ludzie niemagiczni zgłębiali
różne tajniki wiedzy. Ich ciekawość i chęć poznania otoczenia w którym żyją, a
także siebie samych, doprowadziła do powstania naprawdę wielu dziedzin i
zgłębienia ogromnej ilości wiedzy. Dowiedzieli się o naszej budowie
anatomicznej, czyli co posiadamy w środku nas. To oni również wymyślili pory
roku oraz dni tygodnia. W starożytności odkryto matematykę i za razem magiczne
runy, astronomię i wiele innych rzeczy. Tam czarodzieje i mugole żyli razem w
zgodzie i wspierali się wzajemnie. Uczeni niemagiczni pomogli wymyślać co
nowsze zaklęcia, ułatwiające pracę i życie, uczyli czarodziejów pisma,
matematyki, run i innych poznanych dziedzin, a oni za pomocą swojej magii
budowali budynki, piramidy, pałace i inne budowle jak, i wielkie dzieła. Gdy
zaś chowano faraona, zabezpieczali ich grobowce i rzucali klątwy odstraszające
od tego miejsca jak i rabunku. Jednak jak to bywa, czarodzieje zaczęli uważać
się kogoś lepszego i tak im zostało, choć nie jest to prawdą. Ludność
niemagiczna musiała sobie jakoś bez nich poradzić i za razem pokazać, że mimo
braku nadprzyrodzonych zdolności, posiadają coś o wiele cenniejszego - mózg. I
tak oto przez wieki udowodnili to, a technika mugoli nadal postępuje.
- Siostrzyczko, starczy wykładu, bo zaraz usnę. Możesz iść
na nauczycielkę Mugoloznastwa, albo historii, ale teraz chodźmy już pokazać się
chłopakom.
- Dobrze niecierpliwcu.
Elena z uśmiechem wstała z fotela, po czym poprawiła zdjęty
płaszczyk, wiszący na meblu, by nie spadł, a następnie weszła do studia i od
razu rzuciła się na swojego lubego.
- Elena? - spytali zaskoczeni, a następnie do pomieszczenia
wkroczyła jej siostra i jakiś nieznany im chłopak.
- Kogo widzą moje oczy. Chłopaki wy też widzicie nasze
kochane siostrzyczki, czy mam omamy, bo tak się za nimi stęskniłem? - odezwał
się Mike, przecierając sobie teatralnie oczy.
- Nie. Coś ci się przewidziało - zaśmiali się, a następnie
zaczęli wylewnie witać się z bliźniaczkami.
- To Draco, mój narzeczony - przedstawiła blondyna.
- Narzeczony? Nie jesteś na to za młoda siostrzyczko? - odezwał
się Joe, choć wszystkich trapiło to pytanie.
- Kiedy się zaręczyłaś? - spytał w tym samym czasie Richard.
- W święta i nie, nie jestem za młoda. Tak szczerze, to od
dziecka było planowane nasze małżeństwo.
- Szkoda. Myślałem, że chociaż druga Salvatore zostanie moją
dziewczyną - westchnął Mike, na co wszyscy zaśmiali się radośnie.
- Przykro mi stary i wiem co ci po głowie chodzi. Znam cię i
nie oddam ci mojej czarownicy, która skradła mi serce. Nawet o tym nie myśl -
odezwał się Benet.
- Wiesz co, ale z ciebie przyjaciel - mruknął raper i znów
śmiech wszystkich przetoczył się po pomieszczeniu.
- Czy mówiłem już, że wyglądacie bosko? - spytał Michael.
- Widzisz, tylko ty zauważyłeś - rzuciły dziewczyny i od
razu zostały zasypane komplementami od reszty.
- Pracujecie nad nową piosenką? - spytała w końcu starsza
Lestrange.
- Tak I'll be gone.
- Podoba mi się, choć słyszałam tylko kawałek.
- Naprawdę jest świetna. Już się w niej zakochałam - dodała
jej siostra, po czym jeszcze mocniej wtuliła się w swojego ukochanego.
Spotkanie ze studia, szybko przeniosło się do salonu w którym od razu się
rozsiedli. Nie zabrakło również niczego mocniejszego, by gadka nie toczyła się
na sucho.
- Mi również się spodobało, choć to pierwsza taka piosenka,
którą słyszę. Mimo prostoty, posiada w sobie magię - udzielił się Draco.
- Dzięki, a czego wcześniej słuchałeś?
- Innego gatunku muzyki - odpowiedziała jego dziewczyna za
niego, a dwóch wokalistów zrozumiało o co chodzi i dalej nie pytało.
Rozmowa toczyła się naprawdę miło i często można było
usłyszeć śmiech zebranych.
- Chłopaki, może zostawimy zakochanych samych? To w końcu
ich dzień - odezwał się Dave, a reszta zespołu popatrzyła na niego morderczym
wzrokiem. Nie chcieli bowiem rozstawać się z ich dwoma ulubienicami.
- Nasz dzień? - spytała zdziwiona Elena, nic nie rozumiejąc.
- No tak. Dziś przecież dzień Świętego Walentego.
- Kompletnie o tym zapomniałam - odpowiedziała, wzruszając
niedbale ramionami.
- Ja też - dodała Lily. - Osobiście uważam jednak, że przez
cały rok powinno okazywać się miłość i wsparcie ukochanej osobie, a nie tylko
tego jednego dnia. W walentynki można zaś powspominać wszystkie miłe chwile,
związane z ukochaną osobą oraz podziękować mu za nie.
- Tak, my mamy co wspominać. Nigdy nie zapomnę twojego
wyrazu twarzy, gdy ci się przedstawiłem, naszych docinek i ostatnich dni - powiedział stalowooki z
uśmiechem.
- A ja twojej miny na balu, gdy mnie zobaczyłeś i brązowych
włosów.
- Chodzi o to, że Lily wiedziała jak ma na imię jej przyszły
mąż, jednak nigdy go nie widziała. Gdy spotkała Draco, była dla niego miła, do
czasu, gdy się nie przedstawił. Biedy nie wiedział co się stało, gdy jej
zachowanie zmieniło się diametralnie. Przez kolejne miesiące ona wmawiała
sobie, że go nienawidzi, gdyż jest jej przeznaczony, a on się zakochał. Na bal,
na którym miał się zaręczyć, szedł jak skazany. Lily zawróciła mu w głowie i
nie chciał innej. Jakie było jego zdziwienie, gdy to właśnie okazała się ona -
wyjaśniała Elena, nierozumiejącej reszcie. - Co do reszty, to działo się
niedawno. Nie wiem o co poszło, ale stali się swoimi wrogami. Wszystko robili
sobie na przekór, wyzywali się, używając takich słów, że aż nasza
wicedyrektorka była wstrząśnięta. Dostali przez to masę szlabanów. Draco wlał
farbę do szamponu Lily, przez co ta była przez pewien czas blondynkom. Ona zaś,
by się zemścić, odpłaciła mu tą samą monetą, więc jego włosy stały się brązowe,
ale wczoraj się pogodzili. Nie wiem nawet jak do tego doszło, bo to dwa
uparciuchy - zakończyła z uśmiechem czarnowłosa.
- Też chcę chodzić z wami do szkoły! Nie dało by rady się w
niej nudzić, a z wami to już na sto procent - odezwał się oczywiście nie kto
inny jak Mike.
- Czy pochodzicie z jakiegoś wysoko postawionego rodu? -
spytał nagle Brad.
- Można tak powiedzieć. Od wieków obowiązuje tradycja
wybierania małżonków dla swoich dzieci.
- Nasza mała też ma kogoś wybranego? - spytał Joe.
- Eleny to nie obowiązuje. Tylko pierworodni ją utrzymują.
Kim będzie jej małżonek, zależy już wyłącznie od niej.
- A dlaczego Draco nie znał nazwiska swojej przyszłej żony?
- Znał, lecz by nie mieć żadnych problemów z naszym
pochodzeniem, musiałyśmy w naszej obecnej szkole podać inne nazwisko.
- Aha, już rozumiem. Draco, bardzo byłeś zaskoczony widząc
Lily? - spytał ciekawy Daniel.
- I to jak. Do Sali Balowej zmierzałem jak na ścięcie,
myśląc tylko o tych fiołkowych oczach, które zawróciły mi w głowie. Gdy
ujrzałem moją wybrankę, zamarłem. Nagle mimo tłumu gości, chciałem skakać z
radości, a serce o mało nie wyrwało mi się z piersi, z uciechy. Do tego Lily
wyglądała tak pięknie, że ciężko było oderwać od niej wzrok. Mimo końca - tu z
uśmiechem spojrzał na swoją dziewczynę. - to były moje najlepsze święta w
życiu.
Gdy wybiła 13.00, para narzeczonych postanowiła się zmyć, by
pobyć trochę sam na sam. Poszli razem na lunch, a następnie do kina, na film
romantyczny. Później udali się na lody, po tym do wesołego miasteczka w którym
wyszaleli się za wszystkie czasy, zrobili sobie masę zdjęć, a następnie zjedli
romantyczną kolację, po czym sam koniec trzymając się za dłonie, ruszyli przez
piękny, duży most. Było to idealne miejsce dla zakochanych. Lśniące światełka,
które go oświetlały i za razem odbijały się w zamarzniętej wodzie, dodawały
temu miejscu romantyczności, a serce patrzącego, wprawiało w zachwyt. Biały
puch, który usłał ich drogę, mienił się w świetle księżyca, który malował się
na bezchmurnym, rozświetlonym niebie, usłanymi niezliczonymi przez nikogo
gwiazdami.
- Pięknie tu - odezwał się Draco, przytulając do siebie
swoją ukochaną.
- Tak. Wiesz, idealnie pasujemy do tego obrazka.
- Masz rację, brakuje tylko pocałunku - odpowiedział,
pochylając się nad dziewczyną, muskając jej słodkie wargi, a następnie szepnął
jej do ucha:
- Patrz ile jest gwiazd na niebie, ty kochasz wszystkie, ja
tylko ciebie.
- Każdy gwiazdkę ma na niebie, dla każdego gwiazdka lśni, ja
wybrałam właśnie ciebie, moją gwiazdką jesteś ty.
- Twoje oczy blaskiem płoną, jak dwie gwiazdki na błękicie,
bądź mą gwiazdką wymarzoną i świeć mi przez całe życie.
- Nie wiedziałam, że potrafisz być, aż tak romantyczny.
- A kto spodziewał się tego samego po starszej pannie
Salvatore?
- Kocham cię mój wariacie i proszę, nie zostawiaj mnie,
nigdy.
- Nie zrobię tego, bo nie mógłbym bez ciebie żyć...
- Wiedz jednak, że gdy kiedyś mnie zdradzisz, to nigdy ci
tego nie wybaczę.
- Żadna kobieta nigdy ci nie zagrozi. Poza tym tylko ty
jedyna masz klucz do mojego serca. Obiecuje.
Hej,
OdpowiedzUsuńromantyczny dzień u nich, choć wciąż zastanwaie mnie sprawa z Harrym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo romantyczny dzień u nich ;) ale wciąż myślę o Harrym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, jaki romantyczny dzień :)) alw co z Harrym?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza