środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 17.


Gdy wybiła 18.55, para za pomocą specjalnych wisiorków, przeniosła się z gabinetu Snape'a, do twierdzy Voldemorta. Nauczyciel został o wszystkim jeszcze raz poinformowany przez swojego pana i miał zapewnić dwójce alibi. Właśnie dlatego wszyscy myśleli, że Ślizgoni poszli na szlaban, który dostali za wcześniejsze wybryki i niedawną ucieczkę z zamku na cały dzień. Mistrz Eliksirów dziękował w duchu McGonagall, że zajęła się Eleną, gdyż musiał by ją zawsze oddzielać od dwójki, a ta nie jest głupia i bo dłuższym czasie w końcu by się domyśliła, że coś jest nie tak.
Gdy jego podopieczni zniknęli, czarnowłosy usiadł na swoim miejscu przy biurku, mając zamiar zabrać się za sprawdzanie głupot, jakie popisali czwartoklasiści. Z rezygnacją odłożył pierwszą pracę i westchnął głośno.
- Gdy tylko Salvatore pojawiły się w szkole, wszystko stanęło na głowie. Przeklęte dziewuchy, których nie da się nie lubić. Oby tylko zbliżająca wojna ich nie zmieniła - mruknął, a następnie przywołał sobie szklankę z bursztynowym płynem. On zawsze pomagał mu się skoncentrować i odgonić złe myśli, zupełnie tak jak Harry i Charlie...

- Witaj Mistrzu - powiedziała para, kłaniając się przed tronem ich pana.
- Lily, Draco, jak miło was widzieć. Oczywiście punktualni i dobrze ubrani do dzisiejszej nauki. Przeglądaliście księgę?
- Tak Mistrzu.
- Bardzo się cieszę, Crucio - rzucił niespodziewanie, jednak fiołkowooka szybko obroniła się przed zaklęciem.
- No, no, co za refleks. Widzę, że tarczę macie opanowaną. Mało kto o takiej wie i myślę, że poznanej wiedzy nikomu nie przekażecie.
- Mistrzu, a czy jest tarcza na Avadę?
- Znam takie dwie. Jedna, to gdy ktoś odda za drugą osobę życie, tak jak było z matką Pottera. Druga wymaga zaś stworzenia specjalnego rytuału, a czemu cię to interesuje?
- Bo to chyba najbardziej potężna magia - odparła, jakby to wszystko miało wyjaśnić.
- Już rozumiem, czemu Tiara umieściła cię w Slytherinie. Duże pokłady Czarnej Magii, przebiegłość, spryt, chęć potęgi i poznanie najsilniejszych czarów oraz tarcz, by udowodnić światu, że jesteś najlepsza. To zapewne cechy, które cenił sam Salazar.
- Nie potrzebny mi świat. Chce tylko udowodnić sobie, matce i...
- Igorowi - dokończył czerwonooki. - Jesteś bardzo podobna do mnie i dlatego zajdziesz daleko. Draco, z ciebie też jestem zadowolony, że opanowałeś tarczę. Ojciec również może być dumny ze swojego dziedzica. By nie przedłużać, chodźcie za mną - polecił.
Gdy wyszli z Sali Tronowej, skierowali się w prawy korytarz, a następnie kamiennymi schodami na górę. Zamek zbudowany z regularnych bloków kamiennych, tworzył konstrukcję silnie związaną z ziemią, masywną, o prostych, geometrycznych formach, złożoną ze spiętrzonych brył. Po sklepieniu krzyżowo - kolebkowym, małych oknach, wpuszczających nikłe światło do środka oraz portalach, wiadome było, że zamek zbudowano pomiędzy wiekiem XI i XII, więc w okresie sztuki romańskiej. Dzieła rzeźbiarskie znajdowały się wszędzie, gdzie tylko była sposobność umieszczania scen pouczających o życiu grzesznym, wyobrażeń realnych i fantastycznych zwierząt, ptaków i diabła kusiciela. By jednak było widać jego mroczność, na ścianach zawieszone były pochodnie, których ogień nie był ani radosny, ani ciepły.
Lily i Draco idąc przez korytarze, rzucili na siebie zaklęcie ocieplenia, gdyż mury wiały chłodem, wprawiając ich ciało w drżenie. Luty też był bardzo mroźny, a na małych oknach widoczny był malowniczy szron, zdobiący szkło różnymi wzorami.
W końcu jednak weszli do ogromnej sali pojedynków, usłanej ciemnymi matami.
- Nim zacznę z wami naukę różnych zaklęć, tarcz i eliksirów, chcę, byście opanowali Magię Bezróżdżkową - przemówił czerwonooki, siadając na ciemnozielonych poduszkach, które wyczarował machnięciem ręki, a następnie wskazał parze, by również zajęła miejsca na przeciw niego.
- Jest ona bardzo pomocna i nie skazuje na przegraną pojedynku, jeśli przeciwnik odbierze wam różdżkę. Jako moi uczniowie, musicie więc ją opanować. Również bardzo potężne czary, których będę was uczył, nie mogą być wykonane magicznym patykiem, gdyż nawet najmocniejszy rdzeń nie zniesie siły zaklęcia i po prostu drewno się roztrzaska. Co do Magii Bezróżdżkowej, mogą opanować ją szybko osoby uzdolnione w Magii Umysłu oraz o sporych pokładach mocy. Zastanawiacie się pewnie czemu Magia Umysłu. Otóż by używać tej magii, trzeba być człowiekiem opanowanym, spokojnym, mającym wyobraźnię i naturalne zdolności w owej dziedzinie. Tak jak potraficie sobie wyobrazić waszą obronę przed penetracją z zewnątrz, musicie widzieć i czuć swoją moc, jak przepływa ona z waszego magicznego rdzenia, do ręki. Każdy ma swoje sposoby, tak jak i z nauką Magii Umysłu. Musicie się jednak skoncentrować i poczuć to - zakończył swoją tyradę Voldemort, a następnie przed uczniami pojawiły się dwa piórka. - Wingardium Leviosa, najłatwiejsze zaklęcie, którego uczą się pierwszaki. Najpierw sami z siebie próbujcie unieść piórko, bo nie chcę wam niczego ułatwiać, a gdy wam się nie uda, wtedy dopiero pomogę. Pamiętajcie o koncentracji - podkreślił, a następnie skinął głową, że mogą zaczynać.
Lily spojrzała na piórko i starała sobie wyobrazić jak delikatnie się unosi, jednak po piętnastu minutach nadal nic się nie działo. Voldemort chyba się zirytował, bo podszedł w jej kierunku.
- Wstań - powiedział rozkazującym tonem.
Czarnowłosa posłusznie wykonała polecenie, będąc gotowa na burę, jednak mężczyzna zrobił coś kompletnie innego. Stanął za nią, a następnie lewą ręką oplótł ją w pasie. Prawą zaś wyprostował jej dłoń, łapiąc ją w nadgarstku. Dla dziewczyny była to bardzo krępująca sytuacja, a do tego Draco spojrzał na nią tak jakoś dziwnie. Czuła, że jej serce mocniej bije ze zdenerwowania, które ją nagle ogarnęło, a ciało lekko zesztywniało.
- Spokojnie, odpręż się. Weź głęboki oddech i spójrz na pióro niewidzącym wzrokiem. Pozwól, by twój umysł był wolny, niczym niezajęty. Odetchnij jeszcze raz i poczuj swoją magię. Czy czujesz jak w tobie płynie? Jak krąży w twoich żyłach razem z krwią? - szeptał dziewczynie do ucha, sprawiając, że robiło jej się coraz bardziej gorąco. Czuła jak ciepłe powietrze owiewało jej szyję, a coś ściska jej wnętrzności. Serce mocno tłukło się jej w piersi i wśród panującej ciszy, pewnie było je słychać. Voldemort zaś na sto procent czuł jak szalenie pędzi, tak samo jak jej przyspieszone tętno. Jej krew buzowała i nagle poczuła w nich magię, lecz nie tylko jej. Czarny Pan przez swoją dłoń, połączył ich magię i skierował jej strumień na piórko, które uniosło się do góry.
Co do uczucia jakie wtedy odczuwała, było nieziemskie. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a prawa ręka mrowiła ją przyjemnie. Jednak najlepsze było wtedy, gdy czuła w sobie magię. Wypełniała ona jej płuca, upajając ją i każdą komórkę ciała. Czuła jak płynie, połączona z inną magią, lecz co ty była za magia; wielka, potężna, przytłaczająca swoim ogromem oraz siłą, przerażająca i mroczna.
Gdy to wszystko jednak ją opuściło, poczuła się strasznie zmęczona i nawet nie wiedziała kiedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie upadła jednak na podłogę, gdyż przytrzymały ją silne ramiona samego Lorda.
- Dziękuję - powiedziała, gdy usadził ją delikatnie na poduszkach.
- Dobrze się spisałaś. Odpocznij chwilę, a następnie sama próbuj wykonać czar. Pamiętaj o odczuciach jakie wtedy czułaś i przeżywając je na nowo, czaruj - polecił swoim zwykłym głosem, choć Salvatore mogła przysiąc, że usłyszała w nim nutkę radości i zadowolenia.
Gdy mężczyzna podszedł do Draco, ta podparła się rękami o podłogę, gdyż w głowie nadal się jej kołowało. Do tego nadal czuła mrowienie ciała, a szczególnie prawej dłoni.
By zająć swoje myśli, popatrzyła na blondyna. Czarny Pan tak jak i w jej przypadku stanął za nim, jednak zamiast trzymać go w pasie, złapał go za lewy bark, a drugą ręką w przedramieniu.
- Przestań o wszystkim myśleć, uspokój gonitwę myśli i skoncentruj się - rozkazał czerwonooki, jednak mimo wszystko chłopakowi nie udało się tego zrobić.
- Lily, spróbujesz? - spytał, puszczając stalowookiego.
Starsza z bliźniaczek wyciągnęła dłoń i pomyślała o wszystkich odczuciach, które przeżyła. Odnowiła je, by znów czuć je w tej chwili, w sobie. Jej oddech przyspieszył, krew zaczęła buzować, ciało delikatnie spięte szykowało się na użycie magii. Znów poczuła dreszcze i mrowienie wzdłuż kręgosłupa, a następnie skóra śródręcza zaczęła ją łaskotać. Widziała niewidzącym wzrokiem jak piórko się unosi i wtedy magia wypełniła jej płuca. Ta jednak była nieokiełznana i brutalna. Łaskotanie dolnej części dłoni zmieniło się w palenie i pieczenie. W oczach zrobiło się jej biało, a w głowie zaczęło szumieć. Resztkami świadomości zdołała dostrzec, że Ten - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać, szybko podbiegł do niej, momentalnie łapiąc ją za dłoń. Nim straciła świadomość, usłyszała jeszcze jakiś huk, a następnie pochłonęła ją ciemność.

- Witamy z powrotem - usłyszała głos Voldemorta, gdy otworzyła oczy. Nadal znajdowali się w tej samej sali pojedynków, do której przyszli. Po jej prawej stronie klęczał Draco, a po lewej zaś siedział Voldemort, jak gdyby nigdy nic.
- Co się stało? Przecież udało mi się... - zaczęła zdezorientowana, lecz przerwał jej czerwonooki.
- To się nazywa brak kontroli nad używaną magią. Nie sądziłem, że od razu ci wyjdzie oraz, że użyjesz na raz tyle mocy. Zrobiłaś to zbyt szybko. By przerwać zaklęcie, musiałem zablokować wypływ magii swoją mocą, więc dlatego wyrzuciło nas w powietrze, a ty straciłaś przytomność.
- Ręką mnie piekła.
- Jest poparzona od nadmiaru magii. Została zawinięta w bandaż i musi wygoić się naturalnie. Musisz też przez piętnaście godzin nie używać magii. Jeśli nie kręci ci się już w głowie, możecie wracać do szkoły. Draco, teleportujcie się stąd razem za pomocą twojego łańcuszka i trzymaj ją mocno - polecił. - Przekażcie to jeszcze Severusowi ode mnie - dodał, wręczając blondynowi jakąś kartkę, która pojawiła się w ręce mężczyzny nie wiadomo kiedy.
- Widzimy się jutro o 19.00 - zakończył już chłodniej.
- Oczywiście, do widzenia Mistrzu - odparli, skłaniając się przed Czarnym Panem, a następnie Malfoy mocno objął od tyłu swoją dziewczynę i przeniósł się do szkoły, do gabinetu Postrachu Hogwartu.
- Co jej się stało w rękę? - spytał Snape, patrząc na bandaże, które od razu rzuciły mu się w oczy.
- Skutki Magii Bezróżdżkowej - wyjaśnił jego chrześniak, podając kartkę czarnookiemu. - Od Voldemorta - dodał, widząc pytające spojrzenie.
Mężczyzna przeczytał uważnie notkę, a następnie wyszedł szybko do swojego składziku, by powrócić z dwoma buteleczkami wypełnionymi kolorowymi eliksirami.
- Na wzmocnienie i nasenny - rzucił, wręczając je dziedzicowi Malfoyów. - Na polecenie Czarnego Pana, Panno Salvatore jutrzejszy dzień ma pani wolny od zajęć. Proszę też powiedzieć wszystkim, którzy będą pytali, że przez gafę zbiła pani dwa eliksiry, które niestety wylały się na pani dłoń, dlatego jest ona zabandażowana. To jednak nic poważnego, by iść do pielęgniarki. Możecie już iść - zakończył.
- Do widzenia - powiedziała para. - I dziękuję - dodała czarnowłosa wychodząc.
Gdy dwójka Ślizgonów znalazła się sama na korytarzu, zapanowała między nimi niezręczna cisza.
- Stało się coś? - spytała Lily, widząc obojętność Draco.
- Nie - odparł zimno.
- Przecież widzę. To przez dzisiejsze lekcje?
- Jakbyś zgadła! On się do ciebie kleił! Lily to, Lily tamto. Nawet nie dopuścił mnie do ciebie jak zemdlałaś - wypalił niespodziewanie, że fiołkowooka, aż przystanęła zdziwiona.
- Jesteś zazdrosny? - spytała, nagle zdając sobie sprawę z tego faktu. Chłopak zamiast odpowiedzieć, niespodziewanie natarł na nią, przyciskając ją mocno do ściany swoim ciałem.
- Tak i to cholernie - warknął, a następnie zachłannie ją pocałował.
W tym jednym pocałunku wyraził wszystko co czuje, tak dogłębnie, że Salvatore, aż zadrżała.
- Głuptasie, nie masz o co być zazdrosny - wydyszała, gdy się od niej odkleił. - Wiesz przecież, że tylko ciebie kocham.
- Nie ma miłości bez zazdrości - zdążył powiedzieć, nim dziewczyna nie zaczęła go całować.
- Poza tym, czy mam być zazdrosna o Trelawney, gdy będzie masować twoje skronie, byś otworzył swój umysł? - spytała, udając poważną, choć mało brakowało, by wybuchła śmiechem.
- No oczywiście, bo to jest seksi laska, najlepsza w szkole - odparł z uśmiechem, a następnie złapał za lewą dłoń śmiejącą się dziewczynę i ruszył do ich Pokoju Wspólnego, zostawiając za sobą puste i mroczne korytarze lochów.


3 komentarze:

  1. Hej,
    Dracon zazdrosny, a Severus bardzo troszczy się o Harrego i Charlie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział och nasz Dracon taki zazdrosny, ale widać, że Severus bardzo troszczy się o Harrego i Charlie... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział,  jaki Draco zazdrosny, ach Severus bardzo troszczy się o Harrego i małą Charlie... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń