Gdy wybiła 18.55, para za pomocą specjalnych wisiorków,
przeniosła się z gabinetu Snape'a, do twierdzy Voldemorta. Nauczyciel został o
wszystkim jeszcze raz poinformowany przez swojego pana i miał zapewnić dwójce
alibi. Właśnie dlatego wszyscy myśleli, że Ślizgoni poszli na szlaban, który
dostali za wcześniejsze wybryki i niedawną ucieczkę z zamku na cały dzień.
Mistrz Eliksirów dziękował w duchu McGonagall, że zajęła się Eleną, gdyż musiał
by ją zawsze oddzielać od dwójki, a ta nie jest głupia i bo dłuższym czasie w
końcu by się domyśliła, że coś jest nie tak.
Gdy jego podopieczni zniknęli, czarnowłosy usiadł na swoim miejscu przy biurku, mając zamiar zabrać się za sprawdzanie głupot, jakie popisali czwartoklasiści. Z rezygnacją odłożył pierwszą pracę i westchnął głośno.
Gdy jego podopieczni zniknęli, czarnowłosy usiadł na swoim miejscu przy biurku, mając zamiar zabrać się za sprawdzanie głupot, jakie popisali czwartoklasiści. Z rezygnacją odłożył pierwszą pracę i westchnął głośno.
- Gdy tylko Salvatore pojawiły się w szkole, wszystko
stanęło na głowie. Przeklęte dziewuchy, których nie da się nie lubić. Oby tylko
zbliżająca wojna ich nie zmieniła - mruknął, a następnie przywołał sobie
szklankę z bursztynowym płynem. On zawsze pomagał mu się skoncentrować i
odgonić złe myśli, zupełnie tak jak Harry i Charlie...
- Witaj Mistrzu - powiedziała para, kłaniając się przed
tronem ich pana.
- Lily, Draco, jak miło was widzieć. Oczywiście punktualni i
dobrze ubrani do dzisiejszej nauki. Przeglądaliście księgę?
- Tak Mistrzu.
- Bardzo się cieszę, Crucio - rzucił niespodziewanie, jednak
fiołkowooka szybko obroniła się przed zaklęciem.
- No, no, co za refleks. Widzę, że tarczę macie opanowaną.
Mało kto o takiej wie i myślę, że poznanej wiedzy nikomu nie przekażecie.
- Mistrzu, a czy jest tarcza na Avadę?
- Znam takie dwie. Jedna, to gdy ktoś odda za drugą osobę
życie, tak jak było z matką Pottera. Druga wymaga zaś stworzenia specjalnego
rytuału, a czemu cię to interesuje?
- Bo to chyba najbardziej potężna magia - odparła, jakby to
wszystko miało wyjaśnić.
- Już rozumiem, czemu Tiara umieściła cię w Slytherinie.
Duże pokłady Czarnej Magii, przebiegłość, spryt, chęć potęgi i poznanie
najsilniejszych czarów oraz tarcz, by udowodnić światu, że jesteś najlepsza. To
zapewne cechy, które cenił sam Salazar.
- Nie potrzebny mi świat. Chce tylko udowodnić sobie, matce
i...
- Igorowi - dokończył czerwonooki. - Jesteś bardzo podobna
do mnie i dlatego zajdziesz daleko. Draco, z ciebie też jestem zadowolony, że
opanowałeś tarczę. Ojciec również może być dumny ze swojego dziedzica. By nie
przedłużać, chodźcie za mną - polecił.
Gdy wyszli z Sali Tronowej, skierowali się w prawy korytarz,
a następnie kamiennymi schodami na górę. Zamek zbudowany z regularnych bloków
kamiennych, tworzył konstrukcję silnie związaną z ziemią, masywną, o prostych,
geometrycznych formach, złożoną ze spiętrzonych brył. Po sklepieniu krzyżowo -
kolebkowym, małych oknach, wpuszczających nikłe światło do środka oraz
portalach, wiadome było, że zamek zbudowano pomiędzy wiekiem XI i XII, więc w
okresie sztuki romańskiej. Dzieła rzeźbiarskie znajdowały się wszędzie, gdzie
tylko była sposobność umieszczania scen pouczających o życiu grzesznym,
wyobrażeń realnych i fantastycznych zwierząt, ptaków i diabła kusiciela. By
jednak było widać jego mroczność, na ścianach zawieszone były pochodnie,
których ogień nie był ani radosny, ani ciepły.
Lily i Draco idąc przez korytarze, rzucili na siebie zaklęcie ocieplenia, gdyż mury wiały chłodem, wprawiając ich ciało w drżenie. Luty też był bardzo mroźny, a na małych oknach widoczny był malowniczy szron, zdobiący szkło różnymi wzorami.
W końcu jednak weszli do ogromnej sali pojedynków, usłanej ciemnymi matami.
Lily i Draco idąc przez korytarze, rzucili na siebie zaklęcie ocieplenia, gdyż mury wiały chłodem, wprawiając ich ciało w drżenie. Luty też był bardzo mroźny, a na małych oknach widoczny był malowniczy szron, zdobiący szkło różnymi wzorami.
W końcu jednak weszli do ogromnej sali pojedynków, usłanej ciemnymi matami.
- Nim zacznę z wami naukę różnych zaklęć, tarcz i eliksirów,
chcę, byście opanowali Magię Bezróżdżkową - przemówił czerwonooki, siadając na
ciemnozielonych poduszkach, które wyczarował machnięciem ręki, a następnie
wskazał parze, by również zajęła miejsca na przeciw niego.
- Jest ona bardzo pomocna i nie skazuje na przegraną
pojedynku, jeśli przeciwnik odbierze wam różdżkę. Jako moi uczniowie, musicie
więc ją opanować. Również bardzo potężne czary, których będę was uczył, nie
mogą być wykonane magicznym patykiem, gdyż nawet najmocniejszy rdzeń nie
zniesie siły zaklęcia i po prostu drewno się roztrzaska. Co do Magii
Bezróżdżkowej, mogą opanować ją szybko osoby uzdolnione w Magii Umysłu oraz o
sporych pokładach mocy. Zastanawiacie się pewnie czemu Magia Umysłu. Otóż by
używać tej magii, trzeba być człowiekiem opanowanym, spokojnym, mającym
wyobraźnię i naturalne zdolności w owej dziedzinie. Tak jak potraficie sobie
wyobrazić waszą obronę przed penetracją z zewnątrz, musicie widzieć i czuć
swoją moc, jak przepływa ona z waszego magicznego rdzenia, do ręki. Każdy ma
swoje sposoby, tak jak i z nauką Magii Umysłu. Musicie się jednak skoncentrować
i poczuć to - zakończył swoją tyradę Voldemort, a następnie przed uczniami
pojawiły się dwa piórka. - Wingardium Leviosa, najłatwiejsze zaklęcie, którego
uczą się pierwszaki. Najpierw sami z siebie próbujcie unieść piórko, bo nie
chcę wam niczego ułatwiać, a gdy wam się nie uda, wtedy dopiero pomogę.
Pamiętajcie o koncentracji - podkreślił, a następnie skinął głową, że mogą
zaczynać.
Lily spojrzała na piórko i starała sobie wyobrazić jak
delikatnie się unosi, jednak po piętnastu minutach nadal nic się nie działo.
Voldemort chyba się zirytował, bo podszedł w jej kierunku.
- Wstań - powiedział rozkazującym tonem.
Czarnowłosa posłusznie wykonała polecenie, będąc gotowa na
burę, jednak mężczyzna zrobił coś kompletnie innego. Stanął za nią, a następnie
lewą ręką oplótł ją w pasie. Prawą zaś wyprostował jej dłoń, łapiąc ją w
nadgarstku. Dla dziewczyny była to bardzo krępująca sytuacja, a do tego Draco
spojrzał na nią tak jakoś dziwnie. Czuła, że jej serce mocniej bije ze
zdenerwowania, które ją nagle ogarnęło, a ciało lekko zesztywniało.
- Spokojnie, odpręż się. Weź głęboki oddech i spójrz na
pióro niewidzącym wzrokiem. Pozwól, by twój umysł był wolny, niczym niezajęty.
Odetchnij jeszcze raz i poczuj swoją magię. Czy czujesz jak w tobie płynie? Jak
krąży w twoich żyłach razem z krwią? - szeptał dziewczynie do ucha, sprawiając,
że robiło jej się coraz bardziej gorąco. Czuła jak ciepłe powietrze owiewało
jej szyję, a coś ściska jej wnętrzności. Serce mocno tłukło się jej w piersi i
wśród panującej ciszy, pewnie było je słychać. Voldemort zaś na sto procent
czuł jak szalenie pędzi, tak samo jak jej przyspieszone tętno. Jej krew
buzowała i nagle poczuła w nich magię, lecz nie tylko jej. Czarny Pan przez
swoją dłoń, połączył ich magię i skierował jej strumień na piórko, które uniosło
się do góry.
Co do uczucia jakie wtedy odczuwała, było nieziemskie. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a prawa ręka mrowiła ją przyjemnie. Jednak najlepsze było wtedy, gdy czuła w sobie magię. Wypełniała ona jej płuca, upajając ją i każdą komórkę ciała. Czuła jak płynie, połączona z inną magią, lecz co ty była za magia; wielka, potężna, przytłaczająca swoim ogromem oraz siłą, przerażająca i mroczna.
Gdy to wszystko jednak ją opuściło, poczuła się strasznie zmęczona i nawet nie wiedziała kiedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie upadła jednak na podłogę, gdyż przytrzymały ją silne ramiona samego Lorda.
Co do uczucia jakie wtedy odczuwała, było nieziemskie. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a prawa ręka mrowiła ją przyjemnie. Jednak najlepsze było wtedy, gdy czuła w sobie magię. Wypełniała ona jej płuca, upajając ją i każdą komórkę ciała. Czuła jak płynie, połączona z inną magią, lecz co ty była za magia; wielka, potężna, przytłaczająca swoim ogromem oraz siłą, przerażająca i mroczna.
Gdy to wszystko jednak ją opuściło, poczuła się strasznie zmęczona i nawet nie wiedziała kiedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie upadła jednak na podłogę, gdyż przytrzymały ją silne ramiona samego Lorda.
- Dziękuję - powiedziała, gdy usadził ją delikatnie na
poduszkach.
- Dobrze się spisałaś. Odpocznij chwilę, a następnie sama
próbuj wykonać czar. Pamiętaj o odczuciach jakie wtedy czułaś i przeżywając je
na nowo, czaruj - polecił swoim zwykłym głosem, choć Salvatore mogła przysiąc,
że usłyszała w nim nutkę radości i zadowolenia.
Gdy mężczyzna podszedł do Draco, ta podparła się rękami o
podłogę, gdyż w głowie nadal się jej kołowało. Do tego nadal czuła mrowienie
ciała, a szczególnie prawej dłoni.
By zająć swoje myśli, popatrzyła na blondyna. Czarny Pan tak jak i w jej przypadku stanął za nim, jednak zamiast trzymać go w pasie, złapał go za lewy bark, a drugą ręką w przedramieniu.
By zająć swoje myśli, popatrzyła na blondyna. Czarny Pan tak jak i w jej przypadku stanął za nim, jednak zamiast trzymać go w pasie, złapał go za lewy bark, a drugą ręką w przedramieniu.
- Przestań o wszystkim myśleć, uspokój gonitwę myśli i
skoncentruj się - rozkazał czerwonooki, jednak mimo wszystko chłopakowi nie
udało się tego zrobić.
- Lily, spróbujesz? - spytał, puszczając stalowookiego.
Starsza z bliźniaczek wyciągnęła dłoń i pomyślała o
wszystkich odczuciach, które przeżyła. Odnowiła je, by znów czuć je w tej
chwili, w sobie. Jej oddech przyspieszył, krew zaczęła buzować, ciało delikatnie
spięte szykowało się na użycie magii. Znów poczuła dreszcze i mrowienie wzdłuż
kręgosłupa, a następnie skóra śródręcza zaczęła ją łaskotać. Widziała
niewidzącym wzrokiem jak piórko się unosi i wtedy magia wypełniła jej płuca. Ta
jednak była nieokiełznana i brutalna. Łaskotanie dolnej części dłoni zmieniło
się w palenie i pieczenie. W oczach zrobiło się jej biało, a w głowie zaczęło
szumieć. Resztkami świadomości zdołała dostrzec, że Ten - Którego - Imienia -
Nie - Wolno - Wymawiać, szybko podbiegł do niej, momentalnie łapiąc ją za dłoń.
Nim straciła świadomość, usłyszała jeszcze jakiś huk, a następnie pochłonęła ją
ciemność.
- Witamy z powrotem - usłyszała głos Voldemorta, gdy
otworzyła oczy. Nadal znajdowali się w tej samej sali pojedynków, do której
przyszli. Po jej prawej stronie klęczał Draco, a po lewej zaś siedział
Voldemort, jak gdyby nigdy nic.
- Co się stało? Przecież udało mi się... - zaczęła
zdezorientowana, lecz przerwał jej czerwonooki.
- To się nazywa brak kontroli nad używaną magią. Nie
sądziłem, że od razu ci wyjdzie oraz, że użyjesz na raz tyle mocy. Zrobiłaś to
zbyt szybko. By przerwać zaklęcie, musiałem zablokować wypływ magii swoją mocą,
więc dlatego wyrzuciło nas w powietrze, a ty straciłaś przytomność.
- Ręką mnie piekła.
- Jest poparzona od nadmiaru magii. Została zawinięta w
bandaż i musi wygoić się naturalnie. Musisz też przez piętnaście godzin nie używać
magii. Jeśli nie kręci ci się już w głowie, możecie wracać do szkoły. Draco,
teleportujcie się stąd razem za pomocą twojego łańcuszka i trzymaj ją mocno -
polecił. - Przekażcie to jeszcze Severusowi ode mnie - dodał, wręczając blondynowi
jakąś kartkę, która pojawiła się w ręce mężczyzny nie wiadomo kiedy.
- Widzimy się jutro o 19.00 - zakończył już chłodniej.
- Oczywiście, do widzenia Mistrzu - odparli, skłaniając się
przed Czarnym Panem, a następnie Malfoy mocno objął od tyłu swoją dziewczynę i
przeniósł się do szkoły, do gabinetu Postrachu Hogwartu.
- Co jej się stało w rękę? - spytał Snape, patrząc na
bandaże, które od razu rzuciły mu się w oczy.
- Skutki Magii Bezróżdżkowej - wyjaśnił jego chrześniak,
podając kartkę czarnookiemu. - Od Voldemorta - dodał, widząc pytające
spojrzenie.
Mężczyzna przeczytał uważnie notkę, a następnie wyszedł
szybko do swojego składziku, by powrócić z dwoma buteleczkami wypełnionymi
kolorowymi eliksirami.
- Na wzmocnienie i nasenny - rzucił, wręczając je
dziedzicowi Malfoyów. - Na polecenie Czarnego Pana, Panno Salvatore jutrzejszy
dzień ma pani wolny od zajęć. Proszę też powiedzieć wszystkim, którzy będą
pytali, że przez gafę zbiła pani dwa eliksiry, które niestety wylały się na
pani dłoń, dlatego jest ona zabandażowana. To jednak nic poważnego, by iść do
pielęgniarki. Możecie już iść - zakończył.
- Do widzenia - powiedziała para. - I dziękuję - dodała
czarnowłosa wychodząc.
Gdy dwójka Ślizgonów znalazła się sama na korytarzu,
zapanowała między nimi niezręczna cisza.
- Stało się coś? - spytała Lily, widząc obojętność Draco.
- Nie - odparł zimno.
- Przecież widzę. To przez dzisiejsze lekcje?
- Jakbyś zgadła! On się do ciebie kleił! Lily to, Lily
tamto. Nawet nie dopuścił mnie do ciebie jak zemdlałaś - wypalił
niespodziewanie, że fiołkowooka, aż przystanęła zdziwiona.
- Jesteś zazdrosny? - spytała, nagle zdając sobie sprawę z
tego faktu. Chłopak zamiast odpowiedzieć, niespodziewanie natarł na nią,
przyciskając ją mocno do ściany swoim ciałem.
- Tak i to cholernie - warknął, a następnie zachłannie ją
pocałował.
W tym jednym pocałunku wyraził wszystko co czuje, tak
dogłębnie, że Salvatore, aż zadrżała.
- Głuptasie, nie masz o co być zazdrosny - wydyszała, gdy
się od niej odkleił. - Wiesz przecież, że tylko ciebie kocham.
- Nie ma miłości bez zazdrości - zdążył powiedzieć, nim
dziewczyna nie zaczęła go całować.
- Poza tym, czy mam być zazdrosna o Trelawney, gdy będzie
masować twoje skronie, byś otworzył swój umysł? - spytała, udając poważną, choć
mało brakowało, by wybuchła śmiechem.
- No oczywiście, bo to jest seksi laska, najlepsza w szkole
- odparł z uśmiechem, a następnie złapał za lewą dłoń śmiejącą się dziewczynę i
ruszył do ich Pokoju Wspólnego, zostawiając za sobą puste i mroczne korytarze
lochów.
Hej,
OdpowiedzUsuńDracon zazdrosny, a Severus bardzo troszczy się o Harrego i Charlie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział och nasz Dracon taki zazdrosny, ale widać, że Severus bardzo troszczy się o Harrego i Charlie... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jaki Draco zazdrosny, ach Severus bardzo troszczy się o Harrego i małą Charlie... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza